wtorek, 10 maja 2016

Rozdział 33 – Test. Część 1.



Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się we wściekle zielone oczy potwora jak zahipnotyzowana. Wiedziałam, że nie zdążę w porę uskoczyć ale nie chciałam odwoływać się do płomieni…
Twarz gada zbliżyła się do mnie gwałtownym ruchem. Odzyskawszy momentalnie kontrolę nad ciałem zrobiłam wszystko na co pozwalała mi moja pozycja – odskoczyłam w tył(wiedząc, jednak, że to nie wystarczy), zamknęłam oczy i osłoniłam twarz ramieniem, przygotowując się na ból.

Ten jednak nie nastąpił. Zamiast tego rozległ się wściekły syk i usłyszałam jak cielsko napastnika zmienia położenie, uderzając w podsadzkę.

Uchyliłam powieki, ciekawa co zatrzymało atak. Wąż wciąż znajdował się blisko mnie jednak pysk zwrócił w tył, w stronę bliźniaków którzy teraz… siedzieli na ziemi trzymając końcówkę wężowego ogona i sapiąc z wysiłku. Najwidoczniej właśnie odciągnęli węża, w tej samej chwili gdy ja odskoczyłam – sprawiając, że nagle znalazłam się poza zasięgiem kłów.

Wąż stracił mną zainteresowanie i zaczął pełznąć w stronę chłopaków którzy teraz puścili jego ogon i zerknęli jeden na drugiego, kiwając głowami porozumiewawczo. A następnie podbiegli gada z obu stron, rzucając się na niego z pięściami.

Nie było to łatwe zadanie ale bracia działali w pełnej synchronizacji, Dage odciągał uwagę gada, drażniąc go do ataku a wtedy Aro uderzał pysk, wykorzystując ślepy punkt i przewidywalne ruchy zwierzęcia. A zaraz potem dezorientację węża wykorzystywał pierwszy z braci, zadając własny cios.

Wkrótce gad z donośnym hukiem upadł na podłogę, wyraźnie oszołomiony. Bracia zaśmiali się i przybili sobie piątkę. Więc to by było na tyle…  

- Co wy wyprawiacie? Nie można się skupić przez ten hałas. – zawołał ktoś ze szczytu schodów. Był to Katou. Jego wzrok padł na węża. –

- Egzamin niespodzianka. Nie zdałeś. – zaśmiali się bliźniacy.

- To nie jest chyba Augue? – spytał nowoprzybyły, wyraźnie zaniepokojonym głosem.

- A kogo obchodzi jak się to to nazywa? Już się nawet nie rusza. – zachichotał Aro, próbując kopnąć gada co jednak zostało udaremnione przez brata chłopaka.  Co jest, Dage? Nie mów, że ci żal tego węża.

- Augue to rodzaj chowańców. – odparł Dage, odsuwając się od ciała i wyciągając coś z kieszeni – Szybko się regenerują a im więcej obrażeń dostały tym stają się silniejsze. Te symbole na jego ciele… Nie pomyślałem…

Jakby na potwierdzenie słów chłopaka wąż drgnął.

-  Wynośmy się stąd. Trzeba powiedzieć reszcie. – powiedział Katou i wspiął się w górę schodów.

Ruszyłam w stronę schodów. Dage czekał już tam na nas ale drugi z braci zatrzymał się w połowie drogi najwyraźniej zastanawiając się jaki ma sens ucieczka. Gdy się z nim zrównałam wąż ocknął się i zaczął sunąć w naszą stronę. A wtedy pysk gada obsypał pył drobnych, czarnych drobinek. Wywołując atak kaszlu.

- Smołki? – zapytał niedowierzająco Aro.

- W grupie siła. – odparł Dage, machając karteczką tamera.

No tak, jego chowańcem był smołek – drobny demon, opętujący drobinki kurzu. Zdolny najwidoczniej do zwoływania przyjaciół.

Wykorzystując improwizowany atak dymny ulotniliśmy się z pola widzenia węża i wróciliśmy do klasy, gdzie Katou już objaśniał grupie sytuację:

- To prawdopodobnie test. Bon wspominał mi, że w zeszłym roku wyglądało to tak samo. Walczyli z chowańcem któregoś z nauczycieli, myśląc, że to demon.

- Jak się coś takiego zabija? – spytała Naomi. – Te całe Auge?

- Najłatwiej byłoby znaleźć i przerwać kartkę z symbolem przywołania. Można też próbować wersów, ale chowaniec ma pewnie ochronę, skoro tamer był wystarczająco silny by dać mu atrybut augi, poza tym nie pamiętam jakie wersy działają na węże. Atak fizyczny nie zadziała a tylko pogorszy sytuację, chyba że zlikwidujemy atrybut albo dosłownie przetniemy stwora na pół. Szkoda, że nie dali nam jeszcze prawdziwej broni. No i możemy po prostu przeczekać. Chowaniec potrzebuje energii tamera który go przywołał a ta nie jest nieskończona – prędzej czy później  właściciel go sam odwoła albo straci przytomność. Kto go przyzwał?

- Shura Kirigakure – odparłam, bez wyrzutów sumienia. Teoria o egzaminie działała na moją korzyść a w takim przypadku nie było sensu ukrywać prawdy. Shura była w niej tylko egzaminatorem.

- No tak. Nauczyciel przywoływania. Można się było spodziewać. Te jej miecze… nic dziwnego, że potrafi dawać chowańcom atrybuty.

Na korytarzu rozległ się szelest łusek szurających o kamienną posadzkę. Wąż był już blisko. Zerknęłam na drzwi, które Aro i Dage zdążyli już zabarykadować ławką.

- Aro, Dage, Naomi - kupcie nam czas. Ja, Hetsu i Erika poszukamy odpowiedniego wersu i metod przeciwdziałania ochronie w notatkach profesora. Yumi… po prostu trzymaj się z tyłu. - rozdzielił zadania Katou. Jego sugestia nie była zbyt odkrywcza, ale nie miałam właściwie się czego doczepić.

- Dlaczego mam trzymać się z tyłu? – spytała Yumi.

- Bo znając ciebie zaczniesz obściskiwać stwora albo spróbujesz nas zagazować własnym chowańcem. – wyjaśniłam.

Zanim Yumi zdążyła coś odpowiedzieć rozległo się uderzenie w drzwi. Bliźniacy przygwoździli sobą ławki a Naomi wkrótce dołączyła do nich, trzymając w ręku drewnianą szablę. Podobną położył przed sobą Katou choć sam zajął się wertowaniem papierów. Rozdzieliliśmy między sobą notatki pozostawione przez profesora i z pomocą Hetsu zaczęliśmy je przeglądać.

Drzwi trzeszczały a ja gorączkowo kartkowałam plik dokumentów, szukając jakiejś wskazówki. Nie było tam jednak nic o demonach przyjmujących formę węży ani o przeciwdziałaniu  a ja również nie pamiętałam właściwego wersu, gdybym taki znała użyłabym go już wcześniej, przy pierwszym spotkaniu z gadem ani likwidowaniu atrybutów cudzych Chowańców, ba, nie było nawet informacji o dodawaniu talowych własnym. Po minach towarzyszy widziałam, że też nie znaleźli nic konkretnego.

Blokada puściła a wąż wpadł do klasy. Bliźniacy i Naomi starali się go utrzymać w miejscu ale stwór już praktycznie nie reagował na ich uderzenia. Za to oni sami byli już mocno poturbowani. Dage krwawił.

- Nic a nic nie przygotowali nas do tego egzaminu. Nie pamiętam nawet by na zajęciach było coś co moglibyśmy teraz użyć. A przecież uważałem! – zawołał ze złością Katou i chwytając w ręce swoją ćwiczebną szablę i pobiegł pomóc blokersom.

- Może chcą sprawdzić nasza kreatywność? To jak radzimy sobie w nietypowych sytuacjach? – odparłam, wciąż mając nadzieję, że to tylko test.

I wtedy wpadłam na pomysł. Mój chowaniec. Ostatnim razem zamienił się w cień. I cieniem stała się też kartka, którą mi odebrał. Czy możliwe, żeby jego moc rozciągała się na inne przedmioty. Może i stworzenia? Warto zapytać.

- Ty który przynosisz strach. Wołam cię. – rzuciłam. Na stoliku leżało wypracowanie z narysowanym przez kogoś symbolem przywołania i cyrkiel. Zrobiłam z nich użytek.

Na blat przede mną opadł Nepiren.

- Co ty wyprawiasz?! Odwołaj go! – zaskrzeczała Naomi, ale natychmiast musiała skupić swoją uwagę z powrotem na wężu, który nie dawał obrońcom ani chwili wytchnienia.

- Mmm, smakowity zapach. - zamruczał demon, rozglądając się po klasie. – Tyle strachu… Aż nie wiem kogo pierwszego zabić. Znaczy wiem…

Jego wzrok padł na Hetsu. Który gwałtownie odsunął się od ławki. I napotkał ścianę.

- Wolno ci zabić tylko węża. – powiedziałam stanowczo i odciągnęłam demona w przeciwległy kąt pomieszczenia.

- Niewykonalne.  – odparł Nepiren, zakładając ręce za głowę – Augue nie czują strachu. Ochyda.

- W takim razie zamień nas w cień, do czasu aż sami wymyślimy jak go zabić albo wąż zniknie. Potrafisz to zrobić? – rzuciłam.

- Jak mi pozwolisz kogoś zabić mogę spróbować. – odparł chowaniec, szczerząc zęby.

Więc to możliwe!

- Bez zabijania. – odparłam.

- W takim razie nie ma mowy. – stwierdził demon.

- Sprzeciwiasz mi się? – zapytałam.

- Chciałbym. – odparł chowaniec uśmiechając się sarkastycznie, szybko jednak przybrał poważny wyraz twarzy - Ale prosisz o niemożliwe. Chyba, że zadowala was kilkuminutowy odpoczynek. Nie mogę utrzymywać tylu istot w cienistej formie dostatecznie długo. Chyba, że się pożywię.

 - Wystarczy nawet nieumarły. – dodał po chwili, zerkając na walczących – Jestem pewien, że widząc jej śmierć reszta dzieciaków zemdleje ze strachu.

- O kim ty… mówisz? - spytałam, ale szybko zdałam sobie sprawę o kogo chodzi, choć ta wiadomość musiała jeszcze do mnie dotrzeć. Tylko jedna osoba pasowała do opisu. – W każdym razie nie ma mowy! Żadnego zabijania!

Nepiren zachichotał.

- Nie macie większego wyboru.

Katou opadł na ziemię, chwytając się za ranny bok. Pysk gada ociekał krwią.

1 komentarz:

  1. Twoje opowiadanie strasznie wciąga! :D Masz niesamowity talent!

    OdpowiedzUsuń