poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 28 – Obietnice



Przez kilka sekund gapiłam się na zwisający z dłoni czupurnego chłopaka fragment materiału. Chwilę trwało zanim mój umysł był w stanie przetworzyć tą scenę. To było zbyt głupie, kompromitujące... Moją twarz oblał rumieniec. Dlaczego nie upewniłam się, że mój pokój nie zawiera podobnych niespodzianek zanim przywołałam tego prostaka?! ... Nie! To nie moja wina... Prostak czy nie - demon nie miał prawa dotykać moich prywatnych rzeczy! Ani mnie ośmieszać! Był moim chowańcem i miał być mi posłuszny!
- Jak śmiesz! – warknęłam i rzuciłam się do przodu usiłując wyrwać mu biustonosz z dłoni. - Oddawaj to!
W odpowiedzi chłopak zaśmiał się tylko a następnie złapał mnie i wykorzystując mój własny pęd rzucił mną o łóżko i przygwoździł ramieniem, nie pozwalając bym się poruszyła. Impent wytrącił z mojej dłoni kartkę z symbolem.
Pozycja jaką przybraliśmy bardzo mi się nie podobała. Rumieniec na mojej twarzy zapłonął jeszcze intensywniej gdy uświadomiłam sobie jak musimy wyglądać. Leżałam na łóżku przygwożdżona jego ciałem a twarz chłopaka znajdowała się zdecydowanie zbyt blisko... Chłopaka?
Tfu! Demona! Z tej odległości rysy które widziałam przed sobą nic a nic nie przypominały ludzkich. Ciemna, prawie czarna cera – zdecydowanie szara a nie brązowa jak ta którą widywałam u ciemnoskórych ludzi. Dwie podłużne blizny ciągnące się przez policzek świadczące o tym, że osobnik brał już kiedyś udział w walce. Spiczaste uszy otoczone aureolą krwistoczerwonych włosów bez śladu jakichkolwiek odrostów mogących świadczyć o farbowaniu. Ostro zakończone kły wystające z rozszerzonych w podochoconym uśmiechu ust. I te błyszczące, czerwone oczy wpatrzone we mnie w niespotykany, wręcz obezwładniający sposób.
Ogarnął mnie lęk. Na moment zapomniałam kim jestem, co robię, jaki był mój cel. Patrzyłam tylko w te hipnotyzujące oczy jak małe zwierzę złapane przez drapieżnika. Nie mogąc się poruszyć, nie mogąc wydać z siebie głosu. Przerażona. Chcąc uciec ale nie mogąc odwrócić wzroku...
- Więc i na ciebie to działa. – zachichotał demon zbliżając jeszcze bardziej twarz i wciągając z lubością powietrze.
Wtedy drzwi pokoju otworzyły się a ruch ten sprawił, że zdołałam wyrwać się z transu. Pod ramieniem napastnika dostrzegłam wkraczającego do pokoju Rina. Przed sobą trzymał otwarty zeszyt. Niespotykany widok.
- Jesteś? Wyjaśnisz mi, o co chodzi z tymi... – powiedział chłopak podnosząc spojrzenie znad tekstu i odszukując mnie wzrokiem.
W następnej chwili nastolatek zarumienił się, zakrył twarz zeszytem i bąknąwszy ledwie słyszalne „Oops, przepraszam...” opuścił pokój zatrzaskując za sobą drzwi.
W mojej głowie zawrzało. Już sam fakt, że dałam się tak skompromitować i na moment utraciłam zupełnie kontrolę był wystarczająco przykry. Teraz jednak sytuacja stała się nie do wytrzymania – w oczach Rina scena której był właśnie świadkiem musiała wyglądać jak spotkanie kochanków. Z pewnością z miejsca w którym stał widział tylko plecy i włosy Nepirena, te – poza nietypowym kolorem - nie odróżniały go od człowieka. Nie mogłam już dłużej kontrolować emocji. Moim umysłem zawładnęły wstyd i złość. Ciało otoczyły płomienie.
Wtedy poczułam, że znika ze mnie ciężar. Sylwetka chłopaka stała się rozmazana i odkryłam, że jestem w stanie dostrzec zarysy pokoju bezpośrednio za nim. Chłopak stał się półprzeźroczysty! I najwidoczniej zupełnie niematerialny. Płomienie przenikały przez jego ciało jakby był powietrzem i to samo zrobiły moje dłonie gdy spróbowałam go odepchnąć.
- Niezła próba. Szkoda, że twoje płomienie nie działają na cień. – zaśmiał się demon.
- Twoje szczęście. – burknęłam wygrzebując się z pościeli starając się ignorować fakt, że momentami przenikam przez holograficzne ciało chowańca nie czując żadnego oporu ani nawet nie mogąc wyczuć jego obecności. Jakby rzeczywiście zamienił się w cień. Widziałam, że tam jest – ale jego ciało i umysł zdawały się przebywać gdzieś indziej, poza moim zasięgiem.
Odzyskawszy wolność rzuciłam się do drzwi i wpadłam na korytarz chcąc dogonić Rina i jak najszybciej wyjaśnić nieporozumienie. Nie byłam dziewczyną tego pokroju i nie chciałam by ktokolwiek uważał mnie za panienkę która sprowadza chłopaków do swojego pokoju w wiadomym celu. A już a pewno nie Rin!
Nie musiałam daleko szukać. Chłopak stał na korytarzu kilka metrów od mojego pokoju wciąż czerwony na twarzy. Słysząc moje szybkie kroki zasłonił się zeszytem i bąknął:
- Nic nie widziałem! Przesięgam! Nie miałem zamiaru podglądać czy coś...
Więc moje przypuszczenia potwierdziły się. Walcząc z zażenowaniem spróbowałam wyjaśnić.
- Oczywiście, że nic nie widziałeś bo nie było nic do zobaczenia! To wszystko jedno wielkie nieporozumienie!  
Tuż przy uchu usłyszałam szept:
- Nie chcę nic mówić ale wciąż otaczają cię płomienie. Tak powinno być? – był to Nepiren który najwidoczniej zdążył już zbliżyć się bezszelestnie. – Powiedziano mi, że masz trzymać swoją moc w tajemnicy...
- Przed ludźmi, nie przed Rinem! – odburknęłam. Słowa chowańca doprowadziły mnie jednak do porządku. Utrzymywanie tańczących wokół, śmiercionośnych płomieni na środku korytarza z oknami wychodzącymi na tereny szkolne faktycznie nie było najlepszym pomysłem. Zwłaszcza, że najwidoczniej nie mogły mi się do niczego przydać – przeciwnik posiadał skuteczną metodę obrony przed nimi.
W odpowiedzi na nagłą zmianę tonu mojego głosu przyjaciel zerknął zza krawędzi zeszytu. Jego źrenice rozszerzyły się gdy wreszcie dostrzegł twarz towarzyszącej mi postaci.
- To demon! Umawiasz z demonem! – zawołał chłopak, wyraźnie oburzony – A myślałem, że jesteś taka jak ja!
- Rin! Ja się z nikim nie umawiam! – wrzasnęłam, na nowo wyprowadzona z równowagi – On mnie zaatakował! 
- Tak właściwie to ty zaczęłaś. – szepnął demon a ku mojemu zaskoczeniu jednak z głosu chowańca znikła ironiczna nuta, zastąpiona teraz przez dostrzegalny niepokój.
- Zaatakował cię?! – warknął Rin sięgając odruchowo za kark, jakby chciał chwycić znajdującą się tam zwykle Kurikarę. Miecza oczywiście nie było. – Niech to szlag.
Chowaniec obserwował z niepokojem każdy ruch chłopaka. Już się nie uśmiechał. Nie mogłam pojąć skąd ta nagła zmiana. Na podstawie z tego co do tej pory zdołałam zauważyć (przywołaniec wciąż przebywał w swojej cienistej formie) Rin nie mógłby go nawet tknąć. Dlaczego więc demon wpatrywał się w nastolatka z taką powagą?
- To on, zgadza się? – spytał wreszcie demon, zerkając na mnie z przerażeniem – Książe Gehenny...
Ciało przyjaciela otoczyły płomienie i chłopak rzucił się na demona, najwyraźniej wściekły, a może przerażony? Spodziewałam się, że jego szarża nic nie da – demon wciąż przebywał w swojej cienistej formie – toteż mocno zdziwiło mnie gdy chwilę później demon odskoczył kilka kroków do tyłu odzyskując swoją materialną postać i próbując ochronić wyraźnie poparzone ramię. Więc błękitny płomień był w stanie go dosięgnąć nawet w cienistej formie! Chowaniec nie ma dokąd uciec.
- Rin! – zawołałam doskakując do demona i próbując go osłonić – Stój! To wszystko jedno wielkie nieporozumienie.
- Zwariowałaś? Nie wchodź mu w drogę! – syknął demon za moimi plecami. – To syn Szatana. Zabije cię jak nie będziesz mu posłuszna! Jak możesz być tego nie wiedzieć? Jesteś głupsza niż myślałem....
- Nie jestem jak Szatan! A Erika nie jest głupia! – zawołał Rin.  Stał teraz o dwa kroki od nas i choć ciało chłopaka wciąż otaczały płomienie najwidoczniej postanowił zaprzestać ataku. Przyjaciel spojrzał na mnie i spytał: - Dlaczego go bronisz...? 
- To mój chowaniec. wyjaśniłam, starając się przywołać na twarz uspokajający uśmiech. – Wygląda na to, że mam szansę zostać nie tylko Arią ale też Tamerką.
- Chowaniec? - powtórzył chłopak gasząc otaczające go płomienie. Oczy Rina na moment zaświeciły, szybko jednak opanował chwilowy entuzjazm i zmarszczył brwi – Ale czekaj... nie mówiłaś, że cię zaatakował?
- Cóż... – bąknęłam, sięgając ręką za kark w geście zażenowania –Muszę jeszcze nauczyć się jak go kontrolować ale...
- Nie musisz. – wtrącił Nepiren, wychodząc przede mnie i przenosząc wzrok na kolegę dodał: – Źle ją oceniłem. Nie miałem pojęcia, że dysponuje siłą wystarczającą by zyskać szacunek księcia Gehenny. Oczywiście, będę jej posłuszny jeżeli taka jest twoja wola.
Rin spojrzał na mnie zmieszany a ja uśmiechnęłam się szczerze, korzystając z szansy jaką dawała mi nie do końca słuszna dedukcja demona:
- W takim razie skoro sprawa się wyjaśniła wracaj skąd przybyłeś. Mam coś do omówienia na osobności z panem szlachcicem. – powiedziałam stanowczym tonem.
Nie byłam pewna na ile skuteczny okaże się mój blef toteż następne działanie demona przyjęłam z ulgą. Demon przez dobrą chwilę obserwował na przemian to mnie, to Rina lecz w końcu, najwidoczniej uznawszy że chłopak zgadza się z moją prośbą rozpłynął się w chmurze czarnego dymu i zniknął, upuszczając poplamiony krwią świstek który użyłam wcześniej do jego przywołania.
- Dzięki Rin! Już myślałam, że nigdy nie dojdę z nim do porozumienia. Na szczęście napędziłeś mu niezłego stracha. Ta historia z Szatanem... – powiedziałam rozradowana i posłałam koledze wesoły uśmiech. Uśmiech szybko ustąpił jednak miejsca niepokojowi. Twarz przyjaciela zaskoczyła mnie, był blady jak ściana. – Dobrze się czujesz?
- Hehe... – chłopak zaśmiał się nerwowo i zaczął intensywnie gestykulować, paplając trzy po trzy: – Ten twój chowaniec ma pomysły, nie? Książe Gehenny...
- Chcesz mi teraz wmówić, że nim nie jesteś?- spytałam podnosząc brwi. – Daj spokój. To dla mnie żadna nowość.
- I nie przeszkadza ci to? – spytał chłopak, niedowierzając.
- Dlaczego miałoby mi przeszkadzać? – zaśmiałam się – Znam cię i wiem, że jesteś dobrą osobą. Bycie synem Szatana tego nie zmienia. Sama przecież nie jestem od ciebie lepsza. Zapomniałeś już co potrafią moje płomienie?
- Nic nie rozumiesz. – warknął Rin, odwracając się i odchodząc w kierunku schodów.
- Co? – spytałam zaskoczona. Chłopak zdecydowanie był dziś nieswój: zeszyt, chaotyczne reakcje, złość bez powodu. – Rin, co się stało? Zachowujesz się dziwnie. Skoro czegoś nie rozumiem to mnie oświeć!
Chłopak zatrzymał się.
- Pozwoliłem by zabrano mi miecz... Straciłem nad sobą panowanie... – odparł bardzo cicho a następnie pokręcił głową, spojrzał w górę i wypowiedział stanowcze: - Muszę stać się silniejszy jeżeli chcę pokonać Szatana!
- Oh... – wydusiłam, zaczynając wreszcie pojmować co się dzieje w głowie przyjaciela. Wiedziałam, że wydarzenia ostatniego weekendu podbiły jego pewność siebie ale nie miałam pojęcia w jakim stopniu i do jakich wniosków go doprowadziły. – Chyba rozumiem. Nie chcesz dłużej polegać tylko na swojej mocy. Postanowiłeś nauczyć się jak być prawdziwym egzorcystą.
Rin ledwie zauważalnie pokiwał głową, nie patrząc na mnie. Doskoczyłam do niego, położyłam dłonie na ramionach zaskoczonego chłopaka i z entuzjazmem zawołałam:
- To jak? Czas nadrobić zaległości! Gdzie masz ten zeszyt?

5 komentarzy:

  1. Rozdział spełnia wszystkie moje oczekiwania. Nic dodać nic ująć. Nie mam się nawet nad czym rozpisywać. Podziwiam twój talent. :)
    Niech wena będzie z Tobą.
    Pozdrawiam! =)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kulkowa. Dziękuję za komentarz. Nie wkurzyłaś się, że rozdział pojawił się z niezapowiedzianym opóźnieniem?

    Sandy. Oki, doki. Skorzystam jak znajdę wolną chwilę.

    Klaudia. Dziękuję za nominację. Na razie nie mam jednak kiedy się w to bawić, ledwie nadążam z pisaniem rozdziałów między nauką a tworzeniem projektu do szkoły. Jest jakiś limit czasu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, nie wkurzyłam. :) Byłam zdziowiona, że masz opóźnienie, ale przecież każdemu może się zdarzyć. Pomimo, że dzień się wydłużył to czasu wciąż brak. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie!
    Życze dużo weny!
    Mam pytanie, a mianowicie kiedy będzie dalsza część?

    OdpowiedzUsuń
  5. Planuję się wyrobić do czwartku (22). Rozdział póki co jest w fazie pisania ale jak się wezmę w garść to skończę w ciągu kilku godzin.

    OdpowiedzUsuń