czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 25 - Trzęsienie ziemi.



Przez dobre kilkanaście sekund świat grunt drżał pod naszymi stopami, w oddali słyszałam metaliczny odgłos, jakby łamiący się metal. Miałam złe przeczucie…
Udało mi się jakimś cudem utrzymać na nogach. Naomi choć przerażona również zdołała zachować postawę opierając się o pobliskie drzewo, Yumi jednak zorientowawszy się, że ziemia pod jej stopami pływa zaczęła balansować jak surfer albo tancerz po czym przewróciła się i wybuchnęła szczerym śmiechem.
- To nie zabawa! – ryknęłam na nią gdy tylko sytuacja się uspokoiła. – Trzęsienie było porządne! Mam nadzieję, że nikomu nic się nie stało… nie podobał mi się ten dźwięk…
- Naomi! Zrób tak jeszcze raz! – zaśmiała się przyjaciółka, najwyraźniej ignorując moje słowa.
- Nic nie zrobiłam! – zawołała blondynka podchodząc do leżącej dziewczyny i rzucając jej wściekłe spojrzenie – I przestań insynuować, że jestem demonem! Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy!?
- Przecież zareagowałaś na wers… odparła Yumi, tym razem w jej głosie pobrzmiewała jednak wątpliwość. – A to trzęsienie…
- Daj spokój. – mruknęłam większość uwagi skupiając na okrzykach dochodzących ze skraju parku. Słyszany przeze mnie wcześniej metaliczny dźwięk dobiegał mniej więcej z tamtego kierunku. – Naomi nie jest żadnym demonem. To moja wina, że zareagowała na wers.
I nie czekając na odpowiedź szybkim krokiem ruszyłam w stronę harmideru. Po kilku chwilach dogoniła mnie Naomi.
- Więc przyznajesz się, że mnie powstrzymałaś od dalszego czytania? – zapytała blondynka zrównując się ze mną.
- Nie… - odparłam, ledwie dostrzegając koleżankę. Wciąż działałam jak na automacie chcąc jak najszybciej dowiedzieć się co się wydarzyło.  Mówię tylko, że reagujesz na wers tak jak ja bo moja moc przywróciła cię do życia.
- Raczej o mało mnie nie zabiła. – mruknęła blondynka ściszając głos. Znajdowałyśmy się już dość blisko zgromadzonego na skraju parku tłumu.
- Można i tak to określić. – wyszeptałam i wytężyłam słuch.
Z tej odległości mogłam już dosłyszeć strzępki rozmów:
- Spokojnie. Dziś Mepphyland był zamknięty. – mówił jakiś chłopak. – Nie będzie ofiar.
- Nie słyszałeś?!? – odparł ktoś inny, w jego głosie pobrzmiewała panika – Grupa uczniów z drugiej klasy miała mieć tam zadanie praktyczne czy coś w tym stylu. Widziałem jak wchodzili. Z godzinę temu.
Grupa uczniów z drugiej klasy!?!
Przed oczami mignęło mi wspomnienie z dzisiejszego poranka. Yukio strofujący Rina gdy ten rozmyślał na głos jak spędzić wolny dzień. „Czasem zastanawiam się gdzie ty masz głowę.” – mruczał Yukio poprawiając okulary – „Już zapomniałeś, że wszyscy exwire z twojego roku dostali przypis na dzisiejszą misję? Startujecie o 11tej.
Mój umysł szybko łączył fakty: Drugoroczni exwire… grupa uczniów z drugiej klasy… misja… zadanie praktyczne...
- Rin… – wyszeptałam i niewiele myśląc przebiegłam przez tłum by jak najprędzej dostać się do bramy. Przez zamknięte kraty dostrzegałam zarysy konstrukcji górujących ponad budkami z watę cukrową i żetonami. Najbardziej imponująca budowla czyli tor rollercoastera będąca dumą wesołego miasteczka wisiała w strzępach. Dotknęłam klamki otwierającej bramę…
- Nie powinnaś tam wchodzić. - powiedział ktoś chwytając mnie za ramię. – To niebezpieczne, reszta konstrukcji też może zaraz runąć.
- Nie twoja sprawa. – mruknęłam strząsając dłoń z ramienia a następnie, zanim ktokolwiek jeszcze wpadłby na pomysł by mnie powstrzymać otworzyłam bramę i wbiegłam na teren lunaparku. Od czasu, gdy przez jeden krótki moment przekonana byłam, że Rin zginie z mojej ręki myśl, że mogę go stracić nie dawała mi spokoju. Oczywiście, przy jego sile i zdolnościach wątpiłam by byle uderzenie jakąś belką wyrządziło mu realną krzywdę ale musiałam się upewnić, że chłopakowi nic nie jest.
Biegłam alejką szukając przesmyków i skrótów prowadzących na główny plac parku rozrywki – miejsca które sądząc po wyglądzie rollercoastera musiało doznać największych zniszczeń. Przez myśl mi przeszło, że być może to tam znajdowało się epicentrum trzęsienia choć szybko odrzuciłam absurdalne przypuszczenie. Może nie byłam ekspertką od trzęsień ale jedno wiedziałam – zwykle wywoływane były przesuwaniem się płyt tektonicznych i ich epicentra znajdowały się głęboko pod ziemią.
Nie zwalniając kroku skręciłam gwałtownie w jeden z przesmyków i … wpadłam na stojącą tam osobę. Uderzenie było na tyle silne, że odbiłam się od postaci i upadłam podczas gdy nieznajomy nie poruszył się nawet o milimetr, było tak jakbym zderzyła się ze ścianą. Nie ma co. Facet był silny. Jedyną równie silną osobą jaką do tej pory spotkałam był Rin ale byłam pewna, że tym razem nie mam do czynienia z kolegą – ciuchy które nosiła postać nie przypominały bowiem w żaden sposób szkolnego mundurka ani typowego dla przyjaciela dresu. Nieznajomy nosił buty z czubkami, zielone rajstopy (bo nie była to chyba jego skóra?) a do tego ciemne spodnie w groszki na które opadał bordowy płaszcz. 
Kompletnie zbita z tropu spojrzałam w górę by sprawdzić z kim mam do czynienia. Był to chłopak, z wyglądu niewiele starszy ode mnie. Miał jednak nietypowe, zielone włosy ułożone w czubek a do tego … szpiczaste uszy!?! Przerażona zaczęłam się cofać.
- Tsh – syknął chłopak pogardliwie odwracając ode mnie twarz. Wyglądało na to, że zerknął w moją stronę tylko po to by sprawdzić kto na niego wpadł.
Nie spuszczając z chłopaka wzroku wstałam, niepewna co dalej robić. Ewidentnie miałam do czynienia z demonem. W dodatku należącym do którejś z wyższych rang – niskie i średnie demony nie były w stanie przyjmować ludzkiej postaci a żaden z nich nie zignorowałby tak po prostu stojącego obok człowieka. Czy byłam gotowa na ewentualną konfrontację? Nie mogłam liczyć na zdolności Arii – nawet gdybym wiedziała z kim mam do czynienia bez ochrony innych egzorcystów nie zdążyłabym wypowiedzieć właściwego, fatalnego wersu. Gdyby doszło do walki mogłam liczyć tylko na płomienie. Zacisnęłam dłonie.
- Nie mam ochoty się z tobą bawić. Odejdź, córko Śmierci. – mruknął nieznajomy zblazowanym tonem.
Więc demon wiedział o mnie. I nie miał zamiaru walczyć… Cóż, to chyba dobra wiadomość. Ton głosu chłopaka mówił mi jednak, że choć zdaje sobie sprawę z tego kim jestem uważa mnie za kogoś niegodnego uwagi. Ogarnął mnie nagły przypływ złości.
 - Za kogo ty się uważasz? – syknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Co? - Nieznajomy ponownie spojrzał na mnie niewidzącym wzrokiem po czym wygłosił jakby wyuczoną na pamięć formułkę: – Ah, oczywiście. Jestem Amaimon, król ziemi. Miło cię poznać. – i znów odwrócił wzrok.
Amaimon… słyszałam o nim na lekcjach. Jeden z ośmiu książąt Gehenny, najwyższy demon w królestwie Ziemi, syn Szatana. Demon o szerokich możliwościach, szczególnie utalentowany w dziedzinie manipulacji ziemią...
 - To ty wywołałeś trzęsienie! – zawołałam, a moje ciało otoczyły płomienie. Jeżeli trzęsienie było sprawką demona tak wysokiej klasy niewykluczone, że Rin zginął…
- Nic wielkiego. - Amaimon wzruszył ramionami. – Ten cały Rin już zatroszczył się o to, by nikt nie został ranny… Żałosne.

Więc jednak między demonem a Rinem doszło do konfrontacji…
- Gdzie jest Rin?!? Co mu zrobiłeś?!? – krzyknęłam.
- Drobna zabawa, jak to między braćmi bywa. – odparł demon, posyłając mi łobuzerski uśmiech.
- Braćmi… - powtórzyłam a pod wpływem zaskoczenia czarne płomienie zgasły. Jeżeli to nie była przenośnia - a nie była, ufając moim zdolnościom wychwytywania kłamstwa - ze zdania wynikało, że Rin może być synem samego szatana, króla Gehenny. No proszę… wyglądało na to, że zaprzyjaźniłam się z antychrystem.  Uśmiechnęłam się. To wiele wyjaśniało. Nic dziwnego, że chłopak zdołał poskromić moje płomienie.
- Zapomnij. – mruknął król ziemi po czym zgrabnym susem wskoczył na dach jednej z otaczających nas budek mamrocząc pod nosem: – Brat się wścieknie… Miałem ją ignorować
- Hej! Zaczekaj! – zawołałam i spróbowałam wspiąć się za nim. Nagle z końca alejki dotarł do mnie dziewczęcy głos.
- Erika, tak? Co ty tu robisz?
Zeskoczyłam na ziemię dziękując w duchu, że nie otaczają mnie już płomienie i spojrzałam w stronę z której dobiegał głos. Na środku przejścia łączącego przesmyk z prostopadłą alejką stała Izumo, koleżanka z klasy Rina.
- Chciałam sprawdzić, czy nic wam nie jest. To trzęsienie… - odparłam zgodnie z prawdą. – Wszystko w porządku? Gdzie reszta?
-  Misja się skończyła więc kazali nam wracać do dormitoriów. Wygląda na to, że nikomu nic się nie stało. Fakt. Rin był nieco poturbowany ale wątpię, żeby było to coś poważnego. Kiedy go ostatni raz widziałam jakaś kobieta prowadziła go do bazy. Musiał być w siódmym niebie. Zamiast bluzki miała top od bikini.   – dziewczyna zakończyła wypowiedź pogardliwym fuknięciem.
- Top od bikini? – powtórzyłam zaniepokojona, ten obraz coś mi przypominał… - Nie miała czasem malinowych włosów z blond końcówkami?
- Tak… znasz ją?
- To Shura Kirigakure. – odparłam, a nogi się pode mną ugięły. Rin był w niebezpieczeństwie. Nie bez powodu nienawidziłam tej kobiety. Była nieobliczalna. – Pokażesz mi dokąd poszli?
Ruszyłyśmy wzdłuż alejki, po kilku minutach Izumo wskazała drzwi z napisem „Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”.
Bez wahania przekręciłam klamkę i pchnęłam drzwi. Moim oczom ukazało się pomieszczenie zagracone zepsutym sprzętem i nieużywanymi częściami wyposażenia parku rozrywki. Westchnęłam. Nie będzie tak łatwo.
- Użyli klucza. – wyjaśniła Izumo. – Tak się nie dostaniesz.
- Wiem. – odparłam zgaszonym tonem i usiadłam na trawniku. Nie miałam innego wyboru. Musiałam poczekać aż ktoś otworzy drzwi. Klucze do ukrytych obiektów zawsze otwierały przejście do miejsca z którego zostały poprzednio użyte więc w końcu ktoś musiał się pojawić. – Zaczekam aż ktoś otworzy przejście z drugiej strony. Dzięki za pomoc, Izumo.
Koleżanka odeszła z wyrazem twarzy mówiącym, że uważa mnie za kompletną wariatkę ale nie dbałam o to. Miałam zamiar dostać się do bazy, dowiedzieć się co z Rinem. Ochronić go jeżeli tylko dostanę taką szansę…
Moje myśli krążyły. Wyobrażałam sobie dantejskie sceny. Shura stawiająca Rina przed całą społecznością japońskich egzorcystów. Na chłopaka pada wyrok śmierci. Wszyscy rzucają się na niego. „Syn Szatana!” krzyczą. Rin próbuje się bronić ale jest ich zbyt wiele. Pada. Paladyn, Arthur Auguste Angel przecina go mieczem…
Poczułam, ze w kącikach moich oczu gromadzą się łzy.
Nagle usłyszałam odgłos przekręcanego w zamku klucza i zerwałam się na równe nogi gotowa by wforsować sobie drogę do środka. Drzwi się otworzyły. Stanęłam twarzą w twarz z Yukio. Za nim stał Rin. Jego koszula poplamiona była krwią sączącą się z głębokiej rany na ramieniu. Chłopak był blady i wyraźnie przygaszony.
- Rin… co… – zawołałam przerażona i rzuciłam się by obejrzeć ranę modląc się, żeby nie okazała się śmiertelna. Nie mogłam sobie wyobrazić innego powodu dla którego na twarzy chłopaka mógłby gościć aż taki grymas.
- Nic mi nie jest. – warknął chłopak odpychając mnie.  Zauważyłam, że nie ma przy sobie znajomego czerwonego futerału. Więc to był powód jego przygnębienia.
Odetchnęłam z ulgą. Utrata Kurikary z pewnością nie była dobrą rzeczą ale bezdyskusyjnie było to lepsze niż śmierć.

2 komentarze:

  1. Moje serce się raduje, a twarz to okazuje.
    Ciekawy rozdział. Amaimon mało zainteresowany Eriką, bo brat Mephisto zakazał zabawy z córką Śmierci? Bu...Szkoda, że nasza bohaterka przybyła trochę za późno i nie spotkała gromadki z Shurą.
    Jest Rin! Nasz ulubiony egzorcysta! Widzę, że połączyłaś trochę bieg wydarzeń razem z oryginałem Ao No Exorcist. Ładnie, ładnie.
    Jak zwyklę muszę pochwalić twój talent. Natrafiłam na drobną literówkę z samego początku. Przy nazwie rozdziału. Powinno być "ziemi", bez tego jednego "i", jak napisałaś "ziemii". Tak to nic innego nie dostrzegłam, ale możliwe, że się mylę, co do tego błędu. Jak coś to przepraszam.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Poprawiłam literówkę. Faktycznie, mój błąd. Dzięki za komentarz.

    Wow, wygląda na to, że zaczęłaś czytać tuż po publikacji posta. Aż mi głupio. :)

    Co do zachowania Amaimona - myślę, że to w jego stylu. On zdaje się być wszystkim znudzony i na nic nie zwraca większej uwagi. Do czasu aż sprawy przybiorą nieoczekiwany kierunek i poruszą go osobiście czyli pójdą zgodnie z jego oczekiwaniami albo przeciwnie - zaczną go irytować. No i jest posłuszny Mephisto.

    Myślę, że dalszą część historii z Rinem wprowadzę w rozdziale 27 ale najpierw muszę zobaczyć ile zajmą mi przewidywane tam wątki (na razie zrobiłam sobie krótką przerwę w pisaniu). Zasadniczo wszystko miało się zmieścić w rozdziale 26 ale poniosło mnie. Nie dość, że z akcji rozdziału 26 zrobiły się 2 rozdziały to jeszcze sam rozdział 26 wyszedł mi nieco dłuższy niż większość. :D

    OdpowiedzUsuń