czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 27 – Chowaniec. Część 2.


W odpowiedzi na słowa nauczycielki zerwałam się z krzesła i podniosłam leżące przede mną na ławce materiały. Być może miała rację i ze względu na swoje pochodzenie nie powinnam zabierać się za przywoływanie demonów ale nie dbałam o to. Zerknęłam na istotkę sadowiącą się wygodnie na ramieniu przyjaciółki – nie wydawało mi się, bym mogła przywołać coś gorszego, niż cuchnący muchomor Yumi.
- Przekonamy się. – orzekłam zmierzając na środek sali. Shura zagrodziła mi drogę ale spojrzałam jej prosto w oczy i stanowczym tonem oświadczyłam: - Nie ma żadnej zasady która nie pozwalałaby mi spróbować.
- Jesteś tego taka pewna? – spytała kobieta mierząc mnie wzrokiem ale zignorowałam jej pytanie – wciąż patrzyłam jej jedynie w oczy, wzrokiem mówiącym, że nie mam zamiaru ustąpić. Umiejętność wykrywania kłamstwa nie była mi nawet potrzebna by wiedzieć, że dawna opiekunka blefuje. Znałam regulamin szkolny i dotyczące mnie osobiście zasady wprowadzone przez Mephisto dostatecznie dobrze, by wiedzieć, że nie można odmówić uczniowi możliwości wykonania zadania które zostało wyraźnie zaznaczone w programie nauczania. Nawet jeżeli uczniem był ktoś taki jak ja. W końcu Shura odsunęła się pozwalając mi przejść. – Niech będzie. Ale nie licz na moją pomoc jeżeli przywołasz coś naprawdę paskudnego.
- To nie zależy od ciebie. – mruknęłam pod nosem stając wreszcie na środku klasy. – Uważasz się za nauczycielkę. Pilnowanie by sytuacja nie wymknęła się spod kontroli to twój obowiązek.
I nie czekając na odpowiedź wyciągnęłam przed siebie oznaczoną symbolem kartkę. Drugą ręką ścisnęłam szpilkę, gotowa do przebicia nią opuszka palca. W tym momencie jednak zawahałam się. Byłam pewna, że po scenie jaką przed chwilą zrobiłam klasa spodziewa się niezłego pokazu. Ja tymczasem nie przygotowałam jeszcze nawet formułki... Co się stanie jeżeli po tym wszystkim nie zdołam nic przywołać? Rozejrzałam się po klasie.
- Śmiało. – powiedziała Yumi dostrzegając moją niepewność. –Po prostu to zrób a słowa same przyjdą. Wiem, że ci się uda.
Zerknęłam na symbol. Wcześniej wydawał mi się jedynie zbiorem kresek i okręgów jednak teraz, po słowach koleżanki dostrzegłam, że malunek delikatnie migocze, jakby nasycony energią. Chyba mogłam zaufać przyjaciółce... Wzięłam głęboki oddech i nie pozwalając sobie na dalsze wątpliwości przebiłam szpilką opuszek palca i szybkim ruchem przyłożyłam go do kartki – wiedziałam, że rana zagoi się zanim nazbiera się kropla krwi wystarczająca by opaść. Symbol zamigotał a mój umysł wypełniła mieszanina obrazów i odczuć. Na moich oczach klasa pogrążyła się w cieniu a moje ciało ogarnął niezidentyfikowany lęk...
- Niesiesz strach? – pisnęłam a uczucie ustało gdy tylko wypowiedziałam te słowa. Klasa ponownie pojaśniała i wyglądało na to, że nikt nie zauważył różnicy w oświetleniu. Cień który widziałam był tylko iluzją.
Przede mną zaczął formować się ciemny, dymowy kształt który szybko przybierał postać ludzkiej sylwetki. Chwilę później stał już przede mną demon wyglądający na niemal dwudziestoletniego chłopaka o ciemnej skórze barwy popiołu, spiczastych uszach oraz czerwonych oczach i włosach. Miał na sobie czarny płaszcz i dopasowane do niego spodnie. Chłopak rozejrzał się po klasie a na jego twarzy zagościł nieprzyjemny uśmiech.
- Więc tak wygląda świat Assiah. – stwierdził po czym przeniósł wzrok na mnie i nie pozbywając się ironicznego uśmiechu dodał: – A ty jesteś moją treserką.
- Natychmiast podrzyj kartkę! – zawołała Shura doskakując do mnie i próbując wyrwać mi świstek z dłoni. Zaczęłam manewrować dłonią nie pozwalając jej na dosięgnięcie karteczki.
- Dlaczego? Przecież nic się nie dzieje... – spytałam zaskoczona. Podarcie kartki skutkowało natychmiastowym (i niezbyt dla niego przyjemnym) odwołaniem chowańca. Nie widziałam powodu by było to konieczne. Owszem, zdawałam sobie sprawę, że chłopak uważa najwyraźniej, przybycie do świata Assiah za świetną zabawę i a ton jakim nazwał moją rolę dość wyraźnie wskazywał, że nie traktuje mnie poważnie ale póki co nie zrobił nic co wskazywałoby na to, że stanowi zagrożenie.
Jakby w odpowiedzi na moje stwierdzenie demon zaciągnął się powietrzem a następnie jego spojrzenie powędrowało w stronę kulącego się w swojej ławce Hetsu. – Hmm. Kuszący zapach. Ale byłby lepszy gdyby go jeszcze troszkę doprawić...
- Nie będziesz w stanie nad nim zapanować! – krzyknęła Shura – To demon co najmniej czwartego kręgu.
- Trzeciego. – mruknął młodzieniec – Jestem Nepiren, z wyższej rangi królestwa Cienia.
Po tych słowach demon ruszył w stronę przerażonego okularnika i wspiął się na ławkę. Hetsu przywarł do ściany z przerażeniem patrząc we wściekle czerwone oczy.
- Tak lepiej. – mruknął chowaniec z wyraźną radością patrząc na przerażenie kolegi.
- Hej! – zawołałam – Nie strasz go!
- Mam go od razu zabić? – spytał demon, chwytając okularnika za szyję.
- Nikogo nie będziesz zabijał! – warknęłam odwracając się i wykonując krok w ich kierunku. - Zostaw go w spokoju i wracaj tutaj! Natychmiast!
Wykorzystując moment mojej nieuwagi Shura zdołała w końcu wyrwać mi kartkę z ręki. Demon obrócił się obrzucając mnie zdziwionym spojrzeniem po czym, najwyraźniej dostrzegając działania Shury wydał z siebie okrzyk protestu i ... rozpadł się na dwie części zmieniając się w dwa, zanikające szybko obłoki dymu.
- Ostrzegałam. – stwierdziła nauczycielka wciskając mi w rękę szczątki przytarganego na pół symbolu. Następnie spojrzała na załamanego Hetsu: - Ok. Teraz twoja kolej.
- Pani chyba żartuje... – warknął chłopak drżącym tonem. – Po czymś takim...?
- Pretensje do koleżanki. – odparła Shura po czym zabrała się za pakowanie akcesoriów – Na tym zakończymy dzisiejszą lekcję. Hiroyuki, Mishima - odwołajcie swoje chowańce gdy skończycie się z nimi zapoznawać.
Rozległ się harmider i pomruki typowe dla zakończenia interesującej lekcji. Uczniowie wymieniali między sobą spostrzeżenia i obawy. Westchnęłam, świadoma, że tematem większości plotek jest mój krnąbrny chowaniec. Licząc na to, że Yumi zachwycona własnym demonem (który wciąż utrzymywał się na jej ramieniu) uspokoi nieco falę skierowanych w moim kierunku domysłów puściłam ją przodem zwlekając jak najdłużej z opuszczeniem sali. Gdy wreszcie – jako ostatnia z uczniów – dotarłam do drzwi usłyszałam za sobą cichy głos Shury.
- Naprawdę nie chciałabym być w twojej skórze.
Odwróciłam się zerkając na nią zaskoczona, czyżby zamierzała mnie ukarać? Albo zaatakować? Kobieta jednak kontynuowała a w tonie wypowiedzi pobrzmiewała niespodziewana nuta. Coś na wzór skrywanej pod maską sarkazmu sympatii?
- Za każdym razem gdy odkrywasz w sobie nowy talent okazuje się on zbyt niebezpieczny by z niego korzystać. To jak przekleństwo.  
Wzruszyłam ramionami i pospiesznie opuściłam klasę nie chcąc oficjalnie przyznać kobiecie racji. Nie mogłam nie zgodzić się z dawną opiekunką: zarówno moje płomienie jak i przywołany dziś demon były niebezpieczne i trudne do okiełznania. Z pewnością lepiej wyszłabym na przywołaniu demona niższego bądź średniego rzędu – których kontrola zależy jedynie od stanu umysłu przywoływacza. Nepiren należy do wyższej klasy demonów, jego umysł odporny jest na psychiczne oddziaływanie. Tak jak w przypadku innych chowańców jego istnienie w tym świecie zależy od istnienia symbolu i poziomu sił witalnych tamera ale demon sam decyduje o tym co zrobi. A wygląda na to, że trafił mi się wyjątkowo sadystyczny „zwierzak”. Z drugiej jednak strony... nie jestem zwyczajną treserką... Poradziłam sobie z kontrolą płomieni (w każdym razie do pewnego stopnia) więc i z nim dam sobie radę! Muszę tylko sprawić by nabrał do mnie szacunku. Jest demonem - tak samo jak ja. Z pewnością znajdziemy wspólny język.
Podbudowana tą myślą pospieszyłam do akademika pobieżnie odpowiadając na pytania dyskutujących na szkolnym korytarzu. Nie chciałam tracić czasu – kto wie kiedy będę potrzebować pomocy przywołańca? Mógł być sobie stworzeniem ciężkim do kontroli i niebezpiecznym ale miał jedną zasadniczą przewagę nad płomieniami – mogłabym go użyć w obecności innych osób (i przeciw innym ludziom - gdyby zaszła taka konieczność) bez zdradzania kim sama jestem. Chciałam jak najszybciej nad nim zapanować i przekonać się o jego możliwościach.
Wbiegłam po schodach i dotarwszy do swojego pokoju rzuciłam torbę na biurko. Następnie, nie tracąc entuzjazmu wyrwałam z bloku kawałek czystej kartki i kopiując elementy z przytarganego na pół świstku jakiego używałam na lekcji odwzorowałam odpowiedni symbol. Świetnie. Wzięłam głęboki oddech zastanawiając się czy jestem gotowa na ponowne przywołanie demona. Zdawałam sobie sprawę, że może to być trudne, niebezpieczne zadanie. Ale z drugiej strony – byłam sama. Demon nie mógł zagrozić żadnej niewinnej osobie a ja miałam całkiem skuteczną metodę samoobrony – choć przyrzekłam sobie, że płomieni użyję jedynie w ostateczności. Żal byłoby zabijać własnego chowańca...
Wreszcie w ruch poszła szpilka którą również zdecydowałam się zachować „na pamiątkę” lekcji i symbol na nowo skropiony został krwią. Światło po raz kolejny tego dnia dnia jakby przygasło a w moim ciele pojawiło się uczucie niezidentyfikowanego lęku. Tym razem jednak byłam na to przygotowana.
- Ty który przynosisz strach. Wołam cię. – powiedziałam i  satysfakcją zauważyłam, że tym razem głos mi się nie załamał. Moja pewność siebie póki co działała prawidłowo.
Na środku pokoju pojawił się dym z którego wkrótce wyłonił się znajomy już osobnik. Nepiren rozejrzał się wokół badając otoczenie a następnie spojrzał na mnie i urażonym tonem zapytał:
- Czego chcesz, córko Śmierci?
Spojrzałam na niego niepewnie. Więc wiedział kim jestem? ... Oczywiście, że wiedział! Był demonem. I to demonem królestwa cienia z którym najwyraźniej miała powiązanie moja własna moc. Cóż, to ułatwiało sprawę. Skoro wiedział kim jestem wiedział również co potrafię. Mogłam go zastraszyć.
- Chcę byś był mi posłuszny. – odparłam stanowczym tonem.
- A posłuszeństwo tobie oznacza oszczędzanie tych marnych istot jakimi są ludzie. – rzucił chłopak przechadzając się po pokoju i badając różne przedmioty – Zawiodłem się na tobie. Myślałem, że bardziej wdałaś się w swoją matkę...
- Z...znasz ją? – spytałam a kontrolowany do tej pory głos załamał mi się. Demon uśmiechnął się pod nosem ale nie przerwał szperania po moim pokoju.
- Oczywiście. Jak ci się wydaje, dlaczego przybyłem na wezwanie? Nie myśl, że to twoje marne, ludzkie zdolności mnie skłoniły do pojawienia się. Nie byłabyś w stanie przywołać nawet marnego ghoula. Jestem tu na polecenie twojej matki. Choć przyznam, że nie bez entuzjazmu. Nie wolno mi przekraczać bramy Gehenny więc przywołanie to jedyny sposób bym mógł przebywać w świecie Assiah. A z każdą chwilą coraz bardziej mi się tu podoba. Tak wielu ludzi czujących przede mną lęk. Tak wiele potencjalnych ofiar. A do tego rzeczy takie jak to....
Chłopak wyciągnął w moim kierunku zaciśniętą dłoń. Po chwili rozluźnił palce a moim oczom ukazał się... mój własny biustonosz który rankiem rzuciłam na krzesło w ostatniej chwili decydując się na inny, mniej odznaczający się pod bluzą którą nosiłam na wf-ie...

czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 26 – Chowaniec. Część 1.



Był poniedziałek. Pierwszy dzień zajęć po pamiętnym trzęsieniu. Jak się okazało zniszczenia ograniczały się jedynie do części znajdującego się na terenie szkoły parku rozrywki co spowodowało, że uczniowie nabrali różnych podejrzeń jednak żadne nie było bliskie prawdy. Fakt, spotkania w Mepphylandzie najwyższego z demonów żywiołu ziemii postanowiłam zachować w sekrecie – uznałam bowiem, że informowanie o tym reszty uczniów byłoby złym pomysłem. Mogłoby to wywołać niepotrzebną panikę a na dodatek zwrócić uwagę na Rina, który z demonem walczył. Przez cały weekend chłopak robił wszystko by unikać ludzi i nie chciałam dostarczać mu dodatkowych zmartwień. I bez tego był przybity.
- Pospiesz się bo się spóźnimy! – zawołała Yumi pukając do drzwi kabiny toalety w której przebierałam się po lekcji wf-u. Z pewnych „oczywistych względów” (ogon) nie mogłam w tym celu korzystać z dziewczęcej szatni.
- Gdzie ci się tak spieszy? – odparłam – Przecież mamy jeszcze kilka minut.
- Chcę być pierwsza!– odkrzyknęła Yumi z entuzjazmem. – Profesor Nauhaus obiecał, że dziś zaczniemy praktyczną naukę przywoływania!
Nagle drzwi do łazienki otworzyły się i do rozmowy dołączył kolejny dziewczęcy głos:
- Chyba będziesz musiała się obejść smakiem. – nowoprzybyłą okazała się Naomi – Na korytarzu natknęłam się na bandę Bona. Mieli przed chwilą Sigilizację. Podobno profesor Nauhaus nagle się pochorował czy coś w tym stylu i zastępuje go jakaś laska. Shima aż piał z zachwytu.
- Co!? – zawołała Yumi – Zmyślasz!
- Tak, Naomi na pewno boi się co przywołasz i chce żebyśmy zerwały się z zajęć. – dodałam ironicznie, wychodząc wreszcie z kabiny. – Co to za laska?
- Nie mam pojęcia. Mówili tylko, że udawała ucznia, tego Yamadę z ich klasy.– odparła blondynka. - Podejrzana sprawa.
- Yamada był kobietą? – zaśmiała się Yumi. – Ale przecież nosił spodnie od męskiego mundurku!
- Co ty nie powiesz? – wtrąciłam, spoglądając znacząco na własne nogawki.
- No tak... – bąknęła przyjaciółka lustrując mnie wzrokiem – Ej... ale ty chyba nie jesteś facetem, co?
- Bo jak cię zaraz palnę... – fuknęłam i w udawanym wybuchu złości zaczęłam ją gonić.
Ze śmiechem dotarłyśmy do sali lekcyjnej. Większość uczniów już zajmowało swoje miejsca.
- Cześć Yumi! – zawołał jeden z klasowych bliźniaków gdy tylko nas dostrzegł. O ile się nie myliłam był to Dage, nieco spokojniejszy z braci. – I jak? Przygotowana?
- Uuu. Masz wielbiciela. – wyszeptałam do ucha koleżanki.
- Nie interesują mnie ludzie. – wydusiła dziewczyna przez zaciśnięte zęby, rumieniąc się. – Zresztą, on jest tylko ciekawy co przywołam. Pamiętasz, Halloween? To on zdołał nakłonić ćmy żeby wleciały do worka jak przygotowywali żart. Ma rękę do demonów.
- W twoich ustach brzmi to tak jakbyś mówiła, że ma rękę do kwiatów. – zachichotałam.
Kończyłyśmy właśnie wypakowywać przybory szkolne gdy zabrzmiał dzwonek i do klasy weszła nowa nauczycielka. Naomi nie myliła się. Rzeczywiście była to kobieta i to z gatunku takich, na widok których flirciarski Shima z pewnością musiał dostać co najmniej ślinotoku. Chodziło bowiem o ubraną w szorty, górę od bikini i rozpiętą marynarkę osobę o bardzo kobiecych kształtach i ozdobionej tatuażami skórze... O Shurę Kurigakure.
- Shura. – wydusiłam, zaciskając mocno dłonie na krawędzi blatu. Yumi obrzuciła mnie zaniepokojonym spojrzeniem.
- Cześć wszystkim! – zawołała egzorcystka, wesoło siadając na krawędzi biurka nauczyciela. – Jestem egzorcystką wyższego stopnia klasy pierwszej i mam osiemnaście lat. Od dziś będę waszą nauczycielką magicznych pieczęci, kręgów a także szermierki. Miło was poznać!
Po klasie rozległa się mieszanina głosów. Uczniowie prześcigali się w zadawaniu kobiecie pytań. Nie były to jednak typowe pytania organizacyjne. Chłopcy chcieli dowiedzieć się jak najwięcej o nowej nauczycielce jako o osobie. W końcu miała zaledwie osiemnaście lat... Osiemnaście lat. Też mi coś...
 Nie mówię, że nie wyglądała na tyle bo zdecydowanie wydawała się być bardzo młodą kobietą. Podany przez nią wiek nie zgadzał się jednak z moimi wspomnieniami. Czy nie było to „przyjaciółka mojej mamy”? Egzorcystka która doglądała mojego rozwoju gdy byłam jeszcze małym dzieckiem? Oczywiście, wspomnienia z tamtego okresu były zamazane a umysł dziecka inaczej określał wiek widzianych osób ale Shura z pewnością nie była wtedy kilkulatką! Zakładając, że piecza nade mną została przydzielona jej jako zadanie exwire musiała więc obecnie przynajmniej dobiegać trzydziestki.
- Dziękuje panie Mishima. – powiedziała Shura, w odpowiedzi na jakiś mało istotny komentarz jednego z bliźniaków. - Jeżeli nie ma więcej pytań myślę, że możemy rozpocząć zajęcia. Sigile są to..
- Pani profesor. – wtrąciła Yumi, podnosząc dłoń – Profesor Neuhaus planował rozpocząć dziś z nami praktyczne zajęcia z przywoływania...
- Ah, tak... Jak już o tym wspomniałaś... faktycznie mam przygotowane dla was kartki z właściwymi symbolami. – mruknęła Shura przerywając wykład. - Myślisz, że klasa jest na to gotowa?
- Ja jestem! – odparła Yumi stanowczym tonem.
- Egzaminy już niedługo a wciąż nie wiemy czy ktoś z nas nadaje się na przywoławcza. Nie ma sensu dłużej czekać. - wtrącił Katou – Chociaż jeżeli o mnie chodzi wiem już na sto procent, że nie chcę nic przywoływać. Chcę zostać Rycerzem i Arią.
- Wielu egzorcystów wybiera więcej niż jedno czy dwa mistrzostwa. Poza tym zdolności Rycerza i Przywoływacza świetnie z sobą współpracują. – nauczycielka zeskoczyła z biurka i stanęła, jedną z dłoni zaciskając na klatce piersiowej. -  Odetnij głowę węża, który pożarł siedem księżniczek!
Tatuaż pod jej dłonią rozświetlił się i ku ogólnemu zaskoczeniu kobieta wyciągnęła z klatki piersiowej pełnej wielkości miecz.
- Oczywiście, dziś wasze zadanie będzie łatwiejsze niż wytwarzanie bram do innego wymiaru. Panno Kurimuson – nauczycielka wyciągnęła w moim kierunku dłoń z plikiem niewielkich, kwadratowych kartek na których leżało kilka szpilek – Proszę rozdać to klasie.
- Nic by ci się nie stało gdybyś sama to zrobiła – mruknęłam pod nosem, biorąc pliczek.
- Zmieniłaś się od czasu gdy ostatni raz cię widziałam. – zaśmiała się kobieta. – Gdzie twoje maniery? Nie tak cię wychowano.
- Najwyraźniej opieka Mephisto ma na mnie zły wpływ. – odparłam sarkastycznie.
Jej słowa wprawiły mnie jednak w konsternację. Faktycznie od jakiegoś czasu stawałam się coraz bardziej nieprzyjemna. Przed przybyciem do szkoły byłam grzeczną, ułożoną dziewczyną która miała opory nawet przed mówieniem dyrektorowi po imieniu choć sam o to poprosił. Nigdy nie przyszłoby mi nawet do głowy by odpyskować komukolwiek, zwłaszcza nauczycielowi. To było wbrew zasadom. A ja szanowałam zasady. Kiedyś...
Ile zasad złamałam w ostatnim czasie? Jak często sprzeciwiałam się autorytetom? Kiedy mój charakter uległ takiej zmianie?
- Świetnie. – powiedziała Shura gdy w końcu każdy otrzymał po karteczce i igle a reszta pliczku wylądowała z powrotem na biurku. – Zaczynamy. Może od pani, panno... Hiroyuki? Zapraszam na środek.     
- Hai! – odparła Yumi, wychodząc przed klasę.
- Skrop symbol na karteczce krwią i wypowiedz słowa jakie przyjdą ci na myśl. Zobaczymy czy masz zdolności przywoływacza.
- Oczywiście, że mam! – oburzyła się Yumi i pospiesznie wykonała polecenie, bez wahania przebijając sobie szpilką opuszek palca. Na karteczce pojawiła się czerwona plamka. – Przybądź i zaskocz mnie!
Początkowo wydawało się, że nic się nie dzieje a na twarzy koleżanki pojawił się rumieniec złości. Szybko jednak oczy dziewczyny otworzyły się szeroko a na jej twarz wpełzł triumfalny uśmiech – w powietrzu tuż przed koleżanką pojawił się bowiem fioletowy dym który wkrótce przerodził się w niewielką, unoszącą się w powietrzu istotkę. Przypominała coś w rodzaju obdarzonego rączkami i nóżkami muchomora z tym, że ciałko postaci było białe a plamki na głowie-kapeluszu miały intensywnie fioletową barwę.
Yumi wydała z siebie okrzyk triumfu i automatycznie, bez śladu jakiegokolwiek zastanowienia (tak jakby mnie to dziwiło...) rzuciła się na istotkę i z całej siły przycisnęła ją do piersi w mocnym uścisku. Klasę wypełnił paskudny odór, niektóre osoby zaczęły kaszleć.
- Nie rób tak! – zawołał Dage i podbiegł do Yumi odciągając ją od stworzenia. Istotka zawisła w powietrzu, wyraźnie zdezorientowana. Przestała jednak wydzielać smród. - On tego nie lubi.
- Przepraszam Śmierdziuszku. – zaśmiała się dziewczyna patrząc na chowańca. Demonek patrzył na nią przez chwilę niepewnie po czym podleciał do jej ramienia i opadł, sadowiąc się tam.
- Niech ktoś otworzy okno. – powiedziała Shura przez zatkany dłonią nos. Shinse natychmiast rzucił się by wykonać polecenie. – Młody amanitek? Ciężko będzie go wykorzystać w walce. Mieliśmy właśnie próbkę jego najważniejszej metody ataku.
- Ważne, że jest słodki. – odparła Yumi ledwie zwracając uwagę na nauczycielkę, zachwycona nowym towarzyszem.
- Tylko go nie jedz. – zachichotał Dage. – Pewnie jest trujący.  
- Teraz kolej na ciebie skoro już jesteś na środku. – nauczycielka zwróciła się do chłopaka stojącego przy Yumi. – Dage czy Aro Mishima?
- Dage. Umm... - chłopak zawahał się i zerknął na swoją lawkę nagle zbity z tropu - Więc mam pokropić krwią karteczkę, tak?
- Pokropić karteczkę a następnie wypowiedzieć słowa które przyjdą ci na myśl.- potwierdziła nauczycielka - Śmiało. Mam dobre przeczucie.
Chłopak podszedł do swojej ławki po pozostawione tam rekwizyty, podniósł igłę i zaczął wpatrywać się w błyszczący przedmiot z wyraźnym przerażeniem. Jego twarz zrobiła się blada jak papier.
- Ale z ciebie tchórz. – oświadczył siedzący obok Aro a następnie wstał, chwycił wolną dłoń brata i zanim ten zdążył zareagować przebił własną szpilką opuszek jego palca. Dage syknął z bólu.
- Taki jesteś mądry to sam sobie przebij palec, a nie mi! – wrzasnął chłopak cofając dłoń.
- Nie mam powodu. – odparł Aro, rozsiadając się znów wygodnie i zakładając ręce za kark – Nie chcę mieć żadnego chowańca.  Demony są beznadziejne.
- I kto tu jest tchórzem... – mruknął Dage a następnie westchnął i z krwawiącym palcem wrócił na środek klasy. Tam przyłożył ranę do kartki i próbując się uspokoić westchnął: - To nic wielkiego... Dasz rade...
W klasie rozległo się ciche pyknięcie ale przed dobrą chwilę nie mogłam zorientować się co właściwie się stało, nie dostrzegałam nawet dymu. Stojący a środku chłopak patrzył się tępo przed siebie a kącik jednego z jego oczu drgał, jakby uczeń obserwował coś co mu się bardzo nie podoba. Podążyłam za jego wzrokiem... rzeczywiście, tuż przed twarzą chłopaka w powietrzu unosiła się niewielka, czarna plamka...
- Co ty tam masz? – mruknął z końca klasy zaintrygowany Aro – Z tej odległości to wygląda jak jakiś smołek...
- Bo to jest smołek... – odparł jego brat zażenowanym głosem. Drugi z bliźniaków wybuchł śmiechem.
- Cóż... lepsze to niż nic. – zawołała Shura klepiąc Daga po ramieniu. Widać było jednak, że kobieta sama z trudem powstrzymuje się od śmiechu. – Man... naprawdę zaczyna mi się ta robota podobać! Dawno się tak nie bawiłam! ... Ok. Kto następny? Katou? Mam rozumieć, że nadal nie chcesz spróbować? A ty Aro?
Wskazani uczniowie przecząco pokiwali głowami.
- Szkoda, mogłoby być zabawnie.- westchnęła Shura - Panna Light?
- Nie mam zamiaru być jak Yumi. – odparła blondynka.
- Co chciałaś przez to powiedzieć!?! – fuknęła moja przyjaciółka zrywajac się z miejsca.
- Tylko to, że w przeciwieństwie do ciebie nie jestem miłośniczką demonów i z żadnym się nie mam zamiaru przyjaźnić!
- Rozumiem. – wtrąciła Shura przerywając podążająca w niebezpiecznym kierunku rozmowę. – W takim razie pozostał nam tylko Hetsu.
- Jak to tylko Hetsu? A ja? – spytałam zaskoczona.  
Shura zerknęła na mnie. Jej twarz przybrała groźny wyraz.
- Nie sądzę, żebyś mogła przywołać cokolwiek dobrego.