czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 11 – Tajemnica obrazu. Część 2.



Stałam na środku korytarza patrząc w oczy przerażonej postaci. Z jakiegoś powodu kobieta nie próbowała zniknąć czy uciec a jedynie powoli wycofywała się zwiększając odległość między nami – czyżby uważała, że jeżeli nie będzie wykonywać gwałtownych ruchów nie zaatakuję jej? Niedoczekanie. Płomienie wokół mnie szalały a w mojej głowie pojawiła się nieodparta potrzeba. Chęć by ją zabić. Chęć by wykorzystać swoją moc. Nie dlatego, że kobieta zraniła człowieka. Nie dlatego, że była duchem. Nie dlatego, że sama jej obecność sprawiała, że czułam niepokój. Nie. Po prostu chciałam skorzystać z mocy, przekonać się jak to jest zakończyć czyjeś istnienie. To była czysta ciekawość i pragnienie władzy. Czułam że łamię wszystkie swoje zasady ale nie mogłam się powstrzymać.
Rzuciłam się do biegu i w ułamku sekundy byłam już przy postaci. Kobieta nie zdążyła nawet mrugnąć, gdy uderzyłam w nią. Tylko czy faktycznie uderzyłam? Nie. Nie natrafiłam na żaden opór, po prostu nagle znalazłam się po drugiej stronie istoty. Przeniknęłam przez nią! Moje płomienie również nie wyrządziły jej żadnej krzywdy... Spróbowałam ponownie, ale bez rezultatu. Było tak jakbym przebiegała przez hologram. Stałam teraz na wyciągnięcie dłoni od kobiety, spróbowałam jej dotknąć. Moja dłoń przeniknęła przez jej sylwetkę. Wykonałam kilka gwałtownych pchnięć chcąc uderzyć postać i wystawić na działanie płomieni, lecz dość szybko stanęłam bez ruchu patrząc na istotę i głęboko oddychając. Dłonie zaciskałam z bezsilnej złości. Płomienie mnie zawiodły!
- Nie wierzę! Mówiłaś prawdę! Ty rzeczywiście jesteś tylko słabym człowiekiem! – kobieta śmiała się w głos się a na jej twarzy nie było już śladu strachu - Możesz sobie posiadać moc śmierci ale nie potrafisz jej użyć! Walczysz z duchem! Nie zabijesz mnie używając materialnych ataków!
- Być może tak naprawdę wcale nie próbowałam cię zabić. – wysapałam i spojrzałam jej prosto w oczy. Moja złość i pragnienie zabójstwa odeszły na dalszy plan, gdy zdałam sobie sprawę z moich prawdziwych odczuć.
To był duch a z tego, co wiedziałam o duchach (nie żebym była ekspertką) wszystkie były kiedyś ludźmi. Czy miałam prawo zabić człowieka? Co więcej, z tego co się domyślam duch to zasadniczo dusza ludzka która z jakiegoś powodu postanowiła zostać na ziemi. Fizyczne zabicie demona czy nawet człowieka było czym innym – nie kończyło istnienia danej istoty a jedynie powodowało opuszczenie przez nią fizycznego ciała. Czy miałam jednak prawo zabić czyjąś duszę? To byłby definitywny koniec tej istoty! Nie miałam prawa o tym decydować, w każdym razie nie bez dowiedzenia się czegoś więcej o przeciwniczce. Poza tym na ducha musiał istnieć inny sposób niż definitywne odwołanie go. Prędzej czy później każda dusza mogła przecież chyba trafić w zaświaty...
- Dlaczego zaatakowałaś Yumi? – zapytałam siląc się na spokojny ton głosu.
- Żeby sprawdzić twoją reakcję. – kobieta wciąż uśmiechała się ironicznie - Rzadko na terenie szkoły pojawia się chętny do walki demon.
- Pytam, dlaczego zaatakowałaś Yumi na początku, gdy dotknęła ramy! Dziewczyna nie zrobiła nic złego, wyraziła się wręcz o tobie z sympatią. To było zanim wykazałam jakąkolwiek chęć walki i zanim się ujawniłam, no chyba, że rozpoznałaś mnie po uszach....
Wyraz twarzy istoty zmienił się, nie uśmiechała się już. Jej mina wyrażała coś między smutkiem a wściekłością.
- Wieczne współczucie! Troska! Umniejszanie! Nikt nigdy nie uważał mnie za kogoś równego sobie! „Kobieta jest jak delikatny kwiat”! Bez nadziei, bez mocy, bez woli! Słaba, krucha, wrażliwa! Mój mąż i syn woleli zginąć w moim imieniu niż przyznać, że potrafię sobie poradzić! Do naszego domu włamał się złodziej i schwytał mnie. Miałam plan, który nie mógł zawieść. Ale moja rodzina postanowiła mi pomóc. Złodziej zauważył ich i zabił ich na moich oczach. Gdyby tylko pozwolili mi ...
Yumi jęknęła za moimi plecami przerywając przemowę ducha.
- Ale koniec biadolenia. Teraz mam moc! Teraz nikt już nie nazwie mnie słabą istotą! A tych, którzy spróbują czeka śmierć. – kobieta odwróciła się w stronę Yumi a na jej twarz powrócił kąśliwy uśmiech – Pozwolisz, że dokończę sprawę z twoją przyjaciółką?
- Co masz na myśli? – zapytałam choć czułam, że znam odpowiedź.
- Odzyskuje przytomność, więc mogę ją chwilę pomęczyć zanim ją zabiję. Początkowo myślałam, że spróbujesz mnie powstrzymać albo przeciwnie, dołączysz się do zabawy. Teraz widzę, że jesteś tylko kolejnym dzieciakiem, który nic sobą nie przedstawia. Nie licząc tych niegroźnych fajerwerków! – kobieta zaśmiała się i spróbowała dotknąć moich płomieni.
- Na twoim miejscu nie byłabym taka pewna siebie. To, że wcześniej nie chciałam zrobić ci krzywdy nie znaczy, że teraz nie użyję przeciw tobie moich płomieni we właściwy sposób. – odpowiedziałam wycofując się poza jej zasięg tak, że dłoń ducha nie dosięgła płomieni. Jednocześnie zagrodziłam jej drogę do koleżanki. – Dlaczego to robisz? Przecież też kiedyś byłaś człowiekiem. I kochałaś ludzi - to, dlatego jesteś taka wściekła, że twoja rodzina zginęła!
- Nic nie wiesz. – syknął duch i spojrzał na Yumi morderczym spojrzeniem – Moi bliscy są sami sobie winni. Ludzie, którzy nie doceniają innych nie zasługują na nic lepszego niż śmierć.
Wzrok kobiety coś mi przypominał - w taki sam sposób patrzyła krukopodobna istota na moją matkę, wtedy, gdy pierwszy raz użyłam swoich mocy. Miałam już jasność. Kobieta była zła. Nie wiedziałam, czy stała się taka jeszcze za życia czy też śmierć odebrała jej wszelkie człowieczeństwo. Ale wiedziałam jedno: chciała zabić Yumi i żadne argumenty nie były w stanie do niej przemówić. Musiałam ją powstrzymać...
Dam ci ostatnią szansę. Powrócisz do obrazu albo przejdziesz w zaświaty, jak wolisz. Ale nie zrobisz już krzywdy żadnemu człowiekowi. Jeżeli nie posłuchasz – przysięgam, zabiję cię! – stwierdziłam. Sama nie wierzyłam w to, co mówię, ale grałam swoją rolę chcąc wystraszyć kobietę. Istniała szansa, że postanowi nie ryzykować:
- Po prostu zejdź mi z drogi. – stwierdził duch lekceważąco i przeniknął przeze mnie dryfując w kierunku schodów.
Tym razem jakaś część mnie poczuła istotę. Duch nie był materialny, ale istniał, a jego istnienie odczuwalne było jako pewien rodzaj energii, esencji. Nagle poczułam taką samą energię wewnątrz mnie. Odwróciłam się i złapałam ducha za rękę. Trzymałam mocno, nie za pomocą mojego fizycznego ciała, lecz przy użyciu mojej własnej wewnętrznej mocy. Teraz byłam już pewna, że chcę to zrobić. Jeżeli pozwolę duchowi żyć ten na moich oczach zabije człowieka. Nie miałam wyboru.
- Co?! To niemożliwe! – kobieta spojrzała na mnie a w tej samej chwili płomienie przeniknęły z mojej dłoni na jej ciało. Duch krzyknął z bólu. Czułam jak jej energia słabnie pochłaniana przez płomienie i ku mojemu zaskoczeniu sprawiało mi to satysfakcję. Czułam przyjemność odbierając tej istocie życie! Zniesmaczona puściłam dłoń istoty a uczucie ustało. Patrzyłam teraz z przerażeniem jak duch a razem z nim otaczające go płomienie stają się coraz bardziej przeźroczyste aż w końcu zniknęły. Kilkadziesiąt sekund później stałam już samotnie na korytarzu nie licząc leżącej wciąż Yumi. Na schodach piętro niżej słyszałam kroki.
Nie byłam pewna czy chodziło o przedłużony kontakt z płomieniami czy fakt, że zakończyłam właśnie życie innej istoty, ale poczułam się nagle strasznie słaba. Płomienie otaczające moje ciało zamigotały i zgasły a ja osunęłam się na podłogę. Zdążyłam jeszcze tylko zobaczyć jak Naomi wbiega na piętro.
Później straciłam przytomność.
Ocknęłam się na łóżku. Byłam słaba, choć nie tak jak w dniu mojego przybycia do Akademii Prawdziwego Krzyża. Na szyi czułam dziwne, rytmiczne pulsowanie podobne do bicia serca. Z każdym uderzeniem czułam napływ energii. Zdałam sobie sprawę, że pulsowanie dochodzi z wisiorka, który, jak wiedziałam zawiera w sobie źródło mojej mocy. Powoli przypominałam sobie, co się wydarzyło. Yumi leżąca bez życia na podłodze, sylwetka kobiety utworzona z dymu, moje płomienie i zabójstwo... Chciałam wierzyć, że był to tylko sen...
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokół. Pomieszczenie, w którym się znajdowałam było pomalowane na biało a wzdłuż ściany ciągnęła się listwa z różnymi wejściami i przyciskami, musiała być to szpitalna sala. Wyglądało na to, że znajdują się tam dwa łóżka - leżałam na jednym z nich. Na drugim, oparta o ścianę siedziała Yumi zaczytana w mandze. Odetchnęłam z ulgą widząc, że nic jej nie jest, ale szybko dotarło do mnie, w jakiej poważnej sytuacji teraz się znajduję. Użyłam swoich mocy! Nie dość, że zabiłam czyjąś duszę to jeszcze nie mogłam mieć pewności czy ktoś nie zobaczył moich płomieni. Spojrzałam na Yumi przerażonym wzrokiem.
- A, Erika! Obudziłaś się! – zawołała przyjaźnie dziewczyna odwracając się w moją stronę. Na widok mojej miny jej entuzjazm osłabł. – O co chodzi? Boli cię coś? Zawołać doktora?
- Nie, wszystko w porządku. – rzeczywiście, czułam się już dość dobrze, zmęczenie ulatywało z każdym kolejnym uderzeniem dziwnego „serca”. Przyjrzałam się uważnie minie koleżanki – jeżeli odzyskując przytomność była świadkiem tego jak przy pomocy płomieni kończę istnienie żywej istoty bardzo dobrze to ukrywała. – Po prostu przypomniałam sobie, co się stało...
- Tak, to było straszne. Nie mogę uwierzyć, że ten duch tak nas poturbował. Pewnie myślał, że chcemy go wyegzorcyzmować i próbował się bronić.
- Yumi. Posłuchaj mnie. – musiałam wyprowadzić dziewczynę z błędu, jakby nie patrzeć to jej zbyt przyjazne zachowanie niemal doprowadziło do katastrofy – Nie można lekceważyć duchów i demonów. To nie są niewinne, bezbronne istoty tylko potwory, bez wyższych uczuć. Wiesz, dlaczego ten duch nas zaatakował? Rozzłościła go twoja sympatia!
- Ty jesteś inna. – Yumi spojrzała mi prosto w oczy – Jesteś demonem, ale nie jesteś zła.
- Jestem człowiekiem! – syknęłam i odwróciłam wzrok. Przypomniało mi się, jaką przyjemność czułam odbierając duchowi życie. Odpowiedzialna była za to moja demoniczna część, tego byłam pewna. Czy stawałam się potworem?
Nagle drzwi otworzyły się i stanęła w nich Naomi.
- Może ktoś mi wreszcie wyjaśnić, co tu się dzieje? Ten cały Yukio próbował mi właśnie wmówić, że spadłyście ze schodów! Dacie wiarę? – zawołała dziewczyna wchodząc do pomieszczenia.
- Być może faktycznie spadłyśmy ze schodów. – odparłam walcząc z rozbawieniem.
- Erika. Jesteś niemożliwa. Masz jakąś obsesję na punkcie sekretów czy jak? – zapytała Yumi patrząc na mnie po czym przerzuciła wzrok na Naomi – Jak się już domyślasz duchy istnieją i jeden z nich nas zaatakował. To całe religioznawstwo, jak je nazwała Erika to tak naprawdę zajęcia dla przyszłych egzorcystów odbywające się sekretnie w tej szkole. Uczęszczamy na nie.
- Miałyśmy nikomu nie mówić... – bąknęłam.
- Jak sobie wyobrażasz ukrywanie czegoś takiego przed najbliższą koleżanką? Od każdej reguły zawsze jest wyjątek.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Informacja

Rozdział 11 napisany i "zaplanowany do publikacji" 29 września o 18:30. :) Od tej pory będę próbować trzymać się tego harmonogramu - o ile wena mnie nie opuści nowe rozdziały będą się pojawiać w każdy czwartek o 18:30.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 10 – Tajemnica obrazu. Część 1.


Było słoneczne, sobotnie przedpołudnie. Siedziałam na murku w parku przy szkole myślami wracając do wczorajszego dnia. Moje pierwsze spotkanie z adeptami na egzorcystów przebiegło lepiej niż mogłabym się spodziewać. Oczywiście, nie obyło się bez drobnych podejrzeń jednak póki co moja sytuacja wyglądała całkiem dobrze. Jedynym problemem była ta dziewczyna, Yumi. Wiedziałam, że nie pozbyłam się jej na długo i z pewnością jeszcze nieraz da mi – z przyjaznym uśmiechem na ustach - do zrozumienia, że nie uważa mnie za człowieka. Jej zachowanie było naprawdę dziwne. Pozostali uczniowie zdawali się nie dopuszczać do siebie nawet myśli, że moje niezwykłe cechy mogłyby wskazywać na demoniczne pochodzenie, podczas gdy Yumi nie dość, że zauważyła to już na wstępie to jeszcze ewidentnie uważała to za coś wspaniałego.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Naomi. Dziewczyna zmierzała w moim kierunku a w jej oczach widziałam błysk zainteresowania. Chciała usłyszeć jakąś sensację, nie miałam co do tego wątpliwości. Wiec to by było na tyle, jeżeli chodzi o ciszę i spokój.
- Cześć Erika! Więc tu się schowałaś!
- Wcale się nie chowałam. Lubię to miejsce. – odparłam patrząc przed siebie. Cienie rzucane przez gałęzie drzew dodawały zagajnikowi aury tajemniczości. Dziewczyna mruknęła pod nosem coś co brzmiało jak „Taa, jasne” a następnie głośno dodała:
- Opowiadaj jak było! Jak zajęcia?– w jej głosie brzmiało autentyczne zainteresowanie.
- Było naprawdę fajnie. Dowiedziałam się masy rzeczy a pod koniec lekcji... – mój pełen entuzjazmu głos załamał się gdy zdałam sobie sprawę co właśnie chciałam powiedzieć. Prawie wyśliznęła mi się informacja o demonach! – nauczyciel urządził dla nas coś w rodzaju ceremoni powitalnej. Była taka atmosfera, że myślałam, że faktycznie zaraz jakaś nadnaturalna istota pojawi się w klasie.
Zaśmiałam się licząc, że dźwięk ten odwróci uwagę od nagłej zmiany mojego głosu. Dziewczyna przyjrzała mi się badawczo i przez chwilę bałam się, że zacznie drążyć temat jednak jej kolejne pytanie zupełnie mnie zaskoczyło...
- Na te zajęcia chodzi ktoś, kto ci się podoba! Wiem, że tak! Da się to wyczuć!
Popatrzyłam na nią zdziwionym wzrokiem i zarumieniłam się. No nie... jak mogła dojść do takiego absurdalnego wniosku!
- W grupie jest tylko 6 osób łącznie ze mną i chociaż 4 z nich to faceci nikt nie przypadł mi do gustu.  powiedziałam zgodnie z prawdą.
- No tak, mieszkasz w akademiku z najlepszym facetem w szkole... – westchnęła.
- Kogo masz na myśli? – zapytałam czując, że na mojej twarzy pojawia się jeszcze wyraźniejszy rumieniec.
- Mieszkasz z braćmi Okumura, jeden jest najlepszym uczniem w szkole i wszystkie dziewczyny za nim szaleją. A drugi też wygląda niczego sobie... Krążą plotki...
- Plotki... – no świetnie, jakbym miała nie dość zmartwień. Moje moce, mój wygląd, szkoła dla egzorcystów a teraz jeszcze to... – Powiedz ludziom którzy takie bzdury o mnie wygadują, że w odróżnieniu od niektórych do szkoły chodzę po to, żeby się uczyć a nie podrywać facetów! I zapytaj ich gdzie mają oczy. Jeżeli zwrócili uwagę na wygląd Rina pewnie zauważyli, że jestem do niego bardzo podobna - ta mutacja genetyczna nie występuje zbyt często, wiesz? Nie zdziwiłabym się gdyby się okazało, że jest ze mną spokrewniony a jeżeli on to jego brat również!
- Myślisz, że obgadywałam cię razem z nimi? - dziewczyna wyglądała na urażoną tonem mojego głosu - Po prostu usłyszałam przypadkiem jak o tym gadają i byłam ciekawa...
- No dobra... To znaczy... Po prostu się rozzłościłam. Nikt nie lubi być obiektem plotek. – powiedziałam przepraszającym tonem. – Ale na przyszłość nie poruszaj tego tematu, ok? Naprawdę mam większe zmartwienia...
- Na przykład co zrobić z tym nawiedzonym obrazem na 3 piętrze? - zapytała koleżanka a na jej twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech.
- Więc dowiedziałaś się czegoś...?
- Krąży legenda na jego temat. Mało jest osób, które rzeczywiście wyczuwają w tym obrazie jakąś dziwną energię, ale wszystkie te, którym się to zdarzyło spotkały później dziwne wypadki. Jeden chłopak nawet zmarł.
- To znaczy, że mam stać się kolejnym pechowcem roku bo czuję niepokój patrząc na nawiedzony obraz? Miło wiedzieć. – powiedziałam sarkastycznym tonem. Po usłyszeniu historii miałam jednak inną teorię – być może wszystkie te „nieliczne osoby” były po prostu studentami egzorcyzmów a odczuwany przez nie niepokój był związany z umiejętnością widzenia demonów. W końcu z tego, co zdążyłam już się dowiedzieć adepci, zwłaszcza rangi exwire jak Rin brali udział w różnego rodzaju misjach, których skutki mogły być z pewnością interpretowane jako „dziwne wypadki”.
- Nawiedzony obraz? – zza drzew wyjrzała niska, białowłosa osóbka. Pocierała ręce z ekscytacji a na jej twarzy widniał zachwycony uśmiech. – Chcę go zobaczyć! Jestem pewna, że mieszka tam jakiś miły duch!
- Yumi... – powiedziałam zrezygnowanym tonem.
- Yumi? – powtórzyła Naomi patrząc na nowoprzybyłą.
- Naomi, to jest Yumi, chodzi ze mną na zajęcia z religioznawstwa. – posłałam Yumi ostrzegawcze spojrzenie dając jej do zrozumienia by trzymała gębę na kłódkę – Yumi, to jest Naomi, moja koleżanka.
Dziewczyny obrzuciły się nawzajem piorunującym spojrzeniem. Zdecydowanie było między niemi jakieś napięcie. Były zupełnie różne, ale jednocześnie coś je łączyło. Nie mogłam tylko zidentyfikować co. Do czasu aż Naomi odezwała się:
- Chcesz zobaczyć ten obraz? Pokażę ci! Też jestem ciekawa, co tam siedzi.
No tak, jak mogłam tego nie zauważyć... obie wykazywały niezdrową wręcz ciekawość. I najwyraźniej postawiły sobie za punkt honoru granie mi na nerwach, każda na swój unikatowy sposób. Poczułam, że ktoś chwyta mnie za rękę...
- Chodź z nami Erika! – zawołała Yumi ciągnąc mnie za sobą.
W drodze na trzecie piętro głównego budynku szkoły nie spotkałyśmy nikogo – była sobota a lekcje miały zacząć się dopiero w poniedziałek, więc zdecydowana większość uczniów trzymała się z daleka od sal lekcyjnych. Dość szybko dotarłyśmy na miejsce i mogłyśmy w spokoju przyjrzeć się niezwykłej ozdobie. Kobieta namalowana na obrazie – w czarnym kimono, około 40letnia, z ciemnymi włosami – zdawała się patrzeć prosto na mnie a jej oczy namalowane były wyjątkowo realistycznie. Nie byłam zaskoczona czując ponownie niepokój. Obraz zdawała się otaczać jakaś nieuchwytna aura.
- Jej, ten obraz faktycznie musi być nawiedzony! cCzujecie tą energię? – zapytała z podekscytowaniem Yumi.
- Ja tak. I wcale mi się to nie podoba. – odparłam ponuro.
- A ja nadal nic nie czuję. I chyba dobrze... – dodała Naomi przyglądając się uważnie malunkowi.
- Och, nie wydaje mi się, żeby ten duch faktycznie wywoływał nieszczęścia. Jestem pewna, że to po prostu jakaś biedna, zagubiona dusza, która nie wie jak trafić w zaświaty... – stwierdziła Yumi głaszcząc ramę obrazu. Nagle wokół jej dłoni pojawił się dym. – Hej... Co jest...?!
- Lepiej się cofnij... – powiedziałam i spróbowałam pociągnąć koleżankę do tyłu. Ale napotkałam opór.
- To coś nie chce mnie puścić! – krzyknęła Yumi próbując się wyrwać z zasięgu dymu który obejmował teraz coraz większy obszar przyjmując sylwetkę człowieka. Na twarzy dziewczyny paradoksalnie poza naturalnym w tym momencie strachem widać było też zachwyt. Po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać czy z jej psychiką wszystko ok.
- Hej, przestańcie! Nabijacie się ze mnie, tak?! Udajecie, że zaatakował was duch żeby mnie przestraszyć... – syknęła Naomi patrząc na próbującą się wyrwać Yumi. Oczywiście, dziewczyna niedoświadczywszy w życiu temptaint nie była w stanie dostrzec dymnej postaci.
- Nikt się z ciebie nie nabija... – odparłam i podskoczyłam w stronę obrazu usiłując przegonić dym.
Yumi pisnęła z bólu, gdy w jakiś sposób dłoń utworzonej z dymu kobiety zacisnęła się mocno na jej nadgarstku. Poczułam, że tracę nad sobą kontrolę. Żaden demon i żaden duch nie będą ranić ludzi na moich oczach! Czułam nadchodzące płomienie... Płomienie?!... Nie! Nie mogłam! Nie mogę tracić nad sobą panowania! Nie mogę tu użyć płomieni! Nie mogę się zdradzić! ... Zacisnęłam dłonie w pięści i całą swoją siłę woli skupiłam na tym by się opanować. Powierzchnia mojej skóry przez ułamek sekundy zamigotała czernią ale płomienie nie pojawiły się.
- Ten czarny błysk...– zawołała Naomi cofając się o kilka kroków.
Widziała! ... Tylko, jakim cudem?! ... Nie, teraz to nieważne...
- W tym momencie to nasz najmniejszy problem... – stwierdziłam spoglądając na postać. Dymna kobieta odwracała się w moją stronę. Korytarz wypełnił odbijający się echem jakby odległy a jednocześnie bliski głos:
- Kogo my tu mamy... – na twarzy kobiety pojawił się złośliwy uśmieszek a chwilę później Yumi wisiała już pół metra nad ziemią trzymana za szyję. Postać wciąż uważnie mnie obserwowała z uśmiechem na ustach jakby chciała sprawdzić moją reakcję na swój atak.
- Zostaw ją! – krzyknęłam i próbowałam rzucić się na ducha.
W odpowiedzi postać odrzuciła Yumi z taką siłą, że dziewczyna przeleciała kilka metrów i z hukiem uderzyła stopnie schodów prowadzących na wyższe piętro. Razem z Naomi podbiegłyśmy do rannej koleżanki i kucnęłyśmy obok niej. Była nieprzytomna, ale mogłam wyczuć puls.
- Naomi, biegnij na dół i sprowadź kogoś! Trzeba szybko zabrać ją do szpitala! – powiedziałam obserwując kątem oka zbliżającą się do nas postać.
- A ty?                   
- A ja... – głos mi się załamał gdy zastanawiałam się co odpowiedzieć - Mam do załatwienia sprawę z pewnym duchem.
Dziewczyna przez chwilę kucała obok przyglądając mi się uważnie a następnie tylko kiwnęła głową i zbiegła po schodach, jej kroki szybko oddalały się.
- Zależy ci na nich. – powiedział duch prześmiewczym tonem. – Kto by pomyślał? Demon próbujący odnaleźć miejsce wśród ludzi!
- Nie jestem demonem. – syknęłam podnosząc się – Jestem człowiekiem tak jak ty kiedyś!
Moje ciało ogarnęły płomienie jakby zaprzeczając moim słowom. Nie byłam w stanie dłużej ich utrzymać w ryzach, zwłaszcza, że już nie musiałam. Wokół nie było nikogo, kto mógłby mnie w tej chwili zobaczyć. Poza oczywiście duchem, którego oczy nagle rozszerzyły się i dostrzegłam w nich odbicie płomieni. Kobieta była przerażona!
- Jesteś Śmiercią... – wyszeptała cofając się.
- Coś w tym rodzaju. – odpowiedziałam. W głowie huczało mi od emocji, niekoniecznie tych szlachetnych. Nie czułam się do końca sobą. Czy to strach istoty tak na mnie wpłynął? Złośliwy uśmiech pojawił się tym razem na mojej twarzy a z ust wydobyły się słowa:
Nie powinnaś była ze mną zadzierać.

piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 9 - Naukę czas zacząć. Część 2.



- Świat składa się z dwóch wymiarów, odpowiadających sobie niczym lustrzane odbicia. Pierwszy z nich to Assiah, świat w którym żyjemy. Drugi to Gehenna, świat zamieszkany przez demony. Zwykle podróż czy jakikolwiek inny kontakt między nimi nie jest możliwy jednak demony mogą przekraczać ową granicę opętując cokolwiek w naszym świecie. Ludzi zdolnych do odsyłania demonów do ich macierzystego świata nazywamy egzorcystami (...)
Lekcja trwała a w mojej głowie rodziło się mnóstwo pytań. Jak wygląda Gehenna? W jaki sposób demony przenikają do naszego świata? Jak daleko sięga demoniczne opętanie i czy to opętanie sprawiło, że jestem tym, czym jestem? I czy ta cała zabawa w egzorcyzmy nie jest jedną wielką stratą czasu skoro demony zostają tylko odesłane do Gehenny skąd mogą powrócić. Przez głowę przebiegła mi szaleńcza myśl – czy demony mają duszę? I jeżeli tak... czy znaczyłoby to, że jako jedyna osoba na świecie byłabym teoretycznie w stanie zabijać demony zamiast tylko je odsyłać? Kąciki moich ust uniosły się do góry, ale szybko doprowadziłam się do porządku. To nie było normalne. Coś musiało być nie tak z moją psychiką, jeżeli myśl o definitywnym i nieodwołalnym zabiciu żywej istoty wprawiała mnie takie emocje. Nawet, jeżeli ową istotą miał być demon. Co się ze mną działo?!
- Ktoś z szanownej młodzieży wie, jaki warunek trzeba spełnić by być w stanie dostrzec demony? - nauczyciel rozejrzał się po klasie – Tak, słucham pana.
Zerknęłam do tyłu. Fioletowowłosy chłopak opuszczał właśnie podniesioną dłoń a następnie wstał a miejsca i pewnym siebie tonem powiedział:
- Ludzie zaczynają widzieć demony po otrzymaniu zadanej przez demona rany lub złapaniu powstałej przez kontakt z demonem choroby. – po czym zasiadł ponownie na swoim miejscu a jego mina wskazywała, że nie uważa by lekcja był warta jego uwagi.
- Doskonale. Otrzymanie Mashō, zwanego również Temptaint czyli duchowej skazy sprawia, że poszkodowana osoba jest w stanie już do końca swojego życia widzieć demony. – kontynuował nauczyciel – Jest to oczywiście warunek konieczny dla osoby aplikującej by w przyszłości zostać egzorcystą. Czy jest w klasie ktoś, kto jeszcze tego typu kontaktu z demonem nie doświadczył?
I tym razem ku mojemu zaskoczeniu rękę podniósł fioletowowłosy chłopak. Najwidoczniej wiedza o demonicznym świecie i nadmierna pewność siebie nie szła w jego przypadku w parze z doświadczeniem. Obok rękę w górze trzymał także jeden z bliźniaków, co jak zauważyłam wywoływało na twarzy jego brata ironiczny uśmiech.
- Dwie osoby. Shinse Katou i Aro Mishima...  zapytał nauczyciel sprawdzając nazwiska na liście.
- Dage Mishima, Aro to ja. – wtrącił drugi z bliźniaków, lekko rozdrażniony pomyłką nauczyciela.
- Ah tak. – nauczyciel zerknął jeszcze raz na listę po czym wyjął z nesesera niewielką menzurkę wypełnioną ciemno-czerwonym, gęstym płynem. – Dobrze, załatwmy to szybko. Podczas wakacji w szkole zadomowiły się demony niższego rzędu zwane hobgoblinami. Wykorzystamy je w naszej małej ceremoni. To zepsuta zwierzęca krew. – potrząsnął menzurką – Gdy gobliny czują jej zapach bez zastanowienia zmierzają do miejsca gdzie jest rozlana.
Oparłam się o ścianę by mieć dobry widok na całą klasę i skrzyżowawszy ramiona na piersi z zadowoloną miną obserwowałam twarz nijakiego Katou, która stawała się coraz bardziej blada. Jego pewność siebie gdzieś uleciała. Jasne, rozumiałam jego przerażenie – lada chwila miał stać się celem dla demona, którego początkowo – zgodnie z tego, co sam powiedział – nie będzie w stanie nawet zobaczyć. Ale jednocześnie czułam satysfakcję. Ma za swoje. Może gdyby nie zadzierał nosa miałabym dla niego więcej współczucia.
Drugi chłopak również pobladł ale nie wydawał się aż tak przerażony. Ciekawa byłam, czy tylko gra by nie wyjść na tchórza czy też  po prostu wiedział już co go czeka z opowieści brata.
- Podejdźcie tutaj chłopcy. Bez obawy. To procedura, którą powtarzamy co roku. – powiedział mężczyzna a gdy ci wykonali jego polecenie podał im po kawałeczku papieru, uchylił lekko menzurkę, wysączył po kropli płynu na trzymane przez nich karteczki i zamknął pojemnik po czym schował resztę płynu do nesesera. – Tyle wystarczy. Zapach nie powinien być dość silny by pojawiły się więcej niż dwa lub trzy gobliny. Wszystko, co musicie zrobić to stać spokojnie aż poczujecie ból, wtedy możecie odrzucić od siebie próbki a ja odwołam stworzenia.
Poczułam obrzydliwy smród (zepsuta zwierzęca krew? Mają pomysły...) a po chwili zauważyłam jak przez tylnią ścianę sali przenikają trzy fioletowo-zielone stworzenia. Przypominały trochę małpy jednak miały zdecydowanie zbyt duże głowy, szpiczaste zęby i wytrzeszczone, okrągłe jak ping-pongi oczy. „Jej, jakie słodkie!” – odezwała się białowłosa dziewczyna a ja zaczęłam przyglądać się stworzeniom uważniej zastanawiając się co koleżanka w nich widzi. Nie wyglądały szczególnie groźnie, to musiałam przyznać ale zdecydowanie nie trzymałabym czegoś takiego jako zwierzątka domowego.
Widząc moje intensywne spojrzenie istoty zatrzymały się nagle najwyraźniej nie wiedząc, co robić. Jakby w obłędzie spoglądały to na mnie to na mnie to na stojących w bezruchu na środku sali chłopców.
- Panie profesorze, co się dzieje? – zapytał drugi z bliźniaków, ten który został w ławce. Patrzył na istoty.
- Nie wiem, nigdy się tak nie zachowywały. – wzrok profesora padł na mnie a jego mina wskazywała na to, że uważa, że wszystko to jakimś cudem moja wina. Rozzłościłam się.
- Może wyjdę z sali? – stwierdziłam sarkastycznie po czym mruknęłam pod nosem – Głupie stworzenia. I co się tak gapicie? Przecież was nie zaatakuję.
Jakby w reakcji na moje słowa istoty ruszyły się i omijając mnie szerokim łukiem przeleciały w powietrzu podlatując do wciąż stojących w bezruchu chłopaków. Nauczyciel zatrzymał jedno ze stworzeń pryskając w nie jakimś bezbarwnym płynem, którego buteleczkę trzymał teraz w dłoni (podejrzewałam, że to woda święcona) a dwa pozostałe rzuciły się na trzymane przez chłopaków karteczki. Pazury istot zadrasnęły skórę na rękach chłopaków a ci syknęli z bólu i niemal jednocześnie odrzucili od siebie papier. Ich oczy powiększyły się, gdy zobaczyli wreszcie po raz pierwszy znajdujące się tuż przed nimi istoty.
- „A dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka” – po klasie rozniósł się głos nauczyciela a powietrze wokół mężczyzny wypełniło się dziwną energią gdy recytował słowa. Stworzenia zaskrzeczały i spróbowały uciec, ale już po kilku sekundach przemieniły się w dym.
- Stary Testament, Księga Mądrości, Rozdział 3, wers 1. Każdy demon posiada tak zwany fatalny wers który sprowadza na niego zgubę. Będziecie się uczyć o nich na zajęciach ze Świętych Pism. Egzorcystów używających wersów ze świętych ksiąg jako swojej głównej broni przeciw demonom nazywamy Aria. Jest to jedno z mistrzostw, przed których wyborem zostaniecie postawieni pod koniec roku. – wyjaśnił mężczyzna wyciągając z nessesera apteczkę. Oblał ręce chłopaków czymś, co wyglądało jak najzwyklejsza woda utleniona i podawszy im po plastrze odprawił ich do ławek a sam zajął się zbieraniem swoich rzeczy do torby. - Demony zostały podzielone na 8 królestw według ich powinowactwa z żywiołem lub elementem, każdy rodzaj posiada swoje specyficzne silne i słabe strony. W królestwach panuje ściśle określona hierarchia a na czele każdego z nich stoi wysokiej klasy demon. Gobliny należą do królestwa ziemi i są jednymi z najsłabszych stworzeń swego rodzaju. Ale więcej na ten temat opowiem na następnych zajęciach. Na dziś jesteście wolni.
Ledwie nauczyciel opuścił salę wokół mnie rozległy się głosy:
- Świetna lekcja! Początkowo trochę się nudziłem, ale ta cała sytuacja z demonami była ekstra! Naprawdę dobrze zrobiłem dołączając do tej szkoły. – zawołał Katou, najwidoczniej już zapomniał o tym, że jeszcze kilka minut wcześniej trząsł się jak osika.
- Widziałem jak trzęsłeś portkami na samą myśl, że mają cię zaatakować. Ciekawe jak byś zareagował gdyby pojawił się naprawdę silny demon. – powiedział sarkastycznie jeden z bliźniaków, ten bez plastra na dłoni – To były tylko gobliny. To tak jakbyś zachwycał się myszą czy czymś takim. Otrzymałem od nich Mashō mając 11 lat i jakoś sobie poradziłem.
- Taa, fes sobie poradziłeś. – odpowiedział drugi z bliźniaków z wyraźną ironią w głosie - Uciekałeś gdzie pieprz rośnie. Dopiero starzy się ich pozbyli.
- Uciekłem, bo nie wiedziałem jak z nimi walczyć a odgonić się ich nie dało. Tych istot po prostu nie sposób przestraszyć. W każdym razie tak mi się zdawało. – chłopak przerzucił wzrok na mnie i zaśmiał się  – Ciekaw jestem co ona im takiego zrobiła że bały się poruszyć.
Spojrzenia wszystkich skierowały się w moją stronę a ja lekko pobladłam. Więc też uznali, że demony zareagowały tak na mnie... niedobrze... oj, niedobrze...
Przywołałam na twarz fasadę uśmiechu.
- Najwidoczniej uznały, że groźna ze mnie egzorcystka. - odparłam pilnując by w moim głosie brzmiał śmiech. Całkiem nieźle mi to wyszło, byłam coraz lepsza w kontrolowaniu emocji.
- A ja myślę, że po prostu popatrzyły na ciebie i doszły do wniosku, że mamy już w klasie jednego demona. – stwierdziła białowłosa dziewczyna. Jej głos brzmiał przyjaźnie a oczy wciąż błyszczały z zachwytu. Uśmiechała się od ucha do ucha. Z tą dziewczyną definitywnie było coś nie tak.
Poczułam narastającą panikę. Nie minął jeden dzień a już nazwano mnie demonem. Jak miałam się z tego wyplątać?
- Demona? – z zażenowania przygryzłam wargę co tylko jeszcze bardziej uwidoczniło moje kły – Jeżeli chodzi ci o mój wygląd to to tylko mutacja genetyczna. Nie jestem z tym jedyna, nawet w tej szkole. Chociażby dyrektor...
-Dyrektor to w ogóle jakiś demon wcielony, widzieliście jego ciuchy? – przerwał mi Katou a cała klasa ku mojej uldze wybuchnęła szczerym śmiechem. Cała klasa... za wyjątkiem okularnika.
- Demony to nie temat do żartów.- syknął chłopak. – To bezlitosne stworzenia. Demony zabiły moich rodziców!
Przed oczami przeniknęło mi wspomnienie mojego pierwszego kontaktu z demonem. Gdyby nie to, że zdołałam wykorzystać uśpioną we mnie moc z pewnością moja mama a możliwe, że i ojciec podzieliliby los rodziców chłopaka. Być może pomysł z definitywnym zabijaniem demonów nie był jednak taki zły...
- My również straciliśmy w ten sposób bliskie osoby. – stwierdził jeden z bliźniaków - Nasz dziadek i wujostwo zginęli z rąk demona.
- Ale nie odebrało nam to poczucia humoru. – dokończył drugi – W końcu najlepszym sposobem na pokonanie strachu jest śmiech.
Gdy niedługo później opuściłam klasę i udałam się wzdłuż korytarza szukając drzwi, których mogłabym użyć jako portalu usłyszałam za sobą dziewczęcy głos.
- Hej! Nie przedstawiłam się. Jestem Yumi Hiroyuki. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy. – powiedziała białowłosa koleżanka i potrząsnęła moją dłonią zanim zdążyłam zareagować – Przepraszam za to co wcześniej powiedziałam, trochę się wygłupiłam. Wygląda na to, że próbujesz zachować to kim jesteś w sekrecie.
Najwidoczniej była święcie przekonana, że jestem demonem i ... podobało jej się to!
- Naprawdę nie wiem o czym mówisz. - odparłam znikając za najbliższymi drzwiami. Nie miałam zamiaru potwierdzać jej przypuszczeń.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 8 – Naukę czas zacząć. Część 1.



Ostatnie dni wakacji minęły spokojnie, przez większość czasu chodziłam po terenie uczelni korzystając z pięknej pogody. Z dnia na dzień pojawiało się coraz więcej osób, lecz nikt nie zapadł mi w pamięć tak dobrze jak ludzie (i nie tylko ludzie), których poznałam tuż po moim przybyciu tutaj. Zbyt dużo informacji naraz. Kto by zapamiętał te setki twarzy i imion, jakie było mi dane poznać w ciągu tych kilku dni? Jestem pewna, że w przyszłości będę w stanie rozpoznać większość z nich przynajmniej z widzenia jednak póki co czułam się jedynie zagubiona w tym morzu uczniów. Teraz stałam razem z nimi przed głównym budynkiem szkoły. Ceremonia rozpoczęcia roku szkolnego właśnie się zakończyła i uczniowie rozchodzili się do dormitoriów lub dołączali do grup mających zwiedzić teren szkoły z nauczycielem w roli przewodnika.
- Idziemy z nimi? Może nauczyciel powie coś o tamtym obrazie na 3 piętrze...
Spojrzałam na stojącą obok mnie dziewczynę. Była to pierwsza uczennica, którą poznałam przekraczając przysłowiowe bramy uczelni. Miała na imię Naomi i tak jak ja zaczynała właśnie swój pierwszy rok nauki w Akademii Prawdziwego Krzyża. W czasie ostatnich kilku dni często włóczyłyśmy się razem. Dziewczyna była ciekawska i nic nie uszło jej uwadze, choć starała się jak mogła, by ktoś przypadkiem nie uznał, że wtrąca nos w nieswoje sprawy (chyba tylko z tego powodu nie powiedziała nigdy nic o moich szpiczastych uszach). Była też dość lękliwa.
Obraz, o którym wspomniała przedstawiał ubraną w kimono bladą kobietę - niby nie było w nim niczego niezwykłego jednak przechodząc obok odczułam pewien niepokój. Gdy powiedziałam o tym Naomi (która przeszła obok obrazu bez większego zainteresowania) ta stwierdziła z wyraźnym strachem w głosie, że obraz pewnie ma jakąś tajemniczą historię.
- Nie wiem czy chcę się do tego obrazu zbliżać. – powiedziałam z udawanym lękiem powracając do teraźniejszości - Poza tym nie mam za dużo czasu, zajęcia dodatkowe na które mam uczęszczać zaczynają się dzisiaj. Muszę się przygotować.
- Zajęcia dodatkowe? – koleżanka spojrzała na mnie z charakterystyczną iskierką w oku. Heh, a miałam nadzieję, że obejdzie się bez tłumaczeń - Nic nie wspominałaś! Na co chodzisz?
Tego pytania się bałam. Nie miałam jakiś szczególnych powodów by sądzić, że dziewczyna tak jak ja ma zamiar szkolić się na egzorcystkę a jedną z zasad obowiązujących adeptów było utrzymywanie przez zwykłymi uczniami w tajemnicy tego, że takie zajęcia odbywają się na terenie szkoły chyba, że nastąpiłaby sytuacja kryzysowa.
Zaczęłam intensywnie myśleć nad odpowiedzią. Musiałam wymyślić coś na tyle nudnego żeby dziewczyna nie postanowiła przypadkiem też się zapisać i nie odkryła, że takie zajęcia nie istnieją a jednocześnie coś, co chociaż w pewnym stopniu pokrywało się z tematami, jakie na zajęciach z egzorcyzmów miałam przerabiać – na wypadek gdyby natrafiła kiedyś na moje notatki. Przed oczami stanął mi plan zajęć. Demonologia, Antydemoniczna farmakologia, Święte pisma, Magiczne symbole...
- Religioznawstwo i wierzenia ludowe. – wypaliłam. Cóż, to z pewnością mogło tłumaczyć przynajmniej część z moich notatek.
- Brzmi ciekawie... – powiedziała koleżanka a ja ku swojej uldze poczułam, że mija się z prawdą. Nie uważała najwidoczniej, żeby wybrany przeze mnie przedmiot był szczególnie ciekawy. Udało się!
- Nieszczególnie. Ale mam zamiar poznać jak najwięcej zabobonów i w przyszłości jeździć po świecie likwidując demony. – powiedziałam żartobliwym tonem wierząc, że uzna moje słowa za przenośnię.
Najbliżej nas stojąca grupa z przewodnikiem ruszyła właśnie w stronę wejścia do szkoły.
- Ja chyba pójdę z nimi, nie mam dziś żadnych zajęć. – stwierdziła Naomi patrząc na mnie niepewnym wzrokiem i wskazując na oddalających się uczniów.
- Idź, idź. Spróbuj się czegoś dowiedzieć o tym obrazie, ok?
- Jasne. – koleżanka uśmiechnęła się do mnie i pobiegła za grupą pozostawiając mnie samą (nie licząc wciąż dość gęstego tłumu wokół). Jeden problem mniej.
Teraz musiałam tylko skoczyć do pokoju po torbę z książkami i wykorzystać magiczny klucz zamieniający dowolne drzwi w przejście prowadzące do budynku gdzie miały odbywać się zajęcia z egzorcyzmów. Dwa dni wcześniej z czystej ciekawości wypróbowałam już przedmiot i przekonałam się już, że klucz faktycznie działa – drzwi mojego pokoju otworzyły się wtedy na wysoko sklepiony, zdobiony różnokolorowymi witrażami korytarz zamiast szarego, obskurnego pomieszczenia ciągnącego się przez akademik – ale nie miałam wtedy dość odwagi czy motywacji by samotnie zwiedzić tajemniczy budynek. Dziś jednak będę musiała przekroczyć próg tajemniczej szkoły i spotkam tam nie zwykłych uczniów nieświadomych istnienia świata do którego należałam, ale egzorcystów i adeptów świadomych zagrożenia, jakie niesie kontakt z demonami. Byłam przerażona!
Powolnym krokiem ruszyłam do akademika. Po drodze zauważyłam Suguro, Shimę i Koneko skradających się w stronę mało uczęszczanej części kompleksu. Byłam pewna, że szukają sposobności by niepostrzeżenie dostać się na ich własne zajęcia. Dodało mi to nieco pewności siebie. Ta trójka od roku uczyła się w jednej klasie z Rinem i choć z tego co zdołałam zaobserwować nie darzyli chłopaka szczególną sympatią zdawali się podchodzić dość neutralnie do jego nieludzkich cech. Jeżeli Rinowi udawało się funkcjonować w grupie przyszłych egzorcystów, dlaczego ja miałabym sobie nie poradzić?
Trzymając się tej myśli weszłam do pokoju, sprawdziłam ostatni raz czy w torbie znajdują się wszystkie potrzebne książki i zarzuciwszy torbę na ramię podeszłam do zamkniętych drzwi prowadzących na zewnątrz. W ręce trzymałam magiczny klucz. Włożyłam klucz do zamka w drzwiach i czując ogromne nerwy przekręciłam blokadę. Jeszcze dłuższą chwilę stałam przed drzwiami przekonując samą siebie, że nie mam wyboru i na pewno dam sobie radę aż w końcu nacisnęłam klamkę i zerknęłam za krawędź drzwi. Tak jak poprzednim razem moim oczom ukazał się kolorowy korytarz. W wysokim pomieszczeniu nie było okiem za to po obu jego stronach wznosiły się identycznie wyglądające, ozdobione witrażami strzeliste drzwi. Zerkałam zza jednych z nich.
- Ach, Erika. Lepiej się pospiesz, nie chcesz chyba spóźnić się na zajęcia już w pierwszym dniu. – usłyszałam czyjś głos a gdy odwróciłam głowę odkryłam, że korytarzem w moim kierunku zmierza Yukio, miał na sobie swój strój egzorcysty.
Przyjmując pewną siebie pozę uśmiechnęłam się do chłopaka, przekroczyłam próg korytarza zamykając za sobą drzwi i powiedziałam:
- Faktycznie, trochę się zagapiłam. Podpowiesz mi gdzie jest sala 1104?
- Chodź za mną, mam zajęcia w sali 1106, to tuż obok. – odparł chłopak i ruszył korytarzem.
Dojście do właściwej sali nie zajęło nam dużo czasu. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami numer 1106, sala 1104 znajdować się miała za następnymi drzwiami. Yukio uśmiechnął się do mnie, mruknął „Powodzenia” i wkroczył do swojej sali a ja zostałam sama na korytarzu. Pokonując ostatnie kilka metrów czułam, że zżera mnie trema. W końcu jednak powiedziałam sobie stanowczo „Już nie możesz się wycofać” i popchnęłam drzwi oznaczone liczbą 1104.
Stałam na progu obskurnie wyglądającej sali o zielonych ścianach. Pomieszczenie było dość duże i sądząc po ilości ławek mogło uczyć się tam jednocześnie około 20 osób jednak w klasie znajdowało się tylko pięcioro uczniów. Wszyscy skierowali na mnie swój wzrok w rekcji na dźwięk otwieranych drzwi. Kierowana impulsem zgarnęłam za ucho włosy opadające mi na twarz i uśmiechnęłam się ukazując linię moich zębów. Niech myślą, że czuję się pewnie ze swoim wyglądem.
- Cześć, jestem Erika. – powiedziałam wkraczając do sali.
Najbliżej drzwi, w pierwszej ławce siedziała dość niska dziewczyna o zielono-niebieskich oczach i białych włosach spiętych w dwa kucyki dużymi, niebieskimi kokardami. W rękach trzymała tomik mangi. Jej reakcja na mój widok wprawiła mnie w zdumienie. Dziewczyna otworzyła szeroko usta a jej oczy rozbłysły przywodząc na myśl oczy szczeniaczka. Wpatrywała się we mnie jak w obrazek!
Dalej, na końcu środkowego rzędu siedział chłopak o czarnych włosach, których końcówki pofarbowane były na głęboki, fioletowy kolor. Nogi trzymał oparte o blat ławki, ramiona skrzyżowana na piersi a jego mina mówiła wyraźnie, że nie ma zamiaru zaszczycać mnie swoim spojrzeniem. Zerknął tylko przelotnie – najwidoczniej upewniając się, że to nie nauczyciel – i odwrócił wzrok gapiąc się tępo przed siebie.
Obok niego, w ostatniej ławce rzędu pod oknem siedziała para podobnych do siebie jak dwie krople wody chłopaków - bliźnięta jednojajowe. Byli wysocy, dobrze zbudowani, mieli zielone oczy a kolor ich włosów trudno było określić gdyż byli ostrzyżeni niemal na łyso, stawiałam na brąz albo ciemny blond. Siłowali się na ręce. Gdy pierwszy z nich spojrzał w moją stronę drugi momentalnie wykorzystał sytuację i przygwoździł dłoń brata do ławki po czym posłał mi łobuzerski uśmiech. Chłopak nie pozostał mu dłużny i niechlubny zwycięzca dostał chwilę później od brata w ucho.
Przed bliźniętami siedział wyglądający dość normalnie czarnowłosy chłopak. Miał na sobie okulary a jego oczy miały szarawy odcień. Przed nim na ławce leżał otwarty podręcznik. Gdy nasze spojrzenia się spotkały dostrzegłam w oczach chłopaka coś w rodzaju lęku. Szybko jednak spuścił wzrok i uznałam, że być może to, co uważałam za strach było po prostu oznaką nieśmiałości.
Usiadłam w drugiej od przodu ławce rzędu pod oknem skąd miałam dobry widok na drzwi (z czystej ostrożności wolałam zawsze wiedzieć, kto lub co przekracza próg sali). Siedząca przy drzwiach dziewczyna wciąż obserwowała mnie a jej szeroko otwarte oczy błyszczały. Nie mieściło mi się to w głowie. Potrafiłam przewidzieć każdą reakcję na moją osobą – od sympatii, przez postawę całkowicie neutralną aż po ignorowanie mnie czy nawet otwartą agresję. Ale nie przeszło mi nawet przez myśl, że znajdzie się osoba, która będzie patrzyć na moje szpiczaste uszy i widoczne kły jakby właśnie zobaczyła 8 cud świata! Czułam się zażenowana...
Nagle drzwi sali otworzyły się i stanął w nich ciemnowłosy mężczyzna w średnim wieku o sympatycznym wyrazie twarzy którą szpeciła jednak podłużna blizna ciągnąca się przez jego lewy policzek. Jak na egzorcystę przystało miał na sobie długi, ciemny płaszcz. W ręce trzymał neseser.
- Witam młodzieży! Widzę, że mamy już komplet. Jestem Norio Ashida, nauczyciel demonologii i opiekun waszej klasy. – powiedział podchodząc do biurka – Proszę o uwagę, zaczynamy zajęcia.

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 7 – Współlokatorzy



Dotarliśmy już prawie do wejścia na teren uczelni gdy nagle poczułam, że burczy mi w brzuchu. No tak, było już po 14tej - pora obiadowa - a przedpołudnie obfitowało przecież w męczące wydarzenia. Walka z demonem i godzinny spacer przez las wzmagają apetyt. Teoretycznie w pokoju czekała jeszcze na mnie kupiona wczoraj drożdżówka, ale wątpiłam bym sobie nią pojadła. Musiałam coś kupić a z tego co zdołałam się już zorientować na terenie uczelni nie było miejsca gdzie sprzedawaliby zestaw obiadowy w cenie niepowiększonej o co najmniej jedno nadprogramowe zero.
Wcześniej się nad tym nie zastanawiałam ale przy takim kateringu moja przyszłość w tej szkole rysowała się blado – miałam do wyboru doprowadzeni rodziców do bankructwa albo wybitnie mało zróżnicowaną dietę, nie żebym była zwolenniczką przesadnie zdrowego żywienia ale schemat drożdżówka/kanapka na śniadanie, obiad i kolację nie brzmiał dla mnie zbyt zachęcająco. Oczywiście mogłam też kupować produkty spożywcze w sklepie i gotować tak jak Rin, ale po pierwsze nie znosiłam siedzieć przy garach a po drugie... cóż, nie potrafiłam. Jeżeli czegoś nie przypaliłam to tego nie dogotowałam a jak wyjątkowo właściwie dobrałam czas kończyło się na zakalcu albo złym dobraniu przypraw. Po prostu nie miałam do tego serca.
- Umm, jest tu może jakieś miejsce gdzie można kupić obiad w normalnej cenie? Ta szkolna stołówka ma ceny z księżyca. – zapytałam na tyle głośno by również idący przodem Yukio usłyszał.
- To pora obiadowa, więc obiad czeka na nas w kuchni akademika. - odpowiedział idący obok mnie Rin.
- Jak to? – nie wiedziałam co o tym myśleć, to nie zgadzało się z moją teorią, przecież zauważyłabym gdyby Rin przygotował coś przed wyjściem – Wydawało mi się, że w akademiku mieszka tylko nasza trójka a ty gotujesz dla siebie i brata... – ugryzłam się w język gdy tylko powiedziałam te słowa, miałam nadzieję, że chłopak się nie obrazi za zrobienie z niego kogoś w rodzaju kury domowej. Na szczęście wyglądało na to, że nie uważa gotowania za coś złego, bo zaśmiał się tylko:
- Przez jakiś czas, gdy Ukubach był obrażony baliśmy się, że na tym się właśnie skończy.
- Ukubach? – zapytałam.
- To chochlik zamieszkujący kuchnie. - wyjaśnił Yukio, chłopak stał przed bramą i czekał aż do niego dołączymy – Zazwyczaj tego typu istoty pojawiają się tylko nocą i sprawiają, że pozostawione w kuchni potrawy stają się smaczniejsze.
- Ale nasz Ukubach przejął rolę pełnoetatowego kucharza. – kontynuował teraz Rin – Nie masz pojęcia ile musiałem się natrudzić żeby pozwolił mi przygotować dzisiejsze śniadanie. Rozumiesz, kuchnia to jego terytorium i jest bardzo wyczulony na wszelkich intruzów. Lepiej nie próbuj nic tam gotować bez jego wyraźnego pozwolenia, bo skończy się na strajku głodowym – a przymusowo głodującymi będziemy my.
- Nie ma obawy. Nie mam zamiaru nawet zbliżać się do garnków. – odpowiedziałam a w moim głosie słyszalna była z pewnością ulga. Najwyraźniej przebywając w szkole nie musiałam się martwić o to by być „dobrą gospodynią domową”, czego wiecznie oczekiwali ode mnie rodzice! No i oczywiście nie musiałam się już martwić o to czy będę miała, co jeść. Choć przyznam, perspektywa jedzenia czegoś przygotowanego przez chochlika nieco mnie niepokoiła.
Yukio przeprowadził nas przez bramę pozdrawiając po drodze strażników a następnie, gdy wszyscy przekroczyliśmy granicę uczelni stwierdził, że ma coś do załatwienia i ruszył ścieżką prowadzącą do kompleksu gdzie jak wiedziałam znajdowała się willa Mephisto. Ja i Rin udaliśmy się w stronę akademika. Już prawie byliśmy przy drzwiach, gdy drogę zagrodziło nam znane mi już trio: Suguro, Shima i Koneko.
- Hej, Okumura, rok szkolny się jeszcze nie zaczął, uważasz, że jak ubierzesz mundurek staniesz się mądrzejszy? – zapytał Suguro prześmiewczym tonem.
Koneko rzucił okiem na mój poszarpany rękaw i stwierdził:
- Byli na misji.
- Jak to na misji? Dlaczego nikt nam o niczym nie wspomniał!? – zapytał Suguro i przejechał po nas podirytowanym spojrzeniem, jego wzrok zatrzymał się na mnie – Chwila, ona jest podobno dopiero na pierwszym roku!
- Zgadza się. I poradziła sobie lepiej niż niejeden exwire. – odparł Rin.
- Naprawdę? – zapytał przymilnym tonem Shima uśmiechając się do mnie.
- Nie sądzę. – głos Suguro był stanowczy, jakby doskonale wiedział o czym mówi – Pewnie jak zwykle wyrwałeś się do przodu bez żadnych wyjaśnień i załatwiłeś sprawę nie czekając na jakąkolwiek pomoc.
- Próbował.– zachichotałam próbując rozładować napięcie. - Ale mu się nie udało.
Rin chwycił mnie gwałtownie za rękę i pociągnął do drzwi akademika (chłopak był naprawdę silny, choć na to nie wyglądał). Zatrzasnął je za nami. Wyrwałam się z jego uścisku i masując nadgarstek zawołałam:
- Co to niby miało być?!
- Bałem się, że przyjdzie ci do głowy powiedzieć coś więcej o tym co się wydarzyło. – powiedział po czym ściszył głos i dodał – Nie wiem jakie zasady obowiązują ciebie ale nikt nie może się dowiedzieć o moich płomieniach.
Spojrzałam na niego badawczo. Naprawdę uważał, że mogłabym go ot tak wydać? Przecież jesteśmy dokładnie w tej samej sytuacji!
- Nie musisz się martwić.– stwierdziłam uspokajającym tonem i ruszyłam w kierunku kuchni skąd – jak nagle zauważyłam – docierał znowu jakiś smakowity zapach – Mi również nie wolno się zdradzić przed nikim.
- Jakoś nie przejmowałaś się tym tam, w jaskini. Momentalnie pokazałaś co potrafisz.
- Gdyby towarzyszył mi ktoś inny zastanowiłabym się kilka razy i może nawet skończyłoby się na tym, że stalibyśmy w ciemnościach i wołali o pomoc. Stworzyłam płomień tylko dlatego, że wiedziałam, że najwyraźniej jedziemy na tym samym wózku więc nie muszę się przed tobą kryć. – jakże chciałam by była to prawda. Wiedziałam, że chłopak ma sporo racji – tam w jaskini faktycznie zareagowałam instynktownie i choć mogłam wymyślić dobrą wymówkę nie mogłam zaprzeczyć sama przed sobą.
- Jakim znowu wózku? – zapytał Rin.
- Oh, tak się mówi. – zastanawiałam się dlaczego chłopak nie kojarzy tego powiedzenia - Chodzi o to, że mamy ten sam problem i obowiązują nas te same zasady. Apropo, masz jakieś oficjalne wyjaśnienie dla tych uszu i zębów? Wiem, że ogon chowasz, ale uszy stały się nijako twoim znakiem rozpoznawczym.
- Yukio to wymyślił. Rzadka mutacja genetyczna. Mógłby to być też efekt operacji plastycznej, ale nie mam zamiaru udawać takiego wariata. I tak już wystarczająco dużo osób krzywo na mnie patrzy.
- Faktycznie, pomysł z mutacją brzmi lepiej. Też tak będę tłumaczyć, jeżeli ktoś mnie zapyta.
Dotarliśmy do kuchni. Na stole leżały 3 tace. Ryż z kurczakiem, sos i bliżej niezidentyfikowany napój. Niepewnie zajęłam jedno z miejsc i spróbowałam danie. Było świetne! Niemal tak smaczne jak omlet, który Rin przygotował rano.
- Pyszne. Naprawdę to robota chochlika?
- Tak. – odparł chłopak po czym zawołał – Hej! Ukubach! Chciałbym cię komuś przedstawić, to Erika, nasza nowa lokatorka.
Na blacie oddzielającym część jadalnianą od prawdziwej kuchni pojawiło się niewielkie stworzonko. Miało kilkadziesiąt centymetrów wzrostu, żółte różki i nieproporcjonalnie duże uszy a większość jego ciała (poza twarzą, torsem i ramionami) pokryta była fioletowym puszkiem. Istota miała fioletowy ogon zakończony na kształt trójzębu. Skrzat ubrany był w fartuch i rękawice kuchenne.
- Dzień dobry Ukubach. Dziękuję za pyszny obiad. - uśmiechnęłam się do stworzonka i powróciłam do jedzenia. Moje obawy zniknęły, istota było dość sympatyczna. I z pewnością potrafiła świetnie gotować!
- Ułinii! – odpowiedział kucharz a ja mogłabym przysiąc, że znaczyło to coś pomiędzy „Cała przyjemność po mojej stronie” albo „Cieszę się, że ci smakuje”. Nie wiedziałam w jakim języku mówi stworzonko ale w jakiś sposób intuicyjnie rozumiałam znaczenie.
Nagle z drzwi korytarza dobiegło miauczenie kota a w mojej głowie usłyszałam (tym razem wyraźnie, bez najmniejszego domyślania się) #Rin! Wróciłeś! Jestem głodny!#. Spojrzałam w stronę z której dochodził głos. Stał tam czarny kot (a w każdym razie coś przypominającego kota) z białym brzuszkiem, różkami na głowie i dwoma ogonami. Stworzenie uchwyciło mój wzrok i ponownie zamiauczało a ja usłyszałam w swojej głowie #Rin, kto to? Nie znam jej.#.
- Umm… Jestem Erika. – odpowiedziałam a Rin spojrzał na mnie. Wyjaśniłam więc wskazując na stworzonko: – Wydaje mi się, że słyszę jego myśli.
- Tak. Istnieje coś w rodzaju telepatii między demonami. – odpowiedział chłopak przyglądając mi się uważnie, szybko jednak potrząsnął głową i nie wyjawił co tak naprawdę przebiegło mu przez myśl, zamiast tego dodał – Ja też go słyszę. Ma na imię Kuro ale nazywamy go Blackie. Był demonem-chowańcem mojego ojca.
- Mówiąc ojciec masz na myśli…? – zapytałam. Coś mi się nie zgadzało, Rin co prawda nie powiedział mi tego wprost ale dość jasno określił, że demoniczne moce odziedziczył po ojcu a w tonie głosu chłopaka usłyszałam wyraźnie sympatię gdy wspomniał o starszym mężczyźnie. Nie mogło chodzić o żadnego demona.
Twarz chłopaka przybrała paskudny grymas a ja aż odchyliłam się na krześle starając się zwiększyć odległość między nami. Przez chwilę wydawało mi się, że Rin ma zamiar mnie zaatakować. Zamiast tego krzyknął:
- Moim ojcem był Shiro! Najlepszy paladyn jakiego znał świat! Do ostatnich chwil swojego życia bronił mnie przed demonami! Nie uznaję innego ojca poza nim!
- Rin, uspokój się. – do pomieszczenia wszedł Yukio – Jestem pewien, że Erika nie chciała cię urazić.
- Przepraszam Rin, nie wiedziałam, że to tak bolesny temat…. – bąknęłam.
#Shiro zawsze pilnował żebym nie był głodny!# - dyskusję przerwało napastliwe miauczenie Kuro. Rin z trudem powstrzymał próbujący zakraść się na jego twarz uśmiech i przełożył trochę swojej porcji kurczaka na półmisek po czym podał go kotu. Zanim wszyscy skończyliśmy jeść humor chłopaka powrócił do normy.
- Więc? To już wszystkie istoty które mieszkają z nami pod jednym dachem czy jest jeszcze ktoś albo coś o kim powinnam wiedzieć? – zapytałam opuszczając z uśmiechem jadalnię.
- To już wszyscy, chyba że w którymś z nieużywanych pokoi zadomowiło się jakieś paskudztwo. Ale o tym dowiesz się na lekcjach. Przy okazji, zostawiłem w twoim pokoju kilka rzeczy. Nie możesz chodzić na zajęcia w jeansach. – odpowiedział mi Yukio.
Gdy niedługo później wróciłam do swojego pokoju zauważyłam na łóżku nową białą bluzkę (ta, którą miałam na sobie nadawała się do wyrzucenia) i 3 pary czarnych spodni od szkolnego uniformu. Byłam gotowa na rozpoczęcie roku szkolnego.