Pomysł z dodawaniem rozdziałów co czwartek był dobry ale stwierdzam, że
za dużo z tym roboty, zwłaszcza jak szkoła przyszła. xD
Dlatego
następuje zmiana postanowienia:
Od teraz nowe rozdziały będą pojawiać się co 2-3 tygodnie w czwartki, o 18:30. Czyli już nie w każdy czwartek.
Historia z pozoru normalnej dziewczyny która pewnego dnia odkrywa, że jest w połowie demonem i dysponuje śmiercionośną mocą. Od tej pory Erika zmuszona jest uczęszczać do Akademii Prawdziwego Krzyża gdzie - pod okiem egzorcystów - poznaje sekrety swojego pochodzenia i uczy się kontrolować dar utrzymując wszystko w sekrecie przed resztą uczniów. Niepowodzenie jest dla niej równoznaczne z wyrokiem śmierci.
piątek, 27 września 2013
czwartek, 26 września 2013
Rozdział 15 – Motywy. Część 1.
Wyglądało na to, że moja przyjaźń z Naomi zakończyła się
bezpowrotnie. Rozumiałam jej odczucia, z pewnością doświadczyła traumy – jakby
na to nie patrzeć umarła i powróciła do życia a to ja odpowiedzialna byłam za
taki stan rzeczy. Owszem, był to wypadek a na dodatek paradoksalnie wszystko
wskazywało na to, że kontakt z moimi płomieniami tak naprawdę uratował ją (płomienie
strawiły miasmę wnikającą do jej organizmu a mało prawdopodobne było byśmy
zdążyły wystarczająco szybko uzyskać pomoc medyczną) jednak cena była duża. Nie
powinnam była pozwolić by to się stało.
Gdybym tylko była dość szybka, gdybym bardziej uważała na
zajęciach, gdyby moja pamięć była lepsza... Mogłabym pokonać ghoule zanim Naomi
została ukąszona! W końcu tak niewiele brakowało, tak blisko byłam odnalezienia
właściwego wersu! Ale nie. Musiałam użyć płomieni i narazić Naomi na
niebezpieczeństwo... Nie jestem pewna, w którym momencie się to stało – czy gdy
atakowałam psa stojącego tuż przy niej czy gdy wytworzyłam wybuch obejmujący
większość pomieszczenia – jednak bez wątpienia znalazła się na linii ognia.
Nawet nie pomyślałam, że mogę ją zranić, gdy ciskałam bez opamiętania
płomieniami. Nie wiedziałam wtedy, że płomienie mogą stać się lekiem przeciw
miasmie więc moje działanie było bezmyślne i głupie! A chwycenie jej duszy i
pozwolenie by ją również ogarnęły płomienie? Na to nie było żadnego
usprawiedliwienia! Sprawiłam jej ból, którego nawet nie potrafię sobie
wyobrazić i niemal pozbawiłam ją duszy. Miała prawo być przerażona i zła.
Zaskoczyło mnie jednak jej postanowienie. Byłam przekonana, że
w najlepszym wypadku zacznie mnie unikać a w najgorszym opowie o tym, co się
wydarzyło każdemu, kogo tylko spotka – tym samym ujawniając prawdę o mnie całej
szkole i skazując mnie na śmierć. Chęć dołączenia do szkoły dla egzorcystów i
utrzymywanie mojej mocy w tajemnicy do czasu, gdy sama będzie gotowa by mnie
zabić wykraczało poza moje możliwości pojmowania. Gdyby chodziło o samo
pozbawienie mnie życia mogła po prostu donieść o wszystkim Mephisto, wiedziała
o tym. Chciała osobiście się na mnie zemścić czy jak?
Z rozmyślań wyrwało mnie skrzypienie drzwi. Do klasy gdzie
siedziałam do tej pory samotnie (zwykłe zajęcia zakończyły się wcześniej a nie
miałam ochoty spędzać wolnego czasu jaki pozostał do zajęć dodatkowych wśród
innych uczniów, nie po tym, jak przez ostatnie kilka godzin musiałam znosić
uporczywe ignorowanie mnie przez siedzącą w ławce obok Naomi) weszła
uśmiechnięta Yumi.
- Hej Erika! –
zawołała wesoło siadając obok mnie. Na zajęciach z egzorcyzmów siedziałyśmy
zwykle razem, w pierwszej ławce naprzeciw drzwi. – Jak ci minął weekend?
- Nie należał do
najlepszych. – odparłam ponuro i odwróciłam wzrok udając, że przeglądam
swoje notatki.
- No tak, pewnie nie czułaś
się najlepiej po piątkowej lekcji. Nadal źle się czujesz?- ton głosu Yumi
był zaniepokojony.
- Co? – zapytałam
zdziwiona ale szybko zdałam sobie sprawę, że Yumi nic nie wie o mojej sobotniej
przygodzie, myśli, że to choroba zepsuła mi weekend – Ah, o to chodzi. To choróbsko przeszło mi jak tylko się wyspałam,
najwidoczniej to nie było nic groźnego. Mam większe zmartwienie. Wygląda na to,
że Naomi się na mnie śmiertelnie obraziła.
- Żartujesz... O co
poszło?
- Nie jestem do końca
pewna... W sobotę wybrałyśmy się na
miasto i zaatakowały nas demony... – odparłam usiłując naprędce utworzyć w
myślach oficjalną wersję wydarzeń. -
Wiesz o tym, że z Naomi byłby całkiem niezły Knight? Odganiała je przy pomocy
jakiejś deski, podczas gdy ja zajęta byłam recytowaniem biblii szukając ich
fatalnego wersu. W końcu natrafiam na dobry wers i demony zniknęły. Ale po
wszystkim... nie wiem... Naomi jakby się przestraszyła... stwierdziła, że nie
chce mieć z kimś takim jak ja więcej do czynienia...
- To nie ma sensu...– rzuciła
Yumi przyglądając mi się uważnie a ja ze zdenerwowaniem przygryzłam wargę. W
jej oczach widziałam znajomy błysk. Jak nic znów domyślała się, że jestem
demonem i usiłowała wpleść ten fakt w sfabrykowaną przeze mnie historyjkę. - Chyba, że...
W tym momencie drzwi otworzyły się i weszli bliźniacy oraz Katou
rozmawiając głośno, za nimi wlókł się Hetsu.
- Słyszałem wyraźnie,
jak Mephisto wspominał coś o nowej uczennicy! – rzucił jeden z bliźniaków.
- Daj spokój. Semestr
zaczął się prawie dwa miesiące temu. Jeżeli ktoś miałby dołączyć zapisaliby go
dopiero na przyszły rok, żeby nie miał braków. – odparł jego brat.
- A ja myślę, że to może
być prawda. 2 miesiące nauki to nie coś czego nie da się nadrobić jeżeli komuś
naprawdę zależy. – wtrącił Katou siadając na swoim miejscu z tyłu klasy.
- Tylko, jeżeli ktoś
jest takim samym kujonem jak ty! – zawołali jednocześnie bliźniacy udając
się do własnej ławki.
- Nie jestem kujonem.
Po prostu w przeciwieństwie do niektórych
naprawdę chcę zostać egzorcystą! – odwarknął im Katou.
- Myślisz, że to prawda?
– zapytała Yumi spoglądając na mnie –
To o nowej uczennicy. Nie byłybyśmy już jedynymi dziewczynami w klasie!
- Tak. I nawet domyślam
się, o kogo może chodzić. – odparłam zerkając na zegar. Lekcja miała właśnie
się zacząć.
Ledwie sekundowa wskazówka przekroczyła szczyt tarczy zegara
gdy drzwi znów zaskrzypiały i stanął w nich profesor. Mężczyzna zatrzymał się i
polecił komuś na korytarzu by chwilę zaczekał, po czym, pozostawiając drzwi
uchylone skierował się w stronę biurka by położyć na nim teczkę.
- Witam szanowna
młodzieży! Mam dla was niespodziankę! Do waszej klasy dołączy dzisiaj nowa
osoba. – nauczyciel podniósł głos, wołając w kierunku uchylonych drzwi – Panno Light, zapraszam!
Próg klasy przekroczyła znajoma blondynka. Wyglądała na dość niepewną,
ale uśmiechała się szeroko – starała się zrobić jak najlepsze pierwsze
wrażenie.
- Naomi... –
szepnęła Yumi.
Blondynka obrzuciła ją krótkim spojrzeniem po czym odwróciła
się do reszty klasy i przedstawiła się:
- Cześć, jestem Naomi
Light. Miło was poznać.
- Proszę mi powiedzieć,
otrzymała panienka już Mashō? To procedura, przez którą musi przejść każdy
przyszły egzorcysta. – zapytał nauczyciel wertując dziennik.
- Chodzi o ranę, która
powoduje, że widzi się demony?
- Dokładnie.
- W takim razie, tak. Otrzymałam
już swoje Mashou. – odparła Naomi spoglądając na mnie zmrużonymi groźnie
oczami.
Nauczyciel zaznaczył coś w dzienniku i polecił Naomi usiąść w
dowolnym miejscu, po czym zajął się zapisywaniem tematu lekcji na tablicy. Yumi
wskazała Naomi, że powinna usiąść w ławce sąsiadującej z naszą, ale blondynka
tylko prychnęła i ostentacyjnie udała się na koniec klasy, siadając w ławce
najbardziej oddalonej od tej, w której siedziałam z Yumi. Siedzący najbliżej
Katou zaraz pochylił się w jej kierunku zaczynając cichą rozmowę.
- Jej... ale ją
wzięło... miałaś rację, obraziła się
na amen.– bąknęła Yumi przyglądając się blondynce. po czym odwróciła się do
mnie i szeptem dodała: - Powiesz mi o co
jej tak naprawdę poszło? Wiem, że chcesz wiele rzeczy utrzymać w sekrecie, ale
przede mną nie musisz się kryć. Nie zdradzę cię niezależnie od tego, co
powiesz. Znasz mnie.
Przez chwilę przyglądałam się koleżance zastanawiając, co
powinnam zrobić. Szczerze powiedziawszy męczyło mnie to, że muszę ukrywać moją
naturę przed koleżanką, z tego, co o niej wiedziałam mogłaby mnie zaakceptować,
przynajmniej nie znając wszystkich szczegółów. Jej słowa jednak wywołały
bolesne wspomnienie. Czy nie podobne słowa padły w sobotę z ust Naomi? „Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć.
Od tego są przyjaciele.”
- Tak, już gdzieś to
słyszałam. – burknęłam niezbyt uprzejmie a w kącikach moich oczu pojawiły
się łzy.– To samo niedawno powiedziała mi
Naomi... a teraz widzisz jak się zachowuje...
Słysząc to Yumi podniosła się z miejsca i głośno krzyknęła z
nieukrywaną złością:
- Naomi! Ty smarku
starego nietoperza!
Słysząc to nie mogłam powstrzymać się od parsknięcia śmiechem
a gwałtowna zmiana nastroju powstrzymała gromadzące się w kącikach oczu łzy. Yumi
była naprawdę niemożliwa!
- Panno Hiroyuki! –
krzyknął profesor z oburzeniem a Yumi zaczerwieniła się i usiadła bąknąwszy „Przepraszam”.
- Smark starego
nietoperza? – zapytałam niedowierzającym tonem.
- To chyba dobre
określenie dla fałszywych osób. – odparła Yumi, wciąż czerwona na twarzy.
Tego dnia nie zwracałam szczególnej uwagi na to, co mówią na
lekcjach nauczyciele. Często odwracałam się by zerknąć na Naomi (a ona
zawzięcie unikała kontaktu wzrokowego ze mną) a na przerwach wytężałam słuch
chcąc upewnić się, że dziewczyna nie wspomina kolegom o niczym, co mogłoby
wprowadzić mnie w kłopoty. Moment, gdy po zakończeniu zajęć Katou zapytał ją,
dlaczego postanowiła zostać egzorcystką przyprawił mnie o szybsze bicie serca,
ale ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna przedstawiła mu niemalże identycznie do
mojej brzmiącą, spreparowaną historyjkę o tym, że zaatakowały nas demony i
pokonałam je przy użyciu ich fatalnego wersu.
- Erika znalazła ich
fatalny wers i użyła go przeciwko nim? – powtórzył Katou z niedowierzaniem
i spojrzał na mnie. – Ale przecież ona
absolutnie nie nadaje się na Arię! Na poprzednich zajęciach prawie zemdlała jak
jej przyszło recytować przy całej klasie.
- W piątek po prostu cały dzień źle się czułam. To nie
miało związku z moją recytacją! – skłamałam wołając do niego przez salę,
Naomi zdawała się chłonąć każde słowo a jej wzrok mówił mi, że wspomniany przez
Katou incydent pobudził jej wyobraźnię, ile się domyśliła? - Nie myśl sobie, że nie dam rady tak pokonać
demona, kiedy jestem zdrowa!
- Nawet nie lubisz zajęć
ze świętych pism. – odparł Katou uśmiechając się krzywo. – Nie wiedziałem, że chcesz zostać Arią.
- Nie chcę... To
znaczy... Nie jestem pewna, jakie mistrzostwo chcę wybrać. Mamy jeszcze czas na
zastanowienie się, prawda? Ale to nie znaczy, że nie potrafię użyć fatalnego wersu,
gdy muszę.
- Chciałbym kiedyś
zobaczyć jak próbujesz. – stwierdził Katou sarkastycznie po czym zwrócił
się jeszcze raz do Naomi, skinąwszy wcześniej na kolegów – Idziesz z nami? Pokażemy ci jak działa klucz.
- Nie, dzięki. Dam sobie
radę. – odparła Naomi pakując swoje rzeczy.
Ledwie drzwi zamknęły się za czwórką chłopaków Naomi podniosła
się z miejsca i ruszyła przez salę. Mijając naszą ławkę zatrzymała się jednak i
cicho syknęła do Yumi, jej głos brzmiał bardzo nieprzyjemnie:
- Powiedz mi. Jak to
jest przyjaźnić się z demonem?
czwartek, 19 września 2013
Rozdział 14 – Przyjaciele i wrogowie. Część 2.
Widząc roztrzaskujące się drzwi Naomi wysunęła się na przód i
zaczęła wymachiwać przed sobą deską na ślepo, świadoma, że lada chwila demony
rozpoczną atak. Wiedziałam, że nic to nie da. Owszem, zamachnięcia utrudnią
demonom przedostanie się do nas, ale istoty szybko znajdą przerwę w tym
regularnym, jednostajnym ruchu - jeden z psów już omijał nas szerokim łukiem
próbując zajść nas z boku. Sam pomysł z użyciem deski jako broni nie był jednak
taki zły, dałoby mi to więcej czasu na wymyślenie bardziej skutecznej metody
pozbycia się stworów. Gdyby tylko dało się bezpiecznie sprawić by dziewczyna
mogła widzieć istoty i odpowiednio reagować na ich ruchy...
Napięłam wszystkie mięśnie uświadamiając sobie nagle, że istniał
sposób. Śmiercionośne ghoule nie były jedynymi demonami w tym
pomieszczeniu. Spojrzałam na własną dłoń. Czy dzięki demonicznej krwi płynącej
w moich żyłach ja również mogłam zadać komuś temptaint? Warto było to sprawdzić,
rany zadane przeze mnie nie powinny w końcu zawierać trującej miasmy.
Wyciągnęłam rękę do przodu prostując palce tak, że wymachująca deską ręka
koleżanki otarła się o moje paznokcie otrzymując lekkie zadrapanie.
- Ej,
podrapałaś mnie! Uważaj trochę! – zawołała
dziewczyna a jej głos załamał się gdy po raz pierwszy dostrzegła otaczające nas
stado paskudnych, martwych a jednak żywych psów i poczuła ich smród.– Widzę je! Co mi zrobiłaś?!
Więc jednak się udało!
- Dałam
ci temptaint.
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie w moim
kierunku trzymając teraz deskę tak jakby to mnie chciała uderzyć.
- Mówiłaś,
że temptaint może być zadane tylko przez... demona... czy ty...?
O tym nie pomyślałam. Naomi była inteligentną
osobą, musiała dojść do takiego wniosku! Co ja sobie wyobrażałam? Jak mam się z
tego wyplątać?! Koleżanka wpatrywała się we mnie z wyraźnym lękiem a jej
zaciśnięte na desce dłonie mówiły mi, że jest gotowa mnie zaatakować. Zdawała
się przy tym nie zwracać najmniejszej uwagi na to, co dzieje się za jej
plecami.
- Nie
jestem twoim wrogiem...– zaczęłam tłumaczyć lecz nagle wrzasnęłam widząc,
że jeden z psów szykuje się do ataku n jej nieosłonięte plecy. - Uważaj, za tobą!
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie a zamach
deski oderwał duży płat skóry atakującego demona. Ten widok coś mi przypomniał,
tekst stanowiący część moich notatek z demonologii: „Naberius - demon-obrońca
stworzony przez połączenie ze sobą fragmentów ghouli, przez co podobnie jak one
jest wrażliwy na wersy zawarte w Ewangelii św. Jana”. Ewangelia św. Jana...
znałam kilka cytatów z tej księgi. Możliwe, że znajdzie się w nich fatalny wers
tych konkretnie ghouli. Cóż, wyglądało na to, że w dzisiejszej rozgrywce
przypadnie mi jednak rola Arii. Co za ironia.
- Chyba
wiem jak je załatwić! Spróbuj utrzymać je z daleka ode mnie, podczas gdy będę
recytować! Umm... Kto z was
jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień. ...
- Dlaczego mam ci ufać?
– zapytała koleżanka odpychając atak kolejnego stworzenia.
- A masz lepszy pomysł?
– stwierdziłam ze złością po czym wytężyłam pamięć chcąc przypomnieć sobie
poszczególne cytaty. Recytowałam dalej. Po każdym słowie czułam jak powietrze
wokół mnie wypełnia znajoma energia. – Ja
jestem światłością świata ... Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie
wierzy, choćby i umarł, żyć będzie ... hmm ... Błogosławieni, którzy nie
widzieli, a uwierzyli ... Królestwo moje nie jest z tego świata ...
Wszystkie psy jednocześnie warknęły i rzuciły się w moją
stronę w zmasowanym ataku. To nie był jeszcze ich fatalny wers, ale wyczuły, że
jestem niebezpiecznie blisko. Gdybym tylko znała całą Ewangelię a nie tylko
pojedyncze cytaty!
- Królestwo moje nie
jest z tego świata ... Królestwo moje
nie jest z tego świata ... – powtarzałam
jak mantrę próbując sobie przypomnieć co było dalej. Ten fragment na lekcji czytał
jeden z bliźniaków, Aro albo Dage, nie rozróżniałam ich. Pamiętałam, że nie
wychodziło mu to zbyt dobrze, ignorując nawet fakt, że nie potrafił wytworzyć
wokół siebie energii. Czy mogłam coś z tego pamiętać? - bo gdyby było... gdyby było... Królestwo
moje nie jest z tego świata ... Gdyby królestwo moje...
Naomi nie była w stanie dłużej utrzymać naszej pozycji, nie
teraz, gdy psy oszalały. Została powalona na plecy i podczas gdy siłowała się z
jednym z psów przy użyciu trzymanej poziomo deski inny demon zdołał przedrzeć
się przez jej obronę i ugryźć ją w ramię. Krzyknęła z bólu a wokół powstałej
rany pojawiły się syczące, czarne plamy.
Straciłam nad sobą panowanie. Zapomniałam o wersie,
zapomniałam o zasadach, zapomniałam o tym jak łatwo mnie pokonać, zapomniałam,
że koleżanka chciała mnie zaatakować domyśliwszy się, że mogę być demonem.
Teraz liczył się tylko fakt, że jeden z tych śmierdzących psów ukąsił Naomi! To
przeklęte zwierze sprawiło, że zostało jej kilka minut życia! Byłam wkurzona!
Płomienie znów ogarnęły całe moje ciało. Natychmiast
wyciągnęłam rękę przed siebie i ruchem przypominający serw tenisowy posłałam w
kierunku zwierzęcia stworzony myślą jęzor ognia. To samo zrobiłam ze stworem
napierającym na wciąż trzymaną przez Naomi deskę. Zwierze odskoczyło, ale nie
zdołało uniknąć mojego ataku. Pozostałe stworzenia zatrzymały się i próbowały
wycofać w stronę drzwi, ale nie dałam im tam dotrzeć. Całe pomieszczenie
ogarnęła iluzoryczna poświata, gdy w jednej chwili wszystkie stworzenia zostały
pochłonięte przez gigantyczny wybuch czarnego ognia. Płomień szybko osłabł zamieniając
się w grupę czarnych pochodni – a każdą z nich stanowiło ciało szamoczącego
się, demonicznego psa.
Odwróciłam się by spojrzeć na Naomi. W głowie huczało mi od
myśli. Ile zostało jej życie? Czy zdołam przetransportować ją do szkoły zanim
trucizna zupełnie zniszczy jej ciało? Szybko jednak zorientowałam się, że życiu
koleżanki zagraża teraz coś gorszego niż miasma... Naomi szamotała się teraz
próbując zdusić czarny płomień płonący na jej ręce.
- Nie... tylko nie to. –
wyszeptałam i z przerażeniem obserwowałam jak płomienie ogarniają jej
ciało. Nie niszczyły go (a nawet, jak zdołałam zauważyć w jakiś sposób leczyły
jej ranę, czarny ślad z sekundy na sekundę stawał się coraz mniejszy a zerwana
skóra zasklepiała się) ale koleżanka ewidentnie umierała. Jej ruchy stawały się
coraz wolniejsze, gdy płomień huczał wokół niej a krzyk z każdą sekundą słabł.
Płomienie zrywały więzi łączące ją z życiem. Podbiegłam do dziewczyny, uklękłam
obok i chwyciłam jej rękę koncentrując się na tym by wytworzyć nowy,
kontrolowany podmuch, który otoczy jej ciało i pozwoli mi wycofać ogień.
Moje próby jednak nie udawały się. Cenne sekundy mijały a ja
walczyłam z ogniem nie będąc w stanie wytworzyć płomienia dostatecznie dużego
by pochłonął ogień otaczający ciało Naomi. Co się działo?! Przecież jeszcze
chwilę wcześniej bez najmniejszego problemu wytworzyłam kulę ognia niemal
wielkości całego pomieszczenia!
Leżąca na podłodze koleżanka zadygotała i opadła bezwładnie a
jej mięśnie rozluźniły się. Pod dłonią poczułam zbierającą się energię, gdy jej
dusza zaczęła oddzielać się od ciała. Tego już było za wiele! Podobnie jak to
zrobiłam w swojej walce z duchem na początku roku szkolnego zacisnęłam dłoń
mocnej koncentrując się na wyczuwanej energii i chwyciłam usiłującą się wyrwać
duszę. Moją dłonią trzymałam teraz jednocześnie martwą rękę koleżanki i rękę
jej duszy, nie pozwalając by duch oddzielił się od ciała. Nie mogłam pozwolić
jej odejść! Dusza uformowała się przede mną a płomienie przeniosły się z mojej
dłoni na ducha i tym razem niematerialna część Naomi zaczęła krzyczeć i
szamotać się z bólu.
Po raz kolejny spróbowałam wytworzyć podmuch kontrolowanego
płomienia, ale po raz kolejny próba zakończyła się fiaskiem. Co więcej, nagle
poczułam gwałtowne osłabienie a płomienie otaczające moje własne ciało
przygasły. Zbyt długo ich używałam! Za chwilę stracę przytomność i wszystko
przepadnie! Dlaczego nie puściłam dłoni koleżanki, gdy był jeszcze czas?
Dlaczego chwyciłam jej duszę?! Dlaczego nie pozwoliłam jej odejść, gdy miała
szanse?! Teraz płomienie zabiją również jej duszę! Co ja narobiłam!? Muszę
wziąć się w garść, musze odzyskać nad tym kontrolę. Nie mogę teraz stracić
przytomności! Dusza Naomi nie zginie!
Wolną ręką sięgnęłam do wisiorka i wymacałam jego powierzchnię.
W wisiorku znajdowało przecież się źródło mojej mocy, moje drugie serce. Już
kilkukrotnie wisiorek pomógł mi odzyskać siły, gdy czułam się tak jak teraz...
To była moja szansa. Odsłoniłam rysę i pozwoliłam by moje ciało przemieniło się
a wokół na nowo zapłonął czarny ogień. Poczułam napór płomieni. Moje ciało
momentalnie odzyskało siłę, ale czułam się tak jakby coś pragnęło przejąć moją
świadomość. „Nigdy nie otwieraj wisiorka, gdy jesteś wytrącona z równowagi” –
przypomniałam sobie własne przyrzeczenie. Tak, to było niebezpieczne.
Zdeterminowanie jednak pomogło mi pokonać napór na wolę. Chwilę później
kontrolowałam już na nowo moje myśli, moje ciało i otaczające mnie płomienie.
Zwiększyłam ich moc tak, że ogromny płomień ogarnął zarówno
leżące przede mną ciało jak i duszę jego właścicielki mieszając się ze
znajdującymi się już wokół płomieniami. Dusza znowu krzyknęła, tym razem był to
okrzyk przerażenia. Po chwili jednak uspokoiła się i zaczęła oglądać płomień z
zainteresowaniem.
- Umarłam, tak? To
dlatego ból ustał.
- Jeszcze nie umarłaś.
Twoja dusza wciąż jest połączona z ciałem. – zawołałam skupiając się na
płomieniach, redukowałam je stopniowo pozostawiając cienką otoczkę. Płomień
pozwalał mi czuć nić łączącą Naomi z życiem. Była bardzo cienka, ale wciąż
istniała. Kontakt z kontrolowanym przeze mnie płomieniem zdawał się sprawiać
jednak, że z każdą chwilą robiła się coraz grubsza. Czułam jak dusza łączy się
z wcale nie martwym ciałem. – A teraz wracaj
do ciała, wszystko będzie dobrze. Nie umrzesz. Panuję nad tym!
Jakby w skutek moich słów dusza została nagle wessana z
powrotem do ciała. Pozwoliłam by płomień otaczał je jeszcze przez chwilę i gdy
w końcu przestałam czuć pod moją dłonią energię duszy koleżanki zamknęłam
grawer w wisiorku powracając do swojej na wpół ludzkiej formy. Moje płomienie
zgasły. Dziewczyna otworzyła oczy i natychmiast odskoczyła ode mnie. Oddychała
głęboko i była wyraźnie przerażona, ale wyglądało na to, że nic jej nie jest.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wokół nie było śladu po
sforze demonów za wyjątkiem szczątków drzwi i wciąż unoszącego się w powietrzu
przykrego zapachu pleśni i rozkładu. Więc sytuacja była opanowana. Po raz
kolejny moje płomienie okazały się skuteczne. Tym razem jednak świadkiem i - z
czego zdawałam sobie sprawę – niemal ofiarą ich mocy była niewinna osoba! W
mojej głowie zaszumiało od myśli. To był wypadek, ale takie wypadki nie powinny
się zdarzać, to nie był zwykły błąd. Jeżeli ktoś się o tym dowie będzie po
mnie... Spojrzałam na koleżankę.
- Naomi, posłuchaj.
Wiem, że jesteś przerażona i zrozumiem, jeżeli nie zechcesz mieć ze mną więcej
do czynienia, ale muszę cię prosić o przysługę. Nie mów nikomu o moich
płomieniach, jeżeli ktoś się dowie jak mało brakowało... zabiją mnie bez
zadawania jakichkolwiek pytań... Moje życie jest teraz w twoich rękach. – powiedziałam
i spuściłam wzrok bojąc się spojrzeć jej w oczy. Przez dłuższą chwilę panowała
cisza, klęczałam na podłodze bojąc się poruszyć i pozwalając koleżance by
odezwała się pierwsza. Od jej decyzji zależało, co ze mną dalej będzie. W końcu
ponury, pozbawiony wyrazu głos dziewczyny przerwał ciszę.
- Jeżeli tak wygląda
sytuacja nie powiem o tym nikomu. Nie chcę żeby ktoś mnie uprzedził. Zostanę
egzorcystką i sama cię zabiję!
czwartek, 12 września 2013
Rozdział 13 – Przyjaciele i wrogowie. Część 1.
Siedziałam na łóżku w swoim pokoju rozmyślając o tym, co dzień
wcześniej się wydarzyło. Byłam w okropnym stanie. Fizyczne skutki kontaktu z
fatalnym wersem ustąpiły przez noc jednak nie potrafiłam już cieszyć się życiem
tak jak wcześniej. Fakt, że byle zlepek słów może w tak łatwy sposób sprawić,
że stanę się bezużyteczna mocno ugodził w moje poczucie własnej wartości – dotarło
do mnie, że nie jestem niepokonana.
Oczywiście, już wcześniej zdawałam sobie sprawę, że moja
demoniczna część wiąże się z pewną słabością: woda święcona i święte światło
działały zabójczo na moje płomienie (powodując wykończenie psychiczne, które
jednak szybko powracało do normy dzięki naszyjnikowi), tracąc nad sobą kontrolę
mogłam przypadkiem zabić kogoś bliskiego a na świecie istniała cała masa osób,
które z chęcią zobaczyłyby mnie martwą gdyby informacja o moim istnieniu
ujrzała światło dzienne. Ale nigdy nie brałam pod uwagę, że odpowiednio
wypowiedziane kilka słów może wywołać na mnie tak intensywny efekt! Na domiar
złego przynajmniej 6 egzorcystów (no dobrze, 5 page + nauczycielka w szkole dla
egzorcystów, ale na jedno wychodzi...) było świadkiem tego jak zasłabłam
czytając tekst a co za tym idzie stanowili dla mnie potencjalne niebezpieczeństwo.
Z zeznań Yumi dowiedziałam się, że wszyscy uznali moje zasłabnięcie za skutek
stresu i nikt, poza oczywiście samą Yumi nie powiązał tego z moim demonicznym
pochodzeniem, ale przecież wieści mogły szybko trafić do bardziej świadomych
osób.
Nagle usłyszałam kroki na schodach i chwilę później rozległo
się pukanie do drzwi. Wbiłam wzrok przed siebie i martwym głosem powiedziałam:
- Proszę wejść.
Drzwi uchyliły się i stanęła w nich Naomi, miała zaniepokojoną
minę.
- Wszystko w porządku
Erika? Dziś sobota, miałyśmy się spotkać w parku, czekałam z pół godziny. Co
się dzieje?
- Nic. Po prostu nie mam
nastroju. – odparłam nie zmieniając tonu głosu, wciąż spoglądałam tępo w
pustkę.
- Wiesz, że możesz mi o
wszystkim powiedzieć. Od tego są przyjaciele.
- Tak, wiem, dzięki. Ale
to nic takiego, po prostu mam zły nastrój, bo wczoraj źle wypadłam na zajęciach.
– odpowiedziałam przywołując na twarz wymuszony uśmiech. Naomi mogła uważać
się za moja przyjaciółkę i faktycznie lubiłam ją, ale nie zdradziłabym jej
mojej tajemnicy. I to bynajmniej nie tylko ze względu na zasady jak w przypadku
Yumi. Miałam przeczucie, że w przeciwieństwie do drugiej z koleżanek Naomi nie
byłaby już nastawiona do mnie tak przyjaźnie dowiedziawszy się, że jestem w
połowie demonem a mówienie jej o tym, że dowiedziałam się w jak łatwy sposób
można mnie pokonać zakrawałoby już w moim wykonaniu o idiotyzm.
- W takim razie przejdźmy
się. To najlepszy sposób na chandrę. - powiedziała dziewczyna a w jej
głosie zabrzmiał skrywany wcześniej entuzjazm – Podobno niedaleko akademii otworzyli nowe centrum handlowe!
Więc to, dlatego zadała sobie tyle trudu wchodząc do
nawiedzonego jej zdaniem akademika i odnajdując mój pokój. Szukała kogoś, kto
wybrałby się z nią na zakupy! Typowe...
- Nie chcę dziś nigdzie
wychodzić. – odparłam uparcie.
- Rozumiem. Masz zamiar
siedzieć tu cały dzień i dusić się we własnym sosie bo masz zły humor. – stwierdziła
dziewczyna a na jej twarzy pojawił się dziwny uśmiech – W takim razie udam, że poszłaś ze mną i kupię ci coś za ciebie!
Powiedziawszy to koleżanka chwyciła moją torebkę wiszącą na
oparciu jednego z krzeseł i wybiegła z pokoju. Przyznam, zagranie może było nie
fair - ale zadziałało. Szybkim ruchem zabrałam sweter i buty a następnie
pobiegłam za koleżanką. Dogoniłam ją przy drzwiach wyjściowych.
- Hej, zaczekaj. –
zawołałam skacząc na jednej nodze próbując ubrać w biegu buty. – Przekonałaś mnie, idę z tobą. Tylko oddaj mi torebkę!
Idąc w stronę centrum czułam się nieswojo. Miałam wrażenie, że
ktoś mnie obserwuje. Czułam się naznaczona, śledzona. Co chwilę rozglądałam się
wokół wypatrując zagrożenia, choć nie miałam realnego powodu by sądzić, że ktoś
za chwilę wyskoczy z krzaków i mnie zaatakuje – w końcu ile osób mogło przez
jeden dzień dowiedzieć się o moim fatalnym wersie skoro nawet koledzy z klasy
nie uznali wydarzenia za coś godnego uwagi? Nie, to musiał być tylko wytwór
mojej wyobraźni. Brak pewności siebie widać poważnie osłabił moją psychikę.
Wyglądało na to, że zaczynam się bać własnego cienia...
- Wszystko w porządku?
– zapytała Naomi widząc moje niepewne ruchy.
- Nie wiem, tak się
zastanawiam... Chyba wolno nam wychodzić poza teren szkoły, prawda? – myślami
powróciłam do mojego pierwszego spotkania z dyrektorem, nie ustalił co prawda
takiej zasady ale wyraźnie dał mi do zrozumienia, że powinnam stale przebywać
pod opieką któregoś z egzorcystów. Przez ostatnie tygodnie jakoś nie
zaprzątałam sobie tym głowy (nawet kilka razy wyszłam poza teren szkoły bez
niczyjej wiedzy) jednak dzisiaj, opanowana strachem bałam się zrobić cokolwiek,
co mogłoby rozzłościć Mephisto. Gdyby uznał, że czas by zakończyć moje życie...
- Oczywiście! Przecież
to szkoła a nie obóz karny. – koleżanka zachichotała - Naprawdę nie jesteś dziś sobą Erika. Zawsze miałaś bzika na punkcie
zasad, ale dziś zdecydowanie przesadzasz. Uśmiechnij się! Wszystko będzie
dobrze! A jeżeli ktoś będzie miał do nas pretensje o to, że wyszłyśmy możesz
całą winę zwalić na mnie.
Pobyt w centrum handlowym, w tłumie ludzi prowadzących
zwyczajne życie, niepowiązane w żaden sposób z Akademią Prawdziwego Krzyża,
egzorcystami czy demonami faktycznie pozwolił mi się na jakiś czas oderwać od
zmartwień. Nigdy nie byłam zwolenniczką shoppingu jako formy spędzania wolnego
czasu, ale tym razem muszę przyznać – to było coś, czego dziś potrzebowałam.
Głupiej, nieco wyczerpującej fizycznie i psychicznie oraz szkodliwej dla
portfela rozrywki.
Gdy wieczorem, już o zachodzie słońca kierowałam się w stronę
akademii niosąc ze sobą torbę z nowymi butami i podkoszulkiem i mając brzuch
pełny po zjedzeniu bardzo smacznej pizzy czułam się znacznie lepiej niż rano.
Naomi miała rację, mój humor co prawda nie powrócił jeszcze do normy, ale znów
zaczynałam widzieć świat w cieplejszych barwach. Owszem, istnienie fatalnego
wersu wprowadzało dodatkowe zagrożenie do mojego życia, ale i bez tego gdyby jakiś
egzorcysta postanowił mnie zabić raczej ciężko byłoby mi się obronić.
Niezależnie od tego, jaką metodę wybrałby przeciwnik na chwilę obecną moją
jedyną skuteczną bronią byłby płomienie, których użycie przeciw innemu
człowiekowi i tak podpisywałoby na mnie wyrok śmierci mającej nadejść z rąk
innych osób. Dlaczego w mojej sytuacji miałabym się przejmować tym, że
ewentualny przeciwnik miał teraz do dyspozycji dodatkową metodę? Na dobrą
sprawę wszystkie narzędzia i informacje, o których uczyłam się w szkole dla
egzorcystów mogły równie dobrze posłużyć do zabicia mnie. Nic się pod tym
względem nie zmieniło. Miałam żyć tak długo jak długo trzymałam się zasad.
Nagle zdałam sobie sprawę, że towarzyszące mi od rana uczucie
bycia obserwowaną wcale nie osłabło. I biorąc pod uwagę zmianę mojego nastroju
nie mogło być już wywołane tylko psychiką. Zaczęłam się rozglądać. Znajdowałam
się z Naomi na jednej z bocznych ulic miasta – przejście tędy pozwalało
zaoszczędzić kilkanaście minut marszu w porównaniu z głównym szlakiem. Zerkając
w jedną z bocznych uliczek dostrzegłam nagłe poruszenie a chwilę potem za moimi
plecami rozległo się warczenie. Odwróciłam się gwałtownie.
- Co jest? – zapytała
koleżanka wykonując podobny ruch i spojrzała w ciemną ulicę za nami - śledząc
mój przerażony wzrok i całkowicie ignorując stojącego dwa metry od nas
paskudnego, wyglądającego na wściekłego psa – Co ty tam widzisz?
Przełknęłam głośno ślinę, gdy wokół nas zaczęło pojawiać się
więcej zwierząt. Rozpoznałam je. To nie mogły być bezpańskie psy jak początkowo
sądziłam. Żaden żywy pies nie mógł tak cuchnąć i być pokrytym taką ilością
grzybów i pleśni. Żaden żywy pies nie mógł mieć odsłoniętych przez zepsute
mięso kości.
- Ghoule... niskie
demony opętujące ciała zmarłych, w tym wypadku psów! Jest ich tu cała sfora! – odparłam
krztusząc się ze strachu i obrzydzenia.
- Demony... chcesz mi
powiedzieć, że... – bąknęła koleżanka łamiącym się głosem a wśród sfory
rozległo się głuche warknięcie.
- Tak! Wiejemy! – zawołałam
i pociągnęłam koleżankę wzdłuż uliczki. Biegnąc sięgnęłam do torebki wyciągając
z niej maleńką buteleczkę wody święconej, którą któregoś dnia zwinęłam z pokoju
Yukio i Rina, wiedziałam, że prędzej czy później będę jej potrzebować. Sądziłam
tylko, że użyję jej raczej do ewentualnego zduszenia własnych płomieni a nie do
walki ze zgrają demonów!
W pewnej chwili dostrzegłam, że drzwi do jednego z
otaczających nas budynków są uchylone. Popchnęłam koleżankę w ich kierunku
wołając „Tutaj, szybko!” a następnie
otworzyłam buteleczkę i chlusnęłam wodą w ścigające nas psy. Dało nam to
wystarczająco czasu byśmy zdołały przebiec do pomieszczenia będącego zapewne
magazynem i zatrzasnąć za sobą drzwi.
- Dlaczego... co... czy
zaatakowały nas demony? – zapytała Naomi walcząc o oddech po długim biegu.
- Tak. – odparłam
rozglądając się wokół, pod ścianą znalazłam kawałek cegły. Szybko wzięłam ją do
ręki i zaczęłam rysować pod drzwiami symbol ochronny jaki poznałam niedawno na
zajęciach z magicznych symboli. Mogłam mieć tylko nadzieję, że dobrze
zapamiętałam układ kresek. – Tylko skąd
się wzięły?! Przecież jesteśmy tak blisko akademii! Przynajmniej w tej okolicy
powinien być spokój!
- Co zrobimy? W jaki
sposób można pokonać te całe ghule?
- Nie mam pojęcia,
naprawdę nie mam pojęcia! – odparłam a w moim głosie brzmiała desperacja.
Co miałam zrobić!? Nawet, jeżeli narysowałam dobrze symbol blokada nie wytrzyma
długo pod naporem bestii. Jeżeli czegoś nie wymyślę będę zmuszona znów użyć
swoich płomieni.
Jeden z psów uderzył
właśnie w drzwi a moje zaklęcie sprawiło, że pomieszczenie przez chwilę
wypełniło się żółtym światłem. Zaraz potem rozległ się kolejny huk, drewno, z
którego zrobione były drzwi rozwarstwiło się... jeszcze kilka takich uderzeń...
Przesunęłam się przed koleżankę starając się zasłonić ją własnym ciałem.
- Chyba żartujesz!
Myślisz, że będę stać z boku i obserwować jak z nimi walczysz? Pomogę ci! – krzyknęła
Naomi i podniosła z podłogi jakąś deskę trzymając ja jak miecz.
- Jak sobie wyobrażasz
walkę z czymś, czego nie widzisz?
-Sama mówiłaś, że aby
zobaczyć demony wystarczy zostać przez jednego z nich zranionym. Nie będę ich
widzieć tylko do czasu aż któryś mnie ugryzie! A sądząc po twoim strachu to
wcale nie jest nieprawdopodobne.
- Tak, jak któryś cię
ugryzie otrzymasz temptaint. Problem w tym, że to ghoule, demony z królestwa rozkładu!
Wydzielają toksyczną miasmę! Po ugryzieniu umrzesz w ciągu kilku minut!
Koleżanka przełknęła głośno ślinę a chwilę później drzwi
roztrzaskały się w drzazgi. W ciemności błysnęły kły.
czwartek, 5 września 2013
Rozdział 12 – Fatal verse
Naomi przyjęła informację o odbywaniu się na terenie szkoły
lekcji egzorcyzmu i istnieniu duchów czy demonów dość dobrze – w każdym razie
nie była tym zaskoczona. Jak mogłaby być po tym, czego była świadkiem?
Wiedza o sekretnym świecie napawała ją lękiem połączonym z ciekawością.
Sama nie miała zamiaru dołączyć do zajęć: twierdziła, że narażanie życia nie
leży w jej naturze a poza tym nie chce przez całe życie widzieć na każdym kroku
demonów a wiedziała już, że póki co udało jej się uniknąć otrzymania temptaint.
Nic nie powstrzymywało jej jednak od wypytywania mnie o różne szczegóły
dotyczące ukrytego świata.
Od początku roku minęło już kilka tygodni. Na dobre
przyzwyczaiłam się do szkolnego życia i z zadowoleniem musiałam stwierdzić, że
ukrywanie tego kim jestem wychodziło mi całkiem dobrze. Wciąż jedyną
niepożądaną osobą, która podejrzewała, że nie jestem do końca człowiekiem wciąż
była Yumi. Nauczyłam się jednak ignorować jej ciągłe pytania i aluzje. Ze swoją
fascynacją wszystkim, co niezwykłe była niegroźna bo mało kto brał jej domysły
na poważnie a jednocześnie była wobec mnie zadziwiająco lojalna i starała się trzymać
język za zębami w towarzystwie innych osób. To, że różnie jej to wychodziło to
osobna sprawa.
- Za tydzień sprawdzian,
proszę się do niego dobrze przygotować. Jesteście wolni.
W klasie zapanowało poruszenie, gdy uczniowie zaczęli pakować
się i wychodzić. Była to ostatnia lekcja w tym dniu – przynajmniej dla
większości uczniów.
- Dziś też masz zajęcia
dodatkowe? – zapytała siedząca obok mnie Naomi.
Zgodnie z jej cichym życzeniem wylądowałyśmy w tej samej
klasie i wyglądało na to, że powoli zamieniałyśmy się w przyjaciółki. Owszem,
irytowały mnie nieco jej ciągłe pytania i uparta chęć przebywania w moim
towarzystwie jednak musiałam przyznać, że dobrze się z nią dogadywałam. Nigdy
wcześniej z nikim się tak naprawdę nie przyjaźniłam. Owszem, we wcześniejszych
szkołach miałam koleżanki jednak nasze kontakty ograniczały się właściwie tylko
do wspólnego odrabiania zadań domowych. Nie byłam szczególnie towarzyską osobą.
- Tak, może być ciężko.
Znów będziemy recytować... – odparłam mając na myśli zbliżającą się lekcję
Świętych Ksiąg.
Generalnie uczenie się nie sprawiało mi problemu – naprawdę
lubiłam większość przedmiotów. Jednak lekcje polegające na recytacji ksiąg
biblijnych napawały mnie lękiem. Po raz pierwszy miałam z tym styczność, gdy na
zajęciach z demonologii nauczyciel użył wersu z biblii by pozbyć się niskich
demonów.
Czułam wtedy jak powietrze wokół mówiącego wypełnia dziwna
energia jednak myślałam, że to normalne i na tym właśnie polega cała sztuczka.
Dość szybko jednak przekonałam się, że nie wszyscy są w stanie to wyczuć.
Miałam dość oleju w głowie by nie pytać o to na forum klasy jednak moje
wypowiedziane szeptem pytanie wystarczyło, by Yumi zyskała kolejny powód do
nazwania mnie demonem – dziewczyna nie czuła niczego podobnego i z
charakterystycznym dla siebie podekscytowanym uśmiechem stwierdziła, że to musi
być jakaś moja demoniczna zdolność.
Zauważyłam też, że nie każdy recytujący jest w stanie
wytworzyć ową specyficzną energię. W klasie jedynymi uczniami poza mną (mimo
mojej niechęci bez problemu sprawiałam, że moje słowa otrzymywały odpowiednią
moc), którym się to udawało był Shinse Katou - fioletowowłosy chłopak
aspirujący do tego by być najlepszym we wszystkim (twierdził, że chce zostać
paladynem czyli najlepszym na świecie egzorcystą – moim zdaniem jednak
brakowało mu do tego odwagi) i Hetsu Tashikara - ów ponury, czarnowłosy
okularnik któremu demony wymordowały rodzinę.
- Będzie dobrze. Na
pewno sobie poradzisz. – pocieszyła mnie koleżanka - A
właśnie, dowiedziałaś się już dlaczego, mimo, że nie otrzymałam tej całej
temptain czy jakkolwiek się to nazywa byłam w stanie dostrzec ten czarny błysk
gdy zaatakował nas duch?
- Nie, nadal nie mam
pojęcia. Nie powinnaś była tego widzieć skoro nie widziałaś samego ducha. –
odparłam.
Nie było to do końca prawdą. Owszem, byłoby tak gdyby błysk
wywołany został mocą ducha jednak sprawa była o wiele bardziej skomplikowana.
Blask wywołały moje własne płomienie. Zdusiłam je w porę i nie ujawniły się w
pełni, ale ich zalążek wystarczył, by przez ułamek sekundy całe otoczenie
wypełniła charakterystyczna iluminacja. Yumi udała, że tego nie zauważyła
najwyraźniej uznając to po prostu za kolejny dowód na to, że nie jestem
człowiekiem jednak nieświadoma niczego Naomi ciągle powracała do tematu. Nie
pozostawało nic innego jak tylko udawać, że nie potrafię tego wytłumaczyć. Fakt
był taki, że domyślałam się, że mogło być to spowodowane tym, że mimo
posiadania przeze mnie demonicznych mocy wciąż w pewnym stopniu pozostawałam
człowiekiem. Oczywiście nie mogłam się moimi przypuszczeniami z nikim
podzielić.
- Erika, chodź już, bo
się spóźnimy! – w drzwiach klasy pojawiła się białowłosa Yumi. Nie była ze
mną w grupie na regularnych zajęciach (wylądowała w innej klasie) jednak zwykle
po zakończeniu lekcji odnajdywała mnie by wspólnie udać się na lekcję
egzorcyzmów.
- Racja. – zerknęłam
na zegarek, do rozpoczęcia zajęć pozostało niecałe 3 minuty. No tak, lekcja
geografii przeciągnęła się.
Szybko skończyłam pakować swoje rzeczy i pożegnawszy się z
Naomi wyszłyśmy z klasy kierując się w stronę mało uczęszczanej części
szkolnego korytarza. Znajdujące się tam drzwi do szkolnego magazynku często
były używane przez uczniów sekretnych zajęć jako portal ze względu na odludne
ustawienie.
Gdy dotarłyśmy do sali gdzie odbywały się lekcje Świętych
ksiąg nauczycielka i wszyscy pozostali uczniowie znajdowali się już w klasie.
- Mademoiselle Kurimuson
i Hiroyuki, mierliśmy jurh zahrczynać bez was. – stwierdziła nauczycielka
podając nam ciężkie księgi.
Kobieta mówiła z silnie francuskim akcentem i szczerze
zastanawiałam się, dlaczego zrobiono z niej nauczycielkę akurat tego przedmiotu.
Czasem ciężko było zrozumieć, co mówi a przecież zajęcia z ksiąg polegały
głównie na pracy z dużymi ilościami tekstu. Cóż, niektóre decyzje dyrektora
wymykały się ogólnie rozumianej logice. Również wygląd kobiety pozostawiał
wiele do życzenia. Z pewnością nie należała do szczupłych osób, jej twarz
przypominała ropuchę a na ramieniu zawsze nosiła białego kota. Jakoś nie
potrafiłam sobie wyobrazić jej w walce. Co robiła w szkole dla egzorcystów?
– Za wasze spóźhnienie przeczythacie
dla nhas Hrozdział 15 Phierwszego Listu do Korynthian. Listy do Korynthian są
szczhególnie skutheczne wobec dhemonów powiąhzanych z mocą śmiehrci thakich jak
zhombie czy chociazhby duchy mhorderców.
Z głośnym westchnieniem wzięłam książkę i udałam się na swoje
miejsce. Sadystka. Ciekawe czy kobieta przypadkowo wybrała dla mnie taki
fragment księgi czy też należała do wąskiego grona nauczycieli świadomych tego
skąd pochodzi moja moc. W ławce obok usiadła Yumi i właściwie zinterpretowawszy
na moją niezadowoloną minę stwierdziła:
- Ja zacznę. – i
otworzywszy biblię na właściwej stronie rozpoczęła czytanie - Przypominam, bracia, Ewangelię, którą wam
głosiłem, którąście przyjęli i w której też trwacie. Przez nią również będziecie zbawieni, jeżeli ją
zachowacie tak, jak wam rozkazałem... Chyba żebyście uwierzyli na próżno. Przekazałem
wam na początku to, co przejąłem, że Chrystus umarł - zgodnie z Pismem - za
nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie
z Pismem: i że ukazał się Kefasowi, a
potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie;
większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi,
później wszystkim apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i
mnie jako poronionemu płodowi. Jestem, bowiem najmniejszy ze wszystkich
apostołów i niegodzien zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży. Lecz
za łaską Boga (...)
Śledziłam wzrokiem tekst czekając na swoją kolej, głos
dziewczyny nie zawierał w sobie owej charakterystycznej magicznej nuty jednak
nawet mimo to w pewnej chwili zaczęłam czuć niezidentyfikowany niepokój. Słyszałam
bicie własnego serca a w gardle czułam gulę. Początkowo myślałam, że być może
to tylko objawy tremy jednak nie było to zbyt przekonujące wyjaśnienie mojego
stanu – przecież już wcześniej zdarzało mi się coś odczytywać na forum klasy i
to niejednokrotnie większej niż te 6 osób, które znajdowało się teraz ze mną w
pomieszczeniu. To musiało być coś innego. Coś było w tym tekście, który miałam
przed sobą.
- Wystarczy, mademoiselle
Hiroyuki. Mademoiselle Kurimuson, phroszę khontynuowhać. – z zamyślenia
wyrwał mnie głos nauczycielki która ze zniecierpliwieniem dodała po chwili – Werhs 20!
- Ah, tak, oczywiście. –
odparłam i zaczęłam czytać starając się ignorować odczucia mojego ciała
które dopiero teraz na dobre wypełniło się strachem. Czułam, że głos mi drży a
policzki robią się gorące. - Wreszcie
nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką
Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba,
bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy..
Jako ostatni... Jako ostatni...
Głos mi się załamał. Nie byłam w stanie przeczytać następnego
zdania, ledwie byłam w stanie dostrzec poszczególne litery. „Jako ostatni wróg,
zostanie pokonana śmierć.” – co
takiego było w tych słowach? To był tylko zlepek liter, bez żadnego znaczenia!
Dlaczego wywoływał we mnie takie odczucia? Przeklinałam swoją umiejętność
nadawania słowom mocy. Czułam się jakbym miała wysoką gorączkę. Policzki mnie
piekły i ciało oblewał zimny pot, serce biło mi jakby chciało wyrwać się z
piersi a wiszący pod bluzką naszyjnik pulsował gorącem. Do tego czułam się
jakbym za chwilę miała zemdleć.
- Mademoiselle Kurimuson,
wshystko w porzhątku? Jestesh okhropnie blada. – zapytała nauczycielka a w
jej głosie dało się dosłyszeć lęk, wyglądało na to, że jednak nie zrobiła mi
tego celowo. Ewidentnie nie wiedziała
co się ze mną dzieje.
- Nie. Nie mogę! Przepraszam!
– wykrztusiłam z siebie i ostatkiem sił zerwałam się z miejsca i wybiegłam
z klasy zatrzaskując za sobą drzwi.
Biegłam ślepo korytarzem byle oddalić się od tej przeklętej
sali. Udało mi się jednak odbiec ledwie na kilkanaście metrów, gdy straciłam
równowagę i uderzyłam całym ciałem o ścianę. Osunęłam się na podłogę i chwyciłam
obiema rękami głowę starając się głęboko oddychać. Musiałam wziąć się w
garść... Jeżeli ktoś zobaczy mnie w tym stanie... Jak ja to wytłumaczę? Jak ja
to wszystko wytłumaczę?!
Nagle znajdujące się niedaleko drzwi otworzyły się i spokojnym
krokiem przeszedł przez nie Rin. Uśmiechnął się do mnie i powiedział:
– Cześć Erika! Nie
jesteś na lekcji?
Ale zobaczywszy, w jakim stanie się znajduję szybko zmienił
wyraz twarzy.
- Ktoś cię zaatakował?!
– syknął i rozejrzał się bacznie po korytarzu sięgając dłonią do futerału
przewieszonego jak zwykle przez plecy.
- Nie, wszystko w
porządku po prostu... – odpowiedziałam słabo, wpatrując się w podłogę przed
sobą, dłonie zacisnęłam na swoich włosach starając się uspokoić – ... chyba właśnie poznałam swój fatalny wers.
Subskrybuj:
Posty (Atom)