Przez kilka sekund gapiłam się na zwisający z dłoni czupurnego
chłopaka fragment materiału. Chwilę trwało zanim mój umysł był w stanie
przetworzyć tą scenę. To było zbyt głupie, kompromitujące... Moją twarz oblał
rumieniec. Dlaczego nie upewniłam się, że mój pokój nie zawiera podobnych
niespodzianek zanim przywołałam tego prostaka?! ... Nie! To nie moja wina...
Prostak czy nie - demon nie miał prawa dotykać moich prywatnych rzeczy! Ani
mnie ośmieszać! Był moim chowańcem i miał być mi posłuszny!
- Jak śmiesz! –
warknęłam i rzuciłam się do przodu usiłując wyrwać mu biustonosz z dłoni. - Oddawaj to!
W odpowiedzi chłopak zaśmiał się tylko a następnie złapał mnie
i wykorzystując mój własny pęd rzucił mną o łóżko i przygwoździł ramieniem, nie
pozwalając bym się poruszyła. Impent wytrącił z mojej dłoni kartkę z symbolem.
Pozycja jaką przybraliśmy bardzo mi się nie podobała.
Rumieniec na mojej twarzy zapłonął jeszcze intensywniej gdy uświadomiłam sobie
jak musimy wyglądać. Leżałam na łóżku przygwożdżona jego ciałem a twarz
chłopaka znajdowała się zdecydowanie zbyt blisko... Chłopaka?
Tfu! Demona! Z tej odległości rysy które widziałam przed sobą
nic a nic nie przypominały ludzkich. Ciemna, prawie czarna cera – zdecydowanie
szara a nie brązowa jak ta którą widywałam u ciemnoskórych ludzi. Dwie podłużne
blizny ciągnące się przez policzek świadczące o tym, że osobnik brał już kiedyś
udział w walce. Spiczaste uszy otoczone aureolą krwistoczerwonych włosów bez
śladu jakichkolwiek odrostów mogących świadczyć o farbowaniu. Ostro zakończone
kły wystające z rozszerzonych w podochoconym uśmiechu ust. I te błyszczące,
czerwone oczy wpatrzone we mnie w niespotykany, wręcz obezwładniający sposób.
Ogarnął mnie lęk. Na moment zapomniałam kim jestem, co robię,
jaki był mój cel. Patrzyłam tylko w te hipnotyzujące oczy jak małe zwierzę
złapane przez drapieżnika. Nie mogąc się poruszyć, nie mogąc wydać z siebie
głosu. Przerażona. Chcąc uciec ale nie mogąc odwrócić wzroku...
- Więc i na ciebie to
działa. – zachichotał demon zbliżając jeszcze bardziej twarz i wciągając z
lubością powietrze.
Wtedy drzwi pokoju otworzyły się a ruch ten sprawił, że
zdołałam wyrwać się z transu. Pod ramieniem napastnika dostrzegłam
wkraczającego do pokoju Rina. Przed sobą trzymał otwarty zeszyt. Niespotykany
widok.
- Jesteś? Wyjaśnisz mi,
o co chodzi z tymi... – powiedział chłopak podnosząc spojrzenie znad tekstu
i odszukując mnie wzrokiem.
W następnej chwili nastolatek zarumienił się, zakrył twarz
zeszytem i bąknąwszy ledwie słyszalne „Oops, przepraszam...” opuścił pokój
zatrzaskując za sobą drzwi.
W mojej głowie zawrzało. Już sam fakt, że dałam się tak
skompromitować i na moment utraciłam zupełnie kontrolę był wystarczająco
przykry. Teraz jednak sytuacja stała się nie do wytrzymania – w oczach Rina
scena której był właśnie świadkiem musiała wyglądać jak spotkanie kochanków. Z
pewnością z miejsca w którym stał widział tylko plecy i włosy Nepirena, te –
poza nietypowym kolorem - nie odróżniały go od człowieka. Nie mogłam już dłużej
kontrolować emocji. Moim umysłem zawładnęły wstyd i złość. Ciało otoczyły
płomienie.
Wtedy poczułam, że znika ze mnie ciężar. Sylwetka chłopaka
stała się rozmazana i odkryłam, że jestem w stanie dostrzec zarysy pokoju
bezpośrednio za nim. Chłopak stał się półprzeźroczysty! I najwidoczniej
zupełnie niematerialny. Płomienie przenikały przez jego ciało jakby był
powietrzem i to samo zrobiły moje dłonie gdy spróbowałam go odepchnąć.
- Niezła próba. Szkoda, że twoje płomienie nie działają na cień. – zaśmiał się demon.
- Twoje szczęście. –
burknęłam wygrzebując się z pościeli starając się ignorować fakt, że momentami
przenikam przez holograficzne ciało chowańca nie czując żadnego oporu ani nawet
nie mogąc wyczuć jego obecności. Jakby rzeczywiście zamienił się w cień.
Widziałam, że tam jest – ale jego ciało i umysł zdawały się przebywać gdzieś
indziej, poza moim zasięgiem.
Odzyskawszy wolność rzuciłam się do drzwi i wpadłam na
korytarz chcąc dogonić Rina i jak najszybciej wyjaśnić nieporozumienie. Nie
byłam dziewczyną tego pokroju i nie chciałam by ktokolwiek uważał mnie za panienkę
która sprowadza chłopaków do swojego pokoju w wiadomym celu. A już a pewno nie
Rin!
Nie musiałam daleko szukać. Chłopak stał na korytarzu kilka
metrów od mojego pokoju wciąż czerwony na twarzy. Słysząc moje szybkie kroki
zasłonił się zeszytem i bąknął:
- Nic nie widziałem!
Przesięgam! Nie miałem zamiaru podglądać
czy coś...
Więc moje przypuszczenia potwierdziły się. Walcząc z zażenowaniem
spróbowałam wyjaśnić.
- Oczywiście, że nic nie
widziałeś bo nie było nic do zobaczenia! To wszystko jedno wielkie
nieporozumienie!
Tuż przy uchu usłyszałam szept:
- Nie chcę nic mówić ale
wciąż otaczają cię płomienie. Tak powinno być? – był to Nepiren który najwidoczniej zdążył już zbliżyć się
bezszelestnie. – Powiedziano mi, że masz
trzymać swoją moc w tajemnicy...
- Przed ludźmi, nie
przed Rinem! – odburknęłam. Słowa chowańca doprowadziły mnie jednak do
porządku. Utrzymywanie tańczących wokół, śmiercionośnych płomieni na środku
korytarza z oknami wychodzącymi na tereny szkolne faktycznie nie było
najlepszym pomysłem. Zwłaszcza, że najwidoczniej nie mogły mi się do niczego
przydać – przeciwnik posiadał skuteczną metodę obrony przed nimi.
W odpowiedzi na nagłą zmianę tonu mojego głosu przyjaciel
zerknął zza krawędzi zeszytu. Jego źrenice rozszerzyły się gdy wreszcie
dostrzegł twarz towarzyszącej mi postaci.
- To demon! Umawiasz z
demonem! – zawołał chłopak, wyraźnie oburzony – A myślałem, że jesteś taka jak ja!
- Rin! Ja się z nikim nie umawiam! –
wrzasnęłam, na nowo wyprowadzona z równowagi – On mnie zaatakował!
- Tak właściwie to ty
zaczęłaś. – szepnął demon a ku mojemu zaskoczeniu jednak z głosu chowańca
znikła ironiczna nuta, zastąpiona teraz przez dostrzegalny niepokój.
- Zaatakował cię?! –
warknął Rin sięgając odruchowo za kark, jakby chciał chwycić znajdującą się tam
zwykle Kurikarę. Miecza oczywiście nie było. – Niech to szlag.
Chowaniec obserwował z niepokojem każdy ruch chłopaka. Już się
nie uśmiechał. Nie mogłam pojąć skąd ta nagła zmiana. Na podstawie z tego co do
tej pory zdołałam zauważyć (przywołaniec wciąż przebywał w swojej cienistej
formie) Rin nie mógłby go nawet tknąć. Dlaczego więc demon wpatrywał się w
nastolatka z taką powagą?
- To on, zgadza się?
– spytał wreszcie demon, zerkając na mnie z przerażeniem – Książe Gehenny...
Ciało przyjaciela otoczyły płomienie i chłopak rzucił się na
demona, najwyraźniej wściekły, a może przerażony? Spodziewałam się, że jego
szarża nic nie da – demon wciąż przebywał w swojej cienistej formie – toteż
mocno zdziwiło mnie gdy chwilę później demon odskoczył kilka kroków do tyłu
odzyskując swoją materialną postać i próbując ochronić wyraźnie poparzone
ramię. Więc błękitny płomień był w stanie go dosięgnąć nawet w cienistej
formie! Chowaniec nie ma dokąd uciec.
- Rin! – zawołałam
doskakując do demona i próbując go osłonić – Stój! To wszystko jedno wielkie nieporozumienie.
- Zwariowałaś? Nie
wchodź mu w drogę! – syknął demon za moimi plecami. – To syn Szatana. Zabije cię
jak nie będziesz mu posłuszna! Jak możesz być tego nie wiedzieć? Jesteś głupsza
niż myślałem....
- Nie jestem jak Szatan!
A Erika nie jest głupia! – zawołał Rin.
Stał teraz o dwa kroki od nas i choć
ciało chłopaka wciąż otaczały płomienie najwidoczniej postanowił zaprzestać
ataku. Przyjaciel spojrzał na mnie i spytał: - Dlaczego go bronisz...?
- To mój chowaniec. – wyjaśniłam, starając się przywołać na
twarz uspokajający uśmiech. – Wygląda na
to, że mam szansę zostać nie tylko Arią ale też Tamerką.
- Chowaniec? - powtórzył
chłopak gasząc otaczające go płomienie. Oczy Rina na moment zaświeciły, szybko
jednak opanował chwilowy entuzjazm i zmarszczył brwi – Ale czekaj... nie mówiłaś, że cię zaatakował?
- Cóż... – bąknęłam,
sięgając ręką za kark w geście zażenowania –Muszę
jeszcze nauczyć się jak go kontrolować ale...
- Nie musisz. – wtrącił
Nepiren, wychodząc przede mnie i przenosząc wzrok na kolegę dodał: – Źle ją oceniłem. Nie miałem pojęcia, że dysponuje siłą wystarczającą by zyskać szacunek
księcia Gehenny. Oczywiście, będę jej posłuszny jeżeli taka jest twoja wola.
Rin spojrzał na mnie zmieszany a ja uśmiechnęłam się szczerze,
korzystając z szansy jaką dawała mi nie do końca słuszna dedukcja demona:
- W takim razie skoro
sprawa się wyjaśniła wracaj skąd przybyłeś. Mam coś do omówienia na osobności z
panem szlachcicem. – powiedziałam stanowczym tonem.
Nie byłam pewna na ile skuteczny okaże się mój blef toteż następne
działanie demona przyjęłam z ulgą. Demon przez dobrą chwilę obserwował na
przemian to mnie, to Rina lecz w końcu, najwidoczniej uznawszy że chłopak
zgadza się z moją prośbą rozpłynął się w chmurze czarnego dymu i zniknął,
upuszczając poplamiony krwią świstek który użyłam wcześniej do jego
przywołania.
- Dzięki Rin! Już
myślałam, że nigdy nie dojdę z nim do porozumienia. Na szczęście napędziłeś mu niezłego
stracha. Ta historia z Szatanem... – powiedziałam rozradowana i posłałam
koledze wesoły uśmiech. Uśmiech szybko ustąpił jednak miejsca niepokojowi. Twarz
przyjaciela zaskoczyła mnie, był blady jak ściana. – Dobrze się czujesz?
- Hehe... – chłopak zaśmiał
się nerwowo i zaczął intensywnie gestykulować, paplając trzy po trzy: – Ten twój chowaniec ma pomysły, nie? Książe Gehenny...
- Chcesz mi teraz wmówić,
że nim nie jesteś?- spytałam podnosząc brwi. – Daj spokój. To dla mnie żadna nowość.
- I nie przeszkadza ci
to? – spytał chłopak, niedowierzając.
- Dlaczego miałoby mi
przeszkadzać? – zaśmiałam się – Znam
cię i wiem, że jesteś dobrą osobą. Bycie synem Szatana tego nie zmienia. Sama przecież
nie jestem od ciebie lepsza. Zapomniałeś już co potrafią moje płomienie?
- Nic nie rozumiesz. – warknął
Rin, odwracając się i odchodząc w kierunku schodów.
- Co? – spytałam zaskoczona.
Chłopak zdecydowanie był dziś nieswój: zeszyt, chaotyczne reakcje, złość bez
powodu. – Rin, co się stało? Zachowujesz
się dziwnie. Skoro czegoś nie rozumiem to mnie oświeć!
Chłopak zatrzymał się.
- Pozwoliłem by zabrano
mi miecz... Straciłem nad sobą
panowanie... – odparł bardzo cicho a następnie pokręcił głową, spojrzał w
górę i wypowiedział stanowcze: - Muszę
stać się silniejszy jeżeli chcę pokonać Szatana!
- Oh... – wydusiłam,
zaczynając wreszcie pojmować co się dzieje w głowie przyjaciela. Wiedziałam, że
wydarzenia ostatniego weekendu podbiły jego pewność siebie ale nie miałam
pojęcia w jakim stopniu i do jakich wniosków go doprowadziły. – Chyba rozumiem. Nie chcesz dłużej polegać
tylko na swojej mocy. Postanowiłeś nauczyć się jak być prawdziwym egzorcystą.
Rin ledwie zauważalnie pokiwał głową, nie patrząc na mnie. Doskoczyłam
do niego, położyłam dłonie na ramionach zaskoczonego chłopaka i z entuzjazmem zawołałam:
- To jak? Czas nadrobić
zaległości! Gdzie masz ten zeszyt?
Rozdział spełnia wszystkie moje oczekiwania. Nic dodać nic ująć. Nie mam się nawet nad czym rozpisywać. Podziwiam twój talent. :)
OdpowiedzUsuńNiech wena będzie z Tobą.
Pozdrawiam! =)
Kulkowa. Dziękuję za komentarz. Nie wkurzyłaś się, że rozdział pojawił się z niezapowiedzianym opóźnieniem?
OdpowiedzUsuńSandy. Oki, doki. Skorzystam jak znajdę wolną chwilę.
Klaudia. Dziękuję za nominację. Na razie nie mam jednak kiedy się w to bawić, ledwie nadążam z pisaniem rozdziałów między nauką a tworzeniem projektu do szkoły. Jest jakiś limit czasu?
Nie, nie wkurzyłam. :) Byłam zdziowiona, że masz opóźnienie, ale przecież każdemu może się zdarzyć. Pomimo, że dzień się wydłużył to czasu wciąż brak. ;)
OdpowiedzUsuńBoskie!
OdpowiedzUsuńŻycze dużo weny!
Mam pytanie, a mianowicie kiedy będzie dalsza część?
Planuję się wyrobić do czwartku (22). Rozdział póki co jest w fazie pisania ale jak się wezmę w garść to skończę w ciągu kilku godzin.
OdpowiedzUsuń