- Pospiesz się! – poganiał mnie Rin.
- Zaraz! Muszę się
dokopać. Trochę cierpliwości. Pamiętaj, że te sanki to był twój pomysł!
Buszowałam w głębi garażu przerzucając graty, które uzbierały
się tam od wiosny. Jeden rower, drugi, trzeci, wędki taty, kopaczka i grabie,
jakaś deska i kawałek blachy… W końcu znalazłam. Moje stare sanki, które
dostałam jako prezent na 8 urodziny. Były może trochę zmaltretowane, ale z
pewnością wciąż nadawały się do jazdy.
- Mam! – zawołałam i
pospiesznie przejechałam przygotowaną wcześniej świeczką po śluzach
przywracając im gładkość. – No, gotowe. Możemy
iść.
Wyszłam z garażu mrużąc oczy oślepiona przez śnieg odbijający
promienie słoneczne. Yukio i Rin czekali na mnie przy bramie. Gdy tylko do nich
dotarłam starszy z bliźniaków wskoczył na ciągnięte przeze mnie sanki i
zawołał:
- To w drogę!
- Hej! Co ty wyprawiasz?
– zawołałam oburzona.
- I tak będziesz
przecież ciągnąć sanki… -– odparł chłopak wyraźnie zdziwiony
- Sama sanki są lekkie!
- odburknęłam. – Nie mam tyle pary w
łapach co ty!
- Pomogę ci ciągnąć Rina
a potem Rin pociągnie nas na zmianę.– zasugerował Yukio. – Ruszajmy już. Chcemy załatwić sprawę przed
zachodem słońca.
- Niech będzie. –
mruknęłam i przy pomocy drugiego chłopaka ruszyłam sanki ciągnąć je w kierunku
majaczącego się nad miasteczkiem wzgórza. Wzgórza, które zdaniem towarzyszącego
mi egzorcysty stało się siedzibą demona.
- Masz jakiś pomysł, co
to może być? – zagadnęłam towarzysza.
- Trudno powiedzieć. To,
co powiedział twój ojciec mogłoby wskazywać na Szrenika albo Yeti. – odparł
Yukio nagle otrzymując trafienie
śnieżką w plecy i zatrzymując się – RIN!
- Przecież to zabawne! –
odparł starszy z chłopaków zabierając się za lepienie kolejnej kulki.
- Zabawne tylko dla… ciebie.
– próbował odpowiedzieć egzorcysta ale szybko zorientował się, że jego
wypowiedź przestała już pasować do kontekstu – w trakcie gdy mówił sama również ulepiłam śnieżną kulkę i cisnęłam
ją Rinowi w twarz. Chłopak nie pozostał mi dłużny.
- Mamy zimę. – wyjaśniłam
trzymając w dłoni kolejną śnieżkę gotową do rzutu.
- Rozumiem Rina bo on
zachowuje się tak cały czas. Ale ty? - odparł chłopak stanowczo – Nie wiedziałem, że jesteś taka dziecinna…
- Nie jestem. – burknęłam
odrzucając śnieżkę gdzieś w bok – Po
prostu nie lubię jak ktoś mnie atakuje zza pleców.
Fakt był jednak taki, że zachowanie Rina obudziło we mnie
ducha rywalizacji. Mógł być sobie lepszy w kuchni, ale nie miałam zamiaru
pozwolić by okazał się lepszy na jakimkolwiek innym polu. Nawet, jeżeli
chodziło o głupią bitwę na śnieżki.
- To ja oberwałem. – przypomniał
mi młody egzorcysta.
- Długo będziemy tak
stać? – mruknął Rin rozkładając się wygodnie na sankach – Chodźmy już zapolować na tego Yeti. Wio
koniki!
- Czy ja wyglądam na
konia pociągowego!?! – zawołałam ze złością.
- Tak. – zaśmiał się
Rin.
- Pamiętaj, że później
twoja kolej. – odparł Yukio spokojnym tonem nic nie robiąc sobie
najwidoczniej z obelg brata. Następnie spojrzał na mnie intensywnym wzrokiem i
dodał: – Miałaś prowadzić. W którą stronę
teraz?
Świadomie lub nie egzorcysta odwołał się do mojego poczucia
obowiązku. Miastu zagrażał bliżej niezidentyfikowany demon a ja traciłam czas
reagując na głupie docinki. Westchnęłam i obrzuciwszy jeszcze raz Rina ponurym
spojrzeniem wskazałam jedną z odnóg najbliższego skrzyżowania.
Niedługo później dotarliśmy do skraju miasteczka. Droga
urywała się tu przechodząc nagle w pokrytą śniegiem łąkę. Pas bieli (bo
przecież nie zieleni – zważywszy na porę roku) unosił się coraz bardziej w górę
przechodząc płynnie w zbocze wzgórza znanego mi dobrze z dzieciństwa.
- Tata miał rację.–
mruknęłam patrząc na jednolitą warstwę wcale nie tak świeżego białego puchu – Nikt się tu nie zapuszczał od dłuższego
czasu. Zwykle w śniegu wydeptana jest wyraźna ścieżka. Wygląda na to, że koniec
przejażdżki, Rin.
- Dlaczego?!? – zapytał
wyraźnie zdziwiony kolega.
- A chcesz się zamienić
w bałwana? – przewróciłam oczami – Trzeba
ponieść sanki. Śnieg jest za głęboki.
Półdemon zrobił zawiedzioną minę, ale posłusznie zszedł z
sanek i przeniósł je ponad najbliższą zaspą.
- Nie martw się. Jeszcze
sobie pojeździsz. O tam jest niezły
tor saneczkowy. – wyciągnęłam rękę wskazując na majaczący się ponad nami
porośnięty drzewami fragment zbocza.
Oczy chłopaka zaświeciły się a on sam chwilę później znajdował
się już kilka metrów przede mną wbiegając na wzgórze.
- Hej! Zaczekaj na nas!
– zawołałam przedzierając się w szybkim tempie przez zaspy by dogonić starszego
z bliźniaków. Za sobą usłyszałam, że Yukio również zerwał się do biegu.
Na szczyt dotarłam krótko po Rinie. Młodziak siedział na
sankach spoglądając w dół, na drzewa tworzące coś w rodzaju slalomu. Był to
fragment zbocza, który wskazywałam wcześniej.
- To tutaj? –
zapytał, gotowy by ruszyć.
- Tak, ale… -
próbowałam mu odpowiedzieć, wyjaśnić, że tor nie jest jeszcze gotowy do jazdy
lecz chłopak już sunął w dół zbocza.
Szybko zrozumiał swój błąd. Głęboki na kilkanaście centymetrów
puch tylko częściowo ustępował pod wpływem pędu. Przed sankami szybko narastała
bariera ze śniegu, która w końcu stała się zbyt duża. Rozpędzone sanki
zatrzymały się gwałtownie i odchyliły do przodu a Rin spadł z nich i turlał się
jeszcze kolejne kilka metrów aż uderzył jedno z drzew.
- Nic ci nie jest!?! – zawołałam
zbiegając w dół.
- Kiepska ta górka. – odparł
Rin energicznie otrzepując się ze śniegu i podnosząc z ziemi miecz, który w
czasie jazdy trzymał na kolanach. Wyglądało na to, że chłopak jest cały - na
jego twarzy widoczne było tylko lekkie, zaczynające się już goić zadrapanie.– Naleciało mi za kołnierz.
Odetchnęłam z ulgą. Obserwując jego upadek widziałam tylko
normalnego nastolatka staczającego się ze stromego bądź co bądź zbocza. Dopiero
teraz, patrząc na oblepionego śniegiem Rina zdałam sobie sprawę, że sytuacja
nie była aż tak groźna. Rin nie był przecież zwykłym 17latkiem. Przy jego sile
i zdolnościach regeneracji taki upadek to był pikuś.
- Górka jest w porządku
tylko trzeba wiedzieć, co się robi. – wyjaśniłam a na moich ustach zagościł
krzywy uśmiech – brak pomyślunku Rina oznaczał dla mnie punkt w mojej cichej
rywalizacji. Z kieszeni wyciągnęłam zwiniętą plastikową torbę i rozprostowałam
ją, wyjaśniając: – Najpierw kilka razy
trzeba zjechać na tym. Żeby trochę ubić tor.
- Super! – zawołał
chłopak wyrywając mi torbę z ręki i rzucając się do przodu z zamiarem
wbiegnięcia z powrotem na górkę. - Ja
pierwszy!
- Nie tak szybko. – krzyknęłam oburzona i odwróciłam się
próbując złapać kolegę. Ten jednak już stał patrząc w jakiś wysoko położony punkt.
To, co zobaczyłam podążając za jego wzrokiem sprawiło, że na
moment stanęłam jak wryta. Ponad nami, na samym szczycie wzniesienia dostrzegałam
pokaźnych rozmiarów istotę porośniętą mieszaniną białego i szarego futra. Z tej
odległości mogłabym uznać, że widzę niedźwiedzia gdyby nie otaczająca stwora na
promień kilku metrów najprawdziwsza burza śnieżna.
- Co wy wyprawiacie?
Mieliście trzymać się blisko mnie! Rin! Jesteś cały oblepiony śniegiem… - z
góry dobiegł nas głos zasapanego Yukio, który właśnie dotarł do punktu gdzie
rozpoczynał się tor. Najwidoczniej jeszcze nie zauważył kreatury. Istota wydała
z siebie ogłuszający ryk i podniosła przednie łapy a śnieg znajdujący się
bezpośrednio przed nią uniósł się ponad ziemię, po czym runął w dół zbocza tworząc
lawinę pędzącą w naszą stronę. Egzorcysta z przerażeniem spojrzał w górę i
wydawszy z siebie ciche przekleństwo zaczął zbiegać na łeb na szyję byle dalej
od zbliżającego się w szybkim tempie tabunu śniegu.
Rozejrzałam się wokół szukając jakiejś kryjówki. Było dla mnie
jasne, że choć ja i Rin zdołalibyśmy uciec zmęczony Yukio z pewnością zostałby
wkrótce pogrzebany pod naporem białego puchu. Był tylko człowiekiem.
Mój wzrok zatrzymał się na znajdującej się w pobliżu półce
skalnej, którą czasem odważniejsi (czy raczej głupsi) miejscowi miłośnicy
białego szaleństwa wykorzystywali do skoków. Rozpędzony śnieg powinien
pozostawić za nią niewielką przestrzeń.
- Szybko! Tutaj! –
zawołałam biegnąc w kierunku uskoku a następnie kucając tuż za nim, z twarzą
przyciśniętą do skały.
Yukio dotarł na miejsce dosłownie w ostatniej chwili. Gdy
tylko zdołał się skulić przetoczyły się ponad nami kilogramy śniegu. Zamknęłam
oczy i zakryłam głowę rękami. Na plecach czułam pojedyncze uderzenia, które
wkrótce zamieniły się w napierający ucisk, gdy przestrzeń za mną napełniała się
śniegiem. Trwało to zaledwie kilkadziesiąt sekund jednak chwila ta wydawała mi
się wiecznością. Wreszcie huk spadającego śniegu zastąpiła cisza a ja otworzyłam
oczy.
Zgodnie z przewidywaniami moja twarz znajdowała się w
niewielkiej przestrzeni, jaką rozpędzony śnieg pozostawił przeskakując poza
półkę niesiony siłą pędu. Obok mnie dostrzegłam gramolącego się Rina. Z jego
drugiej strony kucał Yukio. Oczy miał wciąż zamknięte a jego złożone na głowie
dłonie trzęsły się lekko.
- Wszystko w porządku?
– zapytałam zerkając na nauczyciela.
- To Yukshe. Śnieżny
Szaman. – odparł chłopak otwierając nareszcie oczy i poprawiając okulary by
obrzucić zaniepokojonym wzrokiem okolicę. – Musimy
wracać. To nie jest coś, co dam radę zabić sam.
- Przecież masz nas. –
powiedział starszy z bliźniaków.
- Żaden uczeń nie da
sobie rady z demonem 3 rzędu. Nawet ty Rin.
– wyjaśnił Yukio - Ostatnim
razem do pokonania go trzeba było zaangażować 8 egzorcystów.
- To bydle zniszczyło
nasz tor saneczkowy! – krzyknął Rin wskazując na zasypane śniegiem drzewa. – Może i nie dam mu rady, ale na pewno
spróbuję!
I zanim zdążyliśmy zaprotestować porywczy chłopak chwycił
futerał z mieczem i wstał nawołując:
- Najpierw spuszczasz na
nas lawinę a teraz się kryjesz?! Chodź tu ty przeklęta kulo sierści!
- Przestań! Nie możemy
pozwolić żeby to tu przylazło! – ofukałam półdemona ciągnąc go z powrotem
do kryjówki a gdy jego brat pokiwał głową aprobując moje słowa dodałam: – Najpierw musimy opracować plan.
Twarz Yukio zastygła w wyrazie osłupienia.
Aaaa! Niesamowite!!!! Boskie! Całkiem zabawny rozdział, wspaniale napisany. Czekam na część drugą.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że po ostatnim zdaniu, Erika będzie miała nie małe uznanie ze strony Yukio, ale tylko wtedy jak wymyśli coś porządnego. ;)
Pozdrawiam! <3
Faktycznie, Yukio się nieco zdziwi. Co nie znaczy, że na koniec Erika nie dostanie od niego po przysłowiowych uszach. :D
OdpowiedzUsuńNo cóż, każdy plan ma wady i każdy popełnia błędy. Ale, pewnie, będzie dobrze. xD
UsuńWeny życzę, moja droga!
Co kiedy dodajesz nowe rozdziały, jeśli wolno wiedzieć? :p
OdpowiedzUsuńRozdziały dodaję co 2-3 tygodnie. Dzień tygodnia jest zawsze stały: czwartek, godzina 18:30.
OdpowiedzUsuńSzczegóły dotyczące konkretnych rozdziałów - z dokładną planowaną datą publikacji i aktualnym etapem pisania - zamieszczam zawsze w zakładce "Spis treści" (jest tam też dopisek o regule 2-3 tygodni). No i jest jeszcze odliczanie na górze strony. Daty publikacji nie są więc żadną tajemnicą. :D
Rozumiem. :) Tylko zazwyczaj wchodzę na twojego bloga z telefonu, przez to nie ukazuje mi się odliczanie i inne takie.... :p
OdpowiedzUsuńMiło wiedzieć, że komputery to nie jedyna droga z której korzystają moi czytelnicy. :)
OdpowiedzUsuńBtw, nawet czytając z telefonu polecam korzystanie z pełnej a nie mobilnej wersji bloga. Wersja mobilna jest wciąż niedopracowana a standardowy szablon jak i większość dodatków (również odliczanie i shoutbox - choć w uproszczonej formie) działa na telefonach czy tabletach - testowane na telefonie z Androidem 2.2, Operą Mini i ekranem 2,55' jak również 7' tabletem (Android 4.1) i różnymi przeglądarkami. I wygląda lepiej niż obecna wersja mobilna.