Trochę mi to zajęło (no dobrze, długo mi to zajęło...) ale w końcu zmobilizowałam się do napisania kolejnego rozdziału i postanowiłam nie porzucać bloga. Oto długo wyczekiwana kontynuacja.
Ponieważ przerwa między rozdziałami była tak długa publikuję od razu po zakończeniu pisania (za ewentualne błędy przepraszam). Gdybym chciała stosować się do reguły "czwartek 18:30" rozdział pojawiłby się dopiero za tydzień.
______________________________________________________________________________
Zajęcia tego dnia nie różniły się szczególnie od wczorajszych
nie licząc krótkiego wyjaśnienia jakie nauczyciel zaserwował grupie na początku
zajęć, tłumacząc swoje spóźnienie. Hetsu i bliźniacy, w akompaniamencie
pogardliwych prychnięć Naomi usiłowali dowiedzieć się czegoś o wydarzeniach
ubiegłej nocy jednak nauczyciel wybrnął z sytuacji wygłaszając ewidentnie
wykutą na pamieć formułkę:
- Na razie musicie
wiedzieć tylko tyle, że wszyscy są cali. Na wyjaśnienia przyjdzie czas później,
gdy wszystkie okoliczności zostaną ustalone. – po czym dodał, wracając do swojego
zwykłego tonu i wyciągając z torby zestaw kartek które chwilę później rozdał
klasie – A tymczasem do roboty! Chcecie
mieć to z głowy, prawda?
Jak się szybko okazało był to kolejny test, tym razem
opisówka. Z Antydemonicznej Farmakologii.
- A już myślałem, że nas
to ominie... – mruknął Aro – Niech
cię szlag Katou. Musiałeś go szukać?
- To zajęcia dodatkowe.
Możesz w każdej chwili zrezygnować. – odsyknął mu fioletowowłosy chłopak. –
Niektórzy zapisali się na obóz po to,
żeby się czegoś nauczyć!
- Ja nauczyłem się
jednego: że zajęcia dodatkowe to jakieś jedno wielkie nieporozumienie. Nic
tylko testy i testy. Myślałem, że będą jakieś zajęcia praktyczne...
- Albo grupowe. – dodał
Dage, posyłając Yumi figlarny uśmiech. Ta jednak nie zwróciła na to
najmniejszej uwagi.
- Nie rozumiem...
Przecież aminitki to nie rośliny... – mruczała pod nosem przyjaciółka,
najwyraźniej zaabsorbowana jednym z pytań testowych. Nic dziwnego. Dotyczyło rasy
jej chowańca.
- Jakby nie patrzeć to
rodzaj grzyba. – odparłam, usiłując skupić się na własnym teście.
W głowie jednak wciąż krążyło mi tysiące myśli. Nadal nie
wiedziałam co się stało i jak groźna była sytuacja. Rin stracił nad sobą
panowanie czy też zmuszony został do ujawnienia przez pojawienie się naprawdę
groźnego przeciwnika? Może musiał odwołać się do swojej mocy by chronić
przyjaciół? Ale nawet wtedy... czy egzorcyści będą w stanie go zaakceptować?
Jest w końcu synem Szatana. Słyszałam pogłoski o błękitnej nocy w której
zginęło wielu egzorcystów. Nawet w mojej klasie nie brakuje uczniów którzy stracili
w owym pogromie bliskich...
Wreszcie, gdy Słońce chyliło się już ku zachodowi, po
przetrawieniu wielu godzin różnorakich testów i wypracowań w głowie miałam taki
mętlik, że mój umysł odrzucił od siebie powracające co chwilę zmartwienia i
zajął się analizowaniem działania różnych metod Arii zgodnie z poleceniem
kolejnego zadania. Nie było mi jednak dane cieszyć się stanem błogiej
nieświadomości zbyt długo.
Ciszę wypełnioną jedynie skrobaniem długopisów i sporadycznymi
westchnieniami niezadowolonych uczniów przerwała nagle głośna melodyjka
przypominająca podkład do hip-hopu.
- Tak? - dźwięk
dochodził z torby nauczyciela, a konkretnie z telefonu który właśnie odebrał - Już?... Tak, jasne... Nie, dzieciaki dadzą
sobie radę... Jesteś pewna? Mephisto mówił... Rozumiem. Już się robi.
Profesor odłożył słuchawkę i oświadczył:
- Mała zmiana planów.
Dyrektor zarządził natychmiastowe zebranie... grona pedagogicznego... wiec
musicie przez jakąś godzinę czy dwie zająć się sobą. Katou... - dłoń
nauczyciela powędrowała z powrotem do torby i wyjął stamtąd kolejną kartkę
papieru którą następnie rzucił prymusowi - To
lista tematów przygotowanych na dzisiaj. Dopilnuj, żeby grupa napisała ze dwa
wypracowanka, ok?
- Ale... -
wymamrotał zaskoczony chłopak. Nauczyciel jednak totalnie go zignorował, w
pośpiechu pakując resztę przyborów.
- To mi się podoba,
- mruknęłam, zerkając na leżąca przed chłopakiem kartkę. - "Opisz rolę poszczególnych mistrzów w drużynach egzorcystów".
Można coś wymyślić...
- Aha, panno Kurimuson.
Pani Kurigakure chce się z tobą widzieć, czeka przed drzwiami akademika.
Poczułam, że oblewa mnie zimny pot, szybko jednak opanowałam
lęk. Shura była świadkiem wydarzeń z zeszłej nocy. Nie miałam pojęcia dlaczego chce
się ze mną widzieć ale ciekawość sprawiła, że byłam gotowa zaryzykować nawet
najgorszy z możliwych scenariuszy – że Mephisto zawiódł, Rin został uwięziony
lub nie żyje a kobieta przyszła by i mnie usunąć... Wreszcie pojawił się ktoś,
kto będzie w stanie mi powiedzieć co się dokładnie wydarzyło i co najważniejsze
- co z Rinem! Musiałam się spotkać ze znienawidzoną nauczycielką niezależnie od
tego co dla mnie szykowała.
Zerwałam się na równe nogi i pozostawiając ledwie w połowie dokończone
wypracowanie wskazujące różnice między sutrą a egzorcyzmami w obrządku
katolickim ruszyłam za oddalającym się nauczycielem. Za sobą usłyszałam pomruki
klasy. Sądząc po odgłosach bracia Mishima nie mieli najmniejszego zamiaru uznać
autorytetu tymczasowego zastępcy nauczyciela. Katou natomiast usiłował uzyskać
respekt typowym dla siebie sposobem - wymawiając im, że nie traktują roli
egzorcystów na poważnie. Tak jakby ta strategia miała zadziałać na bliźniaków...
Pokręciłam głową i pospiesznie zeszłam po schodach. Na
parterze dogoniłam profesora Ashidę który właśnie otwierał drzwi. Zgodnie z
jego słowami za progiem czekała Shura.
- Wszyscy nauczyciele
mają się spotkać w sali konferencyjnej. – mruknęła, przemykając obok niego
i chwytając mnie za ramię. Następnie, ignorując zdziwionego profesora kobieta popchnęła
mnie w głąb ginącego już powoli w wieczornym mroku korytarza. – Chodź ze mną.
Jej głos nie brzmiał przyjaźnie. Rzuciłam profesorowi Ashidzie
zaniepokojone spojrzenie, ten jednak uśmiechnął się tylko pocieszająco i
opuścił budynek kierując się do centralnej części Akademii. Zostałyśmy same.
- Okej... Co się stało?
Co z Ri... – zaczęłam wypuszczać z siebie ciąg powstrzymywanych cały dzień
pytań, postanowiwszy tymczasowo oddalić od siebie lęk. Coś jednak w twarzy
nauczycielki sprawiło, że zamilkłam i instynktownie cofnęłam się o krok. Jej
oczy iskrzyły się desperacją.
- C... zaraz, co ty
robisz?! – wydusiłam w końcu, dostrzegając, że kobieta wyciąga przed siebie
dłoń i zaczyna malować w powietrzu nieznany mi symbol.
- Pellentesque aliquam
augue vel serpent vehicula luctus. – wymamrotała kobieta a niewidzialna ścieżka
jaką przed chwilą podążały jej palce rozbłysła purpurowym światłem.
Chwilę później poczułam jak gwałtowny podmuch popycha mnie do
tyłu i przeleciawszy w powietrzu kilka metrów uderzam o twardą podłogę. Przede
mną pojawił się gigantyczny, fioletowo błękitny wąż przypominający
przerośniętego grzechotnika.
- Nie miej mi tego za
złe. - wymamrotała kobieta z
udawanym żalem – Sztuczki Mephisto
uchroniły Rina, wątpię jednak, żeby Watykan był tak pobłażliwy w stosunku do
ciebie. Nie mogę pozwolić, by góra dowiedziała się, że pozwoliłam żyć aż dwójce
demonicznych dzieciaków.
Więc Rin żyje... Mephisto udało się złagodzić sytuację. A tak
się bałam, że chłopak umrze a ja zostanę a Akademii sama! Odetchnęłam z ulgą.
Szybko jednak dotarła do mnie reszta wypowiedzi kobiety. A widok syczącego,
oczekującego jedynie na sygnał gada nie pozostawiał wielu możliwości
interpretacji.
- Czekaj! –
zawołałam, cofając się. – Mephisto uznał,
że zasługuję na szansę. Nie złamałam jeszcze żadnych zasad. Nie możesz...
W odpowiedzi kobieta uśmiechnęła się jedynie i zerknęła w
kierunku prowadzących na górę schodów a następnie, z usatysfakcjonowaną miną wycofała
się do drzwi wejściowych, wyciągając z nich pozostawionych przez profesora
klucz i zamykając je od zewnątrz. Zostałam sama. Z olbrzymim gadem
zagradzającym mi drogę.
Wąż pozostawał na swojej pozycji, nie pozostawiając mi
możliwości ruchu ale też nie atakując a ja wpatrywałam się w niego z
niedowierzaniem.
Usiłowałam zrozumieć motywy kobiety. Gdyby rzeczywiście próbowała
pozbawić mnie życia wybrałaby skuteczniejszy sposób. Ten wąż... Owszem,
wyglądał groźnie i szczerze wątpiłam czy w normalnych warunkach pokonanie go
przyszłoby mi łatwo ale nie wyglądał na stworzenie odporne na czarny płomień. Byłam
przecież sama, w pustym, zacienionym korytarzu. Nikt mnie nie zobaczy, nikogo
nie skrzywdzę...
Gdy jednak tylko o tym pomyślałam zza placów dobiegł mnie
zachwycony okrzyk:
- No i to się nazywa
zabawa!
Zerknęłam przed siebie i pobladłam. U podnóża schodów stali bliźniacy
z nieudawanym zachwytem wpatrując się w węża który teraz zasyczał wściekle.
Więc o to chodziło kobiecie. Domyśliła się, że nadpobudliwi chłopcy wkrótce
wykorzystają okazję by urwać się z nadprogramowych lekcji i będą próbować
wymknąć się z budynku. Wąż miał zaczekać na świadków.
Zostałam postawiona przed możliwością: próbować klasycznych
sztuczek jak możliwości Arii czy Tamera z których nie miałam jak skorzystać w
mojej obecnej pozycji i bez odpowiedniego przygotowania albo też użyć płomieni
i dać kobiecie pretekst do zabicia mnie bez sprzeciwiania się woli Mephisto. Spojrzałam
w iskrzące się nade mną jadowicie zielone oczy...
Wąż szykował się do ataku.
Jak ja się cieszę. nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału. tylko czemu w takim momencie koniec. nienawidzę tego a jednocześnie uwielbiam bo to mnie motywuje do dalszego czytania. nie mogę się doczekać kolejnej notki choć chyba wiem co tam będzie.
OdpowiedzUsuńżyczę dużo weny
Aimi Naokimi
Niech ją ktoś uratuje! :'(
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba, nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału
Pozdrawiam :)
No proszę, czyli jeszcze ktoś pamięta o blogu. :)
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarze, nie spodziewałam się ich tak szybko. Następna część się... pisze. Mam trochę wątpliwości jak to wszystko rozegrać a konkretnie jak wprowadzić bohaterów w sytuację bez wyjścia żeby to co planuję było wystarczająco przekonujące ale jakoś sobie poradzę. W ostateczności rozwalę pół budynku i wszystko zagra jak należy.
I tak, zdaję sobie sprawę, że takie kończenie rozdziałów jest wkurzające... ale wiem też, że to skuteczny trick na utrzymanie ciekawości czytelników. ;)
Właśnie takie zakończenia rozdziałów/odcinków sprawiają, że nieraz siedzę nad książką/mangą/anime do świtu, nie mogąc się oderwać nawet jeżeli samo dzieło nie jest najlepsze. Ciekawość wygrywa. "Boże, ale dno... ale mimo wszystko ciekawe co będzie dalej!". :D
*Jak zwykle spóźniona T-T*
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał, a co do tego co się dzieje... Hm... Szkoda, że nie wzięła ze sobą kartek do przywoływania demonów...
W sumie zabawnie by było gdyby Yumi wparowała i zaczęła mówić o wężu "ale słodziak!" i zaczęła go głaskać czy coś xD Wiem, wiem - tak nie będzie, ale sobie to wyobrazić... Bezcenna scena x3, a wszyscy (czyli, w sumie, trzy osoby) takie: O.o
Nie mogę się doczekać następnej części, życzę weny i wszystkiego innego :D
Pozdrowionka~!
Ohayo!
OdpowiedzUsuńJuż od dawna czytam ten blog i strasznie mi się on podoba. Ale dobra, trzeba skomentować rozdzialik, nie? ^.~ No, szkoda, że Erika nie wzięła ze sobą kartek do przywoływania demonów... Przywołałaby na pomoc tego swojego chowańca od siedmu boleści (wybacz, nie pamiętam jego imienia) , któremu Rin napędził stracha, choć nic praktycznie mu nie zrobił >.> Nie no, temu czerwonowłosemu demonkowi wystarczył fakt, że nasz chłoptaś jest synalkiem Szatana ^.^ Szatan to powinnien wykopać z Gehenny takiego siusiumajtka ;/ Ale, ale, ja zmieniłam temacik! Coś czuję, że tam wparuje Rin i spali węża na popiół ;p Tak mi się przynajmniej wydaje, lecz mogę się mylić, nie? Oi, ale wtedy będzie miał jeszcze większe kłopoty, bo bliźniaki z pewnością wypaplają, co widzieli i owa informacja trafi do Watykanu. A jak wiadomo, Watykan Rin'a bardzo nie lubi. Zresztą, nie tylko nasz pół - demon będzie miał większe kłopoty. Shura też... Bo co to ma znaczyć, że nauczycielka atakuje swoją uczennicę?! W dodatku, gdy ta jest bezbronna jak małe dziecko?! Kirigakure stanowczo przegięła ;/ Trzymam za Erikę kciuki! I oby (choć byłoby mi bardzo miło, gdyby jednak to zrobił :D) Rin się tam "przypadkiem" nie pojawił, bo - jak już wspomniałam - będzie klops ^.^ Cieplutko pozdrawiam, życzę weny i czekam na następny rozdział *^* Sayonara~
Ps. Wybacz, że tak późno, ale wcześniej czasu nie miałam >.<
Dopiero odkryłam tego bloga, ale wszystkie odcinki przeczytałam w jeden dzień :) Jesteś niesamowita, gratuluje weny. Z nie cierpliwością czekam na następny odcinek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Sorry, rozdział :) Nadal nie przedstawiłam się po obejrzeniu Ao no exorcist :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jeju....Jak mi wstyd, że nie zauważyłam, iż rozdział tak długo już tu wisi! Gomene!
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział, dużo wrażeń - Istny majstersztyk. :3 Oj, Shura, nie ładnie. Bardzo nie ładnie.
Niby fabularnie pasuje Ci teraz ujawnienie mocy Eriki, jednak ja jestem zdania, byś tego nie robiła. Oczywiście twoja wola. Pewnie chcesz by Rin i Erika byli w tej samej, a raczej podobnej sytuacji co do ujawnionych mocy. :)
Chyba tylko tyle mogę napisać. XDD Znów jestem pod wrażeniem. Już się bałam, że opuściłaś tego bloga, ale całe szczęście tego nie zrobiłaś. Za to Ci wielkie arigato się należy. ^^
Niech wena będzie z Tobą.
Pozdrawiam. =^-^=
Ma nadzieję że będziesz kontynuować tego bloga bo chcę wiedzieć jak się to skończy :-)
OdpowiedzUsuńTeż mam nadzieję, że będę kontynuować. Ale od dłuższego czasu nie mam weny. :(
OdpowiedzUsuńSzkoda ale jak będziesz kontynuować to daj mi znać :-)
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam czytać bloga i muszę powiedzieć, iż jest on wybitny. ^^
Na zwykłych warunkach przeczytałabym wszystkie rozdziały w 3 dni, ale akurat miałam problemy z internetem i zajęło mi to 5 dni. Większość przeczytałam na komórce, co również nieco mi to utrudniło.
W twoim dziele niczego nie brakuje, jest po prostu świetne. Szkoda tylko, że było trochę mało Rina, ale no cóż, nie czepiam się. Chociaż uważam, że powinno być trochę więcej scenek z nim, nawet takich króciutkich. Nie było też dlatego zbytnio widać jego przyjaźni z Eriką.
Dodam jeszcze co do tego rozdziału, że jestem święcie przekonana, że Shura nie zrobiłaby czegoś takiego bez ukrytego, ważnego motywu. Jednak nie jestem tego pewna, kiedy ty piszesz. Mam wrażenie, że nie lubisz Shury (ja ją uwielbiam!), ale to może dlatego, że Erika za nią nie przepada.
A co do braku weny... W mojej definicji: praktycznie nieuleczalna choroba (przechodzi sama), potrafi być zaraźliwa. Jej główne szkody to zastój w blogach, na czym bardzo cierpią ich czytelnicy. Najskuteczniejszym lekiem jest oglądanie scen anime, które mają jakieś powiązanie z opisywanym przez autora zdarzeniem. Pomocne mogą być także sugestie od innych.
Ogólnie polecam ci pooglądać trochę AnoE lub jakieś inne anime. Zazwyczaj pomaga. Sama często nie mam weny i wiem doskonale jakie to utrapienie. Szczególnie jeżeli komuś zależy na napisaniu.
A teraz wzywa zadanie z matmy... ;(
Pozdrawiam i życzę duuuuuużo weny, Izumi ^^
Mój problem nie polega na niewiedzy co napisać (samą akcję mam już w głowie od pół roku) ale nieumiejętność zmobilizowania się do tego by usiąść i przelać to na papier. Czyli klasyczne "nie chce mi się". Oglądanie różnych anime bynajmniej nie pomaga. Ot, kolejna "ciekawsza rzecz do roboty" zabierająca czas który mogłabym poświęcić na pisanie. :D
OdpowiedzUsuńKiedyś się za to zabiorę... na przykład jak następnym razem wysiądzie internet (najbardziej od pisania odciągają mnie gry online).
Napisałam długi komentarz. I się nie dodał :(((((
OdpowiedzUsuńAle był pozytywny.
I zapytałam się czy masz jakieś GG albo coś innego, abym mogła się z tobą porozumieć itp. No wiesz. Pogadać :333
Pozdrowionka,
Elayra -Szataniątko
Dziewczyno. . Masz taki talent :'(((
OdpowiedzUsuńdopiero teraz odkryłam twojego bloga i jest. . Idealny *-*
cholernie żałuję że minął już prawie rok, a rozdziału dalej nie ma xc
Hejo <3
OdpowiedzUsuńNiedawno przeczytałem fanfica, dochodząc do tego rozdziału. Dobrze to się czyta, elementy kłopotliwe, zabawne, romantyczne - wszystko tu jest! Akcja toczy się wartko, a nawiązania do true story są bardzo na miejscu, udaje Ci się nie niszczyć oryginalnej fabuły dodając poboczne, równie interesujące wątki. Dobre budujesz postaci, pracujmy nad głębią osobowości a będzie wspaniale! Historia Eriki jest wciągająca.
Dam Ci dwie rady. Pierwsza - opieraj się na mandze, nie na anime, bo tam jest więcej wątków do "przeciągnięcia" w Twoją opowieść. Druga - DO ROBOTY BO STRACISZ CZYTELNIKÓW!
Pozdrowienia, powodzenia! ;*
Czytelniak zwany od niepamiętnych czasów Tanatosem