czwartek, 31 października 2013

Rozdział 18 – Halloween! Część 2.



Pomieszczenie zajęte było już niemal całkowicie przez insekty, jeden z nich podleciał bardzo blisko mojej twarzy i musiałam odgonić stworzenie machnięciem ręki. Kątem oka widziałam, ze wiele osób postępuje podobnie. Jednak nie Yumi. Dziewczyna – co było u niej typowe – stała zupełnie nieruchomo pozwalając na to by demony podlatywały bardzo blisko niej. Nie zareagowała nawet, gdy jeden z nich usiadł na jej ręce. Podniosła jedynie dłoń ostrożnie do góry i z uśmiechem przyglądała się „zwierzątku”. Nagle jednak wrzasnęła z bólu i cofnęła dłoń strącając stworzenie. Na jej ręce pojawiła się niewielka rana.
Poprzednio owady zdawały się bardziej interesować przysłoniętym światłem żarówek niż ludźmi ale teraz się to zmieniło. Jakby wyczuwając krew istoty zaczęły krążyć wokół Yumi usiłując ją zaatakować. Podbiegłam do koleżanki i zaczęłam wymachiwać rękami osłaniając ją. Czułam usiłujące wydostać się ponad powierzchnię mojej skóry płomienie i przemożną chęć by przy ich pomocy zniszczyć, zabić te natrętne insekty kontrolowałam się jednak znakomicie i choć zdawałam sobie sprawę, że teraz drobny impuls były w stanie uwolnić płomienie wiedziałam, że to nie nastąpi. Powstrzymywała mnie obecność tak dużej ilości świadków. Jak wiele osób mogłabym teraz zranić, zabić gdybym utraciła kontrolę nad płomieniami jak to miało miejsce ostatnim razem? W jakich kłopotach znalazłabym się gdyby ci wszyscy ludzie zobaczyli, do czego jestem zdolna? Lęk przed potencjalnymi konsekwencjami skutecznie mnie powstrzymywał.
- Nii-chan! Daj mi coś odstraszającego owady! – zawołała znajdująca się niedaleko nas Shiemi i kątem oka dostrzegłam, że w powietrzu bok niej unosi się niewielka, zielona istotka. Nagle z brzucha stworzonka wystrzeliły pędy jakiegoś kwiatu o intensywnym, słodkim zapachu. Owady odsunęły się od nich na odległość około metra. Więc była Tamerką!
- Tylko tyle mogę zrobić. – powiedziała dziewczyna podchodząc z utworzoną strefą do mnie i Yumi. – Nie wiem jak długo to będzie działać.
- Dobra robota. – odrzekłam.
Myślałam intensywnie. Dzięki Shiemi zyskaliśmy trochę czasu, ale jej działanie jedynie nas chroniło a nie likwidowało zagrożenia – należało znaleźć sposób na odesłanie owadów tam gdzie ich miejsce. Zerknęłam na Rina. Broń, którą posiadał raczej nie byłaby szczególnie skuteczna przeciw tak małym a licznym przeciwnikom, szczególnie, jeżeli nie miał zamiaru odsłaniać ostrza i ujawniać swoich płomieni. Również broń palna okazałaby się średnio użyteczna – zakładając nawet, że ktoś z otaczających mnie uczniów posiadałby takową przy sobie. Być może umiejętności Tamera zdałyby tu egzamin jednak nie byłam pewna czy ktoś z towarzyszących mi osób poza Shiemi posiada podobny talent. Pozostawały więc zdolności Arii i użycie fatalnego wersu.
- Ktoś wie, z czym mamy do czynienia? Co to za owady? – zapytałam rozglądając się wokół.
Po chwili ciszy Katou odpowiedział drżącym głosem.
- Wydaje mi się, że to Chuchi powiązane z Belzebubem. Czytałem ich opis w podręczniku.
- Brzmi prawdopodobnie. – stwierdziłam przypominając sobie przygodę z początku roku – Yukio wspominał kiedyś, że pełno ich w lesie otaczającym szkołę. Nie likwidują ich póki nie zbliżają się do zabudowań. Pamiętasz ich fatalny wers?
- Nie... pamiętam tylko, że fatalne wersy demonów ich rodzaju mieszczą się w Dziejach Apostolskich. – odparł chłopak. Ewidentnie starał się zachować spokój, choć widać było, że jest przerażony. – Niewiele nam to pomoże...
- Przeciwnie. – powiedział Rin doskakując z uśmiechem do stojącego w pobliżu Suguro i gwałtownie zarzucając mu rękę na ramię w przyjacielskim geście – Bon! Podobno na egzaminie wyrecytowałeś całą Ewangelię Jana. Chyba mamy dla ciebie zadanie!
- Nie spoufalaj się. – syknął ze złością Suguro strząsając dłoń Rina – Myślisz, że znam na pamięć całą Biblię?! Może dla odmiany ty spróbowałbyś coś kiedyś zapamiętać!
- Umm... – wybąkał pozostający do tej pory cicho Hetsu – Myślę, że pamiętam jaki wers był związany z tymi Chuchi... To było coś o dobrych uczynkach i uzdrowieniu opętanych.
- Ty też?! – zapytałam chichocząc, mimo powagi sytuacji nowe odkrycie wydało mi się dość zabawne – A myślałam, że to Katou robi za klasowego kujona!
- Tak jakby było w tym coś złego! Naprawdę jesteście z Rinem po jednych pieniądzach. – warknął na mnie Suguro po czym spojrzał na okularnika i dodał – Dzięki młody. Chyba przypominam sobie podobny wers.
- Więc go wypowiedz i miejmy już to z głowy! – zawołał Rin odganiając się od owadów a Suguro obrzucił go potępiającym spojrzeniem.
- Nie poganiaj mnie! Muszę pomyśleć... Nie uczyłem się jeszcze Dziejów na pamięć... – odwarknął Suguro i pogrążył się w myślach - Hmm... To będzie tak: Przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli opętani przez diabła.
Chmara insektów zafalowała niespokojnie a ja poczułam, że słowa wypowiedziane przez Bona mają moc, która silnie oddziałuje na te owady. Coś jednak było nie tak z wypowiedzianym przez chłopaka zdaniem. Energia, jaką wywołały słowa narastała w równym tempie by nagle stracić na sile w momencie gdy padły słowa „opętani przez”. Ładunek energetyczny, jaki wyzwoliło zdanie powinien być znacznie silniejszy.
- Nie działa. – stwierdził mówca, wzdychając ze zrezygnowaniem. – Wracamy do punktu wyjścia. To nie ten wers.
- Wers jest prawidłowy. Owady zareagowały. – wtrąciłam stanowczo.
- Zareagowały, bo byliśmy blisko ich fatalnego wersu. Ale nie trafiliśmy. – burknął Suguro.
- Wers jest dobry. – powtórzyłam - Po prostu coś przekręciłeś...
Zastanowiłam się. Ludzi opętanych przez diabła można określić jako znajdujących się pod jego władzą. To był jedyny synonim, jaki przychodził mi do głowy. Zamknęłam oczy i wyszeptałam:
- Przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła.
 Energia wokół mnie zawirowała a towarzyszący jej dźwięk licznych, wprawionych w ruch skrzydeł powiedział mi, że się udało. Otworzyłam oczy. Znajdujące się najbliżej mnie ćmy rozpływały się właśnie w powietrzu a reszta usiłowała uciec jak najdalej od nich. - „Przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła!” – powtórzyłam głośniej i wykonałam krok w przód. Tym razem towarzysząca moim słowom energia objęła całe pomieszczenie. Owady zniknęły jeden po drugim pozostawiając po sobie tylko obłoczki szybko niknącego dymu. Więc jednak mi się udało.
- Nieźle – powiedziała znajdująca się za moimi plecami Yumi – Ale trochę mi ich żal...
- Dzięki Yumi. – odpowiedziałam zadowolona z siebie – Teraz pozostaje tylko pytanie jak się stąd wydostaniemy. Zacięte drzwi tak łatwo się nie otworzą.
- Zawsze możemy wyjść przez okno. To przecież parter. – odparł Rin podchodząc do parapetu. Nagle jednak zatrzymał się i cofnął ściągając z pleców futerał z mieczem.
- Coś nie tak, Rin?- zapytałam robiąc krok w jego stronę. Szybko jednak dostrzegłam, co zatrzymało chłopaka. Za oknem stała ćma podobna do tych, które przed chwilą pokonałam. Z tą różnicą, że była wielka jak człowiek!!! – O cholera...
- Przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła! – zawołałam w panice. Ponownie poczułam gromadzącą się wokół mnie energię jednak ta, zdawała się tym razem nie wpływać w żaden sposób na istotę. Znieruchomiałam, niepewna co robić dalej.
Za sobą usłyszałam okrzyk Izumo:
- Pokornie wzywam boga zbiorów. Wypełnij me życzenia i nie zostaw żadnego bez spełnienia!
 Zerknęłam w jej kierunku. Wokół Izumo formowały się właśnie dwa białe, podobne do lisów istoty.
- Wow! To prawdziwe Byakko?! – zawołała zachwyconym głosem Yumi – Ale ci zazdroszczę! Też chciałabym...
- Mike i Uke, obrońcie nas. – powiedziała Izumo do chowańców całkowicie ignorując moją nadaktywną przyjaciółkę.
Lisy, czy też jak określiła stworzenia Yumi – Byakko – podbiegły do okna, minęły szykującego się do walki Rina i przeskakując ponad parapetem rzuciły się na ogromnego owada. Rozległ się odgłos przypominający targaną tekturę i... ludzkie krzyki.
- Przestańcie! Przestańcie! To tylko my! Odwołajcie te demony! Odwołajcie!
Głosy brzmiały znajomo...
- Dage, Aro?! – zawołałam podbiegając do okna. Szybko zdałam sobie sprawę, że, to co wcześniej, z daleka brałam za powiększoną wersję demonicznej ćmy ma zupełnie odmienną strukturę a jego kończyny ułożone są w bardzo dziwny sposób. Obok, na ziemi leżał skórzany worek. To nie była istota z innego świata. To byli bliźniacy Mishima. W przebraniu! – Izumo! Odwołaj swoje chowańce! To moi koledzy z klasy!
- Mike i Uke, wystarczy. – zawołała Izumo podchodząc do okna. Stworzenia spojrzały na nią zdezorientowane, ale zaprzestały ataku. Ze szczątków przebrania wygramolili się bliźniacy.
-Ona jest niebezpieczna! – stwierdził jeden z nich zerkając na swoje ramię, w miejsce gdzie widniał ślad po świeżym ugryzieniu. – Patrzcie, co mi zrobiły te psy!
- To nie są żadne psy! – warknęła Izumo a chowańce dziewczyny poruszyły się niespokojnie.
- Jak zwał tak zwał! – odparli chłopcy i wspięli się na parapet by dołączyć do nas w sali telewizyjnej. - Ooo. Nieźle urządzone.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Mieli rację. Po ataku owadów wszystkie ozdoby które tak starannie z Yumi przygotowałyśmy były w strzępach (podobnie jak kostiumy niektórych osób), słodycze przygotowane przez Rina leżały rozrzucone po podłodze a materiały którymi stłumiłyśmy światło żarówek zwisały z lamp rzucając po pomieszczeniu niepokojące cienie. Krótko mówiąc – sala telewizyjna dopiero teraz wyglądała jak prawdziwy, nawiedzony dwór.
- Jest w tym też trochę waszej zasługi! – odpowiedziała Yumi chichocząc
-  Możecie mi wyjaśnić, co wam strzeliło do głowy?! - krzyknęłam  zwracając na siebie uwagę bliźniaków - Napuszczać na nas demoniczne ćmy i przebierać się za coś takiego... Mogliśmy was zabić!
- Chcieliśmy was nastraszyć, od tego w końcu jest Halloween. – odpowiedział drugi z bliźniaków majstrując przy drzwiach podczas gdy Hetsu zajmował się bandażowaniem rany jego brata – jak się okazało okularnik razem z przebraniem lekarza przytaszczył ze sobą całą apteczkę. Po chwili drzwi chrupnęły i otworzyły się a chłopak odsunął się od nich uśmiechając się szeroko. – Jestem pewien, że dobrze się bawiliście! Może nie?
- Nie! – odparłam ze złością w głosie. Wiec zacięcie drzwi to również była ich robota!
Jedno musiałam jednak chłopakom przyznać - sprawili, że dzisiejsza impreza na długo pozostanie w mojej pamięci. I prawdę mówiąc nie będzie to złe wspomnienie.

Rozdział 17 – Halloween! Część 1.



31 października – w kulturze zachodniej jest to dzień, w którym obchodzone jest święto Halloween. Urządzane są wówczas różnego rodzaju imprezy o tematyce horroru, a po ulicach ludzie chodzą w różnorakich przebraniach upodobniających ich do potworów. Nie zdziwiło mnie więc zbytnio, gdy mająca bzika na punkcie demonów Yumi wpadła na pomysł by coś podobnego urządzić w naszej szkole. Po krótkiej dyskusji na forum naszej niewielkiej klasy wszyscy zainteresowani zgodnie stwierdzili, że budynkiem najbardziej odpowiadającym by na jedną noc przerobić go na dom strachów jest stary akademik, w którym miałam nieszczęście mieszkać. I takim oto sposobem chcąc nie chcąc wciągnięta zostałam w wir przygotowań.
- Erika, podasz mi ten sznurek? – zapytała Yumi, podnosząc wzrok znad umieszczonego pod ścianą sztucznego szkieletu który próbowała doprowadzić do pozycji siedzącej w ramach ostatnich poprawek. Sala telewizyjna na parterze akademika, w której się znajdowałyśmy wyglądała naprawdę przerażająco. Światło żarówek zostało przyćmione, z sufitu zwisały kępy sztucznej pajęczyny a zawieszona przy oknie firana targana była wiatrem przenikającym przez uchylone okno.
Dziewczyna we włosy wplątane miała podobne do kocich uszy a ubrana była w bufiaste, jasne wdzianko z doczepionym ogonem. Jak twierdziła była przebrana za „Neko”- kotopodobnego demona - choć osobiście nigdy o istnieniu takiej istoty nie słyszałam, w każdym razie nie na zajęciach. Sama w wyborze przebrania nie wykazałam się zbytnią kreatywnością. Skorzystałam z gotowego pomysłu - byłam córką Śmierci więc przebranie się za Śmierć wydało mi się najlepszym rozwiązaniem. Na mój strój składał się z czarnego płaszcza z kapturem i kosy, którą zrobiłam z kija od miotły i kawałka tektury owiniętego zwykłą folią aluminiową.
Sięgnęłam po leżący na stoliku sznurek i pomagałam właśnie Yumi przywiązać szkielet, gdy z do sali wkroczył Rin niosąc tacę ciastek w kształcie odciętych palców. Miał na sobie coś, co wyglądało na jego zwykłe ubranie – ot, bluzę od dresu i jeansy. Przewieszony przez plecy czerwony futerał z mieczem również nie mogłam uznać za jakiekolwiek przebranie, jako, że Rin zdawał się nigdy z owym przedmiotem się nie rozstawać. Chłopak zwrócił się do Yumi:
- Zrobiłem tak jak mi powiedziałaś, ale nie wiem, co z tego wyszło. Rzadko mam okazję przygotowywać słodycze. Ostatnim razem...
- Dlaczego się jeszcze nie przebrałeś? – przerwałam mu spoglądając na jego bluzę.
- Oczywiście, że się przebrałem! Patrz tylko! – odparł Rin i uśmiechając się zamachnął ukrytym do tej pory za plecami ogonem. Yumi krzyknęła z zachwytu a ja zamarłam. Chłopak był niespełna rozumu czy jak!?
- Prawdziwy?! – zapytała zachwycona Yumi.
- Oczywiście, że nie. – odpowiedziałam szybko, używając tonu który Yumi już dobrze znała – tonu mówiącego jej by nie drążyła tematu. – Widziałam podobne w sklepie z gadżetami. Jest mechaniczny.
Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi.
- Yumi, idź otworzyć. Ty jesteś główną organizatorką, twoi goście. – powiedziałam do koleżanki a gdy ta obrzuciła nas żałosnym spojrzeniem i odbiegła korytarzem zwróciłam się do współlokatora – Módl się, żeby nikt nie wpadł na pomysł, by „przymierzyć” ten twój ogon. Naprawdę, nie wiem, co ci strzeliło do głowy...
Mój wykład przerwany został przez dochodzący z przedpokoju krzyk Yumi:
- To Halloween a nie bal przebierańców! Zepsujecie cały klimat!
Zaciekawiona wyszłam z sali i pobiegłam korytarzem chcąc zobaczyć, na co Yumi się tak wścieka. Przy drzwiach wejściowych stała grupka osób – w dość oryginalnych przebraniach:

Stojący na przedzie Katou ubrany w coś, co mogłoby zostać uznane za zwykły uniform egzorcysty gdyby nie fakt, że głowę przewiązaną miał opaską ze sterczącym jak u Indianina piórem. Za nim stała Naomi przebrana w strój łudząco podobny do ubrania papieża – miała nawet na głowie charakterystyczne, wysokie nakrycie głowy. Przebranie znajdującego się obok niej Hetsu było zdecydowanie mniej wymyślne – jak można się było spodziewać (w końcu zamierzał zostać w przyszłości Doktorem) nieśmiały chłopak przebrał się za lekarza. Nieco dalej widoczna była sympatyczna blondynka – Shiemi Moriyama, przyjaciółka Rina – ubrana w  połączenie cygańskiej biżuterii i japońskiego kimono. Za nią stali koledzy z klasy Rina: Bon (Suguro), Koneko i Shima, ostatni z nich w ręce trzymał wypchaną siatkę. To zapewne ich stroje wprawiły Yumi w taką wściekłość – wyglądały komicznie. Bon, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu (i pewnej dozie satysfakcji) przebrany był za skunksa, Koneko za klauna a Shima ... za aniołka-cherubinka.
Zza pleców dobiegł mnie chichot Rina:
- Zawsze mi się wydawało, że Bon z tymi włosami wygląda jak skunks. Teraz mam dowód.
- Lepiej popatrz na siebie. Wytarta bluza od dresu i doczepiony ogon? Tego mogłem się po tobie spodziewać. Zero inwencji. – odparł Suguro obdarzając Rina wściekłym spojrzeniem.
- Urządziliśmy zakład, kto ubierze najbardziej ośmieszający kostium. – wyjaśnił Koneko obserwując uważnie kolegów którzy wyglądali teraz tak, jakby lada chwila mieli zamiar skoczyć sobie do gardeł.
- Może przestaniecie w końcu blokować drogę i pozwolicie nam wejść do środka?! Pewnie nie zauważyliście, ale jest trochę zimno!
Ostatnie słowa wypowiedziała stojąca za trójką ciemnowłosa dziewczyna. Wiedziałam, że ma na imię Izumo i podobnie jak Rin uczy się egzorcyzmów jako Exwire jednak nigdy nie miałam okazji się z nią bliżej zapoznać - nie należała do miłych osób. Dziś dziewczyna ubrana była w strój pasterki, którego uzupełnienie stanowiła stojąca obok niej nieznana mi, niepozorna krótkowłosa dziewczyna przebrana za owieczkę.
- Tak... jasne, wchodźcie. – powiedziałam i chwyciłam Yumi za ramię odciągając ją do tyłu tak żeby goście mogli przejść. – Korytarzem i na lewo. Katou, nie wiesz czy Aro i Dage też przyjdą?
- Wybierali się o ile mi wiadomo. – odparł chłopak zmierzając we wskazanym przeze mnie kierunku.
Dotarliśmy do sali telewizyjnej gdzie towarzystwo rozeszło się oglądając ozdoby, częstując przygotowanymi przez Rina słodyczami i rozmawiając.
- Powiesz nam wreszcie co tam masz, Shima? – zapytał Bon przyglądając się jak jego kolega kładzie siatkę na jednym z postawionych pod ścianą stolików.
- Piwo oczywiście! – odparł chłopak konspiracyjnym szeptem – Na imprezie powinien być alkohol, prawda?
- Zwariowałeś?! – zawołałam do niego – Nikt tutaj nie ma więcej niż 16 czy 17 lat. Nie wolno nam pić!
- Erika ma rację. – dodał Koneko patrząc z politowaniem na kolegę – Nie mogę uwierzyć, że masz w przyszłości zostać ważnym mnichem, z tym twoim nastawieniem...
- Oj nie bądzcie tacy! Raz się żyje. Na bycie grzecznym jeszcze przyjdzie czas. Przecież nikt nas nie przyłapie...
- Dla twojej wiadomości Yukio też został zaproszony i pewnie lada chwila się pojawi. Jest nauczycielem. – odparłam poważnym tonem.
- Yukio nie przyjdzie. – wtrącił stojący obok mnie Rin – Zapomniałem ci przekazać. Dostał nagłe zlecenie.
- Juhu! – zawołał Shima i otworzył jedną z puszek piwa.
- Dobra, róbcie co chcecie ale żeby później nie było na mnie. – stwierdziłam i skierowałam się w stronę Yumi która rozmawiała teraz z drugiej strony sali z krótkowłosą koleżanką Izumo.
- O, jesteś. – powiedziała Yumi zauważając, że podchodzę – To Paku, jest na drugim roku ale nie chodzi na zajęcia z egzorcyzmów.
- W zeszłym roku uczęszczałam na zajęcia z Izumo i resztą, ale zrezygnowałam. Nie radziłam sobie z materiałem. – wyjaśniła dziewczyna uśmiechając się do mnie przyjaźnie.
- Miło cię poznać, jestem Erika.
Nagle za plecami usłyszałam głos Shimy.
- Mam zwidy, prawda!? Błagam, powiedzcie mi, że mam zwidy! Widzę owady! Mnóstwo owadów! Nienawidzę owadów! -wyglądało na to, że chłopak jest przerażony.
- Chłopie, musisz mieć naprawdę słabą głowę, żeby po wypiciu paru łyków piwa dostać omamów – zaśmiał się Bon.
Odwróciłam się by spojrzeć na kolegów. Shima patrzył w stronę okna. Podążając za jego wzrokiem dostrzegłam, że przez uchylone okno do pomieszczenia wleciała właśnie cała chmara owadów... Wyglądały jak ćmy lub ciemne motyle jednak oprócz szumu skrzydeł dosłyszeć mogłam również inny dźwięk – jakby setki szeptów. Czyżby to były demony? Cóż... to z całą pewnością nie było częścią planu...
- Yumi! Coś ty u diabła wymyśliła!? – zawołałam ze złością odwracając się z powrotem do koleżanki.
- Wiedziałam, że przyjście tutaj to nie był dobry pomysł! – syknęła gdzieś na prawo ode mnie przerażona Naomi - Ten budynek był już wystarczająco nawiedzony nawet bez durnych pomysłów tych dwóch miłośniczek demonów!
- To nie moja robota! – odparła stanowczo Yumi i choć jej mina mówiła mi, że jest zachwycona rozwojem wypadków w jej głosie nie dosłyszałam kłamstwa.
Za moimi plecami usłyszałam odgłos odstawianej pospiesznie puszki i szybkie kroki a gdy odwróciłam się dostrzegłam już tylko znikającą za zatrzaskującymi się drzwiami różową czuprynę – Shima zwiał. Spojrzałam pytająco na jego kolegów.
- Shima od zawsze bał się wszelkich owadów. – wyjaśnił Koneko chichocząc - Nie ma co, udało wam się napędzić mu stracha.
- To nie jest żadna przygotowana przez nas atrakcja! Nie mam pojęcia skąd te owady się tu wzięły, ale z pewnością są realne i coś mi mówi, że to nie są byle, jakie ćmy! – odkrzyknęłam – Słuchajcie wszyscy! To nie jest zabawa! Niebezpieczeństwo jest prawdziwe!
Owady szybko rozprzestrzeniały się po pomieszczeniu i uczniowie zmuszeni byli wycofać się pod przeciwległą ścianę. Ktoś szarpnął drzwiami.
- Zamknięte! – zawołał znajdujący się przy nich Katou.
- Niemożliwe, przecież nie mają zamka. – odparłam i podbiegłam w jego stronę. Z przerażeniem odkryłam, że chłopak ma rację – stare drewno było już mocno wypaczone i gdy Shima trzasnął drzwiami coś się najwidoczniej w nich zablokowało. – Kurcze... Musiały się zatrzasnąć...
- To co robimy? – zapytał Rin zerkając niepewnie przez ramię na zawieszoną na plecach broń.
- Cóż... – rozejrzałam się po otaczających mnie nastolatkach po czym oświadczyłam – Prawie każdy tutaj chce w przyszłości zostać egzorcystą. Potraktujmy to jako lekcję i znajdźmy sposób na pokonanie tych nawiedzonych owadów!

czwartek, 17 października 2013

Rozdział 16 – Motywy. Część 2.



Słysząc słowa Naomi pobladłam. Co ona sobie myślała! Czy nie wyraziłam się dostatecznie jasno mówiąc, że nie może nikomu zdradzić tego, kim jestem? Dlaczego kryła mnie przed Katou a tak bezpośrednio wspomniała o tym wszystkim Yumi? Komu jeszcze powiedziała? Zerknęłam na siedzącą obok przyjaciółkę. Yumi wyglądała na zbitą z tropu a gdy odwzajemniła moje spojrzenie dostrzegłam, że jest na mnie z jakiegoś powodu zła... Mina Yumi mi się nie podobała. Wcześniej tego dnia zastanawiałam się, czy nie zdradzić jej mojego demonicznego pochodzenia, ale teraz zaczęłam na nowo nabierać wątpliwości. Tak często sama nazywała mnie demonem i uważała to za coś wspaniałego... Dlaczego teraz, gdy demonem nazwał mnie ktoś inny koleżanka wyraźnie rozzłościła się na mnie?
- O...o czym ty mówisz? – wyjąkałam do Naomi próbując jakoś się wykręcić.
- Nie udawaj... – zaczęła odpowiadać Naomi ale zerknąwszy na Yumi zawahała się i szybko dodała – Czekaj... Ona o niczym nie wie?
- A o czym ma wiedzieć?- próbowałam kontynuować ale Yumi przerwała mi w pół słowa.
- Ślepa uliczka! – zawołała, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Nie był skierowany do mnie, Yumi po prostu cieszyła się. – Ja domyślam się kim jesteś, Naomi najwidoczniej wie. Nie masz jak się wykręcić! Teraz musisz się przyznać! Nie jesteś człowiekiem!
Nie wiedziałam, co robić. Czyżby faktycznie nie pozostawało mi nic innego jak przyznać się do tego, że jestem w połowie demonem? Konsekwencje tego mnie przerażały. Yumi wciąż mnie zaskakiwała, nie byłam w stanie przewidzieć jak zacznie zachowywać się wiedząc, a nie jedynie przypuszczając. Jej spontaniczne zachowanie. Postawa typu „najpierw mów, potem myśl”. A przede wszystkim złość, jaką okazała w reakcji na słowa Naomi... Nie chciałam by wiedziała.
Może udałoby mi się zawiesić rozmowę w tym punkcie, może przez moje uparte milczenie Yumi da spokój tak jak już wiele razy wiedząc, że nic jej nie powiem? Rozmowa nie zaszła daleko. Jedyną osobą, która powiedziała coś naprawdę niebezpiecznego była sama Yumi – ale biorąc pod uwagę, że Naomi wiedziała już, że nie jestem człowiekiem mogłam uniknąć konsekwencji. Gdyby usłyszał to ktoś inny byłoby gorzej. To była moja szansa. Wzięłam torbę i nie wypowiadając żadnego słowa wstałam i skierowałam się w stronę drzwi zamierzając wyjść z klasy.
- No nie... Znowu to robisz. – westchnęła Yumi, po czym szybko dodała. – Jeżeli teraz wyjdziesz wypytam o wszystko Naomi! Jestem pewna, że o wszystkim mi opowie!
Zatrzymałam się z ręką na klamce i zerknęłam na koleżanki. Yumi uśmiechała się z satysfakcją a Naomi sprawiała wrażenie nieco zagubionej. Wiedziałam, że nie potrwa długo aż starania Yumi przyniosą efekt. Naomi nie miała istotnego powodu by nie wyjawiać prawdy koleżance. A jej niepełny opis mógł sprawić, że nawet przyjazna demonom Yumi mogłaby zmienić się w mojego wroga.
- Niech będzie. – wyszeptałam i puściłam klamkę a następnie sięgnęłam w dół i przekręciłam klucz w zamku zamykając drzwi. Z tego, co wiedziałam z opowieści starszych uczniów drzwi klas były totalnie dźwiękoszczelne – nawet odgłos wystrzału z pistoletu nie mógł się przez nie przedrzeć. Jeżeli więc tylko nikt przez nie nie przejdzie moje słowa usłyszą jedynie znajdujące się w pomieszczeniu osoby.
Widząc, co robię Naomi zerwała się, podbiegła do mnie i zaczęła okładać pięściami próbując dostać się do drzwi.
- Uspokój się! – krzyknęłam do koleżanki i chwyciłam ją za nadgarstki powstrzymując jej szalony atak. – Odbiło ci czy jak? Co ty wyprawiasz?
- Co ja wyprawiam?! Co ty wyprawiasz! Pewnie chcesz odciąć nam drogę ucieczki i nas wyzabijać! – odkrzyknęła Naomi próbując się wyrwać. Jej ruchy nie były już jednak tak stanowcze a w jej głosie dosłyszałam lekką nutę kłamstwa. Najwidoczniej przypuszczenie wymówiła zanim zastanowiła się nad znaczeniem własnych słów z czego zdała sobie sprawę w trakcie mówienia.
- Sama nie wierzysz w to co mówisz. – powiedziałam spokojnie i puściłam ją. – Zamknęłam drzwi po to, by nikt nie podsłuchał naszej rozmowy. Naprawdę pomyślałaś, że chcę was zabić?
- Tak to przez chwilę wyglądało... – odparła Naomi cofając się o krok.
- Nie powinno ci to nawet przyjść do głowy! Jak ci się wydaje, dlaczego przeżyłaś spotkanie z ghoulami?
- Myślałam, że po prostu bałaś się, że jeżeli zabijesz człowieka inni zabiją ciebie... – bąknęła Naomi, w jej oczach widoczny był lęk.
- To byłoby myślenie godne demona. – przytaknęłam – Ale ja nie myślę jak demon. Zrobiłam, co w mojej mocy by nie pozwolić ci umrzeć, bo wiem, że mordowanie innych ludzi jest złe. Jeszcze 3 miesiące temu nie miałam pojęcia o żadnych demonach i uważałam się za 100 procentowego człowieka!
- Zrobiłaś, co w swojej mocy?! Zapominasz, że to ty mnie prawie zabiłaś! – odkrzyknęła Naomi i jeszcze bardziej zwiększyła dystans między nami.
- To był wypadek! – zabrałam się za tłumaczenie - Te moce mam od niedawna, jeszcze nie miałam okazji z nich korzystać w takim stopniu jak wtedy. Straciłam kontrolę! Nawet nie wiesz, jaka byłam przerażona widząc, co zrobiłam! Ale udało mi się to odkręcić, żyjesz i jesteś cała i zdrowa...
- Tak jakby. – wtrąciła Naomi a ja przyjrzałam się jej.
- Tak jakby?
- Nieważne. – odparła koleżanka po czym zawołała, wyraźnie zmieniając temat. – No i co o tym myślisz? Erika jest demonem i prawie mnie zabiła! Nadal będziesz się z nią przyjaźnić?
Pod koniec wypowiedzi głos Naomi załamał się, gdy odwróciła się by spojrzeć na Yumi. Popatrzyłam w tamtym kierunku. Yumi uśmiechała się promieniście a jej oczy błyszczały, po poprzedniej złości nie było już śladu.
- Oczywiście! – odkrzyknęła Yumi i podbiegła do mnie rzucając mi się na szyję. – Wiedziałam, że niektóre demony są dobre a ty jesteś jednym z nich!
- Technicznie jestem tylko w połowie demonem, mój tata jest człowiekiem. – odparłam odciągając ją od siebie.
- Ale wyglądasz jak demon! I pewnie masz demoniczne umiejętności! Co potrafisz?! Latać?! Przenikać przez ściany?! Teleportować się?! Ciskać piorunami?! Jesteś supersilna?! – wykrzykiwała Yumi skacząc wokół mnie.
 -Czytasz za dużo komiksów... – stwierdziłam a w tym samym momencie Naomi syknęła:
- Potrafi stworzyć czarny płomień, który zabije każdą istotę, która znajdzie się w jego zasięgu.
- Super! – krzyknęła Yumi a jej entuzjazm nie słabł. Dziewczyna naprawdę miała bzika...
- Super?! A jakby zabiła ciebie? Albo kogoś z twoich bliskich?! – Naomi nieustępowała.
- Nie zrobiłaby tego! Słyszałaś, co powiedziała. Uważa, że zabijanie ludzi jest złe.
- Do czasu aż straci nad sobą panowanie. – upierała się blondynka - To, dlatego dołączyłam do szkoły dla egzorcystów. Chcę ją zabić zanim ona przypadkiem zabije kogoś innego.
Z zaskoczeniem odkryłam, że w słowach Naomi tkwi kłamstwo. Faktycznie chciała mnie zabić, ale powód, który wskazała nie był prawdziwy. Nie wiedziałam, co ma na myśli, ale z pewnością nie chodziło o ochronę innych ludzi.
- Ba! Jesteś po prostu zazdrosna! – zaśmiała się Yumi.  
- Czego tu zazdrościć? Bycia cholernym demonem, który ma na karku całą masę egzorcystów gotowych by ją zabić jak tylko popełni błąd? Wystarczy, że dowiedzą się o tym, że użyła w mojej obecności płomieni, albo nawet, że wiem o tym, że jest demonem a wykonają na niej wyrok śmierci. W każdym razie tak twierdzi Erika.... –  powiedziawszy to Naomi zerknęła na mnie szukając potwierdzenia.
Yumi podniosła brwi.
- Dlaczego w takim razie po prostu nie pójdziesz do nich i nie powiesz o tym co widziałaś? Podobno chcesz ją zabić. - stwierdziła dziewczyna wyraźnie rozbawionym głosem.
- Yumi! – syknęłam przerażona – Nie podsuwaj jej takich pomysłów! Ona może to zrobić! A wtedy naprawdę czeka mnie śmierć!
- Nie zrobi. – odparła Yumi posyłając mi pewny siebie uśmiech.
- Taka jesteś pewna? – stwierdziła Naomi a ku mojemu zdumieniu jej głos lekko drżał.
- Oczywiście. Za bardzo cię to wszystko ciekawi. Znam cię. Chcesz poznać sposób jak ją zabić bo się jej boisz ale nie pozwolisz by ktoś zabił Erikę zanim nie dowiesz się wszystkiego o demonach i o niej samej.
Pomysł Yumi wydał mi się początkowo absurdalny, ale musiałam przyznać, że pasuje do tego, co wiedziałam o charakterze Naomi – już nieraz zauważyłam, że jest ciekawska a im bardziej coś ją przeraża tym więcej chce się na ten temat dowiedzieć. Czyżby moja przyjaciółka miała rację?
- To prawda? – zapytałam.
- Oczywiście, że nie, Yumi bredzi coś jak zwykle. Zresztą, czego się spodziewać po osobie z takim bzikiem na punkcie demonów? – odparła Naomi butnie. Wyczułam, że kłamie! Yumi miała jednak rację! Czyli Naomi po prostu się mnie bała! Wystarczyło, że zdobędę na nowo jej zaufanie.
Otworzyłam przewieszoną przez ramie torbę i wyciągnęłam z niej zeszyt z moimi notatkami, który następnie podałam Naomi.
- To przeze mnie wylądowałaś w klasie w połowie semestru i masz sporo do nadrobienia. – wyjaśniłam, wciąż utrzymując na twarzy przyjazny uśmiech.
- Dotarło do ciebie, że mam zamiar cię zabić?- zapytała Naomi przyglądając się notatkom z niedowierzaniem. 
- Tak, i przyrzekam, że będę się bronić, gdy spróbujesz, więc nie pójdzie ci łatwo. Ale tymczasem czeka nas być może nawet i parę lat wspólnej nauki. Chyba warto zachować chociaż cień przyjaźni?
- Niech ci będzie. – przytaknęła Naomi - Ale nie licz na to, że przez twoje przyjazne zachowanie oszczędzę ci życie! A teraz wybacz, ale jeżeli już sobie wszystko wyjaśniłyśmy chciałabym opuścić salę. Przepuść mnie.
Posłusznie usunęłam się z drogi a Naomi włożyła pożyczony zeszyt do swojej torby i zniknęła za drzwiami zatrzaskując je za sobą.
- Jesteś pewna, że może iść sama? Jeżeli jednak powie komuś... – bąknęła Yumi przyglądając mi się uważnie – W ogóle dlaczego stałaś się dla niej nagle taka miła? Przecież ona chce cię zabić.
- Sama powiedziałaś, że jej ciekawość ją powstrzyma. – odparłam.
- A ona zaprzeczyła.
- Kłamała. Mam jeszcze jedną umiejętność, taką, o której Naomi nie wie. Od dzieciństwa potrafię wyczuć, gdy ktoś mnie okłamuje. – wyjaśniłam a gdy Yumi spojrzała na mnie zaskoczona dodałam – Miałaś rację co do jej motywów. Apropo. Mam do ciebie jedno pytanie. Gdy Naomi nazwała mnie demonem wydawałaś się zła. Dlaczego?
- Po prostu wkurzyłam się, że to jej powiedziałaś pierwszej.
- Głuptas z ciebie. - rzuciłam, zmierzając do drzwi.
- Wiem. – zachichotała Yumi podążając za mną.