czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 11 – Tajemnica obrazu. Część 2.



Stałam na środku korytarza patrząc w oczy przerażonej postaci. Z jakiegoś powodu kobieta nie próbowała zniknąć czy uciec a jedynie powoli wycofywała się zwiększając odległość między nami – czyżby uważała, że jeżeli nie będzie wykonywać gwałtownych ruchów nie zaatakuję jej? Niedoczekanie. Płomienie wokół mnie szalały a w mojej głowie pojawiła się nieodparta potrzeba. Chęć by ją zabić. Chęć by wykorzystać swoją moc. Nie dlatego, że kobieta zraniła człowieka. Nie dlatego, że była duchem. Nie dlatego, że sama jej obecność sprawiała, że czułam niepokój. Nie. Po prostu chciałam skorzystać z mocy, przekonać się jak to jest zakończyć czyjeś istnienie. To była czysta ciekawość i pragnienie władzy. Czułam że łamię wszystkie swoje zasady ale nie mogłam się powstrzymać.
Rzuciłam się do biegu i w ułamku sekundy byłam już przy postaci. Kobieta nie zdążyła nawet mrugnąć, gdy uderzyłam w nią. Tylko czy faktycznie uderzyłam? Nie. Nie natrafiłam na żaden opór, po prostu nagle znalazłam się po drugiej stronie istoty. Przeniknęłam przez nią! Moje płomienie również nie wyrządziły jej żadnej krzywdy... Spróbowałam ponownie, ale bez rezultatu. Było tak jakbym przebiegała przez hologram. Stałam teraz na wyciągnięcie dłoni od kobiety, spróbowałam jej dotknąć. Moja dłoń przeniknęła przez jej sylwetkę. Wykonałam kilka gwałtownych pchnięć chcąc uderzyć postać i wystawić na działanie płomieni, lecz dość szybko stanęłam bez ruchu patrząc na istotę i głęboko oddychając. Dłonie zaciskałam z bezsilnej złości. Płomienie mnie zawiodły!
- Nie wierzę! Mówiłaś prawdę! Ty rzeczywiście jesteś tylko słabym człowiekiem! – kobieta śmiała się w głos się a na jej twarzy nie było już śladu strachu - Możesz sobie posiadać moc śmierci ale nie potrafisz jej użyć! Walczysz z duchem! Nie zabijesz mnie używając materialnych ataków!
- Być może tak naprawdę wcale nie próbowałam cię zabić. – wysapałam i spojrzałam jej prosto w oczy. Moja złość i pragnienie zabójstwa odeszły na dalszy plan, gdy zdałam sobie sprawę z moich prawdziwych odczuć.
To był duch a z tego, co wiedziałam o duchach (nie żebym była ekspertką) wszystkie były kiedyś ludźmi. Czy miałam prawo zabić człowieka? Co więcej, z tego co się domyślam duch to zasadniczo dusza ludzka która z jakiegoś powodu postanowiła zostać na ziemi. Fizyczne zabicie demona czy nawet człowieka było czym innym – nie kończyło istnienia danej istoty a jedynie powodowało opuszczenie przez nią fizycznego ciała. Czy miałam jednak prawo zabić czyjąś duszę? To byłby definitywny koniec tej istoty! Nie miałam prawa o tym decydować, w każdym razie nie bez dowiedzenia się czegoś więcej o przeciwniczce. Poza tym na ducha musiał istnieć inny sposób niż definitywne odwołanie go. Prędzej czy później każda dusza mogła przecież chyba trafić w zaświaty...
- Dlaczego zaatakowałaś Yumi? – zapytałam siląc się na spokojny ton głosu.
- Żeby sprawdzić twoją reakcję. – kobieta wciąż uśmiechała się ironicznie - Rzadko na terenie szkoły pojawia się chętny do walki demon.
- Pytam, dlaczego zaatakowałaś Yumi na początku, gdy dotknęła ramy! Dziewczyna nie zrobiła nic złego, wyraziła się wręcz o tobie z sympatią. To było zanim wykazałam jakąkolwiek chęć walki i zanim się ujawniłam, no chyba, że rozpoznałaś mnie po uszach....
Wyraz twarzy istoty zmienił się, nie uśmiechała się już. Jej mina wyrażała coś między smutkiem a wściekłością.
- Wieczne współczucie! Troska! Umniejszanie! Nikt nigdy nie uważał mnie za kogoś równego sobie! „Kobieta jest jak delikatny kwiat”! Bez nadziei, bez mocy, bez woli! Słaba, krucha, wrażliwa! Mój mąż i syn woleli zginąć w moim imieniu niż przyznać, że potrafię sobie poradzić! Do naszego domu włamał się złodziej i schwytał mnie. Miałam plan, który nie mógł zawieść. Ale moja rodzina postanowiła mi pomóc. Złodziej zauważył ich i zabił ich na moich oczach. Gdyby tylko pozwolili mi ...
Yumi jęknęła za moimi plecami przerywając przemowę ducha.
- Ale koniec biadolenia. Teraz mam moc! Teraz nikt już nie nazwie mnie słabą istotą! A tych, którzy spróbują czeka śmierć. – kobieta odwróciła się w stronę Yumi a na jej twarz powrócił kąśliwy uśmiech – Pozwolisz, że dokończę sprawę z twoją przyjaciółką?
- Co masz na myśli? – zapytałam choć czułam, że znam odpowiedź.
- Odzyskuje przytomność, więc mogę ją chwilę pomęczyć zanim ją zabiję. Początkowo myślałam, że spróbujesz mnie powstrzymać albo przeciwnie, dołączysz się do zabawy. Teraz widzę, że jesteś tylko kolejnym dzieciakiem, który nic sobą nie przedstawia. Nie licząc tych niegroźnych fajerwerków! – kobieta zaśmiała się i spróbowała dotknąć moich płomieni.
- Na twoim miejscu nie byłabym taka pewna siebie. To, że wcześniej nie chciałam zrobić ci krzywdy nie znaczy, że teraz nie użyję przeciw tobie moich płomieni we właściwy sposób. – odpowiedziałam wycofując się poza jej zasięg tak, że dłoń ducha nie dosięgła płomieni. Jednocześnie zagrodziłam jej drogę do koleżanki. – Dlaczego to robisz? Przecież też kiedyś byłaś człowiekiem. I kochałaś ludzi - to, dlatego jesteś taka wściekła, że twoja rodzina zginęła!
- Nic nie wiesz. – syknął duch i spojrzał na Yumi morderczym spojrzeniem – Moi bliscy są sami sobie winni. Ludzie, którzy nie doceniają innych nie zasługują na nic lepszego niż śmierć.
Wzrok kobiety coś mi przypominał - w taki sam sposób patrzyła krukopodobna istota na moją matkę, wtedy, gdy pierwszy raz użyłam swoich mocy. Miałam już jasność. Kobieta była zła. Nie wiedziałam, czy stała się taka jeszcze za życia czy też śmierć odebrała jej wszelkie człowieczeństwo. Ale wiedziałam jedno: chciała zabić Yumi i żadne argumenty nie były w stanie do niej przemówić. Musiałam ją powstrzymać...
Dam ci ostatnią szansę. Powrócisz do obrazu albo przejdziesz w zaświaty, jak wolisz. Ale nie zrobisz już krzywdy żadnemu człowiekowi. Jeżeli nie posłuchasz – przysięgam, zabiję cię! – stwierdziłam. Sama nie wierzyłam w to, co mówię, ale grałam swoją rolę chcąc wystraszyć kobietę. Istniała szansa, że postanowi nie ryzykować:
- Po prostu zejdź mi z drogi. – stwierdził duch lekceważąco i przeniknął przeze mnie dryfując w kierunku schodów.
Tym razem jakaś część mnie poczuła istotę. Duch nie był materialny, ale istniał, a jego istnienie odczuwalne było jako pewien rodzaj energii, esencji. Nagle poczułam taką samą energię wewnątrz mnie. Odwróciłam się i złapałam ducha za rękę. Trzymałam mocno, nie za pomocą mojego fizycznego ciała, lecz przy użyciu mojej własnej wewnętrznej mocy. Teraz byłam już pewna, że chcę to zrobić. Jeżeli pozwolę duchowi żyć ten na moich oczach zabije człowieka. Nie miałam wyboru.
- Co?! To niemożliwe! – kobieta spojrzała na mnie a w tej samej chwili płomienie przeniknęły z mojej dłoni na jej ciało. Duch krzyknął z bólu. Czułam jak jej energia słabnie pochłaniana przez płomienie i ku mojemu zaskoczeniu sprawiało mi to satysfakcję. Czułam przyjemność odbierając tej istocie życie! Zniesmaczona puściłam dłoń istoty a uczucie ustało. Patrzyłam teraz z przerażeniem jak duch a razem z nim otaczające go płomienie stają się coraz bardziej przeźroczyste aż w końcu zniknęły. Kilkadziesiąt sekund później stałam już samotnie na korytarzu nie licząc leżącej wciąż Yumi. Na schodach piętro niżej słyszałam kroki.
Nie byłam pewna czy chodziło o przedłużony kontakt z płomieniami czy fakt, że zakończyłam właśnie życie innej istoty, ale poczułam się nagle strasznie słaba. Płomienie otaczające moje ciało zamigotały i zgasły a ja osunęłam się na podłogę. Zdążyłam jeszcze tylko zobaczyć jak Naomi wbiega na piętro.
Później straciłam przytomność.
Ocknęłam się na łóżku. Byłam słaba, choć nie tak jak w dniu mojego przybycia do Akademii Prawdziwego Krzyża. Na szyi czułam dziwne, rytmiczne pulsowanie podobne do bicia serca. Z każdym uderzeniem czułam napływ energii. Zdałam sobie sprawę, że pulsowanie dochodzi z wisiorka, który, jak wiedziałam zawiera w sobie źródło mojej mocy. Powoli przypominałam sobie, co się wydarzyło. Yumi leżąca bez życia na podłodze, sylwetka kobiety utworzona z dymu, moje płomienie i zabójstwo... Chciałam wierzyć, że był to tylko sen...
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokół. Pomieszczenie, w którym się znajdowałam było pomalowane na biało a wzdłuż ściany ciągnęła się listwa z różnymi wejściami i przyciskami, musiała być to szpitalna sala. Wyglądało na to, że znajdują się tam dwa łóżka - leżałam na jednym z nich. Na drugim, oparta o ścianę siedziała Yumi zaczytana w mandze. Odetchnęłam z ulgą widząc, że nic jej nie jest, ale szybko dotarło do mnie, w jakiej poważnej sytuacji teraz się znajduję. Użyłam swoich mocy! Nie dość, że zabiłam czyjąś duszę to jeszcze nie mogłam mieć pewności czy ktoś nie zobaczył moich płomieni. Spojrzałam na Yumi przerażonym wzrokiem.
- A, Erika! Obudziłaś się! – zawołała przyjaźnie dziewczyna odwracając się w moją stronę. Na widok mojej miny jej entuzjazm osłabł. – O co chodzi? Boli cię coś? Zawołać doktora?
- Nie, wszystko w porządku. – rzeczywiście, czułam się już dość dobrze, zmęczenie ulatywało z każdym kolejnym uderzeniem dziwnego „serca”. Przyjrzałam się uważnie minie koleżanki – jeżeli odzyskując przytomność była świadkiem tego jak przy pomocy płomieni kończę istnienie żywej istoty bardzo dobrze to ukrywała. – Po prostu przypomniałam sobie, co się stało...
- Tak, to było straszne. Nie mogę uwierzyć, że ten duch tak nas poturbował. Pewnie myślał, że chcemy go wyegzorcyzmować i próbował się bronić.
- Yumi. Posłuchaj mnie. – musiałam wyprowadzić dziewczynę z błędu, jakby nie patrzeć to jej zbyt przyjazne zachowanie niemal doprowadziło do katastrofy – Nie można lekceważyć duchów i demonów. To nie są niewinne, bezbronne istoty tylko potwory, bez wyższych uczuć. Wiesz, dlaczego ten duch nas zaatakował? Rozzłościła go twoja sympatia!
- Ty jesteś inna. – Yumi spojrzała mi prosto w oczy – Jesteś demonem, ale nie jesteś zła.
- Jestem człowiekiem! – syknęłam i odwróciłam wzrok. Przypomniało mi się, jaką przyjemność czułam odbierając duchowi życie. Odpowiedzialna była za to moja demoniczna część, tego byłam pewna. Czy stawałam się potworem?
Nagle drzwi otworzyły się i stanęła w nich Naomi.
- Może ktoś mi wreszcie wyjaśnić, co tu się dzieje? Ten cały Yukio próbował mi właśnie wmówić, że spadłyście ze schodów! Dacie wiarę? – zawołała dziewczyna wchodząc do pomieszczenia.
- Być może faktycznie spadłyśmy ze schodów. – odparłam walcząc z rozbawieniem.
- Erika. Jesteś niemożliwa. Masz jakąś obsesję na punkcie sekretów czy jak? – zapytała Yumi patrząc na mnie po czym przerzuciła wzrok na Naomi – Jak się już domyślasz duchy istnieją i jeden z nich nas zaatakował. To całe religioznawstwo, jak je nazwała Erika to tak naprawdę zajęcia dla przyszłych egzorcystów odbywające się sekretnie w tej szkole. Uczęszczamy na nie.
- Miałyśmy nikomu nie mówić... – bąknęłam.
- Jak sobie wyobrażasz ukrywanie czegoś takiego przed najbliższą koleżanką? Od każdej reguły zawsze jest wyjątek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz