czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 4 – Płomienie



Budynek był stary ale nie zniszczony. Poza tym, że tynk w niektórych miejscach był popękany wszystko zdawało się być w jak najlepszym porządku, zdecydowanie mogłam tam żyć.
Nie spieszyło mi się na spotkanie z pozostałymi lokatorami. Egzorcysta mający mieć na mnie oko i chłopak z podobnymi do moich zdolnościami? To nie było coś, na co miałam w tym momencie ochotę, dzień już i tak wystarczająco obfitował w wydarzenia. Udałam się więc na poszukiwanie mojego pokoju, znalezienie numeru czterysta siedem nie sprawiło mi większych trudności.
Pokój znajdował się na czwartym piętrze a jego okno wychodziło na południowy zachód. Nie było tam zbyt wielu budynków należących do akademii, ledwie jakiś magazyn zaraz, za którym znajdował się mur otaczający granice uczelni. Dalej rozpościerała się spora połać lasu. Dobrze, przynajmniej światła miasta nie będą przeszkadzać mi w oglądaniu nocnego nieba.
Był to standardowy, dwuosobowy pokój często spotykany w akademikach. Meble ułożone były symetrycznie po obu jego stronach. Wyposażenie obejmowało dwa łóżka, biurka jednodrzwiowe szafy z wieszakami i kilka szafek. Obok drzwi wisiało lustro. Jako, że zgodnie ze słowami Mephisto raczej nie powinnam spodziewać się dzielenia pokoju z kimkolwiek wyglądało na to, że mam całkiem sporo miejsca na rozłożenie moich rzeczy.
Na środku pokoju znajdowały się już bagaże. Po sposobie ułożenia ciuchów w walizkach odgadłam, że za ich spakowanie odpowiedzialna była moja mama. Pozostawało mi mieć nadzieję, że nie zapomniała spakować moich ulubionych jeansów. Odłożyłam siatkę z drożdżówkami na biurko i rozpoczęłam rozpakowywanie się. Wyglądało na to, że niczego nie brakuje. Rodzice pomyśleli nawet o tym by dostarczyć mi netbooka i sporą część mojej domowej biblioteczki. Jak miło z ich strony.
W szafie po lewej stronie od drzwi, na wieszakach znalazłam trzy zestawy czegoś co zapewne miało być mundurkiem szkolnym – w ich skład wchodziła biała bluzka, różowa spódniczka mini i żółta kamizelka. Do drzwi szafki przyczepiony dodatkowo był czerwono-czarny krawat i kokarda w tym samym kolorze. Niewiele myśląc zdjęłam spódniczki z wieszaków i wsunęłam je głęboko na najwyższą półkę – taką, do której sięgnięcie wymagało ode mnie stanięcia na palcach. Nie miałam najmniejszego zamiaru nosić na sobie nic w kolorze różu, zwłaszcza, jeżeli owym elementem garderoby miała być spódniczka ledwie zakrywająca 4 litery. Uznałam, że nic się nie stanie, jeżeli do bluzki, kamizelki i krawatu ubierać będę któreś z moich spodni a jeżeli ktoś miałby co do tego jakieś ale mogłam dość łatwo uzyskać specjalne pozwolenie od dyrektora na taki strój – w końcu ukrywanie ogona pod spódniczką graniczyłoby z cudem.
Zakończywszy porządki usiadłam na łóżku i zaczęłam obracać w palcach znajdujący się na mojej szyji wisiorek. Wiedziałam, że muszę dowiedzieć się, w jaki sposób działa moja moc i to jak najszybciej. Dziś miałam szczęście, spotkanie z ludźmi, choć było dla mnie stresujące nie uczyniło nikomu krzywdy – ale wiedziałam, że nie znając własnych ograniczeń i możliwości igram z ogniem – i to dosłownie. Wstałam z łóżka, zasłoniłam zasłony w oknie i wyszłam na środek pokoju. Wzięłam kilka uspokajających oddechów a następnie, szybko, zanim zdążyłabym zmienić zdanie przesunęłam wgrawerowaną w kamień Kosę odsłaniając szczelinę.
Efekt był natychmiastowy, moje ciało pokryło się czarnymi płomieniami a stłumione światło zachodzącego słońca docierające przez zasłony do mojego pokoju zostało zastąpione ową niezwykłą, znaną mi już iluminacją. Tym razem nie poczułam bólu ale zerkając w lustro dostrzegłam, że tak jak wcześniej moje ciało zmieniło się w bardziej demoniczną formę. Wciąż głęboko oddychając uniosłam dłoń przed siebie skupiając się na znajdujących się tam płomieniach. Te powiększyły się jakby reagując na moje myśli. Spróbowałam wyobrazić sobie, że płomienie układają się w kulę powyżej mojej otwartej dłoni i w tej samej chwili część ognia uniosła się w górę i utworzyła obraz, jaki miałam w wyobraźni. Nieźle. Zamknęłam dłoń a ognista kulka zniknęła. Uśmiechając się ponowiłam operację tym razem pozwoliwszy by stworzona kulka oddaliła się nieco od mojej dłoni. Ogień zdawał się słuchać moich myśli, bo sunął w kierunku, jaki mu poleciłam. Rozejrzałam się wokół i zauważyłam stojącą na jednej z szafek świecę. Wyobraziłam sobie, że ognista kulka dociera tam i podpala knot a płomienie podążyły za moimi myślami i po chwili świeca płonęła już czarnym ogniem. Następnie zaczęłam badać w lustrze, w jaki sposób na moje myśli reagują płomienie wokół mojego ciała, dostrzegłam, że stają się większe, gdy myślę o czymś emocjonującym a słabną, gdy się uspokajam. Dobrze wiedzieć.
Nagle dobiegł mnie przytłumiony dźwięk mojego telefonu. Ponownie chwyciłam zawieszkę wiszącą na mojej szyji i przesunęłam grawer na właściwe miejsce. Płomienie zniknęły a moje ciało przybrało na nowo postać na wpół ludzką. Podążając za dźwiękiem odkryłam, że dochodzi on z torebki, którą powiesiłam na krawędzi łóżka układając bagaże. Zanim zdołałam dokopać się do telefonu sygnał umilkł.
Na liście nieodebranych połączeń znalazłam całe szesnaście wpisów dokonanych dzisiaj z naszego domowego telefonu. Szybko oddzwoniłam, mama odebrała już po pierwszym sygnale.
- Erika, dzięki bogu! Cały dzień próbuję się do ciebie dodzwonić!
- Hej mamo. Dopiero teraz dotarłam do pokoju i udało mi się dokopać do telefonu. To był pełen wrażeń dzień. Nie pomyślałam nawet o telefonie...  odparłam zastanawiając się co powinnam tak właściwie jej powiedzieć, ile wiedziała?
- Odchodziłam od zmysłów! Ci egzorcyści którzy cię zabrali...- głos mamy łamał się po każdym słowie -  zawsze uważałam Shurę za moją przyjaciółkę ale tym razem... Erika! Tak się o ciebie bałam! Wyglądało to tak jakby mieli zamiar cię zabić!
- Niewiele brakowało... – stwierdziłam zanim zdążyłam ugryźć się w język po czym szybko dodałam – Ale nie masz się już czym martwić! Wszystko jest w porządku. Uznali, że mam talent i od początku roku szkolnego mam się kształcić na egzorcystkę. Poza tym będę też regularną uczennicą Akademii Prawdziwego Krzyża. Powinnaś być zadowolona. Zawsze chciałaś by twoja mała córeczka ukończyła dobrą uczelnię, prawda?
- Tak kochanie, jestem z ciebie dumna. Ale bycie egzorcystką...?
- Tym się nie przejmuj. Wygląda na to, że to całkiem ciekawy sposób na życie. Po tym jak ten stwór napadł na nasz dom i naprawdę chcę się nauczyć jak się przed takimi istotami bronić.
Myślami powróciłam do tego wydarzenia: ogromny kruk w moim domu, mama w niebezpieczeństwie, ciemność rozświetlona przez nadnaturalną iluminację... Wtedy dostrzegłam coś co mnie zaniepokoiło. Za oknem słońce zaszło a lampa nie była zapalona więc pokój w którym się znajdowałam powinien pogrążyć się w ciemności... tak nie było... w pokoju wciąż panowała owa iluminacja, ta sama co w moich wspomnieniach i ta sama którą wywołały płomienie wokół mnie! Ale tym razem mojego ciała nie pokrywały płomienie! Spojrzałam za siebie. Świeca na szafce wciąż płonęła... Poczułam skok adrenaliny a moje ciało ponownie zostało otoczone przez czarny ogień. Niech to szlag!
- Mamo... muszę kończyć... ja... pogadamy innym razem... – powiedziałam starając się kontrolować mój przerażony głos. Następnie szybko rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. Ku mojej uldze urządzenie nie płonęło. Czego nie można było powiedzieć o moim ciele. I świecy która wciąż radośnie migotała nic nie robiąc sobie z mojego strachu.
Podniosłam przed twarz wisiorek. Srebrny grawer znajdował się na właściwym miejscu. Próbowałam go docisnąć, ale nic to nie dało. Przesunęłam go więc ujawniając rysę. Płomienie zwiększyły się do tego stopnia, że ledwie zdołałam utrzymać się na nogach pod ich naporem. Szybko zamknęłam rysę. Płomienie otaczające moje ciało powróciły do poprzedniego stanu.
- Nigdy nie otwieraj tego gdy nie panujesz nad swoimi emocjami! – syknęłam na siebie nagle uzmysławiając sobie co wywołało taki niekontrolowalny wzrost siły płomieni.
Zaczęłam głęboko oddychać starając się uspokoić.
- Nic się nie dzieje, dasz sobie radę, to tylko głupia świeczka, głupia świeczka. – powtarzałam jak mantrę.
W końcu płomienie wokół mojego ciała zgasły. Przez dłuższą chwilę stałam jak sparaliżowana. Świeca płonęła migocąc i grając mi na nerwach. W końcu podeszłam i spróbowałam ją zdmuchnąć i zdusić płomień palcami ale nic to nie dało. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi i głos mówiący:
- Erika Kurimuson? Jesteś tam?
- Tak, chwileczkę!
Zapaliłam górne światło i stanęłam tak by zasłonić sobą świeczkę mając nadzieję, że jej iluminacja nie będzie zauważalna.
- Proszę wejść.
Drzwi otworzyły i stanął w nich wysoki okularnik o brązowych włosach i sympatycznym wyrazie twarzy. Musiał być w moim wieku lub niewiele starszy ale miał na sobie strój typowy dla egzorcysty.
- Jestem Yukio Okumura, zapewne Mephisto wspominał ci o mnie.
- Jesteś jednym z tych 2 chłopaków, którzy tu razem ze mną mieszkają, tak?
 - Tak, jestem tym, który ma cię pilnować – uśmiechnął się szeroko. - Mam nadzieję, że sprawisz mi mniej problemów niż mój kochany braciszek.
- Nie wiem jakie problemy wywołuje twój brat ale zapewniam cię, że nie lubię ładować się w żadne kłopoty. – mówiąc to zerknęłam mimowolnie za siebie chcąc upewnić się, czy iluminacja nie jest dostrzegalna.
- Co to jest?
- Świeczka. – odpowiedziałam siląc się na naturalny ton głosu, tak jakbym mówiła o czymś oczywistym.
- Świecąca na czarno? – zapytał chłopak zerkając ponad moim ramieniem.
- To taki specjalny model... umm... zawiera jakąś substancję która wywołuje taki płomień. Ot, taki gadżet. – próbowałam brnąć dalej w moją grę.
- Nie wciskaj mi kitu, ok? Mephisto poinformował mnie o tym, że potrafisz przywoływać czarny płomień. – powiedział surowo a następnie dodał spokojnym, logicznym tonem - Przerwałem ci ćwiczenie?
Otworzyłam szeroko oczy. Więc nie był przestraszony ani nie miał mi za złe tego, że wywołałam płomień? No proszę, jak na egzorcystę nie był taki zły, mogłam go polubić.
- Tak... stwierdziłam, że musze się do tego przyzwyczaić. Nie mogę przecież gonić po szkole nie wiedząc czy zaraz czegoś przypadkiem nie podpalę tylko dlatego, że nie wiem jak to działa, prawda?
- Mądre podejście.– powiedział Yukio i ruszył w stronę drzwi – No, nie przeszkadzam już. Chciałem tylko się przywitać. Cześć.
- Do zobaczenia.  odpowiedziałam a gdy drzwi się za nim zamknęły westchnęłam z ulgą. Więc uważał, że dobrze robię ćwicząc. Ciekawe, co by powiedział wiedząc, że nie jestem w stanie zgasić tej pierońskiej świeczki...
Odwróciłam się i spróbowałam myślami zgasić świecę. Moje ciało znowu ogarnęły płomienie.
-Agrh... 

Świeca płonęła.


4 komentarze:

  1. Witam kochana ! ^^ W końcu mam trochę czasu i komentuję kolejny rozdział :3 Wybacz, że tak rzadko zaglądam, ale no czasu nie mam ;ccc
    "Udałam się więc na poszukiwanie mojego pokoju, znalezienie numeru 407 nie sprawiło mi to większych trudności. " - ogółem to "czterysta siedem" a poza tym "znalezienie numeru 407 nie sprawiło mi to" bez "to".
    Już nie będę upominać, że liczby piszemy w opowiadaniach słownie, bo już mówiłam i mam nadzieję, że w najnowszych rozdziałach jest już poprawnie ^^
    "zaraz za którym" - przed "za" przecinek.
    "2 łóżka, 2 biurka, kilka szafek i 2 jednodrzwiowe szafy z wieszakami," - nie powtarzaj tyle razy "dwa". bo to nieestetycznie wygląda x.x
    Hmm... nie polecam robić nawiasów x.x
    Nie za idealną ją robisz ? Od razu wszystko potrafi ? x.x
    Tylko 16 ? xD Maało xD
    "bronić a myślę" tutaj chyba przed "a" powinien być przecinek, ale szczerze po moich ostatnich lekcjach polskiego to nie jestem pewna xd
    Hmm.. Yukio chyba jednak nie chodzi w stroju egzorcystów po domu xd
    " pilnować. – uśmiechnął się szeroko - Mam" po "pilnować" bez kropki, dopiero po "szeroko" kropka.

    No to by było na tyle. No to postaram się kolejne rozdziały szybciutko nadrobić ^^ I zapraszam do komentowania mojego bloga, gdyż byłoby miło znać Twoją opinię :*
    Pozdrawiam ~Króliczek <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Poprawiłam wskazane błędy techniczne jednak z nawiasów nie zrezygnuję - uznaj to za mój styl :D.
    "Idealność" Eriki jest zabiegiem celowym. Jej problem nie polega na tym, że czegoś nie potrafi lecz na tym, że ponieważ zazwyczaj wszystko dobrze jej wychodzi nie jest przyzwyczajona do porażek i źle je znosi.
    Na co dzień Yukio faktycznie nie chodzi w stroju egzorcystów ale nikt nie powiedział, że nie wrócił właśnie z jakiejś misji. Prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój styl ? Oke ^^ xD
      Ooo... a no to i tak ciekawie, nieznoszenie porażek chyba jest najgorsze co może być o.o xD
      A no racja, racja, nie uwzględniłam tego faktu x.x kurde... znowu moja pomyłka :C Przepraszam :C

      Usuń
    2. Nie jesteś pierwszą osobą która nie uwzględniła takiej możliwości. Moja przyjaciółka po przeczytaniu tego rozdziału też początkowo stwierdziła, że Erika jest zbyt idealna. :) Dopiero później zmieniła zdanie. Albo postanowiła już nie poruszać więcej tego tematu... Nie jestem pewna na ile przekonująco przedstawiam charakter bohaterki w dalszych rozdziałach. xD Mi się wydaje ok ale kto to wie. Autor zawsze inaczej patrzy na swoje (często "pożal się boże") dzieło. :D

      Usuń