piątek, 27 września 2013

Informacja

Pomysł z dodawaniem rozdziałów co czwartek był dobry ale stwierdzam, że za dużo z tym roboty, zwłaszcza jak szkoła przyszła. xD 
Dlatego następuje zmiana postanowienia:

Od teraz nowe rozdziały będą pojawiać się co 2-3 tygodnie w czwartki, o 18:30. Czyli już nie w każdy czwartek. 

czwartek, 26 września 2013

Rozdział 15 – Motywy. Część 1.



Wyglądało na to, że moja przyjaźń z Naomi zakończyła się bezpowrotnie. Rozumiałam jej odczucia, z pewnością doświadczyła traumy – jakby na to nie patrzeć umarła i powróciła do życia a to ja odpowiedzialna byłam za taki stan rzeczy. Owszem, był to wypadek a na dodatek paradoksalnie wszystko wskazywało na to, że kontakt z moimi płomieniami tak naprawdę uratował ją (płomienie strawiły miasmę wnikającą do jej organizmu a mało prawdopodobne było byśmy zdążyły wystarczająco szybko uzyskać pomoc medyczną) jednak cena była duża. Nie powinnam była pozwolić by to się stało.
Gdybym tylko była dość szybka, gdybym bardziej uważała na zajęciach, gdyby moja pamięć była lepsza... Mogłabym pokonać ghoule zanim Naomi została ukąszona! W końcu tak niewiele brakowało, tak blisko byłam odnalezienia właściwego wersu! Ale nie. Musiałam użyć płomieni i narazić Naomi na niebezpieczeństwo... Nie jestem pewna, w którym momencie się to stało – czy gdy atakowałam psa stojącego tuż przy niej czy gdy wytworzyłam wybuch obejmujący większość pomieszczenia – jednak bez wątpienia znalazła się na linii ognia. Nawet nie pomyślałam, że mogę ją zranić, gdy ciskałam bez opamiętania płomieniami. Nie wiedziałam wtedy, że płomienie mogą stać się lekiem przeciw miasmie więc moje działanie było bezmyślne i głupie! A chwycenie jej duszy i pozwolenie by ją również ogarnęły płomienie? Na to nie było żadnego usprawiedliwienia! Sprawiłam jej ból, którego nawet nie potrafię sobie wyobrazić i niemal pozbawiłam ją duszy. Miała prawo być przerażona i zła.
Zaskoczyło mnie jednak jej postanowienie. Byłam przekonana, że w najlepszym wypadku zacznie mnie unikać a w najgorszym opowie o tym, co się wydarzyło każdemu, kogo tylko spotka – tym samym ujawniając prawdę o mnie całej szkole i skazując mnie na śmierć. Chęć dołączenia do szkoły dla egzorcystów i utrzymywanie mojej mocy w tajemnicy do czasu, gdy sama będzie gotowa by mnie zabić wykraczało poza moje możliwości pojmowania. Gdyby chodziło o samo pozbawienie mnie życia mogła po prostu donieść o wszystkim Mephisto, wiedziała o tym. Chciała osobiście się na mnie zemścić czy jak?
Z rozmyślań wyrwało mnie skrzypienie drzwi. Do klasy gdzie siedziałam do tej pory samotnie (zwykłe zajęcia zakończyły się wcześniej a nie miałam ochoty spędzać wolnego czasu jaki pozostał do zajęć dodatkowych wśród innych uczniów, nie po tym, jak przez ostatnie kilka godzin musiałam znosić uporczywe ignorowanie mnie przez siedzącą w ławce obok Naomi) weszła uśmiechnięta Yumi.
- Hej Erika! – zawołała wesoło siadając obok mnie. Na zajęciach z egzorcyzmów siedziałyśmy zwykle razem, w pierwszej ławce naprzeciw drzwi. – Jak ci minął weekend?
- Nie należał do najlepszych. – odparłam ponuro i odwróciłam wzrok udając, że przeglądam swoje notatki.
- No tak, pewnie nie czułaś się najlepiej po piątkowej lekcji. Nadal źle się czujesz?- ton głosu Yumi był zaniepokojony.
- Co? – zapytałam zdziwiona ale szybko zdałam sobie sprawę, że Yumi nic nie wie o mojej sobotniej przygodzie, myśli, że to choroba zepsuła mi weekend – Ah, o to chodzi. To choróbsko przeszło mi jak tylko się wyspałam, najwidoczniej to nie było nic groźnego. Mam większe zmartwienie. Wygląda na to, że Naomi się na mnie śmiertelnie obraziła.
- Żartujesz... O co poszło?
- Nie jestem do końca pewna... W sobotę wybrałyśmy się na miasto i zaatakowały nas demony... – odparłam usiłując naprędce utworzyć w myślach oficjalną wersję wydarzeń. - Wiesz o tym, że z Naomi byłby całkiem niezły Knight? Odganiała je przy pomocy jakiejś deski, podczas gdy ja zajęta byłam recytowaniem biblii szukając ich fatalnego wersu. W końcu natrafiam na dobry wers i demony zniknęły. Ale po wszystkim... nie wiem... Naomi jakby się przestraszyła... stwierdziła, że nie chce mieć z kimś takim jak ja więcej do czynienia...
- To nie ma sensu...– rzuciła Yumi przyglądając mi się uważnie a ja ze zdenerwowaniem przygryzłam wargę. W jej oczach widziałam znajomy błysk. Jak nic znów domyślała się, że jestem demonem i usiłowała wpleść ten fakt w sfabrykowaną przeze mnie historyjkę. - Chyba, że...
W tym momencie drzwi otworzyły się i weszli bliźniacy oraz Katou rozmawiając głośno, za nimi wlókł się Hetsu.
- Słyszałem wyraźnie, jak Mephisto wspominał coś o nowej uczennicy! – rzucił jeden z bliźniaków.
- Daj spokój. Semestr zaczął się prawie dwa miesiące temu. Jeżeli ktoś miałby dołączyć zapisaliby go dopiero na przyszły rok, żeby nie miał braków. – odparł jego brat.
- A ja myślę, że to może być prawda. 2 miesiące nauki to nie coś czego nie da się nadrobić jeżeli komuś naprawdę zależy. – wtrącił Katou siadając na swoim miejscu z tyłu klasy.
- Tylko, jeżeli ktoś jest takim samym kujonem jak ty! – zawołali jednocześnie bliźniacy udając się do własnej ławki.
- Nie jestem kujonem. Po prostu w przeciwieństwie do niektórych naprawdę chcę zostać egzorcystą! – odwarknął im Katou.
- Myślisz, że to prawda? – zapytała Yumi spoglądając na mnie – To o nowej uczennicy. Nie byłybyśmy już jedynymi dziewczynami w klasie!
- Tak. I nawet domyślam się, o kogo może chodzić. – odparłam zerkając na zegar. Lekcja miała właśnie się zacząć.
Ledwie sekundowa wskazówka przekroczyła szczyt tarczy zegara gdy drzwi znów zaskrzypiały i stanął w nich profesor. Mężczyzna zatrzymał się i polecił komuś na korytarzu by chwilę zaczekał, po czym, pozostawiając drzwi uchylone skierował się w stronę biurka by położyć na nim teczkę.
- Witam szanowna młodzieży! Mam dla was niespodziankę! Do waszej klasy dołączy dzisiaj nowa osoba. – nauczyciel podniósł głos, wołając w kierunku uchylonych drzwi – Panno Light, zapraszam!
Próg klasy przekroczyła znajoma blondynka. Wyglądała na dość niepewną, ale uśmiechała się szeroko – starała się zrobić jak najlepsze pierwsze wrażenie.
- Naomi... – szepnęła Yumi.
Blondynka obrzuciła ją krótkim spojrzeniem po czym odwróciła się do reszty klasy i przedstawiła się:
- Cześć, jestem Naomi Light. Miło was poznać.
- Proszę mi powiedzieć, otrzymała panienka już Mashō? To procedura, przez którą musi przejść każdy przyszły egzorcysta. – zapytał nauczyciel wertując dziennik.
- Chodzi o ranę, która powoduje, że widzi się demony?
- Dokładnie.
- W takim razie, tak. Otrzymałam już swoje Mashou. – odparła Naomi spoglądając na mnie zmrużonymi groźnie oczami.
Nauczyciel zaznaczył coś w dzienniku i polecił Naomi usiąść w dowolnym miejscu, po czym zajął się zapisywaniem tematu lekcji na tablicy. Yumi wskazała Naomi, że powinna usiąść w ławce sąsiadującej z naszą, ale blondynka tylko prychnęła i ostentacyjnie udała się na koniec klasy, siadając w ławce najbardziej oddalonej od tej, w której siedziałam z Yumi. Siedzący najbliżej Katou zaraz pochylił się w jej kierunku zaczynając cichą rozmowę.
- Jej... ale ją wzięło... miałaś rację, obraziła się na amen.– bąknęła Yumi przyglądając się blondynce. po czym odwróciła się do mnie i szeptem dodała: - Powiesz mi o co jej tak naprawdę poszło? Wiem, że chcesz wiele rzeczy utrzymać w sekrecie, ale przede mną nie musisz się kryć. Nie zdradzę cię niezależnie od tego, co powiesz. Znasz mnie.
Przez chwilę przyglądałam się koleżance zastanawiając, co powinnam zrobić. Szczerze powiedziawszy męczyło mnie to, że muszę ukrywać moją naturę przed koleżanką, z tego, co o niej wiedziałam mogłaby mnie zaakceptować, przynajmniej nie znając wszystkich szczegółów. Jej słowa jednak wywołały bolesne wspomnienie. Czy nie podobne słowa padły w sobotę z ust Naomi? „Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć. Od tego są przyjaciele.”
- Tak, już gdzieś to słyszałam. – burknęłam niezbyt uprzejmie a w kącikach moich oczu pojawiły się łzy.– To samo niedawno powiedziała mi Naomi... a teraz widzisz jak się zachowuje...
Słysząc to Yumi podniosła się z miejsca i głośno krzyknęła z nieukrywaną złością:
- Naomi! Ty smarku starego nietoperza!
Słysząc to nie mogłam powstrzymać się od parsknięcia śmiechem a gwałtowna zmiana nastroju powstrzymała gromadzące się w kącikach oczu łzy. Yumi była naprawdę niemożliwa!
- Panno Hiroyuki! – krzyknął profesor z oburzeniem a Yumi zaczerwieniła się i usiadła bąknąwszy „Przepraszam”.
- Smark starego nietoperza? – zapytałam niedowierzającym tonem.
- To chyba dobre określenie dla fałszywych osób. – odparła Yumi, wciąż czerwona na twarzy.
Tego dnia nie zwracałam szczególnej uwagi na to, co mówią na lekcjach nauczyciele. Często odwracałam się by zerknąć na Naomi (a ona zawzięcie unikała kontaktu wzrokowego ze mną) a na przerwach wytężałam słuch chcąc upewnić się, że dziewczyna nie wspomina kolegom o niczym, co mogłoby wprowadzić mnie w kłopoty. Moment, gdy po zakończeniu zajęć Katou zapytał ją, dlaczego postanowiła zostać egzorcystką przyprawił mnie o szybsze bicie serca, ale ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna przedstawiła mu niemalże identycznie do mojej brzmiącą, spreparowaną historyjkę o tym, że zaatakowały nas demony i pokonałam je przy użyciu ich fatalnego wersu.
- Erika znalazła ich fatalny wers i użyła go przeciwko nim? – powtórzył Katou z niedowierzaniem i spojrzał na mnie. – Ale przecież ona absolutnie nie nadaje się na Arię! Na poprzednich zajęciach prawie zemdlała jak jej przyszło recytować przy całej klasie.
- W piątek po prostu cały dzień źle się czułam. To nie miało związku z moją recytacją! – skłamałam wołając do niego przez salę, Naomi zdawała się chłonąć każde słowo a jej wzrok mówił mi, że wspomniany przez Katou incydent pobudził jej wyobraźnię, ile się domyśliła? - Nie myśl sobie, że nie dam rady tak pokonać demona, kiedy jestem zdrowa!
- Nawet nie lubisz zajęć ze świętych pism. – odparł Katou uśmiechając się krzywo. – Nie wiedziałem, że chcesz zostać Arią.
- Nie chcę... To znaczy... Nie jestem pewna, jakie mistrzostwo chcę wybrać. Mamy jeszcze czas na zastanowienie się, prawda? Ale to nie znaczy, że nie potrafię użyć fatalnego wersu, gdy muszę.
- Chciałbym kiedyś zobaczyć jak próbujesz. – stwierdził Katou sarkastycznie po czym zwrócił się jeszcze raz do Naomi, skinąwszy wcześniej na kolegów – Idziesz z nami? Pokażemy ci jak działa klucz.
- Nie, dzięki. Dam sobie radę. – odparła Naomi pakując swoje rzeczy.
Ledwie drzwi zamknęły się za czwórką chłopaków Naomi podniosła się z miejsca i ruszyła przez salę. Mijając naszą ławkę zatrzymała się jednak i cicho syknęła do Yumi, jej głos brzmiał bardzo nieprzyjemnie:
- Powiedz mi. Jak to jest przyjaźnić się z demonem?

czwartek, 19 września 2013

Rozdział 14 – Przyjaciele i wrogowie. Część 2.



Widząc roztrzaskujące się drzwi Naomi wysunęła się na przód i zaczęła wymachiwać przed sobą deską na ślepo, świadoma, że lada chwila demony rozpoczną atak. Wiedziałam, że nic to nie da. Owszem, zamachnięcia utrudnią demonom przedostanie się do nas, ale istoty szybko znajdą przerwę w tym regularnym, jednostajnym ruchu - jeden z psów już omijał nas szerokim łukiem próbując zajść nas z boku. Sam pomysł z użyciem deski jako broni nie był jednak taki zły, dałoby mi to więcej czasu na wymyślenie bardziej skutecznej metody pozbycia się stworów. Gdyby tylko dało się bezpiecznie sprawić by dziewczyna mogła widzieć istoty i odpowiednio reagować na ich ruchy...
Napięłam wszystkie mięśnie uświadamiając sobie nagle, że istniał sposób. Śmiercionośne ghoule nie były jedynymi demonami w tym pomieszczeniu. Spojrzałam na własną dłoń. Czy dzięki demonicznej krwi płynącej w moich żyłach ja również mogłam zadać komuś temptaint? Warto było to sprawdzić, rany zadane przeze mnie nie powinny w końcu zawierać trującej miasmy. Wyciągnęłam rękę do przodu prostując palce tak, że wymachująca deską ręka koleżanki otarła się o moje paznokcie otrzymując lekkie zadrapanie.
- Ej, podrapałaś mnie! Uważaj trochę! – zawołała dziewczyna a jej głos załamał się gdy po raz pierwszy dostrzegła otaczające nas stado paskudnych, martwych a jednak żywych psów i poczuła ich smród.– Widzę je! Co mi zrobiłaś?!
Więc jednak się udało!
- Dałam ci temptaint.
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie w moim kierunku trzymając teraz deskę tak jakby to mnie chciała uderzyć.
- Mówiłaś, że temptaint może być zadane tylko przez... demona... czy ty...?
O tym nie pomyślałam. Naomi była inteligentną osobą, musiała dojść do takiego wniosku! Co ja sobie wyobrażałam? Jak mam się z tego wyplątać?! Koleżanka wpatrywała się we mnie z wyraźnym lękiem a jej zaciśnięte na desce dłonie mówiły mi, że jest gotowa mnie zaatakować. Zdawała się przy tym nie zwracać najmniejszej uwagi na to, co dzieje się za jej plecami.
- Nie jestem twoim wrogiem...– zaczęłam tłumaczyć lecz nagle wrzasnęłam widząc, że jeden z psów szykuje się do ataku n jej nieosłonięte plecy. - Uważaj, za tobą!
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie a zamach deski oderwał duży płat skóry atakującego demona. Ten widok coś mi przypomniał, tekst stanowiący część moich notatek z demonologii: „Naberius - demon-obrońca stworzony przez połączenie ze sobą fragmentów ghouli, przez co podobnie jak one jest wrażliwy na wersy zawarte w Ewangelii św. Jana”. Ewangelia św. Jana... znałam kilka cytatów z tej księgi. Możliwe, że znajdzie się w nich fatalny wers tych konkretnie ghouli. Cóż, wyglądało na to, że w dzisiejszej rozgrywce przypadnie mi jednak rola Arii. Co za ironia.
- Chyba wiem jak je załatwić! Spróbuj utrzymać je z daleka ode mnie, podczas gdy będę recytować! Umm... Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień. ...
- Dlaczego mam ci ufać? – zapytała koleżanka odpychając atak kolejnego stworzenia.
- A masz lepszy pomysł? – stwierdziłam ze złością po czym wytężyłam pamięć chcąc przypomnieć sobie poszczególne cytaty. Recytowałam dalej. Po każdym słowie czułam jak powietrze wokół mnie wypełnia znajoma energia. – Ja jestem światłością świata ... Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie ... hmm ... Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli ... Królestwo moje nie jest z tego świata ...
Wszystkie psy jednocześnie warknęły i rzuciły się w moją stronę w zmasowanym ataku. To nie był jeszcze ich fatalny wers, ale wyczuły, że jestem niebezpiecznie blisko. Gdybym tylko znała całą Ewangelię a nie tylko pojedyncze cytaty!
- Królestwo moje nie jest z tego świata ... Królestwo moje nie jest z tego świata ... powtarzałam jak mantrę próbując sobie przypomnieć co było dalej. Ten fragment na lekcji czytał jeden z bliźniaków, Aro albo Dage, nie rozróżniałam ich. Pamiętałam, że nie wychodziło mu to zbyt dobrze, ignorując nawet fakt, że nie potrafił wytworzyć wokół siebie energii. Czy mogłam coś z tego pamiętać? - bo gdyby było... gdyby było... Królestwo moje nie jest z tego świata ... Gdyby królestwo moje...
Naomi nie była w stanie dłużej utrzymać naszej pozycji, nie teraz, gdy psy oszalały. Została powalona na plecy i podczas gdy siłowała się z jednym z psów przy użyciu trzymanej poziomo deski inny demon zdołał przedrzeć się przez jej obronę i ugryźć ją w ramię. Krzyknęła z bólu a wokół powstałej rany pojawiły się syczące, czarne plamy.
Straciłam nad sobą panowanie. Zapomniałam o wersie, zapomniałam o zasadach, zapomniałam o tym jak łatwo mnie pokonać, zapomniałam, że koleżanka chciała mnie zaatakować domyśliwszy się, że mogę być demonem. Teraz liczył się tylko fakt, że jeden z tych śmierdzących psów ukąsił Naomi! To przeklęte zwierze sprawiło, że zostało jej kilka minut życia! Byłam wkurzona!
Płomienie znów ogarnęły całe moje ciało. Natychmiast wyciągnęłam rękę przed siebie i ruchem przypominający serw tenisowy posłałam w kierunku zwierzęcia stworzony myślą jęzor ognia. To samo zrobiłam ze stworem napierającym na wciąż trzymaną przez Naomi deskę. Zwierze odskoczyło, ale nie zdołało uniknąć mojego ataku. Pozostałe stworzenia zatrzymały się i próbowały wycofać w stronę drzwi, ale nie dałam im tam dotrzeć. Całe pomieszczenie ogarnęła iluzoryczna poświata, gdy w jednej chwili wszystkie stworzenia zostały pochłonięte przez gigantyczny wybuch czarnego ognia. Płomień szybko osłabł zamieniając się w grupę czarnych pochodni – a każdą z nich stanowiło ciało szamoczącego się, demonicznego psa.
Odwróciłam się by spojrzeć na Naomi. W głowie huczało mi od myśli. Ile zostało jej życie? Czy zdołam przetransportować ją do szkoły zanim trucizna zupełnie zniszczy jej ciało? Szybko jednak zorientowałam się, że życiu koleżanki zagraża teraz coś gorszego niż miasma... Naomi szamotała się teraz próbując zdusić czarny płomień płonący na jej ręce.
- Nie... tylko nie to. – wyszeptałam i z przerażeniem obserwowałam jak płomienie ogarniają jej ciało. Nie niszczyły go (a nawet, jak zdołałam zauważyć w jakiś sposób leczyły jej ranę, czarny ślad z sekundy na sekundę stawał się coraz mniejszy a zerwana skóra zasklepiała się) ale koleżanka ewidentnie umierała. Jej ruchy stawały się coraz wolniejsze, gdy płomień huczał wokół niej a krzyk z każdą sekundą słabł. Płomienie zrywały więzi łączące ją z życiem. Podbiegłam do dziewczyny, uklękłam obok i chwyciłam jej rękę koncentrując się na tym by wytworzyć nowy, kontrolowany podmuch, który otoczy jej ciało i pozwoli mi wycofać ogień.
Moje próby jednak nie udawały się. Cenne sekundy mijały a ja walczyłam z ogniem nie będąc w stanie wytworzyć płomienia dostatecznie dużego by pochłonął ogień otaczający ciało Naomi. Co się działo?! Przecież jeszcze chwilę wcześniej bez najmniejszego problemu wytworzyłam kulę ognia niemal wielkości całego pomieszczenia!
Leżąca na podłodze koleżanka zadygotała i opadła bezwładnie a jej mięśnie rozluźniły się. Pod dłonią poczułam zbierającą się energię, gdy jej dusza zaczęła oddzielać się od ciała. Tego już było za wiele! Podobnie jak to zrobiłam w swojej walce z duchem na początku roku szkolnego zacisnęłam dłoń mocnej koncentrując się na wyczuwanej energii i chwyciłam usiłującą się wyrwać duszę. Moją dłonią trzymałam teraz jednocześnie martwą rękę koleżanki i rękę jej duszy, nie pozwalając by duch oddzielił się od ciała. Nie mogłam pozwolić jej odejść! Dusza uformowała się przede mną a płomienie przeniosły się z mojej dłoni na ducha i tym razem niematerialna część Naomi zaczęła krzyczeć i szamotać się z bólu.
Po raz kolejny spróbowałam wytworzyć podmuch kontrolowanego płomienia, ale po raz kolejny próba zakończyła się fiaskiem. Co więcej, nagle poczułam gwałtowne osłabienie a płomienie otaczające moje własne ciało przygasły. Zbyt długo ich używałam! Za chwilę stracę przytomność i wszystko przepadnie! Dlaczego nie puściłam dłoni koleżanki, gdy był jeszcze czas? Dlaczego chwyciłam jej duszę?! Dlaczego nie pozwoliłam jej odejść, gdy miała szanse?! Teraz płomienie zabiją również jej duszę! Co ja narobiłam!? Muszę wziąć się w garść, musze odzyskać nad tym kontrolę. Nie mogę teraz stracić przytomności! Dusza Naomi nie zginie!
Wolną ręką sięgnęłam do wisiorka i wymacałam jego powierzchnię. W wisiorku znajdowało przecież się źródło mojej mocy, moje drugie serce. Już kilkukrotnie wisiorek pomógł mi odzyskać siły, gdy czułam się tak jak teraz... To była moja szansa. Odsłoniłam rysę i pozwoliłam by moje ciało przemieniło się a wokół na nowo zapłonął czarny ogień. Poczułam napór płomieni. Moje ciało momentalnie odzyskało siłę, ale czułam się tak jakby coś pragnęło przejąć moją świadomość. „Nigdy nie otwieraj wisiorka, gdy jesteś wytrącona z równowagi” – przypomniałam sobie własne przyrzeczenie. Tak, to było niebezpieczne. Zdeterminowanie jednak pomogło mi pokonać napór na wolę. Chwilę później kontrolowałam już na nowo moje myśli, moje ciało i otaczające mnie płomienie.
Zwiększyłam ich moc tak, że ogromny płomień ogarnął zarówno leżące przede mną ciało jak i duszę jego właścicielki mieszając się ze znajdującymi się już wokół płomieniami. Dusza znowu krzyknęła, tym razem był to okrzyk przerażenia. Po chwili jednak uspokoiła się i zaczęła oglądać płomień z zainteresowaniem.
- Umarłam, tak? To dlatego ból ustał.
- Jeszcze nie umarłaś. Twoja dusza wciąż jest połączona z ciałem. – zawołałam skupiając się na płomieniach, redukowałam je stopniowo pozostawiając cienką otoczkę. Płomień pozwalał mi czuć nić łączącą Naomi z życiem. Była bardzo cienka, ale wciąż istniała. Kontakt z kontrolowanym przeze mnie płomieniem zdawał się sprawiać jednak, że z każdą chwilą robiła się coraz grubsza. Czułam jak dusza łączy się z wcale nie martwym ciałem. – A teraz wracaj do ciała, wszystko będzie dobrze. Nie umrzesz. Panuję nad tym!
Jakby w skutek moich słów dusza została nagle wessana z powrotem do ciała. Pozwoliłam by płomień otaczał je jeszcze przez chwilę i gdy w końcu przestałam czuć pod moją dłonią energię duszy koleżanki zamknęłam grawer w wisiorku powracając do swojej na wpół ludzkiej formy. Moje płomienie zgasły. Dziewczyna otworzyła oczy i natychmiast odskoczyła ode mnie. Oddychała głęboko i była wyraźnie przerażona, ale wyglądało na to, że nic jej nie jest.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wokół nie było śladu po sforze demonów za wyjątkiem szczątków drzwi i wciąż unoszącego się w powietrzu przykrego zapachu pleśni i rozkładu. Więc sytuacja była opanowana. Po raz kolejny moje płomienie okazały się skuteczne. Tym razem jednak świadkiem i - z czego zdawałam sobie sprawę – niemal ofiarą ich mocy była niewinna osoba! W mojej głowie zaszumiało od myśli. To był wypadek, ale takie wypadki nie powinny się zdarzać, to nie był zwykły błąd. Jeżeli ktoś się o tym dowie będzie po mnie... Spojrzałam na koleżankę.
- Naomi, posłuchaj. Wiem, że jesteś przerażona i zrozumiem, jeżeli nie zechcesz mieć ze mną więcej do czynienia, ale muszę cię prosić o przysługę. Nie mów nikomu o moich płomieniach, jeżeli ktoś się dowie jak mało brakowało... zabiją mnie bez zadawania jakichkolwiek pytań... Moje życie jest teraz w twoich rękach. – powiedziałam i spuściłam wzrok bojąc się spojrzeć jej w oczy. Przez dłuższą chwilę panowała cisza, klęczałam na podłodze bojąc się poruszyć i pozwalając koleżance by odezwała się pierwsza. Od jej decyzji zależało, co ze mną dalej będzie. W końcu ponury, pozbawiony wyrazu głos dziewczyny przerwał ciszę.
- Jeżeli tak wygląda sytuacja nie powiem o tym nikomu. Nie chcę żeby ktoś mnie uprzedził. Zostanę egzorcystką i sama cię zabiję!

czwartek, 12 września 2013

Rozdział 13 – Przyjaciele i wrogowie. Część 1.



Siedziałam na łóżku w swoim pokoju rozmyślając o tym, co dzień wcześniej się wydarzyło. Byłam w okropnym stanie. Fizyczne skutki kontaktu z fatalnym wersem ustąpiły przez noc jednak nie potrafiłam już cieszyć się życiem tak jak wcześniej. Fakt, że byle zlepek słów może w tak łatwy sposób sprawić, że stanę się bezużyteczna mocno ugodził w moje poczucie własnej wartości – dotarło do mnie, że nie jestem niepokonana.
Oczywiście, już wcześniej zdawałam sobie sprawę, że moja demoniczna część wiąże się z pewną słabością: woda święcona i święte światło działały zabójczo na moje płomienie (powodując wykończenie psychiczne, które jednak szybko powracało do normy dzięki naszyjnikowi), tracąc nad sobą kontrolę mogłam przypadkiem zabić kogoś bliskiego a na świecie istniała cała masa osób, które z chęcią zobaczyłyby mnie martwą gdyby informacja o moim istnieniu ujrzała światło dzienne. Ale nigdy nie brałam pod uwagę, że odpowiednio wypowiedziane kilka słów może wywołać na mnie tak intensywny efekt! Na domiar złego przynajmniej 6 egzorcystów (no dobrze, 5 page + nauczycielka w szkole dla egzorcystów, ale na jedno wychodzi...) było świadkiem tego jak zasłabłam czytając tekst a co za tym idzie stanowili dla mnie potencjalne niebezpieczeństwo. Z zeznań Yumi dowiedziałam się, że wszyscy uznali moje zasłabnięcie za skutek stresu i nikt, poza oczywiście samą Yumi nie powiązał tego z moim demonicznym pochodzeniem, ale przecież wieści mogły szybko trafić do bardziej świadomych osób.
Nagle usłyszałam kroki na schodach i chwilę później rozległo się pukanie do drzwi. Wbiłam wzrok przed siebie i martwym głosem powiedziałam:
- Proszę wejść.
Drzwi uchyliły się i stanęła w nich Naomi, miała zaniepokojoną minę.
- Wszystko w porządku Erika? Dziś sobota, miałyśmy się spotkać w parku, czekałam z pół godziny. Co się dzieje?
- Nic. Po prostu nie mam nastroju. – odparłam nie zmieniając tonu głosu, wciąż spoglądałam tępo w pustkę.
- Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć. Od tego są przyjaciele.
- Tak, wiem, dzięki. Ale to nic takiego, po prostu mam zły nastrój, bo wczoraj źle wypadłam na zajęciach. – odpowiedziałam przywołując na twarz wymuszony uśmiech. Naomi mogła uważać się za moja przyjaciółkę i faktycznie lubiłam ją, ale nie zdradziłabym jej mojej tajemnicy. I to bynajmniej nie tylko ze względu na zasady jak w przypadku Yumi. Miałam przeczucie, że w przeciwieństwie do drugiej z koleżanek Naomi nie byłaby już nastawiona do mnie tak przyjaźnie dowiedziawszy się, że jestem w połowie demonem a mówienie jej o tym, że dowiedziałam się w jak łatwy sposób można mnie pokonać zakrawałoby już w moim wykonaniu o idiotyzm.
- W takim razie przejdźmy się. To najlepszy sposób na chandrę. - powiedziała dziewczyna a w jej głosie zabrzmiał skrywany wcześniej entuzjazm – Podobno niedaleko akademii otworzyli nowe centrum handlowe!
Więc to, dlatego zadała sobie tyle trudu wchodząc do nawiedzonego jej zdaniem akademika i odnajdując mój pokój. Szukała kogoś, kto wybrałby się z nią na zakupy! Typowe...
- Nie chcę dziś nigdzie wychodzić. – odparłam uparcie.
- Rozumiem. Masz zamiar siedzieć tu cały dzień i dusić się we własnym sosie bo masz zły humor. – stwierdziła dziewczyna a na jej twarzy pojawił się dziwny uśmiech – W takim razie udam, że poszłaś ze mną i kupię ci coś za ciebie!
Powiedziawszy to koleżanka chwyciła moją torebkę wiszącą na oparciu jednego z krzeseł i wybiegła z pokoju. Przyznam, zagranie może było nie fair - ale zadziałało. Szybkim ruchem zabrałam sweter i buty a następnie pobiegłam za koleżanką. Dogoniłam ją przy drzwiach wyjściowych.
- Hej, zaczekaj. – zawołałam skacząc na jednej nodze próbując ubrać w biegu buty. – Przekonałaś mnie, idę z tobą. Tylko oddaj mi torebkę!
Idąc w stronę centrum czułam się nieswojo. Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Czułam się naznaczona, śledzona. Co chwilę rozglądałam się wokół wypatrując zagrożenia, choć nie miałam realnego powodu by sądzić, że ktoś za chwilę wyskoczy z krzaków i mnie zaatakuje – w końcu ile osób mogło przez jeden dzień dowiedzieć się o moim fatalnym wersie skoro nawet koledzy z klasy nie uznali wydarzenia za coś godnego uwagi? Nie, to musiał być tylko wytwór mojej wyobraźni. Brak pewności siebie widać poważnie osłabił moją psychikę. Wyglądało na to, że zaczynam się bać własnego cienia...
- Wszystko w porządku? – zapytała Naomi widząc moje niepewne ruchy.
- Nie wiem, tak się zastanawiam... Chyba wolno nam wychodzić poza teren szkoły, prawda? – myślami powróciłam do mojego pierwszego spotkania z dyrektorem, nie ustalił co prawda takiej zasady ale wyraźnie dał mi do zrozumienia, że powinnam stale przebywać pod opieką któregoś z egzorcystów. Przez ostatnie tygodnie jakoś nie zaprzątałam sobie tym głowy (nawet kilka razy wyszłam poza teren szkoły bez niczyjej wiedzy) jednak dzisiaj, opanowana strachem bałam się zrobić cokolwiek, co mogłoby rozzłościć Mephisto. Gdyby uznał, że czas by zakończyć moje życie...
- Oczywiście! Przecież to szkoła a nie obóz karny. – koleżanka zachichotała - Naprawdę nie jesteś dziś sobą Erika. Zawsze miałaś bzika na punkcie zasad, ale dziś zdecydowanie przesadzasz. Uśmiechnij się! Wszystko będzie dobrze! A jeżeli ktoś będzie miał do nas pretensje o to, że wyszłyśmy możesz całą winę zwalić na mnie.
Pobyt w centrum handlowym, w tłumie ludzi prowadzących zwyczajne życie, niepowiązane w żaden sposób z Akademią Prawdziwego Krzyża, egzorcystami czy demonami faktycznie pozwolił mi się na jakiś czas oderwać od zmartwień. Nigdy nie byłam zwolenniczką shoppingu jako formy spędzania wolnego czasu, ale tym razem muszę przyznać – to było coś, czego dziś potrzebowałam. Głupiej, nieco wyczerpującej fizycznie i psychicznie oraz szkodliwej dla portfela rozrywki.
Gdy wieczorem, już o zachodzie słońca kierowałam się w stronę akademii niosąc ze sobą torbę z nowymi butami i podkoszulkiem i mając brzuch pełny po zjedzeniu bardzo smacznej pizzy czułam się znacznie lepiej niż rano. Naomi miała rację, mój humor co prawda nie powrócił jeszcze do normy, ale znów zaczynałam widzieć świat w cieplejszych barwach. Owszem, istnienie fatalnego wersu wprowadzało dodatkowe zagrożenie do mojego życia, ale i bez tego gdyby jakiś egzorcysta postanowił mnie zabić raczej ciężko byłoby mi się obronić. Niezależnie od tego, jaką metodę wybrałby przeciwnik na chwilę obecną moją jedyną skuteczną bronią byłby płomienie, których użycie przeciw innemu człowiekowi i tak podpisywałoby na mnie wyrok śmierci mającej nadejść z rąk innych osób. Dlaczego w mojej sytuacji miałabym się przejmować tym, że ewentualny przeciwnik miał teraz do dyspozycji dodatkową metodę? Na dobrą sprawę wszystkie narzędzia i informacje, o których uczyłam się w szkole dla egzorcystów mogły równie dobrze posłużyć do zabicia mnie. Nic się pod tym względem nie zmieniło. Miałam żyć tak długo jak długo trzymałam się zasad.
Nagle zdałam sobie sprawę, że towarzyszące mi od rana uczucie bycia obserwowaną wcale nie osłabło. I biorąc pod uwagę zmianę mojego nastroju nie mogło być już wywołane tylko psychiką. Zaczęłam się rozglądać. Znajdowałam się z Naomi na jednej z bocznych ulic miasta – przejście tędy pozwalało zaoszczędzić kilkanaście minut marszu w porównaniu z głównym szlakiem. Zerkając w jedną z bocznych uliczek dostrzegłam nagłe poruszenie a chwilę potem za moimi plecami rozległo się warczenie. Odwróciłam się gwałtownie.
- Co jest? – zapytała koleżanka wykonując podobny ruch i spojrzała w ciemną ulicę za nami - śledząc mój przerażony wzrok i całkowicie ignorując stojącego dwa metry od nas paskudnego, wyglądającego na wściekłego psa – Co ty tam widzisz?
Przełknęłam głośno ślinę, gdy wokół nas zaczęło pojawiać się więcej zwierząt. Rozpoznałam je. To nie mogły być bezpańskie psy jak początkowo sądziłam. Żaden żywy pies nie mógł tak cuchnąć i być pokrytym taką ilością grzybów i pleśni. Żaden żywy pies nie mógł mieć odsłoniętych przez zepsute mięso kości.
- Ghoule... niskie demony opętujące ciała zmarłych, w tym wypadku psów! Jest ich tu cała sfora! – odparłam krztusząc się ze strachu i obrzydzenia.
- Demony... chcesz mi powiedzieć, że... – bąknęła koleżanka łamiącym się głosem a wśród sfory rozległo się głuche warknięcie.
- Tak! Wiejemy! – zawołałam i pociągnęłam koleżankę wzdłuż uliczki. Biegnąc sięgnęłam do torebki wyciągając z niej maleńką buteleczkę wody święconej, którą któregoś dnia zwinęłam z pokoju Yukio i Rina, wiedziałam, że prędzej czy później będę jej potrzebować. Sądziłam tylko, że użyję jej raczej do ewentualnego zduszenia własnych płomieni a nie do walki ze zgrają demonów!
W pewnej chwili dostrzegłam, że drzwi do jednego z otaczających nas budynków są uchylone. Popchnęłam koleżankę w ich kierunku wołając „Tutaj, szybko!” a następnie otworzyłam buteleczkę i chlusnęłam wodą w ścigające nas psy. Dało nam to wystarczająco czasu byśmy zdołały przebiec do pomieszczenia będącego zapewne magazynem i zatrzasnąć za sobą drzwi.
- Dlaczego... co... czy zaatakowały nas demony? – zapytała Naomi walcząc o oddech po długim biegu.
- Tak. – odparłam rozglądając się wokół, pod ścianą znalazłam kawałek cegły. Szybko wzięłam ją do ręki i zaczęłam rysować pod drzwiami symbol ochronny jaki poznałam niedawno na zajęciach z magicznych symboli. Mogłam mieć tylko nadzieję, że dobrze zapamiętałam układ kresek. – Tylko skąd się wzięły?! Przecież jesteśmy tak blisko akademii! Przynajmniej w tej okolicy powinien być spokój!
- Co zrobimy? W jaki sposób można pokonać te całe ghule?
- Nie mam pojęcia, naprawdę nie mam pojęcia! – odparłam a w moim głosie brzmiała desperacja. Co miałam zrobić!? Nawet, jeżeli narysowałam dobrze symbol blokada nie wytrzyma długo pod naporem bestii. Jeżeli czegoś nie wymyślę będę zmuszona znów użyć swoich płomieni.
 Jeden z psów uderzył właśnie w drzwi a moje zaklęcie sprawiło, że pomieszczenie przez chwilę wypełniło się żółtym światłem. Zaraz potem rozległ się kolejny huk, drewno, z którego zrobione były drzwi rozwarstwiło się... jeszcze kilka takich uderzeń... Przesunęłam się przed koleżankę starając się zasłonić ją własnym ciałem.
- Chyba żartujesz! Myślisz, że będę stać z boku i obserwować jak z nimi walczysz? Pomogę ci! – krzyknęła Naomi i podniosła z podłogi jakąś deskę trzymając ja jak miecz.
- Jak sobie wyobrażasz walkę z czymś, czego nie widzisz?
-Sama mówiłaś, że aby zobaczyć demony wystarczy zostać przez jednego z nich zranionym. Nie będę ich widzieć tylko do czasu aż któryś mnie ugryzie! A sądząc po twoim strachu to wcale nie jest nieprawdopodobne.
- Tak, jak któryś cię ugryzie otrzymasz temptaint. Problem w tym, że to ghoule, demony z królestwa rozkładu! Wydzielają toksyczną miasmę! Po ugryzieniu umrzesz w ciągu kilku minut!
Koleżanka przełknęła głośno ślinę a chwilę później drzwi roztrzaskały się w drzazgi. W ciemności błysnęły kły.

czwartek, 5 września 2013

Rozdział 12 – Fatal verse



Naomi przyjęła informację o odbywaniu się na terenie szkoły lekcji egzorcyzmu i istnieniu duchów czy demonów dość dobrze – w każdym razie nie była tym zaskoczona. Jak mogłaby być po tym, czego była świadkiem?
Wiedza o sekretnym świecie napawała ją lękiem połączonym z ciekawością. Sama nie miała zamiaru dołączyć do zajęć: twierdziła, że narażanie życia nie leży w jej naturze a poza tym nie chce przez całe życie widzieć na każdym kroku demonów a wiedziała już, że póki co udało jej się uniknąć otrzymania temptaint. Nic nie powstrzymywało jej jednak od wypytywania mnie o różne szczegóły dotyczące ukrytego świata.
Od początku roku minęło już kilka tygodni. Na dobre przyzwyczaiłam się do szkolnego życia i z zadowoleniem musiałam stwierdzić, że ukrywanie tego kim jestem wychodziło mi całkiem dobrze. Wciąż jedyną niepożądaną osobą, która podejrzewała, że nie jestem do końca człowiekiem wciąż była Yumi. Nauczyłam się jednak ignorować jej ciągłe pytania i aluzje. Ze swoją fascynacją wszystkim, co niezwykłe była niegroźna bo mało kto brał jej domysły na poważnie a jednocześnie była wobec mnie zadziwiająco lojalna i starała się trzymać język za zębami w towarzystwie innych osób. To, że różnie jej to wychodziło to osobna sprawa.
- Za tydzień sprawdzian, proszę się do niego dobrze przygotować. Jesteście wolni.
W klasie zapanowało poruszenie, gdy uczniowie zaczęli pakować się i wychodzić. Była to ostatnia lekcja w tym dniu – przynajmniej dla większości uczniów.
- Dziś też masz zajęcia dodatkowe? – zapytała siedząca obok mnie Naomi.
Zgodnie z jej cichym życzeniem wylądowałyśmy w tej samej klasie i wyglądało na to, że powoli zamieniałyśmy się w przyjaciółki. Owszem, irytowały mnie nieco jej ciągłe pytania i uparta chęć przebywania w moim towarzystwie jednak musiałam przyznać, że dobrze się z nią dogadywałam. Nigdy wcześniej z nikim się tak naprawdę nie przyjaźniłam. Owszem, we wcześniejszych szkołach miałam koleżanki jednak nasze kontakty ograniczały się właściwie tylko do wspólnego odrabiania zadań domowych. Nie byłam szczególnie towarzyską osobą.
- Tak, może być ciężko. Znów będziemy recytować... – odparłam mając na myśli zbliżającą się lekcję Świętych Ksiąg.
Generalnie uczenie się nie sprawiało mi problemu – naprawdę lubiłam większość przedmiotów. Jednak lekcje polegające na recytacji ksiąg biblijnych napawały mnie lękiem. Po raz pierwszy miałam z tym styczność, gdy na zajęciach z demonologii nauczyciel użył wersu z biblii by pozbyć się niskich demonów.
Czułam wtedy jak powietrze wokół mówiącego wypełnia dziwna energia jednak myślałam, że to normalne i na tym właśnie polega cała sztuczka. Dość szybko jednak przekonałam się, że nie wszyscy są w stanie to wyczuć. Miałam dość oleju w głowie by nie pytać o to na forum klasy jednak moje wypowiedziane szeptem pytanie wystarczyło, by Yumi zyskała kolejny powód do nazwania mnie demonem – dziewczyna nie czuła niczego podobnego i z charakterystycznym dla siebie podekscytowanym uśmiechem stwierdziła, że to musi być jakaś moja demoniczna zdolność.
Zauważyłam też, że nie każdy recytujący jest w stanie wytworzyć ową specyficzną energię. W klasie jedynymi uczniami poza mną (mimo mojej niechęci bez problemu sprawiałam, że moje słowa otrzymywały odpowiednią moc), którym się to udawało był Shinse Katou - fioletowowłosy chłopak aspirujący do tego by być najlepszym we wszystkim (twierdził, że chce zostać paladynem czyli najlepszym na świecie egzorcystą – moim zdaniem jednak brakowało mu do tego odwagi) i Hetsu Tashikara - ów ponury, czarnowłosy okularnik któremu demony wymordowały rodzinę.
- Będzie dobrze. Na pewno sobie poradzisz. – pocieszyła mnie koleżanka -  A właśnie, dowiedziałaś się już dlaczego, mimo, że nie otrzymałam tej całej temptain czy jakkolwiek się to nazywa byłam w stanie dostrzec ten czarny błysk gdy zaatakował nas duch?
- Nie, nadal nie mam pojęcia. Nie powinnaś była tego widzieć skoro nie widziałaś samego ducha. – odparłam.
Nie było to do końca prawdą. Owszem, byłoby tak gdyby błysk wywołany został mocą ducha jednak sprawa była o wiele bardziej skomplikowana. Blask wywołały moje własne płomienie. Zdusiłam je w porę i nie ujawniły się w pełni, ale ich zalążek wystarczył, by przez ułamek sekundy całe otoczenie wypełniła charakterystyczna iluminacja. Yumi udała, że tego nie zauważyła najwyraźniej uznając to po prostu za kolejny dowód na to, że nie jestem człowiekiem jednak nieświadoma niczego Naomi ciągle powracała do tematu. Nie pozostawało nic innego jak tylko udawać, że nie potrafię tego wytłumaczyć. Fakt był taki, że domyślałam się, że mogło być to spowodowane tym, że mimo posiadania przeze mnie demonicznych mocy wciąż w pewnym stopniu pozostawałam człowiekiem. Oczywiście nie mogłam się moimi przypuszczeniami z nikim podzielić.
- Erika, chodź już, bo się spóźnimy! – w drzwiach klasy pojawiła się białowłosa Yumi. Nie była ze mną w grupie na regularnych zajęciach (wylądowała w innej klasie) jednak zwykle po zakończeniu lekcji odnajdywała mnie by wspólnie udać się na lekcję egzorcyzmów.
- Racja. – zerknęłam na zegarek, do rozpoczęcia zajęć pozostało niecałe 3 minuty. No tak, lekcja geografii przeciągnęła się.
Szybko skończyłam pakować swoje rzeczy i pożegnawszy się z Naomi wyszłyśmy z klasy kierując się w stronę mało uczęszczanej części szkolnego korytarza. Znajdujące się tam drzwi do szkolnego magazynku często były używane przez uczniów sekretnych zajęć jako portal ze względu na odludne ustawienie.

Gdy dotarłyśmy do sali gdzie odbywały się lekcje Świętych ksiąg nauczycielka i wszyscy pozostali uczniowie znajdowali się już w klasie.
- Mademoiselle Kurimuson i Hiroyuki, mierliśmy jurh zahrczynać bez was. – stwierdziła nauczycielka podając nam ciężkie księgi.
Kobieta mówiła z silnie francuskim akcentem i szczerze zastanawiałam się, dlaczego zrobiono z niej nauczycielkę akurat tego przedmiotu. Czasem ciężko było zrozumieć, co mówi a przecież zajęcia z ksiąg polegały głównie na pracy z dużymi ilościami tekstu. Cóż, niektóre decyzje dyrektora wymykały się ogólnie rozumianej logice. Również wygląd kobiety pozostawiał wiele do życzenia. Z pewnością nie należała do szczupłych osób, jej twarz przypominała ropuchę a na ramieniu zawsze nosiła białego kota. Jakoś nie potrafiłam sobie wyobrazić jej w walce. Co robiła w szkole dla egzorcystów?
Za wasze spóźhnienie przeczythacie dla nhas Hrozdział 15 Phierwszego Listu do Korynthian. Listy do Korynthian są szczhególnie skutheczne wobec dhemonów powiąhzanych z mocą śmiehrci thakich jak zhombie czy chociazhby duchy mhorderców.
Z głośnym westchnieniem wzięłam książkę i udałam się na swoje miejsce. Sadystka. Ciekawe czy kobieta przypadkowo wybrała dla mnie taki fragment księgi czy też należała do wąskiego grona nauczycieli świadomych tego skąd pochodzi moja moc. W ławce obok usiadła Yumi i właściwie zinterpretowawszy na moją niezadowoloną minę stwierdziła:
- Ja zacznę. – i otworzywszy biblię na właściwej stronie rozpoczęła czytanie - Przypominam, bracia, Ewangelię, którą wam głosiłem, którąście przyjęli i w której też trwacie.  Przez nią również będziecie zbawieni, jeżeli ją zachowacie tak, jak wam rozkazałem... Chyba żebyście uwierzyli na próżno. Przekazałem wam na początku to, co przejąłem, że Chrystus umarł - zgodnie z Pismem - za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem:  i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi. Jestem, bowiem najmniejszy ze wszystkich apostołów i niegodzien zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży. Lecz za łaską Boga (...)
Śledziłam wzrokiem tekst czekając na swoją kolej, głos dziewczyny nie zawierał w sobie owej charakterystycznej magicznej nuty jednak nawet mimo to w pewnej chwili zaczęłam czuć niezidentyfikowany niepokój. Słyszałam bicie własnego serca a w gardle czułam gulę. Początkowo myślałam, że być może to tylko objawy tremy jednak nie było to zbyt przekonujące wyjaśnienie mojego stanu – przecież już wcześniej zdarzało mi się coś odczytywać na forum klasy i to niejednokrotnie większej niż te 6 osób, które znajdowało się teraz ze mną w pomieszczeniu. To musiało być coś innego. Coś było w tym tekście, który miałam przed sobą.
- Wystarczy, mademoiselle Hiroyuki. Mademoiselle Kurimuson, phroszę khontynuowhać. – z zamyślenia wyrwał mnie głos nauczycielki która ze zniecierpliwieniem dodała po chwili – Werhs 20!
- Ah, tak, oczywiście. – odparłam i zaczęłam czytać starając się ignorować odczucia mojego ciała które dopiero teraz na dobre wypełniło się strachem. Czułam, że głos mi drży a policzki robią się gorące. - Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba, bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy..  Jako ostatni... Jako ostatni...
Głos mi się załamał. Nie byłam w stanie przeczytać następnego zdania, ledwie byłam w stanie dostrzec poszczególne litery. „Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć.”co takiego było w tych słowach? To był tylko zlepek liter, bez żadnego znaczenia! Dlaczego wywoływał we mnie takie odczucia? Przeklinałam swoją umiejętność nadawania słowom mocy. Czułam się jakbym miała wysoką gorączkę. Policzki mnie piekły i ciało oblewał zimny pot, serce biło mi jakby chciało wyrwać się z piersi a wiszący pod bluzką naszyjnik pulsował gorącem. Do tego czułam się jakbym za chwilę miała zemdleć.
- Mademoiselle Kurimuson, wshystko w porzhątku? Jestesh okhropnie blada. – zapytała nauczycielka a w jej głosie dało się dosłyszeć lęk, wyglądało na to, że jednak nie zrobiła mi tego celowo. Ewidentnie nie wiedziała co się ze mną dzieje.
- Nie. Nie mogę! Przepraszam! – wykrztusiłam z siebie i ostatkiem sił zerwałam się z miejsca i wybiegłam z klasy zatrzaskując za sobą drzwi.
Biegłam ślepo korytarzem byle oddalić się od tej przeklętej sali. Udało mi się jednak odbiec ledwie na kilkanaście metrów, gdy straciłam równowagę i uderzyłam całym ciałem o ścianę. Osunęłam się na podłogę i chwyciłam obiema rękami głowę starając się głęboko oddychać. Musiałam wziąć się w garść... Jeżeli ktoś zobaczy mnie w tym stanie... Jak ja to wytłumaczę? Jak ja to wszystko wytłumaczę?!
Nagle znajdujące się niedaleko drzwi otworzyły się i spokojnym krokiem przeszedł przez nie Rin. Uśmiechnął się do mnie i powiedział:
Cześć Erika! Nie jesteś na lekcji?
Ale zobaczywszy, w jakim stanie się znajduję szybko zmienił wyraz twarzy.
- Ktoś cię zaatakował?! – syknął i rozejrzał się bacznie po korytarzu sięgając dłonią do futerału przewieszonego jak zwykle przez plecy.
- Nie, wszystko w porządku po prostu... – odpowiedziałam słabo, wpatrując się w podłogę przed sobą, dłonie zacisnęłam na swoich włosach starając się uspokoić – ... chyba właśnie poznałam swój fatalny wers.