- Nie słyszałaś, co
powiedziałem?! To nie jest coś, z czym możemy sobie sami poradzić! To nie
zadanie dla uczniów! A już na pewno nie dla page. – strofował mnie Yukio.
- Nie mogę pozwolić,
żeby ten demon szalał nad moim miastem. A jak zabije kogoś z moich znajomych?
Albo rodziców?– upierałam się. - Poza
tym Rin ma zamiar na niego iść a sam powiedziałeś, że zawsze stawia na swoim.
Argumenty przedstawiane przez Yukio docierały do mnie. Zgadzałam
się, że walka ze Śnieżnym Szamanem jest ryzykowna i z pewnością rozsądniej
byłoby przekazać zadanie wyznaczonej grupie egzorcystów z prawdziwego zdarzenia.
Jednak fakt, że demon obrał sobie za siedlisko moje miasto sprawiał, że czułam
się odpowiedzialna. Chciałam osobiście się go pozbyć. A postawa Rina pomagała
mi w utrzymywaniu tego postanowienia. Rezygnacja z walki oznaczałaby, że w
kolejnej dziedzinie jestem od niego gorsza. Nie mogłam na to pozwolić.
- Chodź. Sami sobie
poradzimy. Nie ma co liczyć na tego tchórza. – mruknął Rin wstając i
ciągnąc mnie za rękę bym zrobiła to samo.
- To czyste samobójstwo!
– odparł Yukio. – Nic nie wiecie o
tym demonie!
Rozwiązanie, jakie zasugerował Rin z pewnością było wykonalne -
Yukio nie byłby w stanie nas zatrzymać gdybyśmy postanowili iść na demona sami.
Nauczyciel miał jednak rację. Nic nie wiedziałam o stworze, z którym przyszłoby
nam samotnie walczyć - Yukishe nie był demonem zawartym w planie nauczania na
pierwszym roku a nawet gdyby druga klasa uczyła się czegoś na ten temat
wątpiłam by Rin był w stanie cokolwiek mi teraz powtórzyć. Potrzebowaliśmy
Yukio.
- Damy sobie radę. Mam
Kurikarę a jakby coś Erika wyskoczy z jakimś arialem. – rzucił Rin.
- Aria a nie żaden
arial. – mruknęłam.
- Przede wszystkim, nie
ma co liczyć na umiejętności Arii – nie odkryto dotąd fatalnego wersu Yukishów.
– stwierdził Yukio, nareszcie mówiąc coś konkretnego – Rin mógłby faktycznie spróbować
zaatakowania stwora mieczem jednak Szaman potrafi wytworzyć wyjątkowo skuteczną
obronę z latającego w powietrzu lodu i śniegu. Nie dasz rady się przecisnąć.
- Mów dalej – zachęciłam
– Jest jakaś wypróbowana broń?
- Jego słabością jest
woda święcona. – kontynuował chłopak, najwyraźniej mając zamiar wskazać nam
jak najwięcej trudności - Ale nie ilość,
jaką zabrałem ze sobą. Więc nic wam to nie da…
- Wystarczy staw? – zapytałam
nagle wpadłszy na pewien pomysł. - Na
lekcji mówiłeś nam, że Aria może zamienić jakąkolwiek wodę w wodę święconą przy
użyciu modlitwy o poświęcenie. Ty
niedaleko jest jeziorko.
- Nie spodziewałem się,
że tyle pamiętasz. To było z miesiąc temu… - stwierdził Yukio lekko zbity z
tropu - Masz rację. Przy czym do wody
trzeba wrzucić krzyż. Krzyża nie macie a woda w jeziorze jest raczej
zamarznięta.
- Rin rozbije lód, jak
będzie trzeba to nawet Kurikarą. A co do krzyża… - obrzuciłam wzrokiem
płaszcz Yukio a konkretnie doczepiony tam emblemat oznaczający go jako
egzorcystę – zdaje mi się, czy ta
przypinka ma taki właśnie kształt?
- Hmm… - przez
chwilę Yukio stał w milczeniu intensywnie się nad czymś zastanawiając, po czym
niespodziewanie wykrztusił: – Wiesz, że
to może się udać?
- No widzisz! –
zawołał zadowolony z rozwoju wypadków Rin.
Niedługo potem, mając już opracowany plan opuściliśmy
bezpieczną kryjówkę pod półką skalną i ruszyliśmy w stronę znajdującego się u
podstawy wzgórza niewielkiego stawu. Tak jak przewidział Yukio zbiornik pokryty
był dość grubą warstwą lodu jednak nie traciłam nadzieji. Rin był silny.
Na środku jeziorka ulepiliśmy wspólnie bałwana a tuż obok
ustawiliśmy stosik znalezionych w śniegu deseczek. Zdaniem Yukio zapalenie ogniska miało
sprawić, że demon pojawi się myśląc, że niszczymy jedno ze stworzeń śniegu –
śniegowego goluma.
Następnie Rin, wyciął przy brzegu niewielki przerębel, przez
który Yukio wrzucił do wody emblemat. Moim zadaniem było wygłoszenie modlitwy.
- Dobra… - zawahałam
się – Jak to szło?
Rin wybuchnął śmiechem.
- Cicho bądź. –
syknęłam - Muszę sobie tylko przypomnieć…
- Mówiłaś, że znasz tą
modlitwę. - mruknął Yukio - No
dobrze. Ja spróbuję. Ale nie bez
powodu nie wybrałem Arii jako specjalności. Wszechmogący, wieczny Boże…
Jego słowa rzecz jasna nie miały mocy (z czego chłopak
najwyraźniej zdawał sobie sprawę), ale wystarczyły by pobudzić moją pamięć.
- Mam! Dzięki Yukio. –
przerwałam mu – Wszechmogący wieczny
Boże, Ty chcesz, aby przez wodę, która podtrzymuje życie i służy do
oczyszczania, także nasze dusze zostały oczyszczone i otrzymały zadatek życia
wiecznego. Prosimy cię, pobłogosław tę wodę, którą będziemy pokropieni w dniu
Twoim, Panie. Odnów w nas źródło swojej łaski i broń od wszelkiego zła nasze
dusze i ciała, abyśmy mogli zbliżyć się do Ciebie z czystym sercem i otrzymać
Twoje zbawienie. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Gdy wypowiedziałam ostatnie słowo staw na kilka sekund
rozjarzył się białym światłem, co stanowiło niepodważalny znak, że rytuał się
powiódł.
- Udało się! –
zawołałam klaskając w dłonie – Wygląda na
to, że mogę bez problemu stworzyć
wodę święconą, ale kontakt z wodą święconą mnie osłabia. Trochę to dziwne, nie sądzicie? Taki paradoks.
- Para-co? – zapytał
Rin.
- Paradoks. Coś co na
logikę nie powinno się wydarzyć. – mruknął Yukio – Rin. Idź zapalić ognisko. Do zachodu słońca nie zostało dużo czasu.
- Hai! – rzucił
chłopak i pobiegł na środek jeziora przy okazji głośno wołając tekst dziecięcej
piosenki. – Do widzenia panie bałwanie!
Coraz dłuższy dzień! Zamiast śniegu deszczyk pada! Pan bałwanek topi się!
- On jest naprawdę
dziecinny... – mruknął Yukio, obserwując popisy brata.
- Ale skuteczny. –
odparłam gdy w pobliżu rozległ się znajomy nam już ryk.
– Rin! Uważaj!
Chłopak odskoczył posłusznie a sekundę później w miejscu gdzie
chwilę wcześniej stał pojawił się demon.
Myliłam się wcześniej myśląc, że stwór jest zwierzęciem
podobnym do niedźwiedzia. Teraz, widząc istotę zaledwie kilkanaście metrów od
siebie zdałam sobie sprawę, że to, co wcześniej uznałam za sierść było ubraniem
– nieregularnie pozszywanymi skórami różnych futrzanych zwierząt. Posiadacz
odzienia miał podobną do ludzkiej, lecz zupełnie białą twarz i był wysoki – o
ponad półtora metra wyższy od przeciętnego człowieka.
Istota zaryczała ponownie, otaczająca ją tafla lodu zaczęła
się rozpadać a część lodowych odłamków uniosła się w powietrze. Rin zdołał
utrzymać się ponad powierzchnią skacząc po kawałkach kry. Demon z kolei – zbyt
duży i ciężki na taką strategię – opadł na dno zanurzając się po pas. Nasza
pułapka zadziałała doskonale. Unoszące się w powietrzu odłamki uderzyły o taflę
wody.
- Mamy go! – zawołał
Yukio celując gotowym do strzału pistoletem.
Stwór, obejrzał się w naszą stronę i dostrzegłszy broń szybko
schylił się i cisnął w stronę egzorcysty kawałek podniesionej właśnie kry
lodowej. Chłopak zdołał się uchylić jednak krawędź kryształu zahaczyła mu o
okulary – strącając je z twarzy i wbijając głęboko w śnieg. Najwyraźniej potwór
utracił swoje zdolności, ale kąpiel w lodowatej, święconej wodzie nie pozbawiła
go siły fizycznej.
- Zmiana planu, hę?–
zachichotał Rin wyciągając z pochwy Kurikarę. Okolicę rozświetliły błękitne
płomienie. - Yukio bez okularów jest
bezużyteczny.
Zerknęłam w bok. Egzorcysta klęczał na śniegu i odłożywszy
pistolet na bok macał dookoła szukając utraconych binokli. Jego brat miał
rację.
- Tsh – syknęłam przerzuciwszy
wzrok z powrotem na toczącą się walkę. Potwór trzymał teraz w dłoniach kolejny
kawał kry i wymachiwał nim jak maczugą. Rin skakał wokół balansując na innych,
utrzymujących się wciąż na powierzchni kawałkach lodu. Zaskoczyło mnie jak
dobrze chłopak radzi sobie z utrzymywaniem równowagi unikając jednocześnie zmiażdżenia
przez prowizoryczną broń istoty. Być
może faktycznie będzie w stanie przedostać się przez obronę demona? I wygra z
nim, sam, bez niczyjej pomocy. Podczas gdy ja będę tylko stać i patrzeć jak
chłopak po raz kolejny okazuje się lepszy ode mnie…
- Nie myśl, że zrobisz
wszystko sam! – zawołałam rozzłoszczona i moje ciało otoczyły czarne
płomienie.
Chłopak spojrzał na mnie a moment jego nieuwagi został szybko
wykorzystany przez śnieżnego demona. Uderzenie lodowym soplem sprawiło, że
nastolatek przeleciał kilka metrów i z głośnym chlupnięciem wylądował w
lodowatej wodzie.
- Rin! – zawołałam
przerażona.
- Nic mi nie jest. –
syknął chłopak podciągając się z powrotem na powierzchnię lodu. Płomienie
otaczające jego ciało zniknęły pozostawiając jedynie drobne języczki ognia na
szczycie głowy – imitujące rogi. Efekt działania wody święconej… Wyglądało na
to, że chłopak został wyłączony z walki. A potwór już kierował się w jego
stronę…
- Ja go załatwię! –
krzyknęłam puszczając przed siebie ogromny płomień. To była moja szansa,
udowodnię, że jestem lepsza od Rina!
Ku mojemu zaskoczeniu nastolatek wstał nagle, i nie zwróciwszy
uwagi na pędzącą przez staw kulę czarnych płomieni rzucił się na stwora z
wyciągniętym przed siebie mieczem. Sprytnie ominął wycelowaną w siebie lodową
maczugę, jednym ruchem przeciął potwora na pół a następnie wylądował na krze
lądowej tuż za nim. Stworzenie zniknęło. A czarne płomienie sięgły celu... otaczając
chłopaka. Rin krzyknął z bólu.
Mogłabym przyrzec, że moje serce w tym momencie zgubiło kilka
uderzeń. Znowu to zrobiłam! Znowu w zasięg wytworzonych przeze mnie
śmiercionośnych płomieni dostała się niewinna osoba! „Skoncentruj się!” mówiłam
do siebie próbując odzyskać kontrolę. Byłam jednak kompletnie roztrzęsiona. A gdzieś
głęboko na dnie mojego umysłu kołatała się myśl: „Może lepiej gdyby zginął?”. Co
było ze mną nie tak!?! … W tamtej chwili dotarło do mnie, że naprawdę zależy mi
na nim. Rin musiał przeżyć! Nie wybaczyłabym sobie gdyby zginął przeze mnie!
Czarna poświata otaczająca chłopaka nagle pojaśniała i tu i
ówdzie zaczęły przebijać przez nią niebieskie iskierki. Po chwili otoczenie na
nowo przybrało intensywną, niebieską barwę a Rin – ledwo trzymający się na
nogach, ale najwyraźniej wciąż żywy i zadowolony z siebie stał już samotnie na
środku stawu.
- Ty idioto! Mogłam cię
przecież zabić! - zawołałam gasząc otaczający mnie płomień.
Jednocześnie jednak odczuwałam niesamowitą ulgę. Wiedziałam,
co prawda, co oznaczało pojawienie się wśród czerni błękitnych płomieni – Rin
nie tylko pokonał słabość, w jaką wprawił go kontakt z wodą święconą, ale
również zdusił moją moc. Był ode mnie lepszy, musiałam to przyznać. W tej
chwili jednak ważniejszy był dla mnie fakt, że chłopak przeżył. Nie straciłam
go!
- Moje płomienie są
silniejsze od twoich. – odparł nastolatek rzucając mi rozbawiony uśmiech.
- Nie powinieneś narażać
się dla głupich eksperymentów. – zbeształ go Yukio odnalazłszy wreszcie
okulary. – A ty moja droga znalazłabyś
się w dużych kłopotach gdyby trafiło na kogoś innego niż Rin.
- Zdaję sobie z tego
sprawę. – mruknęłam zwieszając głowę jednak po chwili podniosłam ją i
śmiałym tonem dodałam: - Ale warto było.
Teraz już wiem, że moje płomienie nigdy nie zagrożą twojemu bratu. Nie masz
pojęcia, jaka to ulga.
- Wydawało mi się, że cię
wkurzam. – zachichotał Rin przeskakując do nas na brzeg i ochlapując mnie
lodowatą, poświęconą wodą. Wywołała na mojej skórze nieprzyjemne mrowienie.
- Niech cię szlag! – fuknęłam
po czym podniosłam z ziemi trochę śniegu i zaczęłam gonić chłopaka usiłując
wysmarować mu białym puchem i tak już zmarzniętą twarz.
Yukio skwitował nasze zachowanie krótkim:
- Jak dzieci…
_______________________________________________________________________________
A teraz mała zagadka. Co się stało z sankami?
Odpowiedź znajdziecie czytając uważnie powyższy rozdział.
_______________________________________________________________________________
A teraz mała zagadka. Co się stało z sankami?
Odpowiedź znajdziecie czytając uważnie powyższy rozdział.
Znakomity rozdział!
OdpowiedzUsuńSzczerze, nie spodziewałam się tego, że płomienie Eriki dosięgną kiedykolwiek Rina, ale cieszę się, że jest lepszy...Hmm...Tak, wiem...Zachowuję się jak psycho fanka Rina...To dziwne. xD
A co do tych sanek, to muszę się przyznać, że jestem ślepa i za cholerę nie mogę znaleźć jakiegoś momentu z sankami. Mam jednak pewne przypuszczenia, że zrobili z tych sanek tego prowizorycznego "gnoma"...Nie jestem pewna... :)
Niech wena będzie z Tobą! ^.^
Co do sanek nie zostało to powiedziane wprost - trzeba czytać między wierszami żeby znaleźć odpowiedź. :) Ale przyznam, że twoje przypuszczenia są bliskie prawdy.
OdpowiedzUsuń"Na środku jeziorka ulepiliśmy wspólnie bałwana a tuż obok ustawiliśmy stosik znalezionych w śniegu deseczek. Zdaniem Yukio zapalenie ogniska miało sprawić, że demon pojawi się myśląc, że niszczymy jedno ze stworzeń śniegu – śniegowego goluma."
OdpowiedzUsuńCzuję, że chodzi o ten fragment...Mam! Ulepili bałwanka, a obok niego były ustawione deseczki ( pewnie z sanek, które zniszczyła lawina ). Kawałki drewna zostały podpalone. A to oznacza, że sanki zepsuła lawina, a później zostały one spalone. Biedne saneczki...
Brawo Kulkowa, dokładnie o to chodziło. :)
OdpowiedzUsuńGratulacje.