Siedziałam na łóżku w swoim pokoju rozmyślając o tym, co dzień
wcześniej się wydarzyło. Byłam w okropnym stanie. Fizyczne skutki kontaktu z
fatalnym wersem ustąpiły przez noc jednak nie potrafiłam już cieszyć się życiem
tak jak wcześniej. Fakt, że byle zlepek słów może w tak łatwy sposób sprawić,
że stanę się bezużyteczna mocno ugodził w moje poczucie własnej wartości – dotarło
do mnie, że nie jestem niepokonana.
Oczywiście, już wcześniej zdawałam sobie sprawę, że moja
demoniczna część wiąże się z pewną słabością: woda święcona i święte światło
działały zabójczo na moje płomienie (powodując wykończenie psychiczne, które
jednak szybko powracało do normy dzięki naszyjnikowi), tracąc nad sobą kontrolę
mogłam przypadkiem zabić kogoś bliskiego a na świecie istniała cała masa osób,
które z chęcią zobaczyłyby mnie martwą gdyby informacja o moim istnieniu
ujrzała światło dzienne. Ale nigdy nie brałam pod uwagę, że odpowiednio
wypowiedziane kilka słów może wywołać na mnie tak intensywny efekt! Na domiar
złego przynajmniej 6 egzorcystów (no dobrze, 5 page + nauczycielka w szkole dla
egzorcystów, ale na jedno wychodzi...) było świadkiem tego jak zasłabłam
czytając tekst a co za tym idzie stanowili dla mnie potencjalne niebezpieczeństwo.
Z zeznań Yumi dowiedziałam się, że wszyscy uznali moje zasłabnięcie za skutek
stresu i nikt, poza oczywiście samą Yumi nie powiązał tego z moim demonicznym
pochodzeniem, ale przecież wieści mogły szybko trafić do bardziej świadomych
osób.
Nagle usłyszałam kroki na schodach i chwilę później rozległo
się pukanie do drzwi. Wbiłam wzrok przed siebie i martwym głosem powiedziałam:
- Proszę wejść.
Drzwi uchyliły się i stanęła w nich Naomi, miała zaniepokojoną
minę.
- Wszystko w porządku
Erika? Dziś sobota, miałyśmy się spotkać w parku, czekałam z pół godziny. Co
się dzieje?
- Nic. Po prostu nie mam
nastroju. – odparłam nie zmieniając tonu głosu, wciąż spoglądałam tępo w
pustkę.
- Wiesz, że możesz mi o
wszystkim powiedzieć. Od tego są przyjaciele.
- Tak, wiem, dzięki. Ale
to nic takiego, po prostu mam zły nastrój, bo wczoraj źle wypadłam na zajęciach.
– odpowiedziałam przywołując na twarz wymuszony uśmiech. Naomi mogła uważać
się za moja przyjaciółkę i faktycznie lubiłam ją, ale nie zdradziłabym jej
mojej tajemnicy. I to bynajmniej nie tylko ze względu na zasady jak w przypadku
Yumi. Miałam przeczucie, że w przeciwieństwie do drugiej z koleżanek Naomi nie
byłaby już nastawiona do mnie tak przyjaźnie dowiedziawszy się, że jestem w
połowie demonem a mówienie jej o tym, że dowiedziałam się w jak łatwy sposób
można mnie pokonać zakrawałoby już w moim wykonaniu o idiotyzm.
- W takim razie przejdźmy
się. To najlepszy sposób na chandrę. - powiedziała dziewczyna a w jej
głosie zabrzmiał skrywany wcześniej entuzjazm – Podobno niedaleko akademii otworzyli nowe centrum handlowe!
Więc to, dlatego zadała sobie tyle trudu wchodząc do
nawiedzonego jej zdaniem akademika i odnajdując mój pokój. Szukała kogoś, kto
wybrałby się z nią na zakupy! Typowe...
- Nie chcę dziś nigdzie
wychodzić. – odparłam uparcie.
- Rozumiem. Masz zamiar
siedzieć tu cały dzień i dusić się we własnym sosie bo masz zły humor. – stwierdziła
dziewczyna a na jej twarzy pojawił się dziwny uśmiech – W takim razie udam, że poszłaś ze mną i kupię ci coś za ciebie!
Powiedziawszy to koleżanka chwyciła moją torebkę wiszącą na
oparciu jednego z krzeseł i wybiegła z pokoju. Przyznam, zagranie może było nie
fair - ale zadziałało. Szybkim ruchem zabrałam sweter i buty a następnie
pobiegłam za koleżanką. Dogoniłam ją przy drzwiach wyjściowych.
- Hej, zaczekaj. –
zawołałam skacząc na jednej nodze próbując ubrać w biegu buty. – Przekonałaś mnie, idę z tobą. Tylko oddaj mi torebkę!
Idąc w stronę centrum czułam się nieswojo. Miałam wrażenie, że
ktoś mnie obserwuje. Czułam się naznaczona, śledzona. Co chwilę rozglądałam się
wokół wypatrując zagrożenia, choć nie miałam realnego powodu by sądzić, że ktoś
za chwilę wyskoczy z krzaków i mnie zaatakuje – w końcu ile osób mogło przez
jeden dzień dowiedzieć się o moim fatalnym wersie skoro nawet koledzy z klasy
nie uznali wydarzenia za coś godnego uwagi? Nie, to musiał być tylko wytwór
mojej wyobraźni. Brak pewności siebie widać poważnie osłabił moją psychikę.
Wyglądało na to, że zaczynam się bać własnego cienia...
- Wszystko w porządku?
– zapytała Naomi widząc moje niepewne ruchy.
- Nie wiem, tak się
zastanawiam... Chyba wolno nam wychodzić poza teren szkoły, prawda? – myślami
powróciłam do mojego pierwszego spotkania z dyrektorem, nie ustalił co prawda
takiej zasady ale wyraźnie dał mi do zrozumienia, że powinnam stale przebywać
pod opieką któregoś z egzorcystów. Przez ostatnie tygodnie jakoś nie
zaprzątałam sobie tym głowy (nawet kilka razy wyszłam poza teren szkoły bez
niczyjej wiedzy) jednak dzisiaj, opanowana strachem bałam się zrobić cokolwiek,
co mogłoby rozzłościć Mephisto. Gdyby uznał, że czas by zakończyć moje życie...
- Oczywiście! Przecież
to szkoła a nie obóz karny. – koleżanka zachichotała - Naprawdę nie jesteś dziś sobą Erika. Zawsze miałaś bzika na punkcie
zasad, ale dziś zdecydowanie przesadzasz. Uśmiechnij się! Wszystko będzie
dobrze! A jeżeli ktoś będzie miał do nas pretensje o to, że wyszłyśmy możesz
całą winę zwalić na mnie.
Pobyt w centrum handlowym, w tłumie ludzi prowadzących
zwyczajne życie, niepowiązane w żaden sposób z Akademią Prawdziwego Krzyża,
egzorcystami czy demonami faktycznie pozwolił mi się na jakiś czas oderwać od
zmartwień. Nigdy nie byłam zwolenniczką shoppingu jako formy spędzania wolnego
czasu, ale tym razem muszę przyznać – to było coś, czego dziś potrzebowałam.
Głupiej, nieco wyczerpującej fizycznie i psychicznie oraz szkodliwej dla
portfela rozrywki.
Gdy wieczorem, już o zachodzie słońca kierowałam się w stronę
akademii niosąc ze sobą torbę z nowymi butami i podkoszulkiem i mając brzuch
pełny po zjedzeniu bardzo smacznej pizzy czułam się znacznie lepiej niż rano.
Naomi miała rację, mój humor co prawda nie powrócił jeszcze do normy, ale znów
zaczynałam widzieć świat w cieplejszych barwach. Owszem, istnienie fatalnego
wersu wprowadzało dodatkowe zagrożenie do mojego życia, ale i bez tego gdyby jakiś
egzorcysta postanowił mnie zabić raczej ciężko byłoby mi się obronić.
Niezależnie od tego, jaką metodę wybrałby przeciwnik na chwilę obecną moją
jedyną skuteczną bronią byłby płomienie, których użycie przeciw innemu
człowiekowi i tak podpisywałoby na mnie wyrok śmierci mającej nadejść z rąk
innych osób. Dlaczego w mojej sytuacji miałabym się przejmować tym, że
ewentualny przeciwnik miał teraz do dyspozycji dodatkową metodę? Na dobrą
sprawę wszystkie narzędzia i informacje, o których uczyłam się w szkole dla
egzorcystów mogły równie dobrze posłużyć do zabicia mnie. Nic się pod tym
względem nie zmieniło. Miałam żyć tak długo jak długo trzymałam się zasad.
Nagle zdałam sobie sprawę, że towarzyszące mi od rana uczucie
bycia obserwowaną wcale nie osłabło. I biorąc pod uwagę zmianę mojego nastroju
nie mogło być już wywołane tylko psychiką. Zaczęłam się rozglądać. Znajdowałam
się z Naomi na jednej z bocznych ulic miasta – przejście tędy pozwalało
zaoszczędzić kilkanaście minut marszu w porównaniu z głównym szlakiem. Zerkając
w jedną z bocznych uliczek dostrzegłam nagłe poruszenie a chwilę potem za moimi
plecami rozległo się warczenie. Odwróciłam się gwałtownie.
- Co jest? – zapytała
koleżanka wykonując podobny ruch i spojrzała w ciemną ulicę za nami - śledząc
mój przerażony wzrok i całkowicie ignorując stojącego dwa metry od nas
paskudnego, wyglądającego na wściekłego psa – Co ty tam widzisz?
Przełknęłam głośno ślinę, gdy wokół nas zaczęło pojawiać się
więcej zwierząt. Rozpoznałam je. To nie mogły być bezpańskie psy jak początkowo
sądziłam. Żaden żywy pies nie mógł tak cuchnąć i być pokrytym taką ilością
grzybów i pleśni. Żaden żywy pies nie mógł mieć odsłoniętych przez zepsute
mięso kości.
- Ghoule... niskie
demony opętujące ciała zmarłych, w tym wypadku psów! Jest ich tu cała sfora! – odparłam
krztusząc się ze strachu i obrzydzenia.
- Demony... chcesz mi
powiedzieć, że... – bąknęła koleżanka łamiącym się głosem a wśród sfory
rozległo się głuche warknięcie.
- Tak! Wiejemy! – zawołałam
i pociągnęłam koleżankę wzdłuż uliczki. Biegnąc sięgnęłam do torebki wyciągając
z niej maleńką buteleczkę wody święconej, którą któregoś dnia zwinęłam z pokoju
Yukio i Rina, wiedziałam, że prędzej czy później będę jej potrzebować. Sądziłam
tylko, że użyję jej raczej do ewentualnego zduszenia własnych płomieni a nie do
walki ze zgrają demonów!
W pewnej chwili dostrzegłam, że drzwi do jednego z
otaczających nas budynków są uchylone. Popchnęłam koleżankę w ich kierunku
wołając „Tutaj, szybko!” a następnie
otworzyłam buteleczkę i chlusnęłam wodą w ścigające nas psy. Dało nam to
wystarczająco czasu byśmy zdołały przebiec do pomieszczenia będącego zapewne
magazynem i zatrzasnąć za sobą drzwi.
- Dlaczego... co... czy
zaatakowały nas demony? – zapytała Naomi walcząc o oddech po długim biegu.
- Tak. – odparłam
rozglądając się wokół, pod ścianą znalazłam kawałek cegły. Szybko wzięłam ją do
ręki i zaczęłam rysować pod drzwiami symbol ochronny jaki poznałam niedawno na
zajęciach z magicznych symboli. Mogłam mieć tylko nadzieję, że dobrze
zapamiętałam układ kresek. – Tylko skąd
się wzięły?! Przecież jesteśmy tak blisko akademii! Przynajmniej w tej okolicy
powinien być spokój!
- Co zrobimy? W jaki
sposób można pokonać te całe ghule?
- Nie mam pojęcia,
naprawdę nie mam pojęcia! – odparłam a w moim głosie brzmiała desperacja.
Co miałam zrobić!? Nawet, jeżeli narysowałam dobrze symbol blokada nie wytrzyma
długo pod naporem bestii. Jeżeli czegoś nie wymyślę będę zmuszona znów użyć
swoich płomieni.
Jeden z psów uderzył
właśnie w drzwi a moje zaklęcie sprawiło, że pomieszczenie przez chwilę
wypełniło się żółtym światłem. Zaraz potem rozległ się kolejny huk, drewno, z
którego zrobione były drzwi rozwarstwiło się... jeszcze kilka takich uderzeń...
Przesunęłam się przed koleżankę starając się zasłonić ją własnym ciałem.
- Chyba żartujesz!
Myślisz, że będę stać z boku i obserwować jak z nimi walczysz? Pomogę ci! – krzyknęła
Naomi i podniosła z podłogi jakąś deskę trzymając ja jak miecz.
- Jak sobie wyobrażasz
walkę z czymś, czego nie widzisz?
-Sama mówiłaś, że aby
zobaczyć demony wystarczy zostać przez jednego z nich zranionym. Nie będę ich
widzieć tylko do czasu aż któryś mnie ugryzie! A sądząc po twoim strachu to
wcale nie jest nieprawdopodobne.
- Tak, jak któryś cię
ugryzie otrzymasz temptaint. Problem w tym, że to ghoule, demony z królestwa rozkładu!
Wydzielają toksyczną miasmę! Po ugryzieniu umrzesz w ciągu kilku minut!
Koleżanka przełknęła głośno ślinę a chwilę później drzwi
roztrzaskały się w drzazgi. W ciemności błysnęły kły.
No nieeee! W takim momencie! Serio?! Czekam na nexta :D pozdrawiam i życzę weny :) ~Neko
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz. :) Też wkurzyłam się gdy okazało się, że nadszedł czas na zakończenie rozdziału (staram się utrzymywać rozdziały w limicie 3 stron A4, taki nawyk) ale w sumie producenci anime też lubią przerywać akcję w najlepszym momencie więc nie mam wyrzutów sumienia. :D Kontynuacja w czwartek zgodnie z harmonogramem. Obecnie pracuję nad rozdziałem 15. A w każdym razie usiłuję :D. Zakończenie rozdziału 14 (czyli wiszącej w eterze czekającej na swoją kolej części 2) sprawiło, że mam twardy orzech do zgryzienia. Wymyślam akcję na bieżąco i bawię się przy tym chyba równie dobrze jak czytający ale sprawia to też, że nieraz nie jestem pewna co dalej zrobić. :D Biedna Erika. :D
OdpowiedzUsuń