czwartek, 12 września 2013

Rozdział 13 – Przyjaciele i wrogowie. Część 1.



Siedziałam na łóżku w swoim pokoju rozmyślając o tym, co dzień wcześniej się wydarzyło. Byłam w okropnym stanie. Fizyczne skutki kontaktu z fatalnym wersem ustąpiły przez noc jednak nie potrafiłam już cieszyć się życiem tak jak wcześniej. Fakt, że byle zlepek słów może w tak łatwy sposób sprawić, że stanę się bezużyteczna mocno ugodził w moje poczucie własnej wartości – dotarło do mnie, że nie jestem niepokonana.
Oczywiście, już wcześniej zdawałam sobie sprawę, że moja demoniczna część wiąże się z pewną słabością: woda święcona i święte światło działały zabójczo na moje płomienie (powodując wykończenie psychiczne, które jednak szybko powracało do normy dzięki naszyjnikowi), tracąc nad sobą kontrolę mogłam przypadkiem zabić kogoś bliskiego a na świecie istniała cała masa osób, które z chęcią zobaczyłyby mnie martwą gdyby informacja o moim istnieniu ujrzała światło dzienne. Ale nigdy nie brałam pod uwagę, że odpowiednio wypowiedziane kilka słów może wywołać na mnie tak intensywny efekt! Na domiar złego przynajmniej 6 egzorcystów (no dobrze, 5 page + nauczycielka w szkole dla egzorcystów, ale na jedno wychodzi...) było świadkiem tego jak zasłabłam czytając tekst a co za tym idzie stanowili dla mnie potencjalne niebezpieczeństwo. Z zeznań Yumi dowiedziałam się, że wszyscy uznali moje zasłabnięcie za skutek stresu i nikt, poza oczywiście samą Yumi nie powiązał tego z moim demonicznym pochodzeniem, ale przecież wieści mogły szybko trafić do bardziej świadomych osób.
Nagle usłyszałam kroki na schodach i chwilę później rozległo się pukanie do drzwi. Wbiłam wzrok przed siebie i martwym głosem powiedziałam:
- Proszę wejść.
Drzwi uchyliły się i stanęła w nich Naomi, miała zaniepokojoną minę.
- Wszystko w porządku Erika? Dziś sobota, miałyśmy się spotkać w parku, czekałam z pół godziny. Co się dzieje?
- Nic. Po prostu nie mam nastroju. – odparłam nie zmieniając tonu głosu, wciąż spoglądałam tępo w pustkę.
- Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć. Od tego są przyjaciele.
- Tak, wiem, dzięki. Ale to nic takiego, po prostu mam zły nastrój, bo wczoraj źle wypadłam na zajęciach. – odpowiedziałam przywołując na twarz wymuszony uśmiech. Naomi mogła uważać się za moja przyjaciółkę i faktycznie lubiłam ją, ale nie zdradziłabym jej mojej tajemnicy. I to bynajmniej nie tylko ze względu na zasady jak w przypadku Yumi. Miałam przeczucie, że w przeciwieństwie do drugiej z koleżanek Naomi nie byłaby już nastawiona do mnie tak przyjaźnie dowiedziawszy się, że jestem w połowie demonem a mówienie jej o tym, że dowiedziałam się w jak łatwy sposób można mnie pokonać zakrawałoby już w moim wykonaniu o idiotyzm.
- W takim razie przejdźmy się. To najlepszy sposób na chandrę. - powiedziała dziewczyna a w jej głosie zabrzmiał skrywany wcześniej entuzjazm – Podobno niedaleko akademii otworzyli nowe centrum handlowe!
Więc to, dlatego zadała sobie tyle trudu wchodząc do nawiedzonego jej zdaniem akademika i odnajdując mój pokój. Szukała kogoś, kto wybrałby się z nią na zakupy! Typowe...
- Nie chcę dziś nigdzie wychodzić. – odparłam uparcie.
- Rozumiem. Masz zamiar siedzieć tu cały dzień i dusić się we własnym sosie bo masz zły humor. – stwierdziła dziewczyna a na jej twarzy pojawił się dziwny uśmiech – W takim razie udam, że poszłaś ze mną i kupię ci coś za ciebie!
Powiedziawszy to koleżanka chwyciła moją torebkę wiszącą na oparciu jednego z krzeseł i wybiegła z pokoju. Przyznam, zagranie może było nie fair - ale zadziałało. Szybkim ruchem zabrałam sweter i buty a następnie pobiegłam za koleżanką. Dogoniłam ją przy drzwiach wyjściowych.
- Hej, zaczekaj. – zawołałam skacząc na jednej nodze próbując ubrać w biegu buty. – Przekonałaś mnie, idę z tobą. Tylko oddaj mi torebkę!
Idąc w stronę centrum czułam się nieswojo. Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Czułam się naznaczona, śledzona. Co chwilę rozglądałam się wokół wypatrując zagrożenia, choć nie miałam realnego powodu by sądzić, że ktoś za chwilę wyskoczy z krzaków i mnie zaatakuje – w końcu ile osób mogło przez jeden dzień dowiedzieć się o moim fatalnym wersie skoro nawet koledzy z klasy nie uznali wydarzenia za coś godnego uwagi? Nie, to musiał być tylko wytwór mojej wyobraźni. Brak pewności siebie widać poważnie osłabił moją psychikę. Wyglądało na to, że zaczynam się bać własnego cienia...
- Wszystko w porządku? – zapytała Naomi widząc moje niepewne ruchy.
- Nie wiem, tak się zastanawiam... Chyba wolno nam wychodzić poza teren szkoły, prawda? – myślami powróciłam do mojego pierwszego spotkania z dyrektorem, nie ustalił co prawda takiej zasady ale wyraźnie dał mi do zrozumienia, że powinnam stale przebywać pod opieką któregoś z egzorcystów. Przez ostatnie tygodnie jakoś nie zaprzątałam sobie tym głowy (nawet kilka razy wyszłam poza teren szkoły bez niczyjej wiedzy) jednak dzisiaj, opanowana strachem bałam się zrobić cokolwiek, co mogłoby rozzłościć Mephisto. Gdyby uznał, że czas by zakończyć moje życie...
- Oczywiście! Przecież to szkoła a nie obóz karny. – koleżanka zachichotała - Naprawdę nie jesteś dziś sobą Erika. Zawsze miałaś bzika na punkcie zasad, ale dziś zdecydowanie przesadzasz. Uśmiechnij się! Wszystko będzie dobrze! A jeżeli ktoś będzie miał do nas pretensje o to, że wyszłyśmy możesz całą winę zwalić na mnie.
Pobyt w centrum handlowym, w tłumie ludzi prowadzących zwyczajne życie, niepowiązane w żaden sposób z Akademią Prawdziwego Krzyża, egzorcystami czy demonami faktycznie pozwolił mi się na jakiś czas oderwać od zmartwień. Nigdy nie byłam zwolenniczką shoppingu jako formy spędzania wolnego czasu, ale tym razem muszę przyznać – to było coś, czego dziś potrzebowałam. Głupiej, nieco wyczerpującej fizycznie i psychicznie oraz szkodliwej dla portfela rozrywki.
Gdy wieczorem, już o zachodzie słońca kierowałam się w stronę akademii niosąc ze sobą torbę z nowymi butami i podkoszulkiem i mając brzuch pełny po zjedzeniu bardzo smacznej pizzy czułam się znacznie lepiej niż rano. Naomi miała rację, mój humor co prawda nie powrócił jeszcze do normy, ale znów zaczynałam widzieć świat w cieplejszych barwach. Owszem, istnienie fatalnego wersu wprowadzało dodatkowe zagrożenie do mojego życia, ale i bez tego gdyby jakiś egzorcysta postanowił mnie zabić raczej ciężko byłoby mi się obronić. Niezależnie od tego, jaką metodę wybrałby przeciwnik na chwilę obecną moją jedyną skuteczną bronią byłby płomienie, których użycie przeciw innemu człowiekowi i tak podpisywałoby na mnie wyrok śmierci mającej nadejść z rąk innych osób. Dlaczego w mojej sytuacji miałabym się przejmować tym, że ewentualny przeciwnik miał teraz do dyspozycji dodatkową metodę? Na dobrą sprawę wszystkie narzędzia i informacje, o których uczyłam się w szkole dla egzorcystów mogły równie dobrze posłużyć do zabicia mnie. Nic się pod tym względem nie zmieniło. Miałam żyć tak długo jak długo trzymałam się zasad.
Nagle zdałam sobie sprawę, że towarzyszące mi od rana uczucie bycia obserwowaną wcale nie osłabło. I biorąc pod uwagę zmianę mojego nastroju nie mogło być już wywołane tylko psychiką. Zaczęłam się rozglądać. Znajdowałam się z Naomi na jednej z bocznych ulic miasta – przejście tędy pozwalało zaoszczędzić kilkanaście minut marszu w porównaniu z głównym szlakiem. Zerkając w jedną z bocznych uliczek dostrzegłam nagłe poruszenie a chwilę potem za moimi plecami rozległo się warczenie. Odwróciłam się gwałtownie.
- Co jest? – zapytała koleżanka wykonując podobny ruch i spojrzała w ciemną ulicę za nami - śledząc mój przerażony wzrok i całkowicie ignorując stojącego dwa metry od nas paskudnego, wyglądającego na wściekłego psa – Co ty tam widzisz?
Przełknęłam głośno ślinę, gdy wokół nas zaczęło pojawiać się więcej zwierząt. Rozpoznałam je. To nie mogły być bezpańskie psy jak początkowo sądziłam. Żaden żywy pies nie mógł tak cuchnąć i być pokrytym taką ilością grzybów i pleśni. Żaden żywy pies nie mógł mieć odsłoniętych przez zepsute mięso kości.
- Ghoule... niskie demony opętujące ciała zmarłych, w tym wypadku psów! Jest ich tu cała sfora! – odparłam krztusząc się ze strachu i obrzydzenia.
- Demony... chcesz mi powiedzieć, że... – bąknęła koleżanka łamiącym się głosem a wśród sfory rozległo się głuche warknięcie.
- Tak! Wiejemy! – zawołałam i pociągnęłam koleżankę wzdłuż uliczki. Biegnąc sięgnęłam do torebki wyciągając z niej maleńką buteleczkę wody święconej, którą któregoś dnia zwinęłam z pokoju Yukio i Rina, wiedziałam, że prędzej czy później będę jej potrzebować. Sądziłam tylko, że użyję jej raczej do ewentualnego zduszenia własnych płomieni a nie do walki ze zgrają demonów!
W pewnej chwili dostrzegłam, że drzwi do jednego z otaczających nas budynków są uchylone. Popchnęłam koleżankę w ich kierunku wołając „Tutaj, szybko!” a następnie otworzyłam buteleczkę i chlusnęłam wodą w ścigające nas psy. Dało nam to wystarczająco czasu byśmy zdołały przebiec do pomieszczenia będącego zapewne magazynem i zatrzasnąć za sobą drzwi.
- Dlaczego... co... czy zaatakowały nas demony? – zapytała Naomi walcząc o oddech po długim biegu.
- Tak. – odparłam rozglądając się wokół, pod ścianą znalazłam kawałek cegły. Szybko wzięłam ją do ręki i zaczęłam rysować pod drzwiami symbol ochronny jaki poznałam niedawno na zajęciach z magicznych symboli. Mogłam mieć tylko nadzieję, że dobrze zapamiętałam układ kresek. – Tylko skąd się wzięły?! Przecież jesteśmy tak blisko akademii! Przynajmniej w tej okolicy powinien być spokój!
- Co zrobimy? W jaki sposób można pokonać te całe ghule?
- Nie mam pojęcia, naprawdę nie mam pojęcia! – odparłam a w moim głosie brzmiała desperacja. Co miałam zrobić!? Nawet, jeżeli narysowałam dobrze symbol blokada nie wytrzyma długo pod naporem bestii. Jeżeli czegoś nie wymyślę będę zmuszona znów użyć swoich płomieni.
 Jeden z psów uderzył właśnie w drzwi a moje zaklęcie sprawiło, że pomieszczenie przez chwilę wypełniło się żółtym światłem. Zaraz potem rozległ się kolejny huk, drewno, z którego zrobione były drzwi rozwarstwiło się... jeszcze kilka takich uderzeń... Przesunęłam się przed koleżankę starając się zasłonić ją własnym ciałem.
- Chyba żartujesz! Myślisz, że będę stać z boku i obserwować jak z nimi walczysz? Pomogę ci! – krzyknęła Naomi i podniosła z podłogi jakąś deskę trzymając ja jak miecz.
- Jak sobie wyobrażasz walkę z czymś, czego nie widzisz?
-Sama mówiłaś, że aby zobaczyć demony wystarczy zostać przez jednego z nich zranionym. Nie będę ich widzieć tylko do czasu aż któryś mnie ugryzie! A sądząc po twoim strachu to wcale nie jest nieprawdopodobne.
- Tak, jak któryś cię ugryzie otrzymasz temptaint. Problem w tym, że to ghoule, demony z królestwa rozkładu! Wydzielają toksyczną miasmę! Po ugryzieniu umrzesz w ciągu kilku minut!
Koleżanka przełknęła głośno ślinę a chwilę później drzwi roztrzaskały się w drzazgi. W ciemności błysnęły kły.

2 komentarze:

  1. No nieeee! W takim momencie! Serio?! Czekam na nexta :D pozdrawiam i życzę weny :) ~Neko

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz. :) Też wkurzyłam się gdy okazało się, że nadszedł czas na zakończenie rozdziału (staram się utrzymywać rozdziały w limicie 3 stron A4, taki nawyk) ale w sumie producenci anime też lubią przerywać akcję w najlepszym momencie więc nie mam wyrzutów sumienia. :D Kontynuacja w czwartek zgodnie z harmonogramem. Obecnie pracuję nad rozdziałem 15. A w każdym razie usiłuję :D. Zakończenie rozdziału 14 (czyli wiszącej w eterze czekającej na swoją kolej części 2) sprawiło, że mam twardy orzech do zgryzienia. Wymyślam akcję na bieżąco i bawię się przy tym chyba równie dobrze jak czytający ale sprawia to też, że nieraz nie jestem pewna co dalej zrobić. :D Biedna Erika. :D

    OdpowiedzUsuń