Podziwiałam Rina, który mimo swojej sytuacji - jeszcze gorszej
niż moja - nie tracił pogody ducha. Od czasu gdy jego tajemnica wyszła na jaw
chłopak zaprzestał ukrywania swojego ogona i zachowywał się jakby nic tak
właściwie się nie stało. Wyglądało na to, że nie dociera do niego dlaczego
dotychczasowi koledzy omijają go teraz szerokim łukiem i wyraźnie mają się na
baczności w jego towarzystwie.
Jedyną oznaką tego, że wydarzenia na obozie treningowym
wywarły na nim jakiekolwiek piętno był fakt, że często można było go spotkać
ćwiczącego kontrole płomieni w pomieszczeniach akademika czy - o zgrozo - w
nieużywanych salach szkoły dla egzorcystów, gdzie przecież ktoś mógł w każdej
chwili wejść. Być może jego moc nie była już sekretem ale jednak uważałam takie
zachowanie za nieodpowiedzialne.
Do ćwiczeń wykorzystywał trzy świeczki a zadanie polegało na
jednoczesnym zapaleniu 2 z nich, w taki sposób by środkowa pozostała
nienaruszona. Należało wykorzystać do tego tylko pojedynczy płomień. Miał z tym
nie lada problemy.
Zresztą ja też. Rozumiałam sens ćwiczenia toteż sama więcej
niż kilka razy spróbowałam. Początkowo miałam problem z właściwą manipulacją
cechami płomienia. Mogłam wysłać w kierunku świec kontrolowany, niegroźny
płomień nie ,mogący zapalić ani jednej świeczki jak i zapalić wszystkie z nich
jednak pozostawienie środkowej świeczki nienaruszonej wymagało ogromnej
koncentracji i zdawałam sobie sprawę, że niezależnie od tego jak długo będę
ćwiczyć nie dam rady świadomie zmanipulować ogniem w taki sposób, by nie zranił
sojuszników w czasie walki. Świeczka była nieruchoma. W walce położenie
przeciwników i przyjaciół będzie się nieustannie zmieniać. Niemożliwe by to
wszystko ogarnąć umysłem. Chyba jedynie instynktowna reakcja mogłaby za
sytuacją nadążyć.
- Mam dość. -
westchnął Rin, opadając na oparcie krzesła zrezygnowanym gestem. A następnie
uderzył pięścią w stół, sprawiając, ze leżąca przed nim niedojedzona zupa
rozchlapała się na stół. - Jak to się do
cholery robi!?
Siedzieliśmy w stołówce naszego prywatnego akademika. Przed
Rinem, oprócz resztek obiadu leżały trzy w połowie stopione świeczki.
Wykorzystywał każdą wolną chwilę na ćwiczenia kontroli. Jeszcze ani razu nie
udało mu się pozostawić środkowej świeczki nienaruszonej. Chyba, że wbrew
zasadom używał dwóch języków ognia.
- Jak mam zostać
najlepszym na świecie egzorcystą skoro nie radzę sobie z głupimi świeczkami?
- kontynuował chłopak. - Tobie się
udało...
- Już mówiłam. Skupiłam
się intensywnie na środku płomienia a pozostałej części pozwoliłam na swobodne
rozprzestrzenianie się.
Na poparcie swoich słów posłałam przez stół jęzor ognia a gdy
rozpłynął się w powietrzu knoty tylko dwóch z trzech znajdujących się w jego
zasięgu świec płonęły.
- Że niby tak? -
spytał Rin a wychodząca z jego dłoni kula ognia sprawiła, że wosk ze wszystkich
trzech świec rozlał się po stole, na nim samym pozostawiając przypalony kształt
i płonące drzazgi. Najbardziej uszkodzona została środkowa świeca, ta którą
chłopak miał chronić. - Jest tylko
gorzej!
- Ale jak mówiłam taka
metoda nie jest za dobra. Nawet ja będę miała problem z zastosowaniem jej we ferworze
walki. Poza tym cos mi się zdaje, że twoja moc działa nieco inaczej niż twoja.
Im mocniej się skupiasz tym większe zniszczenia powodujesz. Musisz znaleźć swój
własny sposób. - wyjaśniłam, traktując błękitne płomyki spryskiwaczem
wypełnionym wodą święconą pozostawionym przez Yukio.
- Yukio i Shurze nic się
nie stało. Dlaczego na świeczkę to nie działa? - mruknął Rin, z
naburmuszonym wyrazem twarzy.
- O czym ty mówisz? Że
co z Yukio i Shurą? Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że ich potraktowałeś
płomieniem w ramach testów? - zażartowałam.
- Wkurzyłem się i
buchnąłem na nich. - odparł chłopak. - Spłonęły
ich ubrania. Ale nie bielizna! A oni sami nawet się nie osmolili!
- I nic im się nie
stało? - mruknęłam zaskoczona, w moim wykonaniu cos takiego skończyłoby się
katastrofą. Skoro Rin się wkurzył raczej nie panował zbyt mocno nad płomieniem...
- Jakim cudem...?
Półdemon wzruszył ramionami. A w mojej głowie zaczęła układać
się pewna teoria.
- Czy kiedykolwiek
oparzyłeś płomieniami człowieka? - spytałam, wciąż głęboko myśląc.
- Za kogo ty mnie masz?!
Ty też uważasz, że jestem bezdusznym demonem tylko dlat... - zawołał Rin.
- Wyluzuj! Nic takiego
nie powiedziałam. - przerwałam mu nim miałby szansę jeszcze bardziej się
nakręcić. - Coś mi się zdaje, że
podświadomie kontrolujesz płomień tak by nikogo nie zranić... Musisz tylko
nauczyć się świadomej kontroli.
Ciężko było mi w to uwierzyć ale wydawało się to
najlogiczniejszym wytłumaczeniem. Już wcześniej wiedziałam, że nasze moce różnią
się. Moje płomienie, bez kontroli działały na zasadzie: znajdź i zabij. Nie
czyniły żadnej szkody przedmiotom ale każda istota żywa znajdująca się w ich zasięgu
była w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nawet drobna iskra wystarczyłaby by
zerwać więzi duszy z ciałem. Musiałam mocno skupić się na kontrolowaniu go by
opanować destrukcyjną siłę. Błękitny płomień, w swojej podstawowej formie
natomiast niszczył przedmioty fizyczne - jak świeca, ubranie czy stworzone z
materialnej substancji ciało demona - ale z tego co powiedział właśnie Rin
wynikało, że nie wyrządza krzywdy ludziom, ani przedmiotom których strata
byłaby dla nich bolesna. Czyżby nie był w stanie zranić człowieka przez swoje w
połowie ludzkie geny? Może moc półdemonów różniła się od mocy ich demonicznych
rodziców? A może Rin tak bardzo nie chciał być jak Szatan, że sam wypracował
blokadę, uniemożliwiającą mu zranienie człowieka....
Tłumaczyłoby to dlaczego moje płomienie nie mają tego
ograniczenia - owszem, nie chciałam zabijać ludzi ale nie czułam nienawiści do
demonów. Nawet do samego Szatana ani tym bardziej do mojej biologicznej matki.
Miałam swoje ograniczenia ale były tylko zasadami, których przestrzeganie
opierało się na sile woli i lęku przed karą. Czy w głębi serca przerażało mnie
to, że jestem w stanie zabić człowieka czy była to tylko moralność narzucona
przez społeczeństwo? Gdy po raz pierwszy dowiedziałam się, o posiadanej mocy
czułam przede wszystkim ekscytację... Czyżbym przez cały pobyt w szkole
oszukiwała samą siebie? Czy w głębi serca byłam demonem?
- Ej, co z tobą? Ziemia do Eriki! - głos Rina wyrwał mnie z
zamyślenia. A gdy podniosłam głowę chłopak dodał: - I jak? Masz jakiś pomysł?
- Co? - spytałam,
nie rozumiejąc.
- Pytałem czy masz jakiś
pomysł jak mam to wyćwiczyć...
Powróciłam do rzeczywistości. Zakładając, że Rin podświadomie
nie jest w stanie ranić ludzi... jak może świadomie zadecydować na co jego
płomienie mają wpływać a na co nie?
- Hmm... Może spróbuj
wyobrazić sobie, że środkowa świeczka to człowiek? - rzuciłam.
- Przecież to nie jest
człowiek. Ludzie tak nie wyglądają.
No tak, zapomniałam, że
tak zaawansowane wyobrażanie nie jest w jego stylu.
- Hmm... No to inaczej. Wiesz?
Bardzo podoba mi się ta środkowa świeczka. Chciałabym ją zachować, właśnie taką
jaka jest teraz. Ten stopiony wosk przypomina planetę Saturn!
Chłopak delikatnie odkleił wosk od blatu i przesunął świece a
moją stronę.
- Nie o to chodzi. – dodałam, odpychając świecę tam gdzie
wcześniej stała i gestem nakazując koledze by usiadł. – Chcę tą świeczkę ale jeszcze bardziej chce zobaczyć jak udaje ci się jej
nie uszkodzić. I jestem pewna, ze ci się uda. Chcesz się nauczyć, nie?
- Ale... - mruknął
Rin, lecz uciszyłam go wzrokiem.
Przez dłuższą chwilę chłopak wpatrywał się w rząd świec przed
sobą. W końcu jednak przełamał sie i wytworzył kule ognia, która szybko
otoczyła świece. Gdy zniknęła wszystkie trzy płonęły... jednakże podczas gdy
obie boczne świece rozlały się jeszcez bardziej po blacie stołu środkowa
zachowała swój kształt. tylko drobny płomyk na knocie powoli drążył wosk.
"Dobra robota, Rin!" - chciałam zawołać ale po
stołówce echem odbił się inny dźwięk:
- To było super!
W drzwiach pomieszczenia stała Yumi a w jej otwartych oczach
odbijały błękitne płomienie świec. Patrzyła na nas, wyraźnie podekscytowana.
Uno!
OdpowiedzUsuń~Zwei~ 😁
OdpowiedzUsuńThree
UsuńŁaah, się porobiło :D
OdpowiedzUsuńCiekawe jak Erika to rozegra
Blog będzie kontynuowany? Bardzo mi się podoba opowieść i jestem ciekawa co bedzie dalej.
OdpowiedzUsuńTrudno mi określić czy będzie kontynuowany. Z pewnością nie w najbliższym czasie. Od dłuższego czasu mam problemy ze zdrowiem i w związku z tym nic mi się nie chce.
OdpowiedzUsuńElo elo !
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem bloga w 2 dni i szkoda, że nie ma więcej rozdziałów. Bardzo mnie się podobało i wszystkim którzy mają okazję to przeczytać życzę zdrowia, weny i troche faru :-P na pewno każdemu się przyda. Trzymam kciuki za to, że kiedyś jeszcze ten blog ruszy.
Trzymajcie się ciepło. Bye
Halo halo, czy ktoś tutaj jeszcze jest? Bo Chciałabym więcej rozdziałów ❤️
OdpowiedzUsuń