czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 30 – Obóz. Część 2.



Przez chwilę stałam nieruchomo, nie wiedząc jak się zachować. Mój wzrok skupiony był na Yumi której wyrazu twarzy nie potrafiłam zidentyfikować. Dziewczyna przyglądała mi się uważnie i choć wyglądało na to, że stara się zachować powagę kąciki jej ust lekko drżały. Walczyła z uśmiechem. Znając ją była podekscytowana sytuacją a to, że właśnie głośno wskazałam na powiązanie majaczących się na horyzoncie błękitnych płomieni z Rinem było tym na co czekała. Przez cały rok udawało mi cudem się unikać tego tematu (nie żeby koleżanka nie próbowała czegoś ode mnie wyciągnąć) i Yumi wiedziała do tej pory o sekrecie starszego Okumury tylko tyle ile sama była w stanie się domyślić.
To nie Yumi jednak stanowiła problem. Dziewczyna mimo swojej fascynacji demonami i lekkomyślnego zachowania zdołała już udowodnić, że potrafi dochować tajemnicy. Świadkiem mojego bezwiednego okrzyku był również stojący kilka metrów od nas Hetsu. Powoli przeniosłam spojrzenie w jego stronę tak, że nasze oczy spotkały się.
To co dostrzegłam zbiło mnie z tropu. Spodziewałam się, że okularnik przyglądać mi się będzie z mieszaniną lęku i zaskoczenia, a przynajmniej dezorientacji. Tymczasem jednak chłopak patrzył na mnie tak spokojnie jak to tylko było możliwe a jego oczy błyszczały smutkiem.
- To normalne, że się o niego martwisz ale głowa do góry. To nie tak, że są bez opieki. Profesor Okumura i pani Kirigakure na pewno przypilnują, żeby nic im się nie stało. No i w końcu wszyscy są exwire. Nie są bezbronni. To nie to samo co moi rodzice... – powiedział chłopak podchodząc do mnie i kładąc dłoń na moim ramieniu, w pocieszającym geście.
Spojrzałam na niego oszołomiona a chłopak niepewnie odsunął dłoń.
- Znaczy... jesteście z Rinem blisko... Myślałem...
Zamrugałam, szybko analizując sytuację. Nie przyszło mi to do głowy ale rzeczywiście, dla kogoś niezaznajomionego z faktem, że po Akademii biegają wolno dwa półdemony których moc przybiera formę płomieni było to jedyne logiczne wyjaśnienie, zwłaszcza dla kogoś tak wrażliwego jak Hetsu...
- Chyba masz rację. – odparłam wreszcie, wbijając wzrok w błękitną poświatę. – Yukio jakoś zapanuje nad sytuacją.
Widząc jak wiele płomieni szaleje na horyzoncie szczerze wątpiłam w swoje słowa. Wszystko wskazywało na to, że drugoklasiści znaleźli się w tak poważnym niebezpieczeństwie, że Rin nie miał innego wyboru jak tylko się ujawnić albo też chłopak stracił nad sobą panowanie. W obu przypadkach, nawet jeżeli Yukio zdoła coś wymyślić ciężko będzie mu zatuszować całą sprawę. Pożar widoczny był z odległości kilkunastu kilometrów (czego byliśmy żywym dowodem) a kolor płomieni był bardzo charakterystyczny...
Obok siebie usłyszałam metaliczny dźwięk. Zerknęłam w bok, dostrzegając manewrującą teleskopem koleżankę. Pokrętło wysokości zostało jej w ręce.
- Yumi, co ty robisz!?! – spytałam, mrużąc oczy w wyrazie niezadowolenia. Mogłaby przestać psuć mój prezent urodzinowy...
- Chcę zobaczyć co tam się dzieje. – odparła przyjaciółka – Tylko ten twój teleskop jest jakiś felerny.
- Mogę zobaczyć? – wtrącił Hetsu podchodząc do dziewczyny i biorąc pokrętło z ręki. – Tego się raczej nie wyciąga...
Chłopak przymocował część we właściwym miejscu i przesunął teleskop tak, że obiektyw wycelowany był w okolice pożaru. Następnie zaczął udoskonalać położenie. Ogarnął mnie lęk. Jeżeli istniała jakakolwiek szansa na zatuszowanie sprawy nie mogłam dopuścić by ktokolwiek poza osobami znajdującymi się na miejscu zdarzenia odkrył co czy raczej kto wywołał pożogę.
- Teleskop się nie nadaje do obserwacji naziemnych. – powiedziałam, próbując zniechęcić okularnika do dalszych prób.

- O ile wiem, teleskop od lunety różni cię tylko tym, że w teleskopie obraz jest odwrócony do góry nogami. – odparł kolega.
- Różni się też powiększeniem, jasnością i głębią ostrości. Z takiej odległości wszystko będzie rozmazane. – kontynuowałam, starając się by mój głos nie zadrżał. Wiedziałam, że ogień jest wystarczająco daleko by uchwycić ostrość przy użyciu najszerszego z wymiennych okularów.
- Nie zaszkodzi spróbować. – odparł chłopak zerkając przez okular. Momentalnie odsunął jednak wzrok. – Uhh, faktycznie. Jedna wielka mgła.
- To przez to, że masz słaby wzrok! Ja spróbuję.  stwierdziła Yumi odpychając kolegę i rzucając się na wizjer, jednocześnie trącając przymocowane do statywu pudełko z akcesoriami. Klamra puściła i pudełeczko upadło na ziemię, rozsypując wokół zawartość. Hetsu rzucił się by pozbierać części.
- Hmm, ten obiektyw wygląda prawie jak w mojej starej lunecie. – stwierdził po chwili, obracając w palcach znalezisko. Wizjer wyposażony w szeroką soczewkę służący do obserwowania koniunkcji planet. – Chyba będzie miał lepszą ostrość.
Następnie chłopak wstał i próbował zabrać się za odkręcenie starego okularu. Odepchnęłam jego dłoń. Serce biło mi ze strachu. Jeżeli wizjer zostanie zamocowany chłopak bez trudu ustawi ostrość pozwalającą na śledzenie co się dzieje na oświetlonym błękitną łuną obszarze.
- Byłabym wdzięczna, gdybyście przestali dotykać moich rzeczy bez pytania. – wrzasnęłam, nie mając innych pomysłów.
- Przepraszam. Chciałem tylko pomóc. – powiedział Hetsu, wyraźnie zraniony. – Nie chcesz zobaczyć jak wygląda sytuacja? Czy Rin i reszta są faktycznie zagrożeni?
Spuściłam wzrok udając zażenowanie i nagle dostrzegłam potencjalny sposób na wybrnięcie z sytuacji. Znajdowaliśmy się dość blisko skraju ogrodzonego murkiem dachu, w pobliżu miejsca gdzie kończyło się wgłębienie w podłodze stanowiące rynnę. Rów opadał tam gwałtownie, znikając w szczelinie którą deszczówka spływała aż na trawnik kilka pięter niżej.
- No dobrze. Ale ja ustawię teleskop. Daj mi to... – odparłam, wyciągając dłoń po przedmiot. Hetsu podał mi zawiniątko.
Chwilę manewrowałam przy końcówce sprzętu odkręcając stary okular. Następnie przyłożyłam w odpowiednie miejsce nowy wizjer celowo przechylając go o kilka milimetrów i mocno nacisnęłam co sprawiło, że uchwyt przekręcił się w bok a krążek upadł na ziemię i zaczął w szybkim tempie toczyć się w kierunku rynny. Już niemal tam był, brakowało ledwie kilka milimetrów. Wszystko wyglądało jak przypadek, drżenie rąk wywołane stresem... Wtedy jednak po balkonie przetoczył się głuchy odgłos i chwilę później zdałam sobie sprawę, że Yumi leży na podłodze trzymając zgubę w ręku.
- Mam! -  zawołała dziewczyna, wyraźnie dumna ze swojego wyczynu. Miałam ochotę ostentacyjnie uderzyć się w czoło. Albo jeszcze lepiej – uderzyć ją. Zamiast tego jednak uśmiechnęłam się tylko i ponownie wzięłam przedmiot. Musiałam zachowywać pozory.
- Zachowujesz się jakby zależało ci, żebyśmy nie zobaczyli co tam się dzieje. – mruknął chłopak, tym razem wyraźnie zniecierpliwiony.
Znowu zrobiło mi się gorąco. Cokolwiek można było powiedzieć o Hetsu chłopak był inteligentny i znał się na ludziach. Przejrzał mnie. Rzuciłam jeszcze raz wzrokiem na płonący las i zabrałam się ponownie za mocowanie wizjera. Nie miałam do dyspozycji więcej sztuczek a gdybym wciąż się upierała z pewnością okularnik skierowałby w moją stronę wkrótce serię kłopotliwych pytań... chyba nie pozostało mi nic innego jak doprowadzić sprzęt do porządku i liczyć na to, że nie będziemy w stanie dostrzec nic wiele.
- Gotowe. – stwierdziłam w końcu, zerkając przez poprawnie już skonfigurowany sprzęt. Jakość obrazu nie była najlepsza i oczywiście cały kadr był widoczny do góry nogami ale bez większego problemu byłam w stanie dostrzec języki płomieni muskające wyżej położone gałęzie drzew. Z bijącym sercem zaczęłam przesuwać pole widzenia wzdłuż linii horyzontu.
Wtedy usłyszałam odgłosy szybkich kroków na schodach prowadzących na dach. Zerknęłam w kierunku drzwi. Chwilę później wypadli przez nie bliźniacy Mishima.
- Wygrałem! – zawołał pierwszy z nich, zapewne Aro - zwykle odrobinę szybszy od brata. - Wleczesz się jak jakiś ślimak!
- Hej. – zawołał Dage, zerkając w moim kierunku i ignorując obelgę, zresztą niezbyt słuszną. Zjawili się przecież na dachu niemal równocześnie. – Patrz! Ale sprzęcicho!
W następnej chwili zostałam gwałtownie odepchnięta od urządzenia i zostało ono szybko przywłaszczone przez porywczych chłopaków przepychających teraz jeden drugiego by dostać się do okularu.
- No nie pchaj się tak! – mruknął jeden z nich usiłując utrzymać zajętą pozycję.
- Najpierw moja kolej! Byłem tu pierwszy! – zawołał drugi, odpychając brata. Stanowcze uderzenie sprawiło, że znajdujący się przy okularze chłopak zahaczył o tubę i pole widzenia teleskopu uniosło się o kilka stopni.
- Ale ja pierwszy zobaczyłem teleskop!  - odparł Dage. Wracając na poprzednią pozycję i zerkając wreszcie przez wizjer.
- Chciałabym zaznaczyć, że to mój sprzęt... – mruknęłam, ale nikt mnie nie słuchał.
Ty! Ale jaja! Tam ktoś lata na krześle! – zawołał chłopak znajdujący się teraz w posiadaniu urządzenia.
- Żartujesz! – zawołał drugi z braci po raz kolejny odpychając obserwatora. – Faktycznie. Hej... To chyba Mephisto!
- Że co przepraszam? – spytałam z niedowierzaniem.
- Sama zobacz. – powiedział Aro pozwalając mi na dotarcie do soczewki.
Rzeczywiście. Wysoko nad linią drzew, w powietrzu unosił się fotel a siedząca na nim osoba do złudzenia przypominała dyrektora. Charakterystyczny krój kapelusza był wystarczająco wyraźny nawet jeżeli sama sylwetka była jedynie cieniem na błękitnym tle. Po chwili krzesło jakby rozpłynęło się w powietrzu a sylwetka mężczyzny opadła. Zanim zdołałam zmienić wysokość teleskopu Mephisto zniknął już poniżej linii drzew.
Poczułam chwilową ulgę jednak szybko przerodziła się ona w atak lęku. Dyrektor mógł pomóc Yukio w opanowaniu sytuacji ale mógł równie dobrze pojawić się tam z zamiarem ukarania Rina. Karą za utratę kontroli i narażenie ludzi na kontakt z płomieniami była śmierć. Przynajmniej w moim przypadku.
Odskoczyłam od teleskopu, ukryłam twarz w dłoniach i nie mówiąc nic więcej pobiegłam do pokoju. Nie obchodziło mnie co się stanie z teleskopem, nie dbałam już o to co uczniowie mogą zobaczyć. Do oczu cisnęły mi się łzy bezsilności. Chciałam coś zrobić, chciałam go obronić. Tylko jak? Nie miałam najmniejszych szans by dostać się tam na czas... Przeklęta Shura! Przeklęty Yukio! Przeklęty Rin! Dlaczego do tego dopuścili?!