czwartek, 19 września 2013

Rozdział 14 – Przyjaciele i wrogowie. Część 2.



Widząc roztrzaskujące się drzwi Naomi wysunęła się na przód i zaczęła wymachiwać przed sobą deską na ślepo, świadoma, że lada chwila demony rozpoczną atak. Wiedziałam, że nic to nie da. Owszem, zamachnięcia utrudnią demonom przedostanie się do nas, ale istoty szybko znajdą przerwę w tym regularnym, jednostajnym ruchu - jeden z psów już omijał nas szerokim łukiem próbując zajść nas z boku. Sam pomysł z użyciem deski jako broni nie był jednak taki zły, dałoby mi to więcej czasu na wymyślenie bardziej skutecznej metody pozbycia się stworów. Gdyby tylko dało się bezpiecznie sprawić by dziewczyna mogła widzieć istoty i odpowiednio reagować na ich ruchy...
Napięłam wszystkie mięśnie uświadamiając sobie nagle, że istniał sposób. Śmiercionośne ghoule nie były jedynymi demonami w tym pomieszczeniu. Spojrzałam na własną dłoń. Czy dzięki demonicznej krwi płynącej w moich żyłach ja również mogłam zadać komuś temptaint? Warto było to sprawdzić, rany zadane przeze mnie nie powinny w końcu zawierać trującej miasmy. Wyciągnęłam rękę do przodu prostując palce tak, że wymachująca deską ręka koleżanki otarła się o moje paznokcie otrzymując lekkie zadrapanie.
- Ej, podrapałaś mnie! Uważaj trochę! – zawołała dziewczyna a jej głos załamał się gdy po raz pierwszy dostrzegła otaczające nas stado paskudnych, martwych a jednak żywych psów i poczuła ich smród.– Widzę je! Co mi zrobiłaś?!
Więc jednak się udało!
- Dałam ci temptaint.
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie w moim kierunku trzymając teraz deskę tak jakby to mnie chciała uderzyć.
- Mówiłaś, że temptaint może być zadane tylko przez... demona... czy ty...?
O tym nie pomyślałam. Naomi była inteligentną osobą, musiała dojść do takiego wniosku! Co ja sobie wyobrażałam? Jak mam się z tego wyplątać?! Koleżanka wpatrywała się we mnie z wyraźnym lękiem a jej zaciśnięte na desce dłonie mówiły mi, że jest gotowa mnie zaatakować. Zdawała się przy tym nie zwracać najmniejszej uwagi na to, co dzieje się za jej plecami.
- Nie jestem twoim wrogiem...– zaczęłam tłumaczyć lecz nagle wrzasnęłam widząc, że jeden z psów szykuje się do ataku n jej nieosłonięte plecy. - Uważaj, za tobą!
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie a zamach deski oderwał duży płat skóry atakującego demona. Ten widok coś mi przypomniał, tekst stanowiący część moich notatek z demonologii: „Naberius - demon-obrońca stworzony przez połączenie ze sobą fragmentów ghouli, przez co podobnie jak one jest wrażliwy na wersy zawarte w Ewangelii św. Jana”. Ewangelia św. Jana... znałam kilka cytatów z tej księgi. Możliwe, że znajdzie się w nich fatalny wers tych konkretnie ghouli. Cóż, wyglądało na to, że w dzisiejszej rozgrywce przypadnie mi jednak rola Arii. Co za ironia.
- Chyba wiem jak je załatwić! Spróbuj utrzymać je z daleka ode mnie, podczas gdy będę recytować! Umm... Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień. ...
- Dlaczego mam ci ufać? – zapytała koleżanka odpychając atak kolejnego stworzenia.
- A masz lepszy pomysł? – stwierdziłam ze złością po czym wytężyłam pamięć chcąc przypomnieć sobie poszczególne cytaty. Recytowałam dalej. Po każdym słowie czułam jak powietrze wokół mnie wypełnia znajoma energia. – Ja jestem światłością świata ... Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie ... hmm ... Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli ... Królestwo moje nie jest z tego świata ...
Wszystkie psy jednocześnie warknęły i rzuciły się w moją stronę w zmasowanym ataku. To nie był jeszcze ich fatalny wers, ale wyczuły, że jestem niebezpiecznie blisko. Gdybym tylko znała całą Ewangelię a nie tylko pojedyncze cytaty!
- Królestwo moje nie jest z tego świata ... Królestwo moje nie jest z tego świata ... powtarzałam jak mantrę próbując sobie przypomnieć co było dalej. Ten fragment na lekcji czytał jeden z bliźniaków, Aro albo Dage, nie rozróżniałam ich. Pamiętałam, że nie wychodziło mu to zbyt dobrze, ignorując nawet fakt, że nie potrafił wytworzyć wokół siebie energii. Czy mogłam coś z tego pamiętać? - bo gdyby było... gdyby było... Królestwo moje nie jest z tego świata ... Gdyby królestwo moje...
Naomi nie była w stanie dłużej utrzymać naszej pozycji, nie teraz, gdy psy oszalały. Została powalona na plecy i podczas gdy siłowała się z jednym z psów przy użyciu trzymanej poziomo deski inny demon zdołał przedrzeć się przez jej obronę i ugryźć ją w ramię. Krzyknęła z bólu a wokół powstałej rany pojawiły się syczące, czarne plamy.
Straciłam nad sobą panowanie. Zapomniałam o wersie, zapomniałam o zasadach, zapomniałam o tym jak łatwo mnie pokonać, zapomniałam, że koleżanka chciała mnie zaatakować domyśliwszy się, że mogę być demonem. Teraz liczył się tylko fakt, że jeden z tych śmierdzących psów ukąsił Naomi! To przeklęte zwierze sprawiło, że zostało jej kilka minut życia! Byłam wkurzona!
Płomienie znów ogarnęły całe moje ciało. Natychmiast wyciągnęłam rękę przed siebie i ruchem przypominający serw tenisowy posłałam w kierunku zwierzęcia stworzony myślą jęzor ognia. To samo zrobiłam ze stworem napierającym na wciąż trzymaną przez Naomi deskę. Zwierze odskoczyło, ale nie zdołało uniknąć mojego ataku. Pozostałe stworzenia zatrzymały się i próbowały wycofać w stronę drzwi, ale nie dałam im tam dotrzeć. Całe pomieszczenie ogarnęła iluzoryczna poświata, gdy w jednej chwili wszystkie stworzenia zostały pochłonięte przez gigantyczny wybuch czarnego ognia. Płomień szybko osłabł zamieniając się w grupę czarnych pochodni – a każdą z nich stanowiło ciało szamoczącego się, demonicznego psa.
Odwróciłam się by spojrzeć na Naomi. W głowie huczało mi od myśli. Ile zostało jej życie? Czy zdołam przetransportować ją do szkoły zanim trucizna zupełnie zniszczy jej ciało? Szybko jednak zorientowałam się, że życiu koleżanki zagraża teraz coś gorszego niż miasma... Naomi szamotała się teraz próbując zdusić czarny płomień płonący na jej ręce.
- Nie... tylko nie to. – wyszeptałam i z przerażeniem obserwowałam jak płomienie ogarniają jej ciało. Nie niszczyły go (a nawet, jak zdołałam zauważyć w jakiś sposób leczyły jej ranę, czarny ślad z sekundy na sekundę stawał się coraz mniejszy a zerwana skóra zasklepiała się) ale koleżanka ewidentnie umierała. Jej ruchy stawały się coraz wolniejsze, gdy płomień huczał wokół niej a krzyk z każdą sekundą słabł. Płomienie zrywały więzi łączące ją z życiem. Podbiegłam do dziewczyny, uklękłam obok i chwyciłam jej rękę koncentrując się na tym by wytworzyć nowy, kontrolowany podmuch, który otoczy jej ciało i pozwoli mi wycofać ogień.
Moje próby jednak nie udawały się. Cenne sekundy mijały a ja walczyłam z ogniem nie będąc w stanie wytworzyć płomienia dostatecznie dużego by pochłonął ogień otaczający ciało Naomi. Co się działo?! Przecież jeszcze chwilę wcześniej bez najmniejszego problemu wytworzyłam kulę ognia niemal wielkości całego pomieszczenia!
Leżąca na podłodze koleżanka zadygotała i opadła bezwładnie a jej mięśnie rozluźniły się. Pod dłonią poczułam zbierającą się energię, gdy jej dusza zaczęła oddzielać się od ciała. Tego już było za wiele! Podobnie jak to zrobiłam w swojej walce z duchem na początku roku szkolnego zacisnęłam dłoń mocnej koncentrując się na wyczuwanej energii i chwyciłam usiłującą się wyrwać duszę. Moją dłonią trzymałam teraz jednocześnie martwą rękę koleżanki i rękę jej duszy, nie pozwalając by duch oddzielił się od ciała. Nie mogłam pozwolić jej odejść! Dusza uformowała się przede mną a płomienie przeniosły się z mojej dłoni na ducha i tym razem niematerialna część Naomi zaczęła krzyczeć i szamotać się z bólu.
Po raz kolejny spróbowałam wytworzyć podmuch kontrolowanego płomienia, ale po raz kolejny próba zakończyła się fiaskiem. Co więcej, nagle poczułam gwałtowne osłabienie a płomienie otaczające moje własne ciało przygasły. Zbyt długo ich używałam! Za chwilę stracę przytomność i wszystko przepadnie! Dlaczego nie puściłam dłoni koleżanki, gdy był jeszcze czas? Dlaczego chwyciłam jej duszę?! Dlaczego nie pozwoliłam jej odejść, gdy miała szanse?! Teraz płomienie zabiją również jej duszę! Co ja narobiłam!? Muszę wziąć się w garść, musze odzyskać nad tym kontrolę. Nie mogę teraz stracić przytomności! Dusza Naomi nie zginie!
Wolną ręką sięgnęłam do wisiorka i wymacałam jego powierzchnię. W wisiorku znajdowało przecież się źródło mojej mocy, moje drugie serce. Już kilkukrotnie wisiorek pomógł mi odzyskać siły, gdy czułam się tak jak teraz... To była moja szansa. Odsłoniłam rysę i pozwoliłam by moje ciało przemieniło się a wokół na nowo zapłonął czarny ogień. Poczułam napór płomieni. Moje ciało momentalnie odzyskało siłę, ale czułam się tak jakby coś pragnęło przejąć moją świadomość. „Nigdy nie otwieraj wisiorka, gdy jesteś wytrącona z równowagi” – przypomniałam sobie własne przyrzeczenie. Tak, to było niebezpieczne. Zdeterminowanie jednak pomogło mi pokonać napór na wolę. Chwilę później kontrolowałam już na nowo moje myśli, moje ciało i otaczające mnie płomienie.
Zwiększyłam ich moc tak, że ogromny płomień ogarnął zarówno leżące przede mną ciało jak i duszę jego właścicielki mieszając się ze znajdującymi się już wokół płomieniami. Dusza znowu krzyknęła, tym razem był to okrzyk przerażenia. Po chwili jednak uspokoiła się i zaczęła oglądać płomień z zainteresowaniem.
- Umarłam, tak? To dlatego ból ustał.
- Jeszcze nie umarłaś. Twoja dusza wciąż jest połączona z ciałem. – zawołałam skupiając się na płomieniach, redukowałam je stopniowo pozostawiając cienką otoczkę. Płomień pozwalał mi czuć nić łączącą Naomi z życiem. Była bardzo cienka, ale wciąż istniała. Kontakt z kontrolowanym przeze mnie płomieniem zdawał się sprawiać jednak, że z każdą chwilą robiła się coraz grubsza. Czułam jak dusza łączy się z wcale nie martwym ciałem. – A teraz wracaj do ciała, wszystko będzie dobrze. Nie umrzesz. Panuję nad tym!
Jakby w skutek moich słów dusza została nagle wessana z powrotem do ciała. Pozwoliłam by płomień otaczał je jeszcze przez chwilę i gdy w końcu przestałam czuć pod moją dłonią energię duszy koleżanki zamknęłam grawer w wisiorku powracając do swojej na wpół ludzkiej formy. Moje płomienie zgasły. Dziewczyna otworzyła oczy i natychmiast odskoczyła ode mnie. Oddychała głęboko i była wyraźnie przerażona, ale wyglądało na to, że nic jej nie jest.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wokół nie było śladu po sforze demonów za wyjątkiem szczątków drzwi i wciąż unoszącego się w powietrzu przykrego zapachu pleśni i rozkładu. Więc sytuacja była opanowana. Po raz kolejny moje płomienie okazały się skuteczne. Tym razem jednak świadkiem i - z czego zdawałam sobie sprawę – niemal ofiarą ich mocy była niewinna osoba! W mojej głowie zaszumiało od myśli. To był wypadek, ale takie wypadki nie powinny się zdarzać, to nie był zwykły błąd. Jeżeli ktoś się o tym dowie będzie po mnie... Spojrzałam na koleżankę.
- Naomi, posłuchaj. Wiem, że jesteś przerażona i zrozumiem, jeżeli nie zechcesz mieć ze mną więcej do czynienia, ale muszę cię prosić o przysługę. Nie mów nikomu o moich płomieniach, jeżeli ktoś się dowie jak mało brakowało... zabiją mnie bez zadawania jakichkolwiek pytań... Moje życie jest teraz w twoich rękach. – powiedziałam i spuściłam wzrok bojąc się spojrzeć jej w oczy. Przez dłuższą chwilę panowała cisza, klęczałam na podłodze bojąc się poruszyć i pozwalając koleżance by odezwała się pierwsza. Od jej decyzji zależało, co ze mną dalej będzie. W końcu ponury, pozbawiony wyrazu głos dziewczyny przerwał ciszę.
- Jeżeli tak wygląda sytuacja nie powiem o tym nikomu. Nie chcę żeby ktoś mnie uprzedził. Zostanę egzorcystką i sama cię zabiję!

2 komentarze:

  1. Mocne...Przyjaciółka grozi jej śmiercią! Na to bym nie wpadła. Od kilku dni obserwuję twojego bloga. Jest genialny! Masz talent!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz. :)
    Z reakcją Naomi wiąże się pewna ciekawostka - początkowo w planach była tylko jedna przyjaciółka, Naomi właśnie. Jednak osobie na podstawie której stworzyłam jej charakter (łatwiej mi gdy tworzone postacie mają pewne cechy osób które znam w rzeczywistości) słysząc co planuję stwierdziła, że nie może sobie tego wyobrazić i chce "grać" inną postać. I tak powstała Yumi a bazowy charakter samej Naomi został zmodyfikowany. Było to na etapie pierwszych rozdziałów więc owej zmiany nie widać w treści - późniejsze zmiany są już wynikiem rozwoju akcji.

    OdpowiedzUsuń