W odpowiedzi na słowa nauczycielki zerwałam się z krzesła i
podniosłam leżące przede mną na ławce materiały. Być może miała rację i ze
względu na swoje pochodzenie nie powinnam zabierać się za przywoływanie demonów
ale nie dbałam o to. Zerknęłam na istotkę sadowiącą się wygodnie na ramieniu
przyjaciółki – nie wydawało mi się, bym mogła przywołać coś gorszego, niż
cuchnący muchomor Yumi.
- Przekonamy się. – orzekłam
zmierzając na środek sali. Shura zagrodziła mi drogę ale spojrzałam jej prosto
w oczy i stanowczym tonem oświadczyłam: -
Nie ma żadnej zasady która nie pozwalałaby mi spróbować.
- Jesteś tego taka pewna?
– spytała kobieta mierząc mnie wzrokiem ale zignorowałam jej pytanie – wciąż
patrzyłam jej jedynie w oczy, wzrokiem mówiącym, że nie mam zamiaru ustąpić. Umiejętność
wykrywania kłamstwa nie była mi nawet potrzebna by wiedzieć, że dawna opiekunka
blefuje. Znałam regulamin szkolny i dotyczące mnie osobiście zasady wprowadzone
przez Mephisto dostatecznie dobrze, by wiedzieć, że nie można odmówić uczniowi
możliwości wykonania zadania które zostało wyraźnie zaznaczone w programie
nauczania. Nawet jeżeli uczniem był ktoś taki jak ja. W końcu Shura odsunęła
się pozwalając mi przejść. – Niech
będzie. Ale nie licz na moją pomoc jeżeli przywołasz coś naprawdę paskudnego.
- To nie zależy od
ciebie. – mruknęłam pod nosem stając wreszcie na środku klasy. – Uważasz się za nauczycielkę. Pilnowanie by
sytuacja nie wymknęła się spod kontroli to twój obowiązek.
I nie czekając na odpowiedź wyciągnęłam przed siebie oznaczoną
symbolem kartkę. Drugą ręką ścisnęłam szpilkę, gotowa do przebicia nią opuszka
palca. W tym momencie jednak zawahałam się. Byłam pewna, że po scenie jaką
przed chwilą zrobiłam klasa spodziewa się niezłego pokazu. Ja tymczasem nie
przygotowałam jeszcze nawet formułki... Co się stanie jeżeli po tym wszystkim
nie zdołam nic przywołać? Rozejrzałam się po klasie.
- Śmiało. – powiedziała
Yumi dostrzegając moją niepewność. –Po
prostu to zrób a słowa same przyjdą. Wiem, że ci się uda.
Zerknęłam na symbol. Wcześniej wydawał mi się jedynie zbiorem
kresek i okręgów jednak teraz, po słowach koleżanki dostrzegłam, że malunek
delikatnie migocze, jakby nasycony energią. Chyba mogłam zaufać przyjaciółce...
Wzięłam głęboki oddech i nie pozwalając sobie na dalsze wątpliwości przebiłam
szpilką opuszek palca i szybkim ruchem przyłożyłam go do kartki – wiedziałam,
że rana zagoi się zanim nazbiera się kropla krwi wystarczająca by opaść. Symbol
zamigotał a mój umysł wypełniła mieszanina obrazów i odczuć. Na moich oczach
klasa pogrążyła się w cieniu a moje ciało ogarnął niezidentyfikowany lęk...
- Niesiesz strach? –
pisnęłam a uczucie ustało gdy tylko wypowiedziałam te słowa. Klasa ponownie
pojaśniała i wyglądało na to, że nikt nie zauważył różnicy w oświetleniu. Cień
który widziałam był tylko iluzją.
Przede mną zaczął formować się ciemny, dymowy kształt który
szybko przybierał postać ludzkiej sylwetki. Chwilę później stał już przede mną
demon wyglądający na niemal dwudziestoletniego chłopaka o ciemnej skórze barwy
popiołu, spiczastych uszach oraz czerwonych oczach i włosach. Miał na sobie
czarny płaszcz i dopasowane do niego spodnie. Chłopak rozejrzał się po klasie a
na jego twarzy zagościł nieprzyjemny uśmiech.
- Więc tak wygląda świat
Assiah. – stwierdził po czym przeniósł wzrok na mnie i nie pozbywając się
ironicznego uśmiechu dodał: – A ty jesteś moją treserką.
- Natychmiast podrzyj
kartkę! – zawołała Shura doskakując do mnie i próbując wyrwać mi świstek z
dłoni. Zaczęłam manewrować dłonią nie pozwalając jej na dosięgnięcie karteczki.
- Dlaczego? Przecież nic
się nie dzieje... – spytałam zaskoczona. Podarcie kartki skutkowało
natychmiastowym (i niezbyt dla niego przyjemnym) odwołaniem chowańca. Nie
widziałam powodu by było to konieczne. Owszem, zdawałam sobie sprawę, że
chłopak uważa najwyraźniej, przybycie do świata Assiah za świetną zabawę i a
ton jakim nazwał moją rolę dość wyraźnie wskazywał, że nie traktuje mnie poważnie
ale póki co nie zrobił nic co wskazywałoby na to, że stanowi zagrożenie.
Jakby w odpowiedzi na moje stwierdzenie demon zaciągnął się
powietrzem a następnie jego spojrzenie powędrowało w stronę kulącego się w
swojej ławce Hetsu. – Hmm. Kuszący zapach. Ale byłby lepszy gdyby go
jeszcze troszkę doprawić...
- Nie będziesz w stanie
nad nim zapanować! – krzyknęła Shura – To
demon co najmniej czwartego kręgu.
- Trzeciego. – mruknął
młodzieniec – Jestem Nepiren, z wyższej
rangi królestwa Cienia.
Po tych słowach demon ruszył w stronę przerażonego okularnika
i wspiął się na ławkę. Hetsu przywarł do ściany z przerażeniem patrząc we
wściekle czerwone oczy.
- Tak lepiej. –
mruknął chowaniec z wyraźną radością patrząc na przerażenie kolegi.
- Hej! – zawołałam –
Nie strasz go!
- Mam go od razu zabić?
– spytał demon, chwytając okularnika za szyję.
- Nikogo nie będziesz
zabijał! – warknęłam odwracając się i wykonując krok w ich kierunku. - Zostaw go w spokoju i wracaj tutaj!
Natychmiast!
Wykorzystując moment mojej nieuwagi Shura zdołała w końcu wyrwać
mi kartkę z ręki. Demon obrócił się obrzucając mnie zdziwionym spojrzeniem po
czym, najwyraźniej dostrzegając działania Shury wydał z siebie okrzyk protestu
i ... rozpadł się na dwie części zmieniając się w dwa, zanikające szybko obłoki
dymu.
- Ostrzegałam. –
stwierdziła nauczycielka wciskając mi w rękę szczątki przytarganego na pół
symbolu. Następnie spojrzała na załamanego Hetsu: - Ok. Teraz twoja kolej.
- Pani chyba żartuje...
– warknął chłopak drżącym tonem. – Po
czymś takim...?
- Pretensje do
koleżanki. – odparła Shura po czym zabrała się za pakowanie akcesoriów – Na tym zakończymy dzisiejszą lekcję. Hiroyuki,
Mishima - odwołajcie swoje chowańce gdy skończycie się z nimi zapoznawać.
Rozległ się harmider i pomruki typowe dla zakończenia
interesującej lekcji. Uczniowie wymieniali między sobą spostrzeżenia i obawy.
Westchnęłam, świadoma, że tematem większości plotek jest mój krnąbrny chowaniec.
Licząc na to, że Yumi zachwycona własnym demonem (który wciąż utrzymywał się na
jej ramieniu) uspokoi nieco falę skierowanych w moim kierunku domysłów puściłam
ją przodem zwlekając jak najdłużej z opuszczeniem sali. Gdy wreszcie – jako
ostatnia z uczniów – dotarłam do drzwi usłyszałam za sobą cichy głos Shury.
- Naprawdę nie
chciałabym być w twojej skórze.
Odwróciłam się zerkając na nią zaskoczona, czyżby zamierzała
mnie ukarać? Albo zaatakować? Kobieta jednak kontynuowała a w tonie wypowiedzi
pobrzmiewała niespodziewana nuta. Coś na wzór skrywanej pod maską sarkazmu
sympatii?
- Za każdym razem gdy
odkrywasz w sobie nowy talent okazuje się on zbyt niebezpieczny by z niego
korzystać. To jak przekleństwo.
Wzruszyłam ramionami i pospiesznie opuściłam klasę nie chcąc
oficjalnie przyznać kobiecie racji. Nie mogłam nie zgodzić się z dawną
opiekunką: zarówno moje płomienie jak i przywołany dziś demon były niebezpieczne
i trudne do okiełznania. Z pewnością lepiej wyszłabym na przywołaniu demona
niższego bądź średniego rzędu – których kontrola zależy jedynie od stanu umysłu
przywoływacza. Nepiren należy do wyższej klasy demonów, jego umysł odporny jest
na psychiczne oddziaływanie. Tak jak w przypadku innych chowańców jego
istnienie w tym świecie zależy od istnienia symbolu i poziomu sił witalnych
tamera ale demon sam decyduje o tym co zrobi. A wygląda na to, że trafił mi się
wyjątkowo sadystyczny „zwierzak”. Z drugiej jednak strony... nie jestem
zwyczajną treserką... Poradziłam sobie z kontrolą płomieni (w każdym razie do
pewnego stopnia) więc i z nim dam sobie radę! Muszę tylko sprawić by nabrał do
mnie szacunku. Jest demonem - tak samo jak ja. Z pewnością znajdziemy wspólny
język.
Podbudowana tą myślą pospieszyłam do akademika pobieżnie odpowiadając
na pytania dyskutujących na szkolnym korytarzu. Nie chciałam tracić czasu – kto
wie kiedy będę potrzebować pomocy przywołańca? Mógł być sobie stworzeniem
ciężkim do kontroli i niebezpiecznym ale miał jedną zasadniczą przewagę nad
płomieniami – mogłabym go użyć w obecności innych osób (i przeciw innym ludziom
- gdyby zaszła taka konieczność) bez zdradzania kim sama jestem. Chciałam jak
najszybciej nad nim zapanować i przekonać się o jego możliwościach.
Wbiegłam po schodach i dotarwszy do swojego pokoju rzuciłam
torbę na biurko. Następnie, nie tracąc entuzjazmu wyrwałam z bloku kawałek
czystej kartki i kopiując elementy z przytarganego na pół świstku jakiego
używałam na lekcji odwzorowałam odpowiedni symbol. Świetnie. Wzięłam głęboki
oddech zastanawiając się czy jestem gotowa na ponowne przywołanie demona.
Zdawałam sobie sprawę, że może to być trudne, niebezpieczne zadanie. Ale z
drugiej strony – byłam sama. Demon nie mógł zagrozić żadnej niewinnej osobie a
ja miałam całkiem skuteczną metodę samoobrony – choć przyrzekłam sobie, że
płomieni użyję jedynie w ostateczności. Żal byłoby zabijać własnego chowańca...
Wreszcie w ruch poszła szpilka którą również zdecydowałam się
zachować „na pamiątkę” lekcji i symbol na nowo skropiony został krwią. Światło
po raz kolejny tego dnia dnia jakby przygasło a w moim ciele pojawiło się
uczucie niezidentyfikowanego lęku. Tym razem jednak byłam na to przygotowana.
- Ty który przynosisz
strach. Wołam cię. – powiedziałam i
satysfakcją zauważyłam, że tym razem głos mi się nie załamał. Moja
pewność siebie póki co działała prawidłowo.
Na środku pokoju pojawił się dym z którego wkrótce wyłonił się
znajomy już osobnik. Nepiren rozejrzał się wokół badając otoczenie a następnie
spojrzał na mnie i urażonym tonem zapytał:
- Czego chcesz, córko
Śmierci?
Spojrzałam na niego niepewnie. Więc wiedział kim jestem? ...
Oczywiście, że wiedział! Był demonem. I to demonem królestwa cienia z którym
najwyraźniej miała powiązanie moja własna moc. Cóż, to ułatwiało sprawę. Skoro
wiedział kim jestem wiedział również co potrafię. Mogłam go zastraszyć.
- Chcę byś był mi
posłuszny. – odparłam stanowczym tonem.
- A posłuszeństwo tobie
oznacza oszczędzanie tych marnych istot jakimi są ludzie. – rzucił chłopak
przechadzając się po pokoju i badając różne przedmioty – Zawiodłem się na tobie. Myślałem, że bardziej wdałaś się w swoją
matkę...
- Z...znasz ją? – spytałam
a kontrolowany do tej pory głos załamał mi się. Demon uśmiechnął się pod nosem
ale nie przerwał szperania po moim pokoju.
- Oczywiście. Jak ci się
wydaje, dlaczego przybyłem na wezwanie? Nie myśl, że to twoje marne, ludzkie
zdolności mnie skłoniły do pojawienia się. Nie byłabyś w stanie przywołać nawet
marnego ghoula. Jestem tu na polecenie twojej matki. Choć przyznam, że nie bez
entuzjazmu. Nie wolno mi przekraczać bramy Gehenny więc przywołanie to jedyny
sposób bym mógł przebywać w świecie Assiah. A z każdą chwilą coraz bardziej mi
się tu podoba. Tak wielu ludzi czujących przede mną lęk. Tak wiele
potencjalnych ofiar. A do tego rzeczy takie jak to....
Chłopak wyciągnął w
moim kierunku zaciśniętą dłoń. Po chwili rozluźnił palce a moim oczom ukazał
się... mój własny biustonosz który rankiem rzuciłam na krzesło w ostatniej
chwili decydując się na inny, mniej odznaczający się pod bluzą którą nosiłam na
wf-ie...