Pomieszczenie zajęte było już niemal całkowicie przez insekty,
jeden z nich podleciał bardzo blisko mojej twarzy i musiałam odgonić stworzenie
machnięciem ręki. Kątem oka widziałam, ze wiele osób postępuje podobnie. Jednak
nie Yumi. Dziewczyna – co było u niej typowe – stała zupełnie nieruchomo
pozwalając na to by demony podlatywały bardzo blisko niej. Nie zareagowała
nawet, gdy jeden z nich usiadł na jej ręce. Podniosła jedynie dłoń ostrożnie do
góry i z uśmiechem przyglądała się „zwierzątku”. Nagle jednak wrzasnęła z bólu
i cofnęła dłoń strącając stworzenie. Na jej ręce pojawiła się niewielka rana.
Poprzednio owady zdawały się bardziej interesować
przysłoniętym światłem żarówek niż ludźmi ale teraz się to zmieniło. Jakby
wyczuwając krew istoty zaczęły krążyć wokół Yumi usiłując ją zaatakować. Podbiegłam
do koleżanki i zaczęłam wymachiwać rękami osłaniając ją. Czułam usiłujące
wydostać się ponad powierzchnię mojej skóry płomienie i przemożną chęć by przy
ich pomocy zniszczyć, zabić te natrętne insekty kontrolowałam się jednak znakomicie
i choć zdawałam sobie sprawę, że teraz drobny impuls były w stanie uwolnić
płomienie wiedziałam, że to nie nastąpi. Powstrzymywała mnie obecność tak dużej
ilości świadków. Jak wiele osób mogłabym teraz zranić, zabić gdybym utraciła
kontrolę nad płomieniami jak to miało miejsce ostatnim razem? W jakich
kłopotach znalazłabym się gdyby ci wszyscy ludzie zobaczyli, do czego jestem
zdolna? Lęk przed potencjalnymi konsekwencjami skutecznie mnie powstrzymywał.
- Nii-chan! Daj mi coś
odstraszającego owady! – zawołała znajdująca się niedaleko nas Shiemi i
kątem oka dostrzegłam, że w powietrzu bok niej unosi się niewielka, zielona
istotka. Nagle z brzucha stworzonka wystrzeliły pędy jakiegoś kwiatu o intensywnym,
słodkim zapachu. Owady odsunęły się od nich na odległość około metra. Więc była
Tamerką!
- Tylko tyle mogę
zrobić. – powiedziała dziewczyna podchodząc z utworzoną strefą do mnie i
Yumi. – Nie wiem jak długo to będzie
działać.
- Dobra robota. – odrzekłam.
Myślałam intensywnie. Dzięki Shiemi zyskaliśmy trochę czasu,
ale jej działanie jedynie nas chroniło a nie likwidowało zagrożenia – należało
znaleźć sposób na odesłanie owadów tam gdzie ich miejsce. Zerknęłam na Rina.
Broń, którą posiadał raczej nie byłaby szczególnie skuteczna przeciw tak małym
a licznym przeciwnikom, szczególnie, jeżeli nie miał zamiaru odsłaniać ostrza i
ujawniać swoich płomieni. Również broń palna okazałaby się średnio użyteczna –
zakładając nawet, że ktoś z otaczających mnie uczniów posiadałby takową przy
sobie. Być może umiejętności Tamera zdałyby tu egzamin jednak nie byłam pewna
czy ktoś z towarzyszących mi osób poza Shiemi posiada podobny talent. Pozostawały
więc zdolności Arii i użycie fatalnego wersu.
- Ktoś wie, z czym mamy
do czynienia? Co to za owady? – zapytałam rozglądając się wokół.
Po chwili ciszy Katou odpowiedział drżącym głosem.
- Wydaje mi się, że to
Chuchi powiązane z Belzebubem. Czytałem ich opis w podręczniku.
- Brzmi prawdopodobnie.
– stwierdziłam przypominając sobie przygodę z początku roku – Yukio wspominał kiedyś, że pełno ich w
lesie otaczającym szkołę. Nie likwidują ich póki nie zbliżają się do zabudowań.
Pamiętasz ich fatalny wers?
- Nie... pamiętam tylko,
że fatalne wersy demonów ich rodzaju mieszczą się w Dziejach Apostolskich. – odparł
chłopak. Ewidentnie starał się zachować spokój, choć widać było, że jest
przerażony. – Niewiele nam to pomoże...
- Przeciwnie. –
powiedział Rin doskakując z uśmiechem do stojącego w pobliżu Suguro i
gwałtownie zarzucając mu rękę na ramię w przyjacielskim geście – Bon! Podobno na egzaminie wyrecytowałeś całą
Ewangelię Jana. Chyba mamy dla ciebie zadanie!
- Nie spoufalaj się. – syknął
ze złością Suguro strząsając dłoń Rina –
Myślisz, że znam na pamięć całą Biblię?! Może dla odmiany ty spróbowałbyś coś
kiedyś zapamiętać!
- Umm... – wybąkał
pozostający do tej pory cicho Hetsu – Myślę,
że pamiętam jaki wers był związany z tymi Chuchi... To było coś o dobrych
uczynkach i uzdrowieniu opętanych.
- Ty też?! – zapytałam
chichocząc, mimo powagi sytuacji nowe odkrycie wydało mi się dość zabawne – A myślałam, że to Katou robi za klasowego
kujona!
- Tak jakby było w tym
coś złego! Naprawdę jesteście z Rinem
po jednych pieniądzach. – warknął na mnie Suguro po czym spojrzał na
okularnika i dodał – Dzięki młody. Chyba
przypominam sobie podobny wers.
- Więc go wypowiedz i
miejmy już to z głowy! – zawołał Rin odganiając się od owadów a Suguro
obrzucił go potępiającym spojrzeniem.
- Nie poganiaj mnie!
Muszę pomyśleć... Nie uczyłem się jeszcze Dziejów na pamięć... – odwarknął
Suguro i pogrążył się w myślach - Hmm...
To będzie tak: Przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy
byli opętani przez diabła.
Chmara insektów zafalowała niespokojnie a ja poczułam, że
słowa wypowiedziane przez Bona mają moc, która silnie oddziałuje na te owady.
Coś jednak było nie tak z wypowiedzianym przez chłopaka zdaniem. Energia, jaką
wywołały słowa narastała w równym tempie by nagle stracić na sile w momencie
gdy padły słowa „opętani przez”. Ładunek energetyczny, jaki wyzwoliło zdanie
powinien być znacznie silniejszy.
- Nie działa. –
stwierdził mówca, wzdychając ze zrezygnowaniem. – Wracamy do punktu wyjścia. To nie ten wers.
- Wers jest prawidłowy.
Owady zareagowały. – wtrąciłam stanowczo.
- Zareagowały, bo
byliśmy blisko ich fatalnego wersu. Ale nie trafiliśmy. – burknął Suguro.
- Wers jest dobry. –
powtórzyłam - Po prostu coś przekręciłeś...
Zastanowiłam się. Ludzi opętanych przez diabła można określić
jako znajdujących się pod jego władzą. To był jedyny synonim, jaki przychodził
mi do głowy. Zamknęłam oczy i wyszeptałam:
- Przeszedł On dobrze
czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła.
Energia wokół mnie zawirowała a towarzyszący
jej dźwięk licznych, wprawionych w ruch skrzydeł powiedział mi, że się udało.
Otworzyłam oczy. Znajdujące się najbliżej mnie ćmy rozpływały się właśnie w
powietrzu a reszta usiłowała uciec jak najdalej od nich. - „Przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając
wszystkich, którzy byli pod władzą diabła!” – powtórzyłam głośniej i
wykonałam krok w przód. Tym razem towarzysząca moim słowom energia objęła całe
pomieszczenie. Owady zniknęły jeden po drugim pozostawiając po sobie tylko
obłoczki szybko niknącego dymu. Więc jednak mi się udało.
- Nieźle – powiedziała
znajdująca się za moimi plecami Yumi –
Ale trochę mi ich żal...
- Dzięki Yumi. –
odpowiedziałam zadowolona z siebie –
Teraz pozostaje tylko pytanie jak się stąd wydostaniemy. Zacięte drzwi tak
łatwo się nie otworzą.
- Zawsze możemy wyjść
przez okno. To przecież parter. – odparł Rin podchodząc do parapetu. Nagle
jednak zatrzymał się i cofnął ściągając z pleców futerał z mieczem.
- Coś nie tak, Rin?- zapytałam
robiąc krok w jego stronę. Szybko jednak dostrzegłam, co zatrzymało chłopaka.
Za oknem stała ćma podobna do tych, które przed chwilą pokonałam. Z tą różnicą,
że była wielka jak człowiek!!! – O
cholera...
- Przeszedł On dobrze
czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła! – zawołałam
w panice. Ponownie poczułam gromadzącą się wokół mnie energię jednak ta,
zdawała się tym razem nie wpływać w żaden sposób na istotę. Znieruchomiałam,
niepewna co robić dalej.
Za sobą usłyszałam okrzyk Izumo:
- Pokornie wzywam boga
zbiorów. Wypełnij me życzenia i nie zostaw żadnego bez spełnienia!
Zerknęłam w jej kierunku. Wokół Izumo
formowały się właśnie dwa białe, podobne do lisów istoty.
- Wow! To prawdziwe Byakko?!
– zawołała zachwyconym głosem Yumi – Ale
ci zazdroszczę! Też chciałabym...
- Mike i Uke, obrońcie
nas. – powiedziała Izumo do chowańców całkowicie ignorując moją nadaktywną
przyjaciółkę.
Lisy, czy też jak określiła stworzenia Yumi – Byakko –
podbiegły do okna, minęły szykującego się do walki Rina i przeskakując ponad
parapetem rzuciły się na ogromnego owada. Rozległ się odgłos przypominający
targaną tekturę i... ludzkie krzyki.
- Przestańcie!
Przestańcie! To tylko my! Odwołajcie te demony! Odwołajcie!
Głosy brzmiały znajomo...
- Dage, Aro?! –
zawołałam podbiegając do okna. Szybko zdałam sobie sprawę, że, to co wcześniej,
z daleka brałam za powiększoną wersję demonicznej ćmy ma zupełnie odmienną
strukturę a jego kończyny ułożone są w bardzo dziwny sposób. Obok, na ziemi
leżał skórzany worek. To nie była istota z innego świata. To byli bliźniacy Mishima.
W przebraniu! – Izumo! Odwołaj swoje
chowańce! To moi koledzy z klasy!
- Mike i Uke, wystarczy.
– zawołała Izumo podchodząc do okna. Stworzenia spojrzały na nią
zdezorientowane, ale zaprzestały ataku. Ze szczątków przebrania wygramolili się
bliźniacy.
-Ona jest niebezpieczna!
– stwierdził jeden z nich zerkając na swoje ramię, w miejsce gdzie widniał
ślad po świeżym ugryzieniu. – Patrzcie,
co mi zrobiły te psy!
- To nie są żadne psy! –
warknęła Izumo a chowańce dziewczyny poruszyły się niespokojnie.
- Jak zwał tak zwał!
– odparli chłopcy i wspięli się na parapet by dołączyć do nas w sali
telewizyjnej. - Ooo. Nieźle urządzone.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Mieli rację. Po ataku owadów
wszystkie ozdoby które tak starannie z Yumi przygotowałyśmy były w strzępach
(podobnie jak kostiumy niektórych osób), słodycze przygotowane przez Rina
leżały rozrzucone po podłodze a materiały którymi stłumiłyśmy światło żarówek
zwisały z lamp rzucając po pomieszczeniu niepokojące cienie. Krótko mówiąc –
sala telewizyjna dopiero teraz wyglądała jak prawdziwy, nawiedzony dwór.
- Jest w tym też trochę
waszej zasługi! – odpowiedziała Yumi chichocząc
- Możecie mi wyjaśnić, co wam strzeliło do
głowy?! - krzyknęłam zwracając na
siebie uwagę bliźniaków - Napuszczać na
nas demoniczne ćmy i przebierać się za coś takiego... Mogliśmy was zabić!
- Chcieliśmy was
nastraszyć, od tego w końcu jest Halloween. – odpowiedział drugi z
bliźniaków majstrując przy drzwiach podczas gdy Hetsu zajmował się
bandażowaniem rany jego brata – jak się okazało okularnik razem z przebraniem
lekarza przytaszczył ze sobą całą apteczkę. Po chwili drzwi chrupnęły i
otworzyły się a chłopak odsunął się od nich uśmiechając się szeroko. – Jestem pewien, że dobrze się bawiliście!
Może nie?
- Nie! – odparłam ze
złością w głosie. Wiec zacięcie drzwi to również była ich robota!
Jedno musiałam jednak chłopakom przyznać - sprawili, że
dzisiejsza impreza na długo pozostanie w mojej pamięci. I prawdę mówiąc nie
będzie to złe wspomnienie.
Witaj!
OdpowiedzUsuńW imieniu całego Magazynu Asia on Wave chciałabym zwrócić się o pomoc w promocji. Jesteśmy pierwszym polskim pismem o tematyce Azjatyckiej! Muzyka, kultura, podróże, jedzenie – to wszystko u nas. Zależy nam na naszych czytelnikach, dlatego w najbliższym czasie artykuły zaczną pojawiać się online. W przyszłości chcielibyśmy jednak powrócić do formy papierowej, ale nie ukrywajmy, jest to dosyć kosztowne. Niestety bez funduszy nie jesteśmy w stanie tego dokonać, ale na pewno się nie poddamy! Żeby utrzymać się w dotychczasowej formie do grudnia musimy sprzedać 350 egzemplarzy i wtedy będziemy mogli powrócić do Fanów z nowym, świeżutkim numerem~ Jeśli możesz, wspomnij o nas na swojej stronie czy facebooku, daj odnośnik, logo – cokolwiek. Niewielki wysiłek, a może akurat przekonasz kogoś do kupna i przyczynisz się do naszego przetrwania na rynku?
Z góry dziękuję za pomoc.
Justyna Wypiorczyk
Dziennikarz
----------------
STRONA OFICJALNA: http://magazyn-aow.pl/
E-MAIL: info@magazyn-aow.pl
FACEBOOK: http://www.facebook.com/MagazynAoW
Wee.. ! Po sporej nieobecności swoją świetnością przywitały mnie 2 części halloweenowe *-* czekam na moment coś w stylu Erika x Rin ;D
OdpowiedzUsuńErika x Rin? Ojć, to bolało. xD
OdpowiedzUsuńGomene :<
OdpowiedzUsuń