czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 29 – Obóz. Część 1.



Koniec semestru zbliżał się wielkimi krokami. Do wakacji pozostało zaledwie kilka tygodni a powtórki materiału zaczęły pochłaniać zasadniczą część lekcji. Dla Page i Exwire oznaczało to interesującą zmianę w codziennej monotonii. Odbywające się rokrocznie obozy edukacyjne mające przygotować nas do egzaminów stanowiły szkolną tradycję. Rozpoczynał się właśnie weekend naznaczony ich piętnem.
- Bawcie się dobrze! – zawołałam do współlokatorów opuszczających ponury akademik.
- O to mogę się założyć. – odparł Rin podekscytowanym tonem – W końcu jedziemy na biwak!
- Nie zapominaj, że to przede wszystkim obóz treningowy. Nie zabawa. – wtrącił Yukio.
- Hai, Hai. – stwierdził starszy z chłopaków najwyraźniej niewiele sobie robiąc ze słów brata. – Ale będzie ognisko! I będziemy nocować pod namiotami!
- Cały weekend bez dostępu do bieżącej wody... – mruknęłam. –Zaczynam się cieszyć, że obóz dla Page odbywa się w naszym budynku...
- Będziecie cały weekend zakuwać. – zaśmiał się półdemon, ale po chwili zastanowienia dodał: - Chyba, że zrobią jak w tamtym roku: egzamin nies... 
W reakcji na te słowa Yukio uderzył brata w tył głowy przez co chłopak urwał w pół zdania.
- W każdym razie: biwak lepszy. – dokończył, lekko speszony.
Drogą prowadzącą do akademika zmierzała w naszym kierunku grupa osób – profesor Ashida, opiekun mojego rocznika wraz z resztą tegorocznych Page. Dostrzegając naszą trójkę nauczyciel zawołał:
- Witam młody profesorze! Jak, gotów do wyjazdu?
Na dźwięk głosu Yukio odwrócił się i odparł:
- Prawie się minęliśmy, wybierałem się już na stację. Klucze zostawiłem w umówionym miejscu. – po czym zerknął na brata i dodał, mijając grupę – Chodź Rin. Pociąg nie będzie czekał.
- Jak zwykle poważny. Dobrze, że przypadło ci obozowisko Rozerwiesz się trochę. – mruknął opiekun, tonem wyrażającym sympatię – Do zobaczenia za trzy dni. Ah, i powodzenia Rin.
- Się wie! - Starszy z bliźniaków uśmiechnął się promiennie i ruszył za oddalającym się bratem.
Profesor wyciągnął z teczki jakiś brulion i zaczął śledzić tekst, przybliżając nam jego treść:
- No dobrze młodzieży! Zaczynamy szkolenie. Jak wiecie niedługo czeka was egzamin którego wynik zadecyduje o tym czy awansujecie do rangi Exwire. Według ramówki macie 15 minut na zaniesienie swoich gratów do pokoi a później zacz...
- 15 minut to bardzo mało. – wtrącił Dage Mishima, uśmiechając się promiennie. – Możemy dostać z pół godziny?
- Oczywiście. – odparł profesor odwzajemniając uśmiech – Jeżeli zgodzisz się, żeby napisać dwa razy więcej wypracowań.
- Spasuję. – odparł chłopak, nieco zbity z tropu.
- Nie patrz tak na mnie. Tym razem od waszego wyniku zależeć będzie bezpośrednio moje wynagrodzenie. – zaśmiał się nauczyciel. – No co jest? Co tu jeszcze robicie? Zegar tyka.
Uczniowie rozpierzchli się z cichym pomrukiem taszcząc bagaże do akademika który przez niemal rok był moim domem. Słyszałam komentarze poszczególnych uczniów. Naomi żaliła się Katou nie mogąc znieść, że obóz ma się odbyć właśnie w tym budynku i dywagując, czy i tym razem czeka nas jakaś niespodzianka z udziałem Daga i Aro albo - w domyśle - moim i Yumi. Psotni bliźniacy otrząsnęli się już z szoku jakim była dla nich nagła zmiana w zachowaniu nauczyciela (który ze względu na dobroduszną naturę przez cały rok miał zwyczaj przymykać oko na ich wybryki) i szli teraz tuż za przestraszonym przez nową sytuację Hetsu i raz po raz ciągnęli go za klip plecaka co sprawiało, że okularnik odwracał się do tyłu, przestraszony i pytał czego chcą.
Uczniowie zostali przydzieleni do pokoi na trzecim piętrze - dziewczyny z lewej, chłopcy z prawej strony schodów. Toteż, gdy Yumi ignorując resztę klasy ruszyła dalej w górę schodów zatrzymałam ją.
- Twój pokój jest gdzieś tam. – powiedziałam, wskazując na korytarz po lewej.
- Dostałam taki sam numer jak Naomi. Nie mam zamiaru być z nią w pokoju. – odparła koleżanka kontynuując wspinaczkę – W twoim też są dwa łóżka.
- Wiesz doskonale dlaczego nie pozwolili wam nocować na tym samym piętrze co ja. - syknęłam, upewniając się, że mówię na tyle cicho by usłyszała mnie jedynie towarzyszka. - Nie mówiąc już o pokoju.
- Musisz tylko uważać, żeby mi nie pokazać ogona, albo coś. – odparła koleżanka, chichocząc.
- Jesteś niemożliwa. – mruknęłam z rezygnacją. – Dobra. Rób co chcesz. Jak coś to ty wylecisz stąd w środku nocy, nie ja.
Doszłyśmy do mojego pokoju gdzie szybkim ruchem zgarnęłam z nieużywanego łóżka leżące tam ciuchy a następnie otworzyłam jedną z szafek robiąc miejsce na rzeczy koleżanki.
Kilka minut później siedziałyśmy już w znajdującej się piętro niżej świetlicy zamienionej tymczasowo w salkę lekcyjną wraz z resztą uczniów. Szybko okazało się, że Rin nie przesadzał mówiąc o ilości nauki. Już samej informacji o tym, że na wstępie czeka nas pisanie wypracowania na temat demonów powietrza mającego zająć minimum trzy strony nikt nie przyjął z entuzjazmem a jak się okazało był to jedynie wierzchołek góry lodowej. Katou oddał swoją pracę pierwszy i tym samym osłonił przed nami niemiłą prawdę:
- Już? Ok. To masz chwilę przerwy. Jak tylko reszta odda pracę przejdziecie do powtórki ze skryptów. – Stwierdził nauczyciel biorąc wypracowanie i wskazując na plik kartek wystający z torby leżącej przy biurku.
Jak się wkrótce okazało sterta zawierała opisowy test składający się z pięćdziesięciu pytań z których tylko na mniej więcej połowę znałam mniej lub bardziej poprawną odpowiedź. Sądząc po minie fioletowowłosego kujona on również nie czuł się pewnie.
Test zakończył się grubo po zmroku i mieliśmy szczerą nadzieję, że nauczyciel na tym pozostanie ale nie był to koniec przykrych niespodzianek. Gdy limit czasu na odpowiedź zakończył się profesor łaskawie zarządził dziesięć minut przerwy a zaraz potem stanęliśmy twarzą w twarz z kolejnym, wykańczającym psychicznie zadaniem. „Narysuj dowolny symbol ochronny, przedstaw jego historię i opisz znaczenie elementów z których się składa z uwzględnieniem ich pochodzenia i szczególnych właściwości antydemonicznych”. Jakbyśmy nie byli już wystarczająco zmęczeni!
- Kto skończył może iść. – oświadczył wreszcie nauczyciel, gdy dostrzegł Katou odkładającego długopis i podnoszącego się ponownie z miejsca - Jutro pobudka o 6 rano. Postarajcie się wyspać.
Pospiesznie naskrobałam kilka ostatnich zdań i oddałam zapisaną kartkę chcąc jak najszybciej opuścić tą salę tortur. Następnie, rzuciwszy w bliżej niezidentyfikowanym kierunku (ni to do kolegów, ni to do nauczyciela) krótkie „Do jutra” i pobiegłam wziąć prysznic zanim reszta towarzystwa zdoła pozbawić niebędący szczytem architektury akademik gorącej wody. Ciepły strumień pozwolił mi się odprężyć i sprawił, że szalejący w mojej głowie ocean pojęć i definicji został wyparty przez jedno tylko życzenie – zasnąć. I obudzić się dopiero w poniedziałek...
- Lepiej się pospiesz, za chwile wyleją całą wodę. – wybełkotałam wracając kilkanaście minut później do pokoju i zastając tam Yumi, wciąż w szkolnym mundurku. Dziewczyna klęczała na podłodze tyłem do mnie obracając w dłoniach niewielki przedmiot. Usłyszawszy słowa odwróciła się i pokazała mi trzymane w ręce szkiełko wielkości dłoni.
- Przepraszam, to samo odpadło... – mruknęła Yumi, wskazując stojący przy oknie tubalny przedmiot.
- Mój teleskop! – zawołałam a senność ustąpiła miejsca nagłemu wzrostowi adrenaliny. Przedmiotem który koleżanka trzymała w dłoni z pewnością była przednia soczewka. A ta stanowiła integralną część zestawu i nie powinna od tak po prostu oderwać się. Znajdowała się pod mocno przytwierdzoną osłoną zdejmowaną tylko w razie konieczności gruntownego czyszczenia.
Skoczyłam do urządzenia obawiając się, że doszło do poważnego uszkodzenia. Krótki rzut oka wystarczył jednak bym odetchnęła z ulgą. Osłona została najwyraźniej celowo odkręcona i leżała teraz obok tuby, w stanie nienaruszonym.
- Chciałam tylko ustawić ostrość... – dodała przyjaciółka podając mi brakującą część którą szybko przytwierdziłam w odpowiednim miejscu.
- Ostrość ustawia się z drugiej strony. – odparłam zerkając na zegar. Dochodziła jedenasta. Biorąc pod uwagę, że z reguły potrzebowałam osiem godzin snu i tak nie miałam szans się wyspać. Siedem czy sześć godzin snu nie stanowiło już żadnej różnicy. – Chcesz to ci pokażę. Tylko musimy wyjść na dach. Żadne ustawienie ostrości nie pomoże na szyby w tym akademiku.
 Yumi przytaknęła ochoczo. Zarzuciłam szlafrok i chwilę później wspinałyśmy się już po schodach prowadzących na dach budynku taszcząc ze sobą nieporęczne urządzenie. Wkrótce poczułyśmy powiew chłodnego, nocnego powietrza – drzwi na dach były szeroko otwarte. Przekroczyłyśmy je rozglądając się uważnie wokół.
- Cześć Hetsu! – Yumi pierwsza dostrzegła niespodziewanego gościa.
- O, cześć dziewczyny. – odparł okularnik zerkając na nas kątem oka. Chłopak stał przy barierce otaczającej dach i spoglądał w stronę lasu. – Ładna noc, duża przejrzystość powietrza. Prawie jak w górach.
Nie byłam pewna co powiedzieć. Ton głosu chłopaka wskazywał, że jest on pogrążony we wspomnieniach. Z tego co wiedziałam, kiedyś przed dołączeniem do akademii był prawdziwym pasjonatem wspinaczki górskiej i co roku spędzał w ten sposób wakacje, wyjeżdżając w góry wraz z rodzicami. Wszystko uległo zmianie gdy podczas jednej w wypraw natknęli się na demona i tylko Hetsu przeżył wydarzenie...
- Erika. Teleskop. – mruknęła Yumi wytrącając mnie z zamyślenia.
- A. Racja. -  odparłam stawiając przedmiot na ziemię i układając go tak, by wycelowany był w stronę wiszącego nad południowym horyzontem Jowisza. Planeta i jej księżyce była wdzięcznym obiektem do obserwacji. Skupiłam się na ustawianiu ostrości, popędzana przez Yumi.
Nagle Hetsu za naszymi plecami wydał z siebie okrzyk przerażenia. Odwróciłyśmy się. Szybko udało nam się identyfikować co wywołało jego reakcję. Daleko, na horyzoncie las płonął. Nie był to jednak zwykły pożar, choć i taki byłby już wystarczająco przerażający. Tańczące nad linią drzew płomienie miały znajomą, błękitną barwę.
- Rin! – wykrztusiłam a następnie odruchowo zakryłam usta dłońmi, uświadomiwszy sobie co powiedziałam.
Yumi i Hetsu zerknęli na mnie i poczułam, że robi mi się gorąco.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 28 – Obietnice



Przez kilka sekund gapiłam się na zwisający z dłoni czupurnego chłopaka fragment materiału. Chwilę trwało zanim mój umysł był w stanie przetworzyć tą scenę. To było zbyt głupie, kompromitujące... Moją twarz oblał rumieniec. Dlaczego nie upewniłam się, że mój pokój nie zawiera podobnych niespodzianek zanim przywołałam tego prostaka?! ... Nie! To nie moja wina... Prostak czy nie - demon nie miał prawa dotykać moich prywatnych rzeczy! Ani mnie ośmieszać! Był moim chowańcem i miał być mi posłuszny!
- Jak śmiesz! – warknęłam i rzuciłam się do przodu usiłując wyrwać mu biustonosz z dłoni. - Oddawaj to!
W odpowiedzi chłopak zaśmiał się tylko a następnie złapał mnie i wykorzystując mój własny pęd rzucił mną o łóżko i przygwoździł ramieniem, nie pozwalając bym się poruszyła. Impent wytrącił z mojej dłoni kartkę z symbolem.
Pozycja jaką przybraliśmy bardzo mi się nie podobała. Rumieniec na mojej twarzy zapłonął jeszcze intensywniej gdy uświadomiłam sobie jak musimy wyglądać. Leżałam na łóżku przygwożdżona jego ciałem a twarz chłopaka znajdowała się zdecydowanie zbyt blisko... Chłopaka?
Tfu! Demona! Z tej odległości rysy które widziałam przed sobą nic a nic nie przypominały ludzkich. Ciemna, prawie czarna cera – zdecydowanie szara a nie brązowa jak ta którą widywałam u ciemnoskórych ludzi. Dwie podłużne blizny ciągnące się przez policzek świadczące o tym, że osobnik brał już kiedyś udział w walce. Spiczaste uszy otoczone aureolą krwistoczerwonych włosów bez śladu jakichkolwiek odrostów mogących świadczyć o farbowaniu. Ostro zakończone kły wystające z rozszerzonych w podochoconym uśmiechu ust. I te błyszczące, czerwone oczy wpatrzone we mnie w niespotykany, wręcz obezwładniający sposób.
Ogarnął mnie lęk. Na moment zapomniałam kim jestem, co robię, jaki był mój cel. Patrzyłam tylko w te hipnotyzujące oczy jak małe zwierzę złapane przez drapieżnika. Nie mogąc się poruszyć, nie mogąc wydać z siebie głosu. Przerażona. Chcąc uciec ale nie mogąc odwrócić wzroku...
- Więc i na ciebie to działa. – zachichotał demon zbliżając jeszcze bardziej twarz i wciągając z lubością powietrze.
Wtedy drzwi pokoju otworzyły się a ruch ten sprawił, że zdołałam wyrwać się z transu. Pod ramieniem napastnika dostrzegłam wkraczającego do pokoju Rina. Przed sobą trzymał otwarty zeszyt. Niespotykany widok.
- Jesteś? Wyjaśnisz mi, o co chodzi z tymi... – powiedział chłopak podnosząc spojrzenie znad tekstu i odszukując mnie wzrokiem.
W następnej chwili nastolatek zarumienił się, zakrył twarz zeszytem i bąknąwszy ledwie słyszalne „Oops, przepraszam...” opuścił pokój zatrzaskując za sobą drzwi.
W mojej głowie zawrzało. Już sam fakt, że dałam się tak skompromitować i na moment utraciłam zupełnie kontrolę był wystarczająco przykry. Teraz jednak sytuacja stała się nie do wytrzymania – w oczach Rina scena której był właśnie świadkiem musiała wyglądać jak spotkanie kochanków. Z pewnością z miejsca w którym stał widział tylko plecy i włosy Nepirena, te – poza nietypowym kolorem - nie odróżniały go od człowieka. Nie mogłam już dłużej kontrolować emocji. Moim umysłem zawładnęły wstyd i złość. Ciało otoczyły płomienie.
Wtedy poczułam, że znika ze mnie ciężar. Sylwetka chłopaka stała się rozmazana i odkryłam, że jestem w stanie dostrzec zarysy pokoju bezpośrednio za nim. Chłopak stał się półprzeźroczysty! I najwidoczniej zupełnie niematerialny. Płomienie przenikały przez jego ciało jakby był powietrzem i to samo zrobiły moje dłonie gdy spróbowałam go odepchnąć.
- Niezła próba. Szkoda, że twoje płomienie nie działają na cień. – zaśmiał się demon.
- Twoje szczęście. – burknęłam wygrzebując się z pościeli starając się ignorować fakt, że momentami przenikam przez holograficzne ciało chowańca nie czując żadnego oporu ani nawet nie mogąc wyczuć jego obecności. Jakby rzeczywiście zamienił się w cień. Widziałam, że tam jest – ale jego ciało i umysł zdawały się przebywać gdzieś indziej, poza moim zasięgiem.
Odzyskawszy wolność rzuciłam się do drzwi i wpadłam na korytarz chcąc dogonić Rina i jak najszybciej wyjaśnić nieporozumienie. Nie byłam dziewczyną tego pokroju i nie chciałam by ktokolwiek uważał mnie za panienkę która sprowadza chłopaków do swojego pokoju w wiadomym celu. A już a pewno nie Rin!
Nie musiałam daleko szukać. Chłopak stał na korytarzu kilka metrów od mojego pokoju wciąż czerwony na twarzy. Słysząc moje szybkie kroki zasłonił się zeszytem i bąknął:
- Nic nie widziałem! Przesięgam! Nie miałem zamiaru podglądać czy coś...
Więc moje przypuszczenia potwierdziły się. Walcząc z zażenowaniem spróbowałam wyjaśnić.
- Oczywiście, że nic nie widziałeś bo nie było nic do zobaczenia! To wszystko jedno wielkie nieporozumienie!  
Tuż przy uchu usłyszałam szept:
- Nie chcę nic mówić ale wciąż otaczają cię płomienie. Tak powinno być? – był to Nepiren który najwidoczniej zdążył już zbliżyć się bezszelestnie. – Powiedziano mi, że masz trzymać swoją moc w tajemnicy...
- Przed ludźmi, nie przed Rinem! – odburknęłam. Słowa chowańca doprowadziły mnie jednak do porządku. Utrzymywanie tańczących wokół, śmiercionośnych płomieni na środku korytarza z oknami wychodzącymi na tereny szkolne faktycznie nie było najlepszym pomysłem. Zwłaszcza, że najwidoczniej nie mogły mi się do niczego przydać – przeciwnik posiadał skuteczną metodę obrony przed nimi.
W odpowiedzi na nagłą zmianę tonu mojego głosu przyjaciel zerknął zza krawędzi zeszytu. Jego źrenice rozszerzyły się gdy wreszcie dostrzegł twarz towarzyszącej mi postaci.
- To demon! Umawiasz z demonem! – zawołał chłopak, wyraźnie oburzony – A myślałem, że jesteś taka jak ja!
- Rin! Ja się z nikim nie umawiam! – wrzasnęłam, na nowo wyprowadzona z równowagi – On mnie zaatakował! 
- Tak właściwie to ty zaczęłaś. – szepnął demon a ku mojemu zaskoczeniu jednak z głosu chowańca znikła ironiczna nuta, zastąpiona teraz przez dostrzegalny niepokój.
- Zaatakował cię?! – warknął Rin sięgając odruchowo za kark, jakby chciał chwycić znajdującą się tam zwykle Kurikarę. Miecza oczywiście nie było. – Niech to szlag.
Chowaniec obserwował z niepokojem każdy ruch chłopaka. Już się nie uśmiechał. Nie mogłam pojąć skąd ta nagła zmiana. Na podstawie z tego co do tej pory zdołałam zauważyć (przywołaniec wciąż przebywał w swojej cienistej formie) Rin nie mógłby go nawet tknąć. Dlaczego więc demon wpatrywał się w nastolatka z taką powagą?
- To on, zgadza się? – spytał wreszcie demon, zerkając na mnie z przerażeniem – Książe Gehenny...
Ciało przyjaciela otoczyły płomienie i chłopak rzucił się na demona, najwyraźniej wściekły, a może przerażony? Spodziewałam się, że jego szarża nic nie da – demon wciąż przebywał w swojej cienistej formie – toteż mocno zdziwiło mnie gdy chwilę później demon odskoczył kilka kroków do tyłu odzyskując swoją materialną postać i próbując ochronić wyraźnie poparzone ramię. Więc błękitny płomień był w stanie go dosięgnąć nawet w cienistej formie! Chowaniec nie ma dokąd uciec.
- Rin! – zawołałam doskakując do demona i próbując go osłonić – Stój! To wszystko jedno wielkie nieporozumienie.
- Zwariowałaś? Nie wchodź mu w drogę! – syknął demon za moimi plecami. – To syn Szatana. Zabije cię jak nie będziesz mu posłuszna! Jak możesz być tego nie wiedzieć? Jesteś głupsza niż myślałem....
- Nie jestem jak Szatan! A Erika nie jest głupia! – zawołał Rin.  Stał teraz o dwa kroki od nas i choć ciało chłopaka wciąż otaczały płomienie najwidoczniej postanowił zaprzestać ataku. Przyjaciel spojrzał na mnie i spytał: - Dlaczego go bronisz...? 
- To mój chowaniec. wyjaśniłam, starając się przywołać na twarz uspokajający uśmiech. – Wygląda na to, że mam szansę zostać nie tylko Arią ale też Tamerką.
- Chowaniec? - powtórzył chłopak gasząc otaczające go płomienie. Oczy Rina na moment zaświeciły, szybko jednak opanował chwilowy entuzjazm i zmarszczył brwi – Ale czekaj... nie mówiłaś, że cię zaatakował?
- Cóż... – bąknęłam, sięgając ręką za kark w geście zażenowania –Muszę jeszcze nauczyć się jak go kontrolować ale...
- Nie musisz. – wtrącił Nepiren, wychodząc przede mnie i przenosząc wzrok na kolegę dodał: – Źle ją oceniłem. Nie miałem pojęcia, że dysponuje siłą wystarczającą by zyskać szacunek księcia Gehenny. Oczywiście, będę jej posłuszny jeżeli taka jest twoja wola.
Rin spojrzał na mnie zmieszany a ja uśmiechnęłam się szczerze, korzystając z szansy jaką dawała mi nie do końca słuszna dedukcja demona:
- W takim razie skoro sprawa się wyjaśniła wracaj skąd przybyłeś. Mam coś do omówienia na osobności z panem szlachcicem. – powiedziałam stanowczym tonem.
Nie byłam pewna na ile skuteczny okaże się mój blef toteż następne działanie demona przyjęłam z ulgą. Demon przez dobrą chwilę obserwował na przemian to mnie, to Rina lecz w końcu, najwidoczniej uznawszy że chłopak zgadza się z moją prośbą rozpłynął się w chmurze czarnego dymu i zniknął, upuszczając poplamiony krwią świstek który użyłam wcześniej do jego przywołania.
- Dzięki Rin! Już myślałam, że nigdy nie dojdę z nim do porozumienia. Na szczęście napędziłeś mu niezłego stracha. Ta historia z Szatanem... – powiedziałam rozradowana i posłałam koledze wesoły uśmiech. Uśmiech szybko ustąpił jednak miejsca niepokojowi. Twarz przyjaciela zaskoczyła mnie, był blady jak ściana. – Dobrze się czujesz?
- Hehe... – chłopak zaśmiał się nerwowo i zaczął intensywnie gestykulować, paplając trzy po trzy: – Ten twój chowaniec ma pomysły, nie? Książe Gehenny...
- Chcesz mi teraz wmówić, że nim nie jesteś?- spytałam podnosząc brwi. – Daj spokój. To dla mnie żadna nowość.
- I nie przeszkadza ci to? – spytał chłopak, niedowierzając.
- Dlaczego miałoby mi przeszkadzać? – zaśmiałam się – Znam cię i wiem, że jesteś dobrą osobą. Bycie synem Szatana tego nie zmienia. Sama przecież nie jestem od ciebie lepsza. Zapomniałeś już co potrafią moje płomienie?
- Nic nie rozumiesz. – warknął Rin, odwracając się i odchodząc w kierunku schodów.
- Co? – spytałam zaskoczona. Chłopak zdecydowanie był dziś nieswój: zeszyt, chaotyczne reakcje, złość bez powodu. – Rin, co się stało? Zachowujesz się dziwnie. Skoro czegoś nie rozumiem to mnie oświeć!
Chłopak zatrzymał się.
- Pozwoliłem by zabrano mi miecz... Straciłem nad sobą panowanie... – odparł bardzo cicho a następnie pokręcił głową, spojrzał w górę i wypowiedział stanowcze: - Muszę stać się silniejszy jeżeli chcę pokonać Szatana!
- Oh... – wydusiłam, zaczynając wreszcie pojmować co się dzieje w głowie przyjaciela. Wiedziałam, że wydarzenia ostatniego weekendu podbiły jego pewność siebie ale nie miałam pojęcia w jakim stopniu i do jakich wniosków go doprowadziły. – Chyba rozumiem. Nie chcesz dłużej polegać tylko na swojej mocy. Postanowiłeś nauczyć się jak być prawdziwym egzorcystą.
Rin ledwie zauważalnie pokiwał głową, nie patrząc na mnie. Doskoczyłam do niego, położyłam dłonie na ramionach zaskoczonego chłopaka i z entuzjazmem zawołałam:
- To jak? Czas nadrobić zaległości! Gdzie masz ten zeszyt?